3
ęęłęóEdward Wślizgnąłem się do sali od biologii jako ostatni. Nie mogłem i nie chciałem spotkać sie z Bellą przed lekcją. Wchodząc do klasy jak ognia unikałem jej wzroku. Wiedziałem co w nich znajdę - ciekawość, niepokój, może trochę zdenerwowania. W końcu nie wytrzymałem i spojrzałem w jej czekoladowe oczy. Poczułem, jak moje serce fika koziołki. Uwolniły się tak tłumione przeze mnie uczucia - radość, miłość, szczęście. Dlaczego musiałem zakochać się właśnie w mojej najlepszej przyjaciółce, która na dodatek nic o tym nie wie? - Edward? - powiedziała swoim melodyjnym głosem. Nie mogłem nic poradzić, że moje serce znów przyspieszyło. Zbierając w sobie całą siłę jaką posiadałem, starając się wyglądać normalnie odwróciłem się do niej i szepnąłem: - Co jest, Bella? Wzdrygnęła się przed odpowiedzią - Przepraszam, Edwardzie. Nie chciałam rozmawiać z tobą o Jake’u w ten sposób. Ale zrozum, Edwardzie - kiedyś ty też poczujesz coś takiego do jakiejś dziewczyny. A może nawet już poczułeś? - Nawet nie masz pojęcia jak bardzo… - mruknąłem cicho, by Bella nic nie usłyszała. W końcu zdałem sobie sprawę, że czeka ona na odpowiedź. - Nie. - Kłamstwo. Nigdy wcześniej nie okłamałem Belli… Zawsze byłem w stosunku niej do bólu uczciwy… Ale jak mogłem jej powiedzieć, co mi robi? Jak jej obecność wpływa na moje zachowanie, humor, wszystko? Każda komórka mojego ciała chłonęła te krótkie chwile, które było mi dane spędzić z Bellą. I tak po prostu miałem jej o tym powiedzieć? Niedoczekanie. - Och - powiedziała jakby ze… współczuciem? Zdałem sobie sprawę, że musiałem wyglądać, co najmniej dziwnie: cały czas zaciskając szczękę starałem się powstrzymać, by wykrzyczeć prosto w twarz Belli co do niej czuje. Czułem się zagubiony- w końcu ta rozmowa mogła zniszczyć naszą przyjaźń. Ale obiecałem sobie - muszę trzymać moje uczucia ukryte przed Bellą. - Klaso - po raz pierwszy cieszyłem się, że nauczyciel już przyszedł.- Jak zapewne wiecie dziś jest kartkówka z mitozy. Macie pięć minut na powtórkę, a następnie proszę wszystko schować. - Kurczę! - Bella wydawała się co najmniej zaskoczona - Zapomniałaś? - uśmiechnąłem się, całkowicie zapominając o masce. W końcu była to moja stara, najlepsza przyjaciółka. - Niestety - w jej oczach zobaczyłem ulgę, gdy zauważyła powrót swojego przyjaciela. - Przepraszam, powinniśmy się wczoraj razem uczyć… - Nie przesadzaj, to nie twoja wina. A ty się uczyłeś? - Tak, wczoraj, gdy ty byłaś na obiedzie z Charliem. - Super! Będę jedyną osobą, która zawali test. Zachichotałem podając jej książkę “Biologia dla leniwych” Spojrzała na mnie podejrzliwie, ale wzięła książkę i szybko zaczęła czytać. Obserwowałem ją, gdy nerwów przerzucała kartki próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Była perfekcjonistką i na pewno nie mogła pozwolić sobie na zawalenie sprawdzianu. Szkoda, że nie była bardziej podobna do swojej matki. Choć nie znalem jej za dobrze, wiedziałem, że ta kobieta była bardziej zwariowana niż niejedna nastolatka. Nasze matki przyjaźniły się jeszcze przed naszymi narodzinami. A i poźniej często się odwiedzały, aż do piątych urodzin Belli, gdy jej matka odeszła zostawiając córkę z ojcem. Łapiąc z trudem powietrze dziewczyna odłożyła książkę. W tym samym czasie pan Banner podał jej test. - Dasz sobie radę - szepnąłem do Belli. Szybko wypełniłem swoją kartkówkę - jak dla mnie była wyjątkowo prosta. Jak zawsze skończyłem pierwszy i już po dziesięciu minutach oddałem sprawdzian nauczycielowi. Idąc do biurka czułem na sobie wzrok innych, jakbym zrobił coś dziwnego. Co prawda miałem dość dobre oceny, jednak nie robiłem nic nadzwyczajnego - po prostu skupiałem na tym, co miałem zrobić. Siadając powrotem do ławki zobaczyłem kawałek karteczki na mojej połówce biurka. Czy to możliwe, że Bella…? Cześć, przystojniaczku Wybierzemy sie gdzieś dziś wieczorem? Jessica :* Spojrzałem do tyłu - Jessica wpatrywała się sie we mnie jak w jakiś obrazek. Szczerzyła do mnie zęby i pomachała ręką. Ona naprawdę myślała, że mi się podoba? Aby dać jej do zrozumienia, chwyciłem jej karteczkę, zgniotłem i rzuciłem na podłogę. Bella Starałam się skończyć test jak najszybciej. Wiedziałam, że im więcej będę się nad nim zastanawiać, tym więcej pozmieniam na złe odpowiedzi - zawsze tak miałam. Nagle na moją stronę ławki upadła karteczka od Edwarda. Delikatnie zaczęłam ją rozwijać - Co to do diabła jest? - syknęłam do Edwarda po przeczytaniu karteczki. Jednak nie zrobiłam tego tak cicho jak chciałam. - Panno Swan? Czy jest coś, czym chciałaby pani podzielić sie z resztą klasy? - Pan Banner wstał ze swojego krzesła i zmierzał w moją stronę. Gdy stanął przede mną, jedyne co zrobił to wyciągnął rękę przed siebie. Jedyne co mogłam zrobić to oddać mu karteczkę. Przeczytał ją raz, drugi i trzeci, aż w końcu rzucił tylko - Panno Stanley? Czemu pisze pani liściki o takie treści do panny Swan? - Uh… Ja…. To było do Edwarda - jej twarz przybrała kolor buraczków. - Więc panie Cullen, czy miał pan cokolwiek z tym wspólnego? - Nie, panie profesorze - odpowiedział jak zwykle bardzo uprzejmie. - To się więcej nie powtórzy, prawda panno Stanley? - Nie, panie profesorze - cichutko odpowiedziała Jessica - Zatem koniec sprawy. Pan Banner wrócił do swojego biurka, nie spuszczając oczu z uczniów. Gdy kartkówka się skończyła, oglądaliśmy film. Jednak mnie bardziej niż mszaki interesowało czemu Jessica pisała karteczki do Edwarda. Musiałam się tego dowiedzieć. Szybkim ruchem wyrwałam kartkę z zeszytu i napisałam do przyjaciela: Czemu Jess napisała do Ciebie taką wiadomość? Edward szybko przeczytał moją widomość, po czym wziął ode mnie ołówek: Czemu podejrzewasz, że wiem o co jej chodziło? Szybko odpisałam: [i]No przecież musiałeś ją jakoś zachęcić…[i] Po przeczytaniu odpowiedzi dostałam ataku śmiechu. Na kartce widniała pośpiesznie napisana od Edwarda odpowiedź: Co jest Bella? Zazdrosna? Gdy się w końcu uspokoiłam bezgłośnie odpowiedziałam: „Nie bądź niemądry.” Edward tylko kiwnął głową i powrócił do oglądania filmu. Ja zazdrosna? O kogoś kto chce umówić sie z Edwardem? Czy miałam jakikolwiek powód by się tak czuć? Był moim najlepszym przyjacielem i po prostu chciałam by był szczęśliwy. Dokładnie. To dlaczego czułam się wściekła na Jessice? Dlaczego miałam ochotę wysmarować jej czymś twarz i wyrwać jej wszystkie włosy? Musiałam pamiętać - kochałam się w Jacobie, Edward nie ma z tym nic wspólnego, po prostu się o niego martwię. Spróbowałam skoncentrować się na filmie. Jednak moje myśli krążyły od Jacoba do Edwarda. Siedziałam zamyślona aż do dzwonka. -Edward? - powiedziałam szybko, gdy zaczął wychodzić. - Tak, Bello? - dopiero po chwili usłyszałam odpowiedź. - Naprawdę mi przykro z powodu wcześniejszych wydarzeń. Wiem, że jesteś facetem i moje sprawy sercowe w ogóle cię nie obchodzą… - Spokojnie, Bello. Nic się nie stało. Ja też nie powinienem w ten sposób reagować. - W jego głosie można było wyczuć ostrożność, jakby bał się sie powiedzieć coś niewłaściwego. - Dzięki. To co, widzimy się w mojej furgonetce po lekcjach? - Um… Wiesz, Bello. Wracam dziś z Alice. - Co? Ale dlaczego? - Mam parę spraw do załatwienia. Moje volvo zabiorę wieczorem, ok.? Możemy oglądnąć wtedy jakiś film czy coś… - Okay. - Na razie. Patrzyłam jak odchodzi. Dlaczego jego słowa tak bardzo mnie dotknęły? Było to tak, jakbym pierwszy raz słyszałam takie rzeczy. Oprócz tego miałam nieodparte wrażenie, że dziś więcej się nie zobaczymy. Cały wieczór zamierzałam poświęcić na czekanie na telefon od Jacoba. Wobec tego dlaczego tak bardzo przejmowałam się Edwardem? Edward Coś dziwnego stało sie z Bellą, gdy powiedziałem jej, że wracam z Alice poczułem coś w rodzaju satysfakcji. Wiem, że było to okropne. Było w tym coś miłego, że przynajmniej w tym będzie jej mnie brakowało. Po szkole poszedłem na drugi koniec parkingu do malutkiego, żółtego porsche. Idąc w jego stronę usłyszałem znienawidzone przez siebie głos Blacka. - To co, Bells? Zadzwonić dziś wieczorem? Moje wnętrzności zaczęły skręcać się z zazdrości. Znał Bellę od ośmiu godzin. Jak śmiał mówić do niej Bells - tylko ja mogłem tak do niej mówić. - Ja…Jasne - Bella wyglądała na wyraźnie podekscytowaną. Zacząłem mimowolnie zgrzytać zębami i zacisnąłem pięści. Właśnie dlatego nie wracałem dziś z Bellą. Właśnie dlatego dziś jej unikałem. Szybko wsiadłem do samochodu. Nie byłem w stanie dłużej patrzeć na sielankę Jacoba i Belli. - Jak minął ci dziś dzień? – powiedziała Alice swoim słodkim głosikiem. - Po prostu zawieź mnie do domu - warknąłem na nią. W odpowiedzi tylko pokiwała głową. Czy muszę dodawać jak paskudnie się czułem?
kasusi