Bajki14.txt

(9 KB) Pobierz
135






























            Nowe szaty Cesarza
         
            Przed wielu laty �y� cesarz, kt�ry tak bardzo lubi� nowe, wspania�e szaty, 
            �e wszystkie pieni�dze wydawa� na stroje. Nie dba� o swoich �o�nierzy, nie 
            zale�a�o mu ani na teatrze ani na �owach, sz�o mu tylko o to, by obnosi� 
            przed lud�mi coraz to nowe stroje. Na ka�d� godzin� dnia mia� inne ubrania, 
            i tak samo, jak si� m�wi o kr�lu, �e jest na naradzie, m�wiono o nim zawsze: 
            "Cesarz jest w garderobie".
            W wielkim mie�cie, gdzie mieszka� cesarz, by�o bardzo weso�o; codziennie 
            przyje�d�a�o wiele cudzoziemc�w. Pewnego dnia przyby�o tam dwu oszust�w, 
            podali si� za tkaczy i powiedzieli, �e potrafi� tka� najpi�kniejsze materie, 
            jaki sobie tylko mo�na wymarzy�. Nie tylko barwy i wz�r mia�y by� niezwykle 
            pi�kne, ale tak�e szaty uszyte z tej tkaniny mia�y cudown� w�asno��: by�y 
            niewidzialne dla ka�dego, kto nie nadawa� si� do urz�du albo te� by� 
            zupe�nie g�upi.
            "To rzeczywi�cie wspania�e szaty! - pomy�la� cesarz. - Gdybym je mia� na 
            sobie, m�g�bym si� przekona�, kt�rzy ludzie w moim pa�stwie nie nadaj� si� 
            do swoich urz�d�w; odr�ni�bym m�drych od g�upich. Tak, ten materia� musz� 
            mi utka� jak najpr�dzej". I da� obu oszustom z g�ry du�o pieni�dzy, aby 
            mogli rozpocz�� prac�.
            Oszu�ci ustawili warsztaty tkackie, udawali, �e pracuj�, ale nie mieli nic 
            na warsztatach. Za��dali od razu najdro�szych jedwabi i najwspanialszego 
            z�ota; chowali je do w�asnej kieszeni i pracowali przy pustych warsztatach, 
            i to cz�sto do p�nej nocy.
            "Chcia�bym jednak wiedzie� jak post�pi�a robota" - pomy�la� cesarz, ale 
            zrobi�o si� mu nieswojo na my�l, �e cz�owiek g�upi albo niezdatny do urz�du, 
            kt�ry piastuje, nic nie zobaczy; uspokoi� si� wprawdzie, �e o siebie nie 
            potrzebuje si� obawia�, ale postanowi� jednak pos�a� kogo� aby dowiedzie� 
            si� jak rzeczy stoj�. Wszyscy ludzie w mie�cie wiedzieli jak� cudown� 
            w�asno�� mia�a mie� ta materia, i wszyscy pragn�li si� przekona�, �e ich 
            s�siad jest g�upi lub z�y.
            "Po�l� do tkaczy mojego starego, poczciwego ministra - pomy�la� cesarz - ten 
            b�dzie m�g� najlepiej oceni� ich prac�, bo ma du�o rozumu i nikt lepiej ni� 
            on nie sprawuje swojego urz�du".
            I oto stary poczciwy minister poszed� do sali, gdzie siedzieli dwaj oszu�ci 
            i pracowali przy pustych warsztatach tkackich. "Bo�e drogi - pomy�la� stary 
            minister i wytrzeszczy� oczy - ale� ja nic nie widz�". Ale g�o�no nie 
            przyzna� si� do tego.
            Obaj oszu�ci prosili go, aby �askawie zbli�y� si� do nich, i pytali, czy 
            wz�r nie jest pi�kny i barwa wspania�a. Wskazywali przy tym na puste 
            warsztaty i biedny, stary minister otwiera� w dalszym ci�gu oczy, ale nie 
            m�g� nic dostrzec, bo nic tam nie by�o. "Wilki Bo�e! - pomy�la�. - Czy�bym 
            by� g�upi? Tego nigdy nie przypuszcza�em i nikt nie powinien si�  o tym 
            dowiedzie�. Czy�bym nie nadawa� si� do swojego urz�du? Nie, nie mog� nikomu 
            powiedzie�, �e nie widzia�em tkaniny".
            - No i co, nic pan nie m�wi? - powiedzia� jeden z tkaczy.
            - O, to jest �liczne, bardzo �adne! - powiedzia� stary minister i patrza� 
            przez okulary. - Co za wz�r i jakie kolory! Tak, powiem cesarzowi, �e mi si� 
            tkanina niezwykle podoba.
            - To nas cieszy - powiedzieli tkacze i wymienili nazw� barwy oraz obja�nili 
            rysunek wzor�w.
            Stary minister pilnie uwa�a�, aby m�c dok�adnie powt�rzy� wszystko 
            cesarzowi, co te� uczyni�.
            Po czym oszu�ci za��dali wi�cej pieni�dzy i nowego zapasu jedwabiu i z�ota, 
            potrzebnego jakoby do dalszej pracy. Ale zn�w wszystko schowali do kieszeni, 
            a na warsztatach tkackich nie by�o ani jednej nitki. Pomimo to siedzieli jak 
            przedtem przy pustych warsztatach.
            Cesarz pos�a� wkr�tce innego uczciwego urz�dnika, aby zobaczy�, jak 
            post�puje praca tkaczy i czy tkanina b�dzie ju� wkr�tce sko�czona. Powiod�o 
            mu si� zupe�nie tak samo jak ministrowi. Patrza� i patrza�, ale poniewa� nie 
            by�o nic na warsztatach, nie m�g� wi�c nic zobaczy�.
            - Czy� to nie cudowna tkanina? - zapytali obaj oszu�ci i pokazali mu, 
            obja�niaj�c, wspania�y wz�r, kt�ry wcale nie istnia�.
            "G�upi nie jestem - pomy�la� pos�any cz�owiek. - A wi�c chyba nie nadaj� si� 
             do mojego �wietnego stanowiska. By�o to do�� dziwne, ale nie trzeba tego po 
            sobie okaza�". Pochowali tkanin�, kt�rej nie widzia�, i zapewni� oszust�w, 
            jak bardzo mu si� podobaj� pi�kne barwy i �adny wz�r.
            - Tak, to przepi�kne - powiedzia� do cesarza.
            Wszyscy ludzie w mie�cie m�wili o wspania�ej tkaninie.
            Wreszcie cesarz sam zapragn�� zobaczy� materi� na warsztacie. Wybra� si� 
            wi�c z ca�� gromad� oddanych mu ludzi, w�r�d kt�rych znajdowali si� tamci 
            dwaj dzielni urz�dnicy, kt�rzy ju� tu byli, i zasta� sprytnych oszust�w 
            pracuj�cych jak najgorliwiej, lecz bez nici i bez osnowy.
            - Czy� to nie wspania�e? - powiedzieli dwaj dostojni urz�dnicy. - Niech jego 
            cesarska mo�� tylko spojrzy, co za wz�r, co za barwy! - I pokazali puste 
            krosna, gdy� my�leli, �e wszyscy pr�cz nich widz� tkanin�.
            "C� to? - pomy�la� cesarz. - Nic nie widz�. To straszne! Czy�bym by� g�upi? 
            Czy jestem niewart tego, aby by� cesarzem? To by�oby najstraszniejsze, co mi 
            si�  mog�o przytrafi�".
            - O tak, to jest bardzo pi�kne - powiedzia� cesarz - racz� to bardzo 
            pochwali�! - kiwn�� z zadowoleniem g�ow� i zacz�� ogl�da� puste krosna, bo 
            nie chcia� powiedzie�, �e nic nie widzi. Ca�y orszak, kt�ry otacza� cesarza, 
            patrza� i patrza�, ale tak�e nic nie widzia�, wszyscy, wszyscy jednak m�wili 
            tak jak cesarz:
            - Tak to jest bardzo pi�kne.
            I radzili monarsze, aby szaty z tego nowego wspania�ego materia�u w�o�y� po 
            raz pierwszy na wielk� procesj�, kt�ra mia�a si�  wkr�tce odby�.
            - Magnifique, zachwycaj�ce, excellent! - powtarza� jeden za drugim, i 
            wszyscy byli niezwykle radzi.
            Cesarz ofiarowa� ka�demu z oszust�w krzy� do noszenia w dziurce od guzika i 
            nada� ka�demu tytu� nadwornego tkacza.
            Przez ca�� noc poprzedzaj�c� procesj� oszu�ci nie spali i szyli szaty przy 
            szesnastu �wiecach. Ludzie widzieli, jak si� �pieszyli, aby wyko�czy� szaty 
            cesarza. Wykonywali takie ruchy, jakby zdejmowali materia� z krosien, ci�li 
            wielkimi no�ycami w powietrzu, szyli ig�ami bez nici i wreszcie powiedzieli:
            - Oto szaty gotowe.
            Cesarz przyszed� do nich z najdostojniejszymi dworzaninami, a dwaj oszu�ci 
            podnosili ramiona takim ruchem, jakby co� trzymali w r�ku, i m�wili:
            - Oto spodnie, oto frak, a oto p�aszcz! - I tak dalej.  
            Wszystko takie lekkie jak paj�czyna; takie cienkie, �e si� nic na ciele nie 
            czuje, ale na tym polega ca�a zaleta tych szat.
            - Istotnie - powiedzieli wszyscy dworzanie, ale nie mogli nic zobaczy�, bo 
            przecie� nic nie by�o.
            - Mo�e jego cesarska mo�� raczy �askawie zdj�� swoje suknie - powiedzieli 
            oszu�ci - przymierzymy nowe szaty tu przed tym wielkim lustrem!
            Cesarz zdj�� ubranie, a oszu�ci udawali, �e wk�adaj� na niego r�ne cz�ci 
            nowo uszytych szat. Obj�li go wp� tak, jak gdyby co� zawi�zywali, niby to 
            tren; cesarz za� kr�ci� si� i obraca� przed lustrem.
            - Bo�e, jak to dobrze le�y, jak cesarzowi w tym do twarzy - m�wili oszu�ci. 
            - Jaki wz�r, jakie barwy! To wspania�y str�j!
            - Baldachim, kt�ry b�d� nie�� podczas procesji nad jego cesarsk� mo�ci�, 
            czeka przed domem - oznajmi� najwy�szy mistrz ceremonii.
            - Dobrze, jestem got�w - powiedzia� cesarz. - Czy dobrze le�y? - I wykr�ci� 
            si� jeszcze raz przed lustrem, �eby si� wydawa�o, �e ogl�da sw�j wspania�y 
            str�j.
            Dworzanie, kt�rzy mieli nie�� tren, schylili si� do ziemi i czynili takie 
            ruchy r�kami, jakby �w tren podnosili; a potem szli i udawali, �e co� nios� 
            w powietrzu; nie o�mielili si� okaza�, �e nic nie widz�.
            I tak oto kroczy� cesarz w procesji pod wspania�ym baldachimem, a wszyscy 
            ludzie na ulicy i w oknach m�wili:
            - Bo�e, jakie� te nowe szaty cesarza s� pi�kne! Jaki wspania�y tren, jaki 
            �wietny kr�j.
            Nikt nie chcia� po sobie pokaza�, �e nic nie widzi, bo wtedy okaza�oby si�, 
            �e nie nadaje si� do swego urz�du albo �e jest g�upi. �adne szaty cesarza 
            nie cieszy�y si� takim powodzeniem jak te w�a�nie.
            - Patrzcie, przecie� on jest nagi! - zawo�a�o jakie� ma�e dziecko.
            - Bo�e, s�uchajcie g�osu niewini�tka - powiedzia� wtedy jego ojciec i w 
            t�umie jeden zacz�� szeptem powtarza� drugiemu to, co dziecko powiedzia�o.
            - On jest nagi, ma�e dziecko powiedzia�o, �e jest nagi!
            - On jest nagi!- zawo�a� ca�y lud. Cesarz zmiesza� si�, bo wyda�o mu si�, �e 
            jego podw�adni maj� s�uszno��, ale p...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin