Kraszewski Józef Ignacy - Ostatni z Siekierzyńskich.txt

(313 KB) Pobierz
Józef Ignacy
Kraszewski

OSTATNI
z SIEKIERZYŃSKICH

Wydawnictwo Lubelskie

Trzeba wiedzieć, że rodzina Siekierzyńskich, tak dobrze jak
inne nasze szlacheckie, jeli nie rodowodem nieprzerwanym, to
herbem przynajmniej do XI wieku sięgnšć ma prawo... Na nie-
szczęcie ksišdz Niesiecki dla zbytku familij, o których pamię-
tać musiał, z powodu że były dobrodziejami oo. jezuitów, o Sie-
kierzyńskich całkiem zapomniał i omyłki w tym nieprzebaczonej
Bartosza Paprockiego i S. Okólskięgo nie poprawił. Zaglšdałem
nawet do suplementów; i tam o Siekierzyńskich głucho; a że
Bobrowiczowi nie było komu posłać wiadomoci o zgasłej już
rodzinie, odrodzony Niesiecki-Lipski zaniemiał także o mojej
poczciwej szlachcie. Co dziwniejsza, herb ieh nawet heraldykom
naszym nie znany, już to dlatego, że go z innymi łatwo pomie-
szać było, już iż sami tylko Siekierzyńscy go używali. Mieli oni
w czerwonym polu prostš siekierę, jakš dzisiaj stróże drwa rš-
biš; nie okszę i nie topór, które całkiem inaczej wyglšdajš, ale
narzędzie to niezmiernie starożytne, bo, jak wiadomo, w gro-
bach tysišcletnich, jeli nie żelazne, to krzemienne znajdujš
siekiery. Nad hełmem unosiła się taż sama siekiera...

Srogiej krzywdy, jakš heraldycy nasi wyrzšdzili tej przezac-
nej i bardzo starożytnej rodzinie, inaczej sobie wytłumaczyć nie
można, tylko póniejszym jej rozrodzeniem, i, co za tym szło,
ubóstwem, a może niechęciš osobistš. Tymczasem wiem to z pew-
nociš od nieboszczyka pana Piotra Kornikowskiego, stolnika nur-
skiego, że Siekierzyńscy mieli się, nie bez słusznych racji, za
najstarszš może szlachtę w Polsce i swój klejnot zapomniany
wyżej innych cenili. Powiadali oni, że pierwszy ich przodek So-
biesław Siekiera, za Bolesława Wielkiego, gdy z Pragi ucho-
dzili w małym poczcie przed powstaniem narodowym, z po-

duszczenia niemieckiego wszczętym, bardzo walecznie króla bro-
nił od Czechów i za owe męstwa dowody w herbie na polu
krwawym siekierę otrzymał. Mianowany dowódcš, majšc sobie
nadane obszerne ziemie, założył miasteczko Siekierzyn i posia-
dał pięćdziesišt wiosek osadzonych jeńcami z Rusi, Moraw, Łu-
życ i Niemców spędzonymi. Tenże nieboszczyk pan Piotr Kor-
nikowski, stolnik nurski, który miał wielkie zachowanie u ostat-
niego z Siekierzyńskich i od niego to wszystko directe słyszał,
opowiadał, że w familii ich zachowywało się nawet podanie, iż
niegdy tytułu ksišżęcego używali, ale że lapsu temporis przy
rozdrobnieniu majštku sami go dobrowolnie porzucili.

Nie ulega za najmniejszej wštpliwoci, że w poczcie znako-
mitych rodzin inter Comites et Barones, zaliczali się już w XIII
wieku, jako wiadczy akt bolesławski, w którym Comas Subislaus
Sziekiera jest wymieniony.

Siekierzyńscy, jakkolwiek im póniej zubożeć przyszło, pa-
mięć pochodzenia swego pielęgnowali starannie i stosowanš dumš
wieńczyli skronie. W domu ich widział pan stolnik nurski olbrzy-
miej wielkoci, mocno sczerniałe arbor genealogiae, na którym
z lędwi leżšcego, na ręku spartego, w zbroję żelaznš okutego
i siekierę w ręku piastujšcego rycerza wyrastał dšb (symbol dłu-
gotrwałoci), majšcy na liciach swych imiona wszystkich Sie-
kierzyńskich od owego Sobiesława, alias Subislausa, pochodzš-
cych. Byli tam między XI a XIV wiekiem żyjšcy mężowie, wiel-
kimi godnociami zaszczyceni, takimi nawet, o których dzi w
historii nie słychać, były koligacje jako konstelacje (wyrażenie
pana stolnika, nie moje) wietne, buławy, krzesła, pieczęci, mi-
try i infuły w niezliczonej mnogoci.

Ale jak to zwykła kolej rzeczy ludzkich, od XIV wieku ro-
dzina ta, dostarczywszy krajowi do syta mężów godnych i nie-
wiast płodnych, poczęła nachylać się ku upadkowi widocznie,
tak iż ani lustr przedziwnych koligacji, ani wysiłki jej członków
podnieć jej ad pristinam magnitudinem nie mogły (wyrażenie
pana stolnika Kornikowskiego). Znali urodzeni Siekierzyńscy in-
stabilitatem fortunae i zwykłe one j obroty; poddali się woli bo-
że], ale niemniej walczyli o sławy dawnej utrzymanie. Eheu! na
próżno! Jako z góry staczajšcy się powóz zrazu powolnie się
zsuwa, potem coraz nagiej pędzi, wreszcie gwałtownie lecšc

o kamienie się rozbija, tak i wielkoć, sława, znaczenie prze-
zacnego domu z impetem runęły ku nieuchronnej rzeczy ludzkich

kolei. (Zawsze słowa pana stolnika).

Jak gdyby nieprzyjazna fortuna szydzić chciała z upadajšcych,
w poczštku rozrodzili się niezmiernie, zwłaszcza mnogociš có-
rek, które substancję dziedzicznš w rozmaite domy wieżo ex
obscuritate wyrastajšce rozniosły; wreszcie od kilku pokoleń ze-
szli na jednš linię i jednego tylko męskiego reprezentanta. Bo-
lało to Siekierzyńskich, ale w chrzecijańskiej pokorze powta-
rzali sobie praeterita respicientes i pocieszajšc się wielkociš
ubiegłš: Sit voluntas Tua! I nieboszczyk pan skarbnikowicz czer-
ski, Longin Siekierzyński, mawiał przed stolnikiem nurskim, czę-
sto tu wspominanym panem Kornikowskim: upadły państwa asy-
ryjskie, babilońskie, runšł Tyr i Sydon, i Palmira, i Troja, cze-
muż by rodzina nasza losu wszystkich wielkoci doznać nie
miała?

A mówił to (jak opowiadał nieboszczyk stolnik) z takim prze-
jęciem, z takš powagš, z takš wielkociš tytanicznš, że często-
kroć sam pan Kornikowski, zwłaszcza nie będšc na czczo, łzami
się zalewał słuchajšc. I stało się jeszcze, że uprzedzajšc grobowe
zapomnienie i jakby dajšc go wczenie Siekierzyńskim skoszto-
wać los sprawił, że wszyscy prawie dawnej ich wielkoci zapom-
nieli; owszem, mieli się z niej niedowierzliwie i szlachta nie-
równie wieższej daty często prym przed nimi brała insultujšc
upadajšcym...

Sšsiad pana skarbnikowicza czerskiego, ultimi descendentis
prosapiae magnae, niejaki Wichuła herbu Zabawa (który, jak
wiadomo, i nie tak stary w Polsce jest, i advena tylko), wbrew
przyzwoitoci, z insolencjš wielkš natrzšsał się z Siekierzyń-
skich i w kociele, na sejmiku, na zjazdach szlacheckich wszędzie
ich posiadał. Znosił to pan skarbnikowicz wielkim animuszem,
jakoby nie widział, me chcšc zwady z podlejszym od siebie po-
czynać, ale jak go to srodze bolało, nieraz sam na sam przed
panem Kornikowskim się wynurzył.

 Patrzaj waćpan  mawiał  nie jestże to wiat przewró-
cony, żeby Wichuła, który nie wiedzieć z czego powstał i pra-
pradziada swojego wskazać me może, chodził przede mnš, het-
manów i senatorów potomkiem! Ale taka rzeczy kolej i poga-

nin Horacy niejednš aluzję do tego prawa powszechnego mieci
w wierszach swoich, i Pismo" nam liczne stawi upadku rodów
najwietniejszych przykłady. Cadent quae nunc sunt in hono-
re...

Na te i tym podobne skargi pan Kornikowski, z którego ust
to mam, moderujšc zawsze żal wielki pana skarbnikowicza, od-
powiadał stosownymi konsolujšc uwagami; i często wieczory
całe zasłuchiwał się opowiadań o liciach dębowych owego drze-
wa, które na cianie izby jadalnej wisiało. Oprócz pewnych i wy-
próbowanych powieci były tam i zajmujšce podania z ust do
ust ab antiquo podawane o Siekierzyńskich przed Bolesławem
Wielkim, a nawet jedno dowodne bardzo, jakoby z Lechem przy-
był pierwszy przodek domu i jeden z dwunastu wojewodów był
tegoż sławnego rodu.

Tandem też, opowiadał mi pan stolnik nurski, XVI saeculo
decrescente, Siekierzyńscy siedzieli na jednej wiosce tylko, która
in vim miasta ich Siekierzyna Siekierzynkiem się zwała, a leżała
w Mazowszu. Używali oni jeszcze wziętoci wielkiej i mieli prze-
wagę między szlachtš, dla pamięci przodków, ale coraz jš z for-
tunš, jak to bywa, tracić poczęli. Wszelkiego rodzaju nieszczęcia
zwaliły się na utrapionš rodzinę: ogień, nieurodzaj, li sšsiedzi,
proces, dzieci stratne, starcy nieopatrzni, nieprzyjaciele możni...
Walczyli panowie Siekierzyńscy do upadłego, ale siła złego wielu
na jednego. Przyszło na to, że pan wojski Celestyn Siekierzyń-
ski już tylko na częci wsi Siekierzynka gospodarzył. Druga wy-
szła z imienia, i, co gorzej, w podłe ręce. Ożenił się przecie, po-
strzegajšc, jak wszyscy jego antecesorowie, by czystoć krwi
szlacheckiej zachować i nie łšczyć się, jedno ze starš szlachtš;

z ubogš, ale illustrius originis łowczankš Izabelš Żmigrodzkš,
z której jednego tylko zostawił syna, pana skarbnika, Sobiesława
Zygmunta. Ten także wybierał długo, zanim znalazł sobie życia
towarzyszkę, pannę Annę Korczycównę, ubogš też, ale wielkich
cnót i wielkiej niegdy familii matronę, po której miał jednego
też syna, saepe nominatum skarbnikowicza czerskiego, Longi-
na.

Częć wioski Siekierzynka zawsze jeszcze pozostawała w dzie-
dzicznej dzierżawie rodziny, ale obcišżona długami, procesami
to o granice, to o sumy. Oprócz tego po pradziadzie mieli Sie-


kierzyńscy cišgle popieranš sprawę, po trybunałach wznawianš.
co sesja, o spadek znacznych bardzo dóbr, które była z domu
ich wyniosła Agata Siekierzyńska, primo voto Kossobudzka, se-
cundo Lędzka, która zmarła sterilis, a majętnoć ta iniquo modo
zatachlowana dostała się w ręce Lędzkich i ich spadkobierców.
proces ten, na który się w częci panowie Siekierzyńscy stracili
i coraz go popierajšc a forytujšc do ostatka hartowali, trwał
już lat przeszło sto, a upać mu nie dawano, chociaż do czynienia
było z możnymi rodzinami. W ostatku pan skarbnikowicz czer-
ski, wiedzšc dobrze, że po kilkakroć pars adversa czyniła kroki
do zgody, której dotšd przyjšć nie chciano, a razem rachujšc
się z uszczuplonš fortunkš, skłonił się do układów, ale Lędzcy
teraz ani mówić o nich nie chcieli. To było poniekšd powodem
choroby i mierci skarbnikowicza, który podówczas syna już
majšc, a przewidujšc, jak przeciwne zagrażały mu losy, wielce
się tym zgryzł, wzišł do serca i od tej pory, jak uważano, cher-
lać i niedomagać zaczšł.

Longin Sobiesław Siekierzyński, skarbnikowicz Czerski, haeres
na Siekierzynku, miał za sobš godn...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin