Chalker Północ przy studni dusz.txt

(723 KB) Pobierz
Jack L. Chalker

P�noc przy studni dusz
Pierwszy tom z cyklu "�wiat studnia"

Ksi��k� t� po�wi�cam Rogerowi �elaznemu, Markowi Owingsowi, Applesusan, Avedon i 
Suzy Tiffany z ca�kiem 
odmiennych powod�w.

Dalgonia
Masowe morderstwa zwykle tym szokuj�, �e okoliczno�ci, w kt�rych wyst�puj�, 
trudno przewidzie� czy wyt�umaczy� 
wcze�niejszym post�powaniem mordercy. Tak w�a�nie by�o w przypadku masakry 
Dalgonii.
Dalgonia jest nag�, skalist� planet� w pobli�u gasn�cej gwiazdy, sk�pan� w 
upiornym, czerwonawym �wietle, kt�rego 
promienie przes�aniaj� z�owieszcze urwiska, rzucaj�c ponury cie�. Z atmosfery 
Dalgonii zosta�o tak niewiele, �e trudno 
przypuszcza�, by kiedykolwiek istnia�o tu �ycie;
woda znik�a lub, podobnie jak tlen, zosta�a uwi�ziona g��boko w ska�ach. 
Krajobraz spowija ciemnoczerwona, blada s�oneczna 
po�wiata stygn�cego �aru, zbyt s�aba, aby roz�wietli� ciemn� lini� horyzontu, na 
kt�rej jedynie b��kitnawa mgie�ka pozwala si� 
domy�le� ukrytych kszta�t�w.
W tym widmowym" �wiecie naprawd� straszy�o.
W ruinach miasta, kt�re trudno by�o odr�ni� od skalnych z�om�w otaczaj�cych je 
wzg�rz, zamar�o w ciszy dziewi�� postaci. 
S�siedztwo skr�conych iglic i zdruzgotanych zielonkawo-br�zowych wie�yc 
upodabnia�o je do kar��w. Tylko bia�e kombinezony 
pozwala�y je dostrzec w tym milcz�cym �wiecie mrocznego pi�kna.
Samo miasto wygl�da�o tak, jak gdyby, zbudowane w zamierzch�ej przesz�o�ci z 
�elaza, zosta�o poddane niszcz�cemu dzia�aniu 
rdzy i 'soli jakiego� martwego morza. By�o, tak jak i ca�y ten �wiat, ciche i 
martwe.
Sylwetki, zag��biaj�ce si� w ruiny miasta, je�li im si� przyjrze�, ujawnia�y sw� 
przynale�no�� do gatunku okre�lanego jako 
ludzki, zamieszkuj�cego najm�odsz� cz�� spiralnego ramienia swojej galaktyki. 
Grupk� pi�ciu kobiet i czterech m�czyzn 
prowadzi� szczup�y m�czyzna w �rednim wieku. Na skafandrze wypisane by�o imi� 
Skander.
Jak po wielekro� przedtem, zatrzymali si� przed na wp� zdruzgotan� bram� 
miejsk�, przygl�daj�c si� niewiarygodnym i 
jednocze�nie wspania�ym ruinom.
Imi� moje Ozymandiasz. Sp�jrzcie na moje dzie�o, o pot�ni, i porzu�cie 
nadziej�! Nie pozosta�o nic 
pr�cz niego...
Te s�owa poety z niemal zapomnianej przesz�o�ci dobrze oddawa�y ich uczucia i 
my�li. W umys�ach tysi�cy innych, kt�rzy 
rozgl�dali si� i szperali w�r�d podobnych ruin z g�r� dw�ch tuzin�w innych 
martwych planet, r�wnie� rozbrzmiewa�y owe 
niesko�czone pytania, kt�re zdawa�y si� nie mie� odpowiedzi:
Kim byli ci, kt�rzy zdo�ali wznie�� tak �wietne budowle? Dlaczego wymarli?
Wzdrygn�li si�, gdy g�os Skandera, rozbrzmiewaj�c w ich odbiornikach, wytr�ci� 
ich z milcz�cego podziwu.
- Poniewa� jest to wasza pierwsza wycieczka do ruin Markowa, winien wam jestem 
kr�tkie wprowadzenie. Wybaczcie, �e 
b�d� to informacje ju� wam znane, warto je sobie jednak chyba od�wie�y�.
- Jared Mark�w natrafi� na pierwsz� z tych ruin przed wieluset laty na planecie 
odleg�ej o z g�r� sto lat �wietlnych st�d. To 
pierwsze spotkanie naszego rodu ze �ladami inteligencji w naszej galaktyce 
wywo�a�o ogromne emocje. Wiek tych ruin, jak si� 
p�niej okaza�o - najm�odszych, oceniono na ponad �wier� miliona lat. Okaza�o 
si� wi�c, �e w czasie, gdy nasz gatunek tkwi� 
jeszcze w jaskiniach, bawi�c si� �wie�ym wynalazkiem ognia, kto� inny - ci 
ludzie - w�adali olbrzymim mi�dzygwiezdnym 
imperium, kt�rego granic nie znamy do dzi�. Wiemy tylko, i� na jego �lady 
natrafiamy tym cz�ciej, im bardziej posuwamy si� w 
g��b galaktyki. Jak dot�d nie potrafili�my wyja�ni�, kim byli ci ludzie.
- Czy nie pozosta�y po nich jakie� narz�dzia, sprz�ty, bro�? - rozbrzmia� 
kobiecy g�os.
- Nie, �adne, o czym powinna� wiedzie�, obywatelko Jainet - zabrzmia�a odpowied� 
w oficjalnym tonie z �agodn� 
przygan�.
- To w�a�nie jest w tym wszystkim takie denerwuj�ce. Owszem, miasta, kt�re daj� 
pewne podstawy, a�eby wnioskowa� o 
naturze budowniczych, ale �adnych mebli, �adnych
obraz�w, �adnych sprz�t�w, daj�cych cho�by mgliste wyobra�enie o potrzebach 
u�ytkownik�w. Komnaty, jak si� przekonacie, 
s� zupe�nie puste. Nie znaleziono r�wnie� cmentarzy, nie natrafiono te� w og�le 
na �lad jakichkolwiek mechanizm�w.
- To z powodu komputera, prawda? - powiedzia� inny, g��bszy g�os kobiecy, 
nale��cy do Marino, kr�pej dziewczyny ze 
�wiata o du�ej sile grawitacji.
- Tak - przyzna� Skander. - Chod�my jednak! Porozmawiamy w drodze do miasta.
Ruszyli, dochodz�c wkr�tce do szerokiego mo�e na pi��dziesi�t metr�w bulwaru. Po 
obu jego stronach bieg� rodzaj chodnik�w, 
szerokich na 6-8 metr�w, przypominaj�cych ruchome chodniki kosmicznych 
terminali, prowadz�ce do wr�t za�adowczych. Nie 
by�o jednak wida� �adnego pasa transmisyjnego; chodniki by�y z tego samego 
zielonkawo--br�zowego kamienia, czy metalu, czy 
czymkolwiek by� materia�, z kt�rego zbudowano ca�e miasto.
- Skorupa tej planety - ci�gn�� Skander - ma �rednio oko�o 40-45 kilometr�w 
grubo�ci. Pomiary, dokonane na tej i innych 
planetach, tworz�cych �wiat odkryty przez Markowa, ujawni�y wsz�dzie istnienie 
grubej na mniej wi�cej kilometr warstwy o 
odmiennej budowie, pomi�dzy skorup� i le��cym pod ni� naturalnym p�aszczem 
skalnym. Odkryli�my, �e warstw� t� 
zbudowano sztucznie z materia�u, kt�ry b�d�c w zasadzie mas� plastyczn�, wydaje 
si� wykazywa� jednak cechy materii �ywej 
- tak przynajmniej s�dzimy.
Jeste�cie wytworem najlepszych technik in�ynierii genetycznej, istotami 
doskona�ymi zar�wno w sensie fizycznym jak 
psychicznym, wybra�cami swoich ras, najlepiej dostosowanymi do �rodowiska 
waszych rodzinnych planet. A jednak jeste�cie 
czym� znacznie wi�kszym, ni� sum� sk�adowych cz�ci. Wasze kom�rki, zw�aszcza 
kom�rki m�zgowe, gromadz� dane w 
zadziwiaj�cym i nie s�abn�cym tempie. Jeste�my przekonani, �e komputer, ponad 
kt�rym st�pacie, zosta� zbudowany ze 
sztucznych kom�rek m�zgowych o niesko�czonej z�o�ono�ci. Pomy�lcie! Ca�� planet� 
otula gruba
na kilometr warstwa czystego m�zgu. Jeste�my r�wnie� przekonani, i� w pe�ni 
zestrojono go z indywidualnymi falami 
m�zgowymi poszczeg�lnych mieszka�c�w tego miasta!
- Wyobra�cie sobie, je�li umiecie: pragniecie czego� i ju� si� to pojawia. 
Jedzenie, meble - je�li ich w og�le u�ywali - nawet 
dzie�a sztuki, kreowane w umy�le, kt�ry ich zapragn�� i urzeczywistniane przez 
komputer. Samo pojawienie si� potrzeby 
uruchamia�o mechanizm jej zaspokojenia!
- Ta teoria wyja�nia powstanie �wiata, kt�ry widzimy, nie t�umaczy jednak 
przyczyn jego upadku! - zapiszcza� 
m�odzie�czy g�os Yarnetta, najm�odszego z grupy i chyba najbystrzejszego, a na 
pewno obdarzonego najwi�ksz� wyobra�ni�.
- Zupe�nie s�usznie, obywatelu Varnett - przyzna� Skander. - S� trzy szko�y 
my�lenia. Jedna zak�ada, �e komputer uleg� 
awarii, druga - �e oszala�. W obu przypadkach ludzie nie zdo�ali zaradzi� z�u. 
Czy kto� zna trzeci� teori�?
- Stagnacja - odpar�a Jainet. - Wymarli, bo nie mieli ju� po co �y�, do czego 
d��y�, dla czego pracowa�.
- Dok�adnie tak - odpowiedzia� Skander. - A jednak, wszystkie trzy hipotezy 
nastr�czaj� rozmaite w�tpliwo�ci. 
Mi�dzygwiezdna kultura o takim zasi�gu musia�a bra� pod uwag� kryzys; powinien 
zosta� przygotowany jaki� system obrony. 
Co si� tyczy teorii ob��du - c�, jest �wietna, je�li pomin�� to, i� wszelkie 
oznaki wskazuj�, �e kres tej kultury nast�pi� nagle, 
jednocze�nie w ca�ym imperium. Jeden, mo�e nawet kilka przypadk�w ob��du, 
owszem, ale nie wszyscy naraz! Nie bardzo mog� 
zgodzi� si� z ostatni� teori�, mimo i� w�a�nie ona najlepiej pasuje do naszych 
obserwacji. Dr�czy mnie my�l, �e musieliby 
przecie� uwzgl�dni� i tak� mo�liwo��.
- By� mo�e zaprogramowali swoj� degeneracj� - podda� Varnett - i posun�li si� 
zbyt daleko!
- Tak? - w g�osie Skandera d�wi�cza�o zaskoczenie, ale i �ywe zainteresowanie. - 
Zaprogramowana, zaplanowana 
degeneracja! To ciekawa teoria, obywatelu Varnett. By� mo�e z czasem oka�e si�, 
�e odpowiada prawdzie.
Skin�� na nich i udali si� do budynku o dziwnym, sze�ciok�tnym wej�ciu. Okaza�o 
si�, �e wszystkie drzwi maj� taki w�a�nie 
kszta�t. Komnaty by�y bardzo obszerne, nic jednak nie wskazywa�o na ich 
przeznaczenie czy funkcje.
- Pok�j - podsun�� Skander - jest sze�ciok�tny, tak jak ca�e miasto i niemal 
wszystko w nim, je�li spojrze� pod 
odpowiednim k�tem. Sz�stka mia�a dla nich, jak si� wydaje, szczeg�lne znaczenie 
- magiczne. W�a�nie st�d, a tak�e na 
podstawie rozmiar�w i kszta�t�w wej��, okien itp., nie m�wi�c ju� o szeroko�ci 
chodnik�w, mo�emy sobie wyrobi� jakie� 
wyobra�enie o przypuszczalnym wygl�dzie mieszka�c�w planety. Przypuszczamy, i� 
przypominali oni b�ka czy cebul� z 
sze�cioma ko�czynami - mackami wykorzystywanymi do poruszania si� lub jako 
ko�czyny chwytne. Podejrzewamy, �e w 
spos�b naturalny postrzegali oni �wiat sz�stkami - na co wskazuje ich 
matematyka^ ich architektura, by� mo�e mieli oni 
sze�cioro oczu dooko�a. S�dz�c po wymiarach drzwi i uwzgl�dniaj�c pewien 
prze�wit, mo�emy za�o�y�, �e mieli oni przeci�tnie 
dwa metry wzrostu i by� mo�e nieco wi�cej w pasie, tj. tam, gdzie, jak s�dzimy, 
dochodzi�y ich ramiona, macki czy jakkolwiek 
by nazwa� te ko�czyny. Pewnie dlatego wej�cia poszerzaj� si� w tym miejscu.
Zatrzymali si� na chwil�, pr�buj�c sobie wyobrazi� te stworzenia, zamieszkuj�ce 
pokoje, przemierzaj�ce bulwary.
- Lepiej wr��my do obozu - powiedzia� w ko�cu Skander. - B�dziemy jeszcze mieli 
mas� czasu, by zbada� to miejsce, 
poszpera� we wszystkich zak�tkach, zajrze� do ka�dej szpary. - W rzeczywisto�ci 
mieli tam przebywa� przez ca�y rok, 
pracuj�c pod kierunkiem profesora na stacji badawczej uniwersytetu.
Przy sta�ej grawitacji poruszali si� szybko i dotarli do bazy po�o�onej o prawie 
pi�� kilometr�w od bram miasta w nieca�� 
godzin�.
Sam ob�z wygl�da� jak zbi�r dziewi�ciu wielkich namiot�w dziwacznego cyrku, z 
jasnobia�ej materii przypominaj�cej 
kombinezony pr�niowe. ��cz�ce je d�ugie cyli...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin