Bajki19.txt

(8 KB) Pobierz
166






























            Stokrotka
        
            A teraz s�uchaj!
            Daleko na wsi, tu� ko�o drogi, sta�a altana; widzia�e� j� na pewno, kiedy� 
            tamt�dy przechodzi�. Przed aItan� by� ma�y ogr�dek kwiatowy z pomalowanymi 
            sztachetami, tu� obok na murawie, w�r�d najpi�kniejszej zielonej trawy, 
            ros�a ma�a stokrotka; s�o�ce ogrzewa�o j� tak samo mocno i pi�knie jak 
            wielkie, pyszne kwiaty w ogrodzie, i dlatego ros�a z godziny na godzin�. 
            Pewnego ranka ca�kiem rozkwit�a i sta�a tak ze swymi ma�ymi, �nie�nobia�ymi 
            p�atkami, kt�re otacza�y, jak promienie, ��te s�oneczko po�rodku. Nie 
            my�la�a wcale o tym, �e �aden cz�owiek nie widzi jej w trawie i �e jest 
            biednym, pogardzanym kwiatkiem; nie - by�a bardzo zadowolona, zwraca�a si� 
            ca�a do ciep�ego s�o�ca, patrza�a w nie i s�ucha�a skowronka, kt�ry �piewa� 
            w powietrzu.
            Ma�a stokrotka czu�a si� szcz�liwa, jak gdyby to by�o wielkie �wi�to, a 
            przecie� by� to tylko poniedzia�ek; wszystkie dzieci uczy�y si� w szkole; 
            podczas gdy dzieci tkwi�y w �awkach i uczy�y si� tam czego� - stokrotka 
            tkwi�a na swej zielonej �odydze i r�wnie� si� uczy�a od ciep�ego s�o�ca i od 
            wszystkiego, co j� otacza�o, jaki B�g jest dobry. My�la�a o tym, jak pi�knie 
            wy�piewuje skowronek to, co czuje w ciszy, i patrzy�a z pewnego rodzaju 
            czci� i podziwem na szcz�liwego ptaszka, kt�ry umie �piewa� i fruwa�; ale 
            nie martwi�a si� tym, �e sama tak nie potrafi. "Widz� i s�ysz�! - my�la�a - 
            s�o�ce mnie grzeje i wiatr mnie ca�uje. Ach, obficie mnie obdarowano!".
            Za sztachetami sta�o tyle sztywnych, wykwintnych kwiat�w; im mniej 
            pachnia�y, tym dumniej strzela�y w g�r�. Piwonie nadyma�y si�, aby by� 
            wi�kszymi od r� - ale rozmiar przecie� nic nie znaczy. Tulipany mia�y 
            najpi�kniejsze barwy, wiedzia�y o tym dobrze i trzyma�y si� prosto, aby je 
            mo�na by�o lepiej widzie�. Nie spostrzega�y wcale ma�ej stokrotki, ale ona 
            patrza�a na nie tym uwa�niej i my�la�a: "Jakie� one bogate i pi�kne! Do nich 
            przyleci na pewno ten wspania�y ptak w odwiedziny. Bogu dzi�ki, �e jestem 
            tak blisko nich, mog� przynajmniej przygl�da� si� ich wspania�o�ci". I 
            w�a�nie gdy tak my�la�a, pos�ysza�a: "�wir, �wir!" - to skowronek zlecia� na 
            d�, ale nie do piwonii ani tulipan�w - nie: sfrun�� w traw� do biednej 
            stokrotki; rado�� po prostu przerazi�a stokrotk� i sama nie wiedzia�a, co ma 
            my�le�.
            Ptaszek ta�czy� dooko�a stokrotki i �piewa�: "Jaka ta trawa jest mi�kka, 
            patrzcie, jaki to kochany, ma�y kwiatek o z�otym serduszku i srebrzystej 
            sukience". ��ty �rodek stokrotki wygl�da� naprawd� jak z�oty, a ma�e p�atki 
            dooko�a b�yszcza�y sw� bia�o�ci�. Jak�e szcz�liwa by�a stokrotka - to 
            trudno sobie wyobrazi�. Ptaszek poca�owa� j� swym dziobem, za�piewa� dla 
            niej i pofrun�� znowu w b��kitne powietrze. Chyba kwadrans min��, zanim 
            stokrotka przysz�a do siebie. Troch� zawstydzona, ale jednak serdecznie 
            uradowana, spojrza�a na kwiaty w ogrodzie, widzia�y przecie�, jaki j� 
            spotka� honor i jakie szcz�cie; musia�y zrozumie�, jaka to by�a dla niej 
            rado��; ale tulipany sta�y tak samo sztywne jak przedtem, twarze ich 
            �ci�gn�y si�, zaczerwieni�y z gniewu. Piwonie nad�y si�, "ph!", ca�e 
            szcz�cie, �e nie mog�y m�wi�, na pewno robi�yby stokrotce ostre wym�wki. 
            Biedny kwiatek widzia�, �e nie s� w dobrym humorze, i to mu sprawia�o 
            prawdziw� przykro��.  Wtedy do ogrodu przysz�a dziewczynka z wielkim no�em, 
            ostrym,
            b�yszcz�cym, zbli�y�a si� do tulipan�w i zacz�a obcina� jeden po drugim.
            - Ach! - westchn�a stokrotka. - Jakie� to straszne, ju� po tulipanach!
            Dziewczynka odesz�a z tulipanami; stokrotka by�a szcz�liwa, �e stoi daleko 
            w trawie i �e jest ma�ym, biednym kwiatkiem; by�a przepe�niona wdzi�czno�ci� 
            i kiedy s�o�ce zasz�o, zwin�a p�atki i zasn�a �ni�c przez ca�� noc o 
            s�o�cu i o ma�ym ptaszku.
            Nast�pnego ranka, kiedy kwiatek wyci�gn�� rado�nie bia�e p�atki, niby ma�e 
            ramiona, do powietrza i s�o�ca, pos�ysza� g�os ptaszka, ale �piew jego 
            brzmia� smutnie. Tak, biedny skowronek mia� powody do smutku, schwytano go i 
            oto teraz siedzia� w klatce przy otwartym oknie. �piewa� o szcz�ciu 
            swobodnego fruwania, �piewa� o m�odym, zielonym �ycie w polu i o pi�knej 
            podr�y, kt�r� m�g�by odby� na swych skrzyd�ach wysoko w powietrzu. Biedny 
            ptaszek nie my�la� o weso�o�ci, siedzia� uwi�ziony w klatce.
            Stokrotka ch�tnie by mu pomog�a, ale jak mia�a si� do tego zabra�? Trudno 
            by�o co� wymy�li�. Zapomnia�a zupe�nie, jak pi�knie by�o dooko�a niej, jak 
            gor�co grza�o j� s�o�ce i jak �licznie wygl�da�y jej bia�e p�atki; my�la�a 
            tylko o uwi�zionym ptaszku, kt�remu nie mog�a pom�c.
            Wtedy wysz�o z ogrodu dw�ch ma�ych ch�opc�w; jeden z nich trzyma� n�, taki 
            sam du�y i ostry jak ten, kt�rym dziewczynka obcina�a tulipany. Zmierzali 
            wprost do stokrotki, kt�ra nie mog�a zrozumie�, czego oni chc�.
            - Mogliby�my tu wyci�� dla skowronka pi�kny kawa�ek murawy! - powiedzia� 
            jeden z ch�opc�w i zacz�� wycina� kwadrat dooko�a stokrotki, zostawiaj�c j� 
            po�rodku.
            - Wyrwij ten kwiat! - powiedzia� drugi ch�opiec, a stokrotka zadr�a�a ze 
            strachu, bo zosta� wyrwan� to to samo co umrze�, a teraz chcia�a tak bardzo 
            �y�, teraz gdy mia�a si� dosta� z kawa�kiem murawy do klatki skowronka.
            - Nie, zostaw j�! - powiedzia� drugi ch�opiec. - Tak �adnie wygl�da!
            Zosta�a wi�c i zabrano j� do klatki skowronka.
            Biedny ptaszek narzeka� g�o�no na utrat� wolno�ci i uderza� skrzyd�ami o 
            �elazn� krat�, ma�a stokrotka nie mog�a m�wi�, nie mog�a mu powiedzie� s�owa 
            pociechy, chocia� tak bardzo chcia�a. I tak przesz�o ca�e przedpo�udnie.
            - Nie ma tu wody! - powiedzia� uwi�ziony skowronek. - Wszyscy wyszli i nie 
            zostawili mi ani kropli do picia. Gard�o mi wysch�o i pali. Czuj� w sobie 
            ogie� i l�d - powietrze jest takie ci�kie! Ach, b�d� musia� umrze� z daleka 
            od ciep�ego s�o�ca, od �wie�ej zieleni, od ca�ego pi�kna, kt�re stworzy� B�g!
            I potem wsadzi� ma�y dziobek w ch�odn� traw�, aby si� troch� od�wie�y�; 
            wtedy wzrok jego pad� na stokrotk�: ptak skin�� do niej g��wk�, poca�owa� j� 
            dziobkiem i powiedzia�:
            - Ty tak�e musisz tu wi�dn��, biedny ma�y kwiatuszku! Ciebie i kawa�ek 
            zielonej murawy dano mi w zamian za ca�y �wiat, kt�ry mia�em na wolno�ci. 
            Ka�de �d�b�o trawy musi mi zast�pi� zielone drzewo. Ka�dy z twoich bia�ych 
            p�atk�w ma by� dla mnie pachn�cym kwiatem. Ach, przypomina mi to tylko, ile 
            straci�em!
            "Kto m�g�by pocieszy� skowronka?" -- pomy�la�a stokrotka. Ale nie mog�a 
            poruszy� �adnym p�atkiem; jednak�e zapach, kt�ry wydziela�y jej p�atki, by� 
            o wiele silniejszy ni� zwyk�y zapach tego kwiatu; zauwa�y� to r�wnie� 
            skowronek, a chocia� by� os�abiony z pragnienia i w m�ce wyrywa� zielone 
            trawki, nie ruszy� kwiatka.
            Nadszed� wiecz�r i nikt nie przyszed�, i nie przyni�s� ptaszkowi kropli 
            wody; wtedy skowronek wyci�gn�� swoje pi�kne skrzyd�a i potrz�sa� nimi 
            kurczowo, jego �piew brzmia� jak zbola�y pisk, ma�a g��wka pochyla�a si� ku 
            stokrotce i serce ptaka p�k�o ze smutku i t�sknoty; a kwiatek nie m�g�, jak 
            poprzedniego wieczoru, zasn��, stuliwszy p�atki; chore i smutne chyli�y si� 
            one do ziemi.
            Dopiero nast�pnego ranka przyszli ch�opcy; a kiedy zobaczyli martwego ptaka, 
            zap�akali, p�akali rzewnymi �zami i wykopali mu  �liczny gr�b, kt�ry 
            ozdobili p�atkami kwiat�w. Cia�o ptaka w�o�yli do pi�knego, czerwonego 
            pude�ka; kr�lewski mia� pogrzeb biedny ptaszek. Kiedy �y� i �piewa�, 
            zapomniano o nim; trzymano go w klatce w niedostatku, teraz ofiarowano mu 
            wspania�y pogrzeb i wiele �ez.
            A kawa�ek murawy wraz ze stokrotk� wyrzucono na drog� pe�n� kurzu, nikt nie 
            my�la� o kwiatku, kt�ry najwi�cej wsp�czu� ma�emu ptaszkowi i tak gor�co 
            chcia� go pocieszy�.
 
                                       KONIEC ROZDZIA�U
Zgłoś jeśli naruszono regulamin