Harry Potter i Nieoczekiwane Dziedzictwo.pdf

(448 KB) Pobierz
685337637 UNPDF
Moonlit Night - Harry Potter i Nieoczekiwane Dziedzictwo
Autor : KrystalRoze
Tytuł oryginału : Harry Potter and Unexpected Inheritance
Link : http://www.fanfiction.net/s/2006321/1/
Zgoda autora : jest
Rozdział 1
Pilne wezwanie
Strumień lodowato zimnej wody uderzył Harry’ego Pottera w pierś, nieomal
zwalając go z nóg. Spojrzał z rozdrażnieniem na swojego przyjaciela. Ron Weasley
spryskiwał właśnie strumieniem wody twarz Harry’ego.
Harry podniósł ręce, by zasłonić głowę. Potoki wody wciąż spływały po nim.
Usłyszał cichy śmiech Rona.
– A niech cię, Ron – powiedział Harry. – Zaraz nauczę cię, do czego służy
spryskiwacz.
Ron zaśmiał się ponownie.
– Myślę, że w tej chwili mi to wisi – odparł, kontynuując oblewanie Harry’ego wodą.
Szesnastoletni czarodzieje byli najlepszymi przyjaciółmi. Mugolski (niemagiczny)
wąż ogrodowy był dla Rona nowością, lecz bynajmniej nie dla Harry’ego, który
spędził dzieciństwo w domu swoich mugolskich krewnych – ciotki i wuja, którzy go
nienawidzili i traktowali w zasadzie jak niewolnika (lub co najmniej jak skrzata
domowego). Jednak teraz Harry miał lepsze życie. Mieszkał ze swoim ojcem
chrzestnym, najlepszym przyjacielem swoich rodziców. A Syriusz go kochał. Harry
wciąż oswajał się z myślą, że ma teraz prawdziwy dom i rodzinę.
Harry przyciągnął stopą wiadro i wyciągnął z niego nasiąkniętą mydlinami gąbkę.
Rzucił nią w Rona. Uderzyła go w twarz, a strumień wody oblewający Harry’ego
zatrzymał się.
– HARRY! RON!
Harry odwrócił swoją zmoczoną głowę w kierunku otwartych drzwi frontowych La
Casa Black – jego domu – i ujrzał Syriusza, swego ojca chrzestnego, stojącego na
werandzie trójpoziomowego budynku.
– Mieliście tylko umyć mój motocykl, a nie topić się nawzajem.
– Wybacz, Syriuszu – powiedzieli Harry i Ron jednocześnie.
Syriusz wyglądał, jakby z trudem powstrzymywał się od śmiechu.
– No dobrze – rzekł, zanim odwrócił się i wrócił do domu.
Harry i Ron spojrzeli na siebie i obaj wybuchli śmiechem.
Ron rzucił gąbką z powrotem w Harry’ego. Ten złapał ją, gdyż Ron wciąż trzymał
węża.
– O nie – mruknął Harry. – Expelliarmus .
Wąż przeleciał z ręki Rona do Harry’ego.
– Och, to nie fair! – wykrzyknął Ron.
Ale Harry już otworzył dyszę, kierując strumień prosto w Rona.
Jako że Harry nie potrzebował różdżki do rzucania czarów, jego zaklęcia nie były
wykrywane przez Departament Niewłaściwego Użycia Magii.
Kiedy Ron był już tak samo przemoczony jak Harry, powrócili do czyszczenia
latającego motoru Syriusza. Gdy był już czysty i suchy, dodatkowo go jeszcze
nawoskowali.
– Zostajesz na kolację, Ron? – zapytał Harry, wycierając ręce o dżinsy.
– Nie mogę – odparł ten, chowając wiadra i węża z powrotem do garażu. – Chętnie
bym został, ale mama chciała mieć pewność, żewszyscy będą dziś wieczór w
domu.
– Dlaczego?
– Nie mam pojęcia.
Ron złapał za nadgarstek Harry’ego i wyciągnął swoją różdżkę.
– Co powinienem zrobić? – spytał, stukając końcem różdżki w zegarek Harry’ego.
Jesteś spóźniony! Leć do domu – zabłysnęło na tarczy.
Harry roześmiał się, gdy Ron pożegnał się i popędził przez pola leżące pomiędzy La
Casa Black a Norą (domem Rona). Harry wiedział, że wskazówka na zegarze
Weasleyów pokazuje teraz Rona jako „w drodze”. Do owego magicznego zegara
zostało dodanych kilka rzeczy, kiedy on i Syriusz zamieszkali w sąsiedztwie. Harry
był zaskoczony, gdy zobaczył, że widnieje na nim wskazówka z jego imieniem –
tylko oni mogli to zrobić, gdyż to oni przyjęli go do siebie jako członka rodziny.
Dodali również nowe miejsce – La Casa Black.
Harry spędzał najlepsze wakacje swojego życia. Słuchając się tylko Syriusza, grając
w quidditcha z Weasleyami na ukrytej polanie, mogąc odrabiać lekcje w
odjazdowym biurze, jakie dzielił razem z Syriuszem. I pozwalając swoim skrzatom
domowym go rozpuszczać, co Zgredek i Mrużka zresztą czynili.
Myśl o Zgredku sprawiła, że Harry zgłodniał. Postawił motocykl Syriusza i
wprowadził go do garażu. Spojrzał na niego, a potem przerzucił nogę przez
siedzenie i usadowił się na nim. Harry przypomniał sobie, jak kilka tygodni temu,
siedząc przed Syriuszem, pozwolono mu prowadzić pojazd. Nie mógł na nim latać,
lecz mógł nim kierować.
Miał jakieś dodatki, o których nie wiedział nawet Syriusz. Harry badał tablicę
kontrolną umieszczoną między rączkami kierownicy. Włączył motor. Zerknął na
ciekawą dźwignię i pociągnął za nią.
Otoczyła go łagodna pieśń, kiedy Rowan, jego feniks, śpiewała dla niego. Zamknął
oczy.
Harry, czy w zeszłym roku nie nauczyłeś się niczego o kontrolowaniu swojej
ciekawości?
To byłgłos jego ojca. Harry wiedział to ze swych wspomnień.
Nagle niewielki, acz gwałtowny wstrząs szarpnął motocyklem. Ładunek mocy
wyrzucił Harry’ego z motoru na ziemię. Pojazd wyłączył się sam, a Harry gapił się
na niego. Usłyszał delikatny śmiech.
– W porządku, Harry? – zapytał Syriusz.
Harry także musiał się zaśmiać.
– No – odparł, zbierając się z ziemi. Zerknął ponownie na motocykl. – Mój tata tylko
na mnie nawrzeszczał.
– Cóż, dobrze ci tak – rzekł, lecz mimo to zarzucił Harry’emu rękę na ramię.
– Wiem, wiem – powiedział. – Powinienem robić to, co mi każą.
– Harry, jesteś dobrym dzieckiem. Wiesz o tym, prawda?
– Tak przypuszczam. O ile nie spytasz Snape’a.
Syriusz roześmiał się. Wrócili do domu, a gdy przekraczali próg zadzwonił telefon.
Syriusz zainstalował telefon dla Harry’ego, aby Hermiona mogła do niego dzwonić,
jednakże raz zadzwoniła też ciotka Petunia, czym szalenie zaskoczyła Harry’ego.
Rozmawiała co prawda z Syriuszem, ale wciąż był tym zdziwiony.
– Zostań tutaj – polecił Syriusz idąc dokuchni, by odebrać telefon. – Nie chcę, żebyś
wnosił do domu błoto. Zgredek mógłby domagać się podwyżki.
Harry uśmiechnął się krzywo. Zgredek nie zrobiłby takiej rzeczy, jednak Harry nie
chciał przysparzać swoim skrzatom więcej pracy, więc został w holu.Usłyszał
dochodzące z salonu pyknięcie i wsadził głowę do środka.
Głowa pana Weasleya tkwiła w płomieniach kominka.
– Ach, witaj Harry – powiedział. – Widzę, że wyglądasz równie źle jak Ron.
Harry wyszczerzył zęby i wzruszył ramionami.
– To była tylkomała wodna bitwa – rzekł. – Ron ją zaczął.
– Tak, oczywiście – odparł ojciec Rona. – I jestem pewien, że ty robiłeś co w twojej
mocy, aby go powstrzymać.
– No jasne, że tak – rzucił, uśmiechając się szeroko.
– Harry, to była… Och, witaj Arturze – powiedział Syriusz, wkraczając do pokoju.
– Cześć, Syriusz – przywitał się pan Weasley. Zerknął na Harry’ego i zwrócił się do
Syriusza. – Masz wolną chwilę?
– Tak – odpowiedział, spoglądając na swojego chrześniaka. – Dzwoniła Hermiona.
Wysusz się i przebierz.Chciała, byś do niej oddzwonił.
Harry skinął głową. Zrozumiał, że został odprawiony.
– Do zobaczenia, panie Weasley.
– Do widzenia, Harry.
Harry poszedł do swojego pokoju i wziął szybki prysznic. Wciąż wycierając
ręcznikiem włosy, wrócił z powrotem nadół. Syriusz w dalszym ciągu stał
naprzeciw kominka.
– Mówiłem to już Arturowi, Ministrze – odezwał się sfrustrowanym głosem Syriusz. –
Nie sądzę, by był gotów.
– Ależ Syriuszu, on musi być gotów – odparła twarz w ogniu, której Harry nie
rozpoznawał. – Świat czeka, wręcz domaga się tej egzekucji, a nie może się ona
odbyć, zanim Harry z nim nie porozmawia.
– Syriusz? – wtrącił Harry, przenosząc wzrok z płomieni na swojego ojca
chrzestnego.
– Och, bardzo dobrze – powiedział nieznajomy z ognia. – Harry, nazywam się
Stephen Goodhue. Jestem nowym Ministrem Magii.
– Miło mi pana poznać. – rzekł Harry. – O co chodzi?
– Ministrze, pro…
– Harry – przerwał mu minister. – Czy twój opiekun poinformował cię o wstrzymaniu
egzekucji?
– Tak – powiedział Harry, oglądając się na Syriusza. – Muszę się z nim zobaczyć.
– Zgadza się – potwierdził pan Goodhue.
Harry ponownie spojrzał w stronę kominka.
– Więc w czym problem? Pójdę dokądkolwiek pan zechce.
– Znakomicie – powiedział Minister z szerokim uśmiechem.
– Harry, nie sądzę, abyś był już gotów – rzekł Syriusz.
– Nigdy w życiu nie bałem się stanąć twarzą w twarz z Voldemortem. Nie chcę
wzdrygać się przed tym teraz, kiedy on jest zamknięty i czeka na egzekucję.
To była prawda. Tylko dlaczego nagle żołądek zawiązałmu się w supeł?
– W porządku, Harry – odparł Syriusz. – Weź sobie coś do zjedzenia. Wracam za
moment.
– Gdzie idziesz? – spytał Harry, starając się, by nie zabrzmiało to panicznie.
– Zajrzę tylko na parę minut do Lunatyka.
– Do Remusa? Ale…
Syriusz zniknął, zanim Harry zdążył dokończyć zdanie.
Harry’emu zaburczało w brzuchu, lecz wiedział, że nie będzie w stanie niczego
zjeść.
– Wybacz, Zgredku – mruknął, kiedy prawie zderzył się ze swoim domowym
skrzatem, niosącym do kuchni talerz z zjedzeniem.
Zebrawszy się do kupy, Harry wybrał numer Hermiony. Prowadził uprzejmą
konwersację z panią Granger, dopóki Hermiona nie podeszła do telefonu.
Kiedy pojawiła się na linii, brzmiała na zdyszaną.
– Czy wszystko w porządku, Harry?
– Tak. Co…
– Miałam telefony od wszystkich z Gryffindoru, dzwoniących, by spytać się co u
Ciebie.
Co oznaczało wszystkich urodzonym w rodzinach mugolskich lub półmugolskich.
– Herm…
– Co powiedział? – wyrzuciła z siebie Hermiona.
– Kto powiedział co?
Hermiona zamilkła na moment.
– Voldemort, rzecz jasna.
– Voldemort?
– Tak, Harry – głos Hermiony zdradzał irytację. – Pamiętasz jak…
– Jeszcze nie…
– Zaraz. Jeszcze się z nim nie widziałeś?
– Nie – przyznał Harry. – Spytali się mnie o to dziesięć minut temu. O co chodzi?
– Harry, planują przeprowadzić egzekucję pojutrze. To wszystko jest w gazetach –
mówiła Hermiona. – Wszyscy przypuszczają, że już się z nim widziałeś.
– Co?
– Nie wiedziałeś?
– Nie – odrzekł Harry z przekąsem. – Wiesz przecież, że nikt mi nigdy nic nie mówi.
Z wyjątkiem Voldemorta .
Harry zignorował to.
– Myślę, że Syriusz zabierze cię tam jutro.
– Też tak sądzę.
– Wszystko będzie dobrze, Harry, zobaczysz – powiedziała o wiele pewniej niż Harry
się czuł. – Nie może cię skrzywdzić.
– Wiem.
– Wszystko co musisz robić, to do niego mówić – kontynuowała Hermiona, brzmiąc
tak, jakby starała się podnieść go na duchu. – Rozmawiałeś z nim już wielokrotnie.
– Wiem – powtórzył.
– Harry – głos Syriusza nawoływał go z holu.
– Muszę już kończyć, Hermiona.
– Porozmawiamy wkrótce, Harry. Zadzwoń do mnie, jak już będziesz miał to za
sobą, jeśli chcesz.
Harry pożegnał się z nią i odwiesił słuchawkę, po czym odwrócił się do swego ojca
chrzestnego, gdy ten wszedł do pokoju.
– Kiedy zamierzałeś powiedzieć mi o egzekucji? – powiedział Harry, krzyżując
ramiona.
– To nie ma znaczenia – odparł Syriusz z mieszaniną zdenerwowania i determinacji
na twarzy. – I tak nie idziesz.
Harry westchnął. Pomyślał, że Syriusz ma rację. To nie miało znaczenia, a Harry
naprawdę nie miał ochoty nigdzie iść.
– Idź się przespać. Wyjeżdżamy nazajutrz rano.
Rozdział 2
Egzekucja
Harry czekał, aż strażnicy otworzą przed nim bramę.
– Tam nie będzie żadnych dementorów, prawda? – szepnął Harry do Syriusza.
– Nie – odparł ten. – Nie w tym sektorze. Voldemort był ich sprzymierzeńcem.
– Więc co mam robić?
Choć żołądek Harry’ego był ściśnięty z nerwów, to nie miał zamiaru się do tego
nikomu przyznać, a zwłaszcza nie Syriuszowi.
– Podejdź tylko do celi i mów do niego – powiedział Syriusz. – W tym sektorze
znajduje się tylko on. Przy jego celi stoi również kilku strażników, chociaż chciał
rozmawiać z tobą sam na sam. Ale to zależy wyłącznie od ciebie.
– Jak długo mam z nim rozmawiać?
– To też zależy od ciebie.
Harry kiwnął głową, kiedy razem zSyriuszem wkroczył w następny korytarz.
Kolejna brama otworzyła się przed nimi.
– Czy on wie, że przyjdę? – zapytał chłopak.
– Nie, Harry. Nie wie.
Harry spojrzał na ostatnią bramę. Syriusz nie będzie mógł dalej iść razem z nim. Na
końcu sali widział czarodziei, stojących przy tej szczególnej celi.
– Harry – przerwał ciszę Syriusz. – Nie musisz tego robić.
Harry opuścił wzrok.
– Ależ muszę. Wiesz, że muszę. – Odwrócił się do Syriusza, kiedy ciężka brama
zamknęła się, oddzielając ich od siebie.
– Nie podchodź zbyt blisko celi, Harry. Jeśli cię dotknie…
Syriusz zawiesił głos, a Harry skinął głową i obrócił się. Szedł cicho przez salę.
Strażnicy nie przywitali go gdy się zbliżał, tylko się cofnęli. Harry trzymał się ściany
po przeciwnej stronie celi. Głowa już zaczynała go boleć.
Zdziwił się, gdy dojrzał wnętrze celi. Znajdowało się tam wygodne krzesło z
oparciem, ustawione tyłem do krat (z rozłożonym na nim Voldemortem) oraz biurko
zasypane pergaminami, piórami i atramentem. Voldemort wyglądał całkowicie
beztrosko. Miał zamknięte oczy.
Harry ze skrzyżowanymi ramionami opierał się o ścianę naprzeciw celi. Voldemort
się nie poruszył. Harry nigdy nie widział go w stanie takiego odprężenia. Czyżby
medytował? A może spał?
– Czy to znów pora posiłku? – spytał Voldemort, nie otwierając oczu. – Nużą mnie te
przyziemne plany, jakie wy ludzie snujecie.
Harry musiał mu to wybaczyć. Voldemort nie wiedział, że to był Harry, lecz
wiedział, że ktoś tam był. Przyłożył rękę do blizny. Voldemort .
Nigdy wcześniej nie widział Voldemorta wstającego tak szybko. Oczy Harry’ego
spotkały jego szkarłatne ślepia.
– Zakradłem się do ciebie, Voldemort?
Voldemort roześmiał się z prawdziwą przyjemnością.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin