May Karol -- Winnetou 1.pdf

(1590 KB) Pobierz
141112071 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
141112071.001.png 141112071.002.png
KAROL MAY
WINNETOU
TOM I
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
O KAROLU MAYU i JEGO „WINNETOU”
Ta przygoda zaczęła się pospolicie i dawno temu – w dzieciństwie, w czasie choroby. Jeśli
odczytacie w niej podobieństwo do własnych przeżyć, nie zdziwię się.
Było to w roku. 1913. Miałem wówczas jedenaście lat – wątły, chorowity chłopiec, wy-
chuchany, jak niejeden z was dzisiaj, przez babkę i rodziców. Nieśmiały, niezaradny, nie wie-
działem w ogóle, co to sport. Koledzy w szkole nazywali mnie „korniszonem”. Pewnego ra-
zu, gdy, znowu chory, nie mogłem opuścić łóżka, dostałem do rąk pokaźną księgę, której dłu-
go nie chciało mi się czytać (była zbyt gruba); nic mi nie mówił jej tytuł, nic nie mówiło na-
zwisko autora wypisane na okładce. Aż kiedyś, z nudów, skusiło mnie...
Książka była starannie wydana, z ilustracjami i nosiła nagłówek: „Winnetou, czerwono-
skóry dżentelmen”. Autor: Karol May.
I wówczas...
W niewiele chwil znalazłem się w innym świecie. Fantastycznym, a przecież realnym, za-
czarowanym, a jakby rzeczywistym. Czerwonoskórzy Indianie i blade twarze, prerie, bawoły i
mustangi, podstępy i zasadzki, tropy i skalpy, krwawe boje białych westmanów z brązowymi
wojownikami z wigwamów – z tymi sprawami młody człowiek w moim wieku bywa już za
pan brat. Ale tu, w powieści ,,Winnetou”, działo się wszystko inaczej: każda przygoda zda-
wała się najprawdziwsza w świecie i przez autora naprawdę przeżyta, tchnęła autentyzmem,
porywającym młodocianego czytelnika. Przy tym Indianie byli waleczni, szlachetni i autor
przyznawał słuszność ich samoobronie przed białymi. A główny bohater-narrator, Old Shat-
terhand, czyli Grzmocąca Ręka, nazwany został dlatego takim imieniem, że nie chciał zabijać,
że nawet najgorszych łobuzów i bandytów wolał tylko obezwładniać niezawodnym ciosem
kościstej pięści. Toczyła się przygoda za przygodą, w oszałamiającym tempie, bez zbędnych
opisów i dodatków, jedna śmielsza i zuchwalsza od drugiej, przygody coraz ciekawsze, coraz
bardziej zachwycające. Ach, wejść w trop niedościgłego Shatterhanda, stać się podobnym
takiemu nieustraszonemu obrońcy uciśnionych, przyjacielowi Indian, być jak on wielkim
łowcą zdarzeń i przygód na szerokim świecie, jak on wędrować po nieznanych krainach,
wdzierać się na nieznane góry!
Po „Winnetou” przyszła kolej na inne powieści Maya, wydane w Polsce przed 1914 r. Nie
przyniosły rozczarowania. Wszystkie głosiły obronę pokrzywdzonych, chwałę nieulękłego
podróżnika nad podróżnikami. Wszystkie wielbiły Przygodę. Tej przygody nie znajdowałem
blisko siebie na harcerskich wycieczkach. Po tę przygodę sięgnąłem więc na dalszych dro-
gach, a drogowskazem był – May. I oto w miarę przybywania lat Przygoda zaczęła się poja-
wiać w Tatrach, w kręgu coraz trudniej dostępnych skał, urwisk i prawdziwych przeżyć. W
miarę jak rosły lata i rekordy, przygasać poczęła podróżnicza sława Karola Maya, rozsądek i
doświadczenie podważały zaufanie do jego prawdomówności. Ale wdzięczność dla pisarza,
który pierwszy otwierał mi oczy na urok świata – pozostała nienaruszona.
To Karol May dopomógł mi najbardziej do przeobrażenia się z „korniszona” w sportowca
– koledzy długo nie chcieli uwierzyć, że ów taternik, o którego wyprawach dowiadywali się z
prasy, to ten sam niedorajda, z którego się śmieli w szkole. To wraz z Karolem Mayem zdo-
bywałem przepaście Tatr i Alp i marzyłem o wędrówkach w głąb krain, które on tak suge-
stywnie opisywał. I jeżeli znalazłem się później w górach plemion berberskich, i w górach
amerykańskich Kordylierów, jeżeli poznałem na własne oczy Arabów, Indian, Metysów, je-
żeli wtargnąłem na ziemie, będące podówczas białymi plamami na mapach – to Karol May
był tym, który otwarł mą drogę do alpinizmu, uczył wytrwałości i łamania przeszkód, pierw-
4
szy kierował na szczyty, nie tknięte ludzką stopą. Dlatego zaprzysięgłem na kalumet, czyli na
fajkę pokoju, że będę bronił Maya przed wrogami, których mu nie brak, że będę głosił chwałę
Maya jako podróżniczego pisarza i patrona młodzieńczych tęsknot do Przygody. Howgh!
* * *
Mój młody przyjacielu, czytelniku tej powieści „Winnetou” i może też innych powieści
podróżniczych Karola Maya! l ty, i ja jesteśmy dziś grubo mądrzejsi, niż ja byłem dawnymi
laty. Dowiedziałem się w ciągu tych lat o wielu, wielu trudnych faktach z życia autora i zapo-
znałem się z losami jego książek. Ale do dziś pozostały mi najżywiej w pamięci owe chwile;
kiedy to z wypiekami na twarzy pochłaniałem każdą powieść Maya – oczywiście każdą dobrą
powieść Maya, a nie jedną z tych, których on sam się wstydził. Bo trzeba wam wiedzieć, że
May pisał różnego rodzaju powieści. Trzeba wam wiedzieć, że oprócz wartościowych powie-
ści przygód, które pozostaną w literaturze młodzieżowej, fabrykował tasiemcowe romanse
sensacyjne, do których go zmuszał wydawca-wyzyskiwacz, a które nie miały najmniejszych
wartości. Potem, gdy stał się sławny, wyparł się May owych „powieści zeszytowych”, ale i
później nie zabrakło prywatnych kombinatorów, którzy je wydawali (także w Polsce między-
wojennej). My o tych złych powieściach Maya zapomnijmy jak najprędzej, jak tego zresztą
chciał i autor; a czytajmy cykl jego powieści dobrych, które otwarł „Winnetou”.
Teraz widzę, że będę wam musiał powiedzieć kilka słów o życiu i głównych utworach
Maya, dać przynajmniej najniezbędniejszą informację.
Karol May urodził się w dniu 25 lutego 1842 r. w miasteczku saskim Hohenstein. Był sy-
nem ubogiego tkacza i jego dzieciństwo upłynęło bez uśmiechu, o głodzie i chłodzie. Chło-
piec popełniał drobne kradzieże, potem chuliganił się i trafił parokrotnie do więzienia za po-
ważniejsze sprawki. Nie taję tego przed wami: właśnie w więzieniu odkrył w sobie powołanie
pisarskie; a że miał wielką łatwość pisania, pozostawił po sobie bardzo dużo utworów. Z bie-
giem lat zaczął podróżować. Z czasem osiedlił się w miasteczku Radebeul pod Dreznem, któ-
re jest dziś przedmieściem stolicy Saksonii. W Radebeul zmarł dnia 31 marca 1912 r.
Życiorys twórczy Maya jest pouczającym przykładem doli pisarza w ustroju kapitalistycz-
nym, nawet jeśli pisarzowi udało się zdobyć szeroką popularność. Awanturnicze powieści
podróżnicze przyniosły Mayowi fantastyczny rozgłos. Cóż z tego! Nie potrafił do końca życia
wyzbyć się poczucia niższej wartości i nie umiał wyrwać się ze szponów szantażujących go
wydawców (z którymi wiódł przewlekłe procesy). Wydawcy byli jego złymi duchami: zmu-
szali go do roboty pospiesznej, z konieczności nieraz niedbałej, zmuszali go do produkowania
wielu powieści partackich. Bo Karol May – niezwyciężony Old Shatterhand, górujący nad
wszystkimi Kara ben Nemzi – był w życiu człowiekiem słabym, długie lata szczutym. I na
starość popadł w mętniactwo i prawie dewocję, napisał wówczas parę powieści artystycznie
słabych, przenikniętych tanim mistycyzmem. No cóż, niejeden pisarz na starość tetryczał,
dziwaczał, uwsteczniał się, popadał w gadulstwo.
Trzeba więc przede wszystkim odciąć się od tej części produkcji, opatrzonej nazwiskiem
Maya, która bezspornie podpada pod pojęcie lichej, bezwartościowej „literatury brukowej”.
Czytywanie różnych rozwlekłych „Rodów Rodriganda” byłoby stratą czasu, przed którą tylko
chronić się należy. Wierzcie mi: to są naprawdę złe, sklecone na patatajkę, w gruncie rzeczy
nudne powieścidła. Cóż zatem pozostaje? Dostatecznie wiele, by stwierdzić, że Karol May
jest jednak mistrzem powieści przygodowo-podróżniczej i że z kart literatury nie da się go
wykreślić. Ostały się najcelniejsze powieści podróżnicze, które May pisał w pierwszej osobie
– jak gdyby w formie podróżniczego pamiętnika. Należy tu przede wszystkim sześciotomowy
cykl, rozpoczynający się powieścią „Przez pustynię”, a zakończony powieścią ,,Szut” – autor
prowadzi w nim czytelnika przez różne krainy i lenna dawnego Cesarstwa Ottomańskiego
(Egipt, Syria, Irak, Bułgaria), wiodąc go aż na terytorium dzisiejszej Albanii. Akcja innych,
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin