Złota przędza - opowieści mazurskie i kaszubskie - Jan Ziółkowski.txt

(431 KB) Pobierz

JAN ZIӣKOWSKI
?i???
OPOWIE�CI KASZUBSKIE I MAZURSKIE


LUDOWA SPӣDZIELNIA WYDAWNICZA WARSZAWA 1986

Opracowanie graficzne: Juliusz Rybicki


?*^ k
mj-?

ISBN 83-205-3807-6
Copyright by Ludowa Sp�dzielnia Wydawnicza Warszawa 1986
it
^S
^?i???^
?
?,�?


k�u




Pewne- i



1. Szo�obu�ki1   ksi�dza Augusta
Najpoczciwszy z poczciwych, by nie powiedzie� � �wi�ty, ksi�dz August Worza��a, proboszcz w chojnickim ��gu, by� cz�owiekiem nie tylko do r�a�ca, ale te� do ta�ca. Czy i do wybitki, nie wiadomo, lecz do wypitki � na pewno. Nie �eby zbere�nik i op�j, nie. Owszem, za ko�nierz nie wylewa� na ch�opskich i szlacheckich weselach czy chrzcinach. Owszem, lubi� towarzystwo. Tote� cz�sto bywa� u kogo� w go�cinie, a jeszcze cz�ciej przyjmowa� u siebie. Przy tym wszystkim by� to prawdziwy Kaszub, ch�tnie u�ywaj�cy narzecza swych puckich i kartuskich przodk�w.
Pewnego dnia spodziewa� si� w�a�nie go�ci z Chojnic, a to znakomitych pedagog�w tamtejszego gimnazjum, jak filologa Stanis�awa W�clewskie-
1 Szo�obu�ka   (kasz.)  �  weso�a   opowie��, anegdota, humoreska.
go, przyrodnika Adolfa Laskowskiego i innych, znanych bojownik�w o polsko�� nauki i o�wiaty w zaborze pruskim. Zjazd mia� by� znaczny, bo panowie ci przybywali wraz z rodzinami dla kilkudniowej wilegiatury na �onie przyrody i arcygo�cinnej plebanii.
W ca�ym domu gwa�t by� i rwetes nies�ychany, bo ju� lada chwila mieli przyby� go�cie, ju� czeka�y na nich sto�y obficie zastawione jad�em i napitkami, gdy do gabinetu proboszcza wesz�a gospodyni i zapowiedzia�a:
�  Jakub Gajda prosi o pos�uchanie i napiera si� wej��.
� U, naremnik kaduczny! 2 � zakl�� pleban, z�agodnia� jednak zaraz. � Niby nie w por�, ale poczciwy gospodarz, dobry katolik i Polak. Dawaj go tu, ino duchem, bo czasu ma�o! Wszed� Gajda, cmokn�� proboszcza w r�k�, przeprosi� za fatyg� i milczy...
�  No, co? M�wcie, Jakubie, co macie m�wi�! � ponagli� ksi�dz August, stoj�cy ju� niby na szpilkach.
�  Ja o �onie...
�  No, to wal!
�  Ksi�dz dobrodziej wiedz�, tak� mam bab� pyskat�, niebylnic� pie-ro�sk�, tak doskwira mi, cholewa, �e mi si� �y� odechciewa.
-r- Pro�, perswaduj...
� Nie pomo�e. Darmo prosz�, darmo gro��.
Ksi�dz weso�ymi oczami, spojrza� na ch�opa.
�  Co ty tak do wiersza gadasz niby jaki poeta?
1 Naremnik   kaduczny    (kasz.)   �    uparciuch diabelski. * Niebylnica   (kasz.)  �  niegodziwa  baba.
7
� A, mo�e ja i poeta, bo ju� ca�kiem og�upia�em... I robota mi brzydnie, i wszelaki odpoczynek czy zabawa, i dom, i dzieci: ca�e to �ycie zafej-tane i ca�y �wiat.
�  E, bratku, chyba� dzisiaj lew� nog� z wyrka wsta�.    .
� Lew�, praw� czy inn�: zawdy jednako... Rano si� budz�, a ona �szu-ru-buru". Legn� spa�, ciska piorunami i jeszcze czym� gorszym. �pi�, tom lebus', a chc� do niej, tom znowu �ajdus, i szkoda, �e mnie �wi�ta ziemia nosi.
�  U�miechaj si� i zagaduj miodno, r�b mi�osne oczy...
�  U, jeni, jeni!* Jak si� �miej�, tom u niej g�upi. Smutno mi, tom zn�w niegodzijasz, mam brudne sumienie i dlatego nie kupi� u mnie �miechu... Ju� nie wytrzymam, �ycie mi obrzyd�o do cna, chyba se w �eb paln� albo co...
�  Cyt le cyt,J grzyszniku! � zgromi� ch�opa pleban. � Tak nie wolno gada�, bo to przeciw Panu Bogu!
�  Gdyby Pan B�g mia� tak� bab�, toby...
�  Zamilcz, bjidoku! Apage satanas!* O, Jezu, gdzie ja jestem? � pleban za�ama� r�ce. Ale zaraz odzyska� spok�j i powiada: � Twoja bia�ka jeszcze m�oda, dopierze jest mniej ni�li przez trzydzie�ci lat stara, zm�drzeje, to si� uspokoi, poprawi, i b�dzie fertyk.
�  Ale! � zaprzeczy� Gajda. � To nie moja. Ona coraz gorsza z ka�-
1 Lebus (kasz.) � �pioch, leniuch.
*  U,  Jeni,  jeni!  (kasz.) �  O, rety, rety!
�  Cyt le cyt! (kasz.) � Cicho!
( Apage  satanas!   (�ac.)  �  Precz,  szatanie!
dym dniem. Ani z ni� tak, ani owak, ani w lewo, ani w prawo.
�  Jednakowo� spr�buj znale�� jaki� spos�b.
�  Ale! Hem razy pr�bowa� i dobrym s�owem   a   przypochlebstwem, i krzykiem a gro�b�, i za dnia, i w nocy pod pierzyn�... Zniecierpliwi� si� ksi�dz August:
� No to, m�j kochany synu, nie mo�esz gry�� si� ni roztkliwia� d�u�ej, ino zadrzyj jej sp�dnice, psiama�, i zer�nij sempitern�, a� �ta�-ta�" zawo�a!
�  I tak pr�bowa�em � odpowiada ch�op. � Ale mi nijak nie wychodzi, bo co jej kiecki cz�ek odwinie, to go ca�a z�o�� ominie.
Pleban otar� pot z czo�a i powiedzia�:
�  Id� z Bogiem, synu. On wam lepiej pomo�e ni� ja.
A w duchu: �Niech ci� kaduk!" Na   wybrukowany   t�uczniem   podjazd zaje�d�a�y ju� bryki i was�gi z go��mi.
Ksi�dz August wypad� przed ganek prosto w nawa�nic� staropolskich serdeczno�ci, jakich zreszt� i sam nie po�a�owa� przyjacio�om. A by� w�r�d przybysz�w pi�cioletni ch�opik, Witu�, znany ju� od dawna ksi�dzu Augustowi kuzynek profesora W�clewskiego, taka zmy�lna stwora, �e co tylko pos�ysza�, wnet zapami�ta� i swoje dodawa�. Z tak� za� uwag� s�ucha� rozm�w starszych, jak pilny student ciekawego wyk�adu w auli uniwersytetu. �e za� przy nim ci�gle gadano o Darwinie, ewolucji i pochodzeniu cz�owieka od ma�py, czyli na tematy pasjonuj�ce ca�� Europ� od powstania stycznio-
�pv �*���* ?�i
wego, to ma�y m�dral miesza� si� nawet do dyskusji.
�  Z Witusia to zapewne drugi Kopernik wyro�nie czy kto� w podo-bie � mawia� ksi�dz August i z w�asnego pochopu, i dla dogodzenia zapatrzonej w synaczka ma-tince.
Przy stole zaraz oczywista rozogni�a si� Tozmowa � ni to dysputa, mi to k��tnia � w�a�nie na owe tematy. I ani od nich dyskutant�w oderwa�. Ledwie sobie do oczu nie skakali. Ksi�dz August usi�owa� �agodzi� wojownicze nastroje:
�  Porzu�cie, �askawi pa�stwo, tego pomylonego przecher�, Darwina, a we�cie si� ra�niej do wina.
� Pomylonego? To przecie� geniusz!
�  zaperzy� si� kto�.
�  Niechaj wi�c sobie ten geniusz pochodzi od ma�py, ja wol� pochodzi� od Adama i Ewy � paln�� gospodarz. � No, mo�ci pa�stwo!
�  podni�s� kielich w g�r� z namaszczeniem. � Niech �yje nauka polska!
Po chwilowym rozgwarze, jaki nasta� przy i po toa�cie, zapad�a nagle cisza, bo Witu� zagadn�� g�o�no swoj� matink�:
�  Maima, a sk�d ja si� wzi��em na �wiecie?
Matink� zatka�o, ale odpowiada:
�  Pan B�g ci� stworzy�, synku.
�  A jak mnie Pan B�g stworzy�?
� Nie wiem, bo wtedy akurat by�am w sklepie.
M�dralek rozgniewa� si� na matk�:
�  To mama nie dopilnowa�a, �eby mnie Pan B�g dobrze stworzy�, �ebym si� Panu Bogu uda�?
�  Panu Bogu zawsze si� wszystko udaje!
�  Tak, akurat! � prychn�� Witu�.
�  Chcia� kiedy� stworzy� cz�owieka, a ma�pa mu wysz�a.
� W imi� Ojca i Syna! � westchn�� ksi�dz August. � Nic, ino koniec �wiata!
'
2. Czartowski g�az
W ubieg�ym stuleciu proboszczem w ��gu niedaleko Chojnic by� wielebny ksi�dz August Worza��a, szczery Kaszub spod Kartuz. Pobo�ny, bogobojny, dobroduszny, bardzo smakowa� w starych gadkach, a zna� ich co niemiara.
Go�ci� kiedy� u ksi�dza Worza��y uczony profesor, kt�ry, pami�tek najrozmaitszych po kraju szukaj�c, trafi� na Pomorze i do ��gu w�a�nie. Opowiada� roztropnemu plebanowi �agowskiemu i o tajemniczej Bo�ej Stopce sul�czy�skiej, i o Polu Narzeczonej gdzie� ko�o Pia�nicy, i o innych dziwach pomorskich. Mia� przy tym w proboszczu �agowskim wdzi�cznego rozm�wc�, nie tylko s�uchacza, lecz tak�e wierzyciela, co nie lubi� by� d�u�ny.
9
� Ostatnio, zanim tu, do wielebnego ksi�dza, przyby�em � opowiada� profesor � w lesie sosnowym przy drodze do Cz�stkowa, le��cego nie opodal St�ycy, widzia�em wielki g�az, z jednej strony diablo stromy, z drugiej taki, �e mo�na si� na� z niejak� �atwo�ci� wdrapa�. Ja to, panie dobrodzieju, uczyni�em bez trudu. Zaros�y jest mchem coraz to zdzieranym przez ciekawych ludzi, kt�rzy na nim szukaj� napis�w. Nie na pr�no. Bo s� takowe. Ali�ci kto by je tam odczyta�! Pr�bowa�em i nic... Po�rodku u g�ry pozosta� jakowy� �lad, jakby wgniecenie od �a�cucha: wida� co� podobnego do ogniw wt�oczonych przemy�lnym sposobem. Lu-
dzie tam chodz�, i tutejsi, i tury�ci, zagl�daj�, medytuj�, a nikt nic nie wie, panie dobrodzieju... Kto� tam m�wi�, �e by�a to przejciowa kuna dla drobnych przest�pc�w czy zbuntowanych ch�op�w. Kto� znowu, �e zbrodzie� kiedy� by� tam na ca�e �ycie przykuty: Jarogniew czy jaki� inny.
Notowa�, wypytywa� gospodarza i jego domownik�w, wypowiada� niestworzone domys�y i zamiary. Ksi�dz August s�ucha� go cierpliwie, nawet chyba pilnie, dodaj�c swoje, wcale nie zwi�z�e uwagi.
�  O tamtych przypadkach, owszem, s�ysza�em, i o tajemniczych pomnikach, ale nic bli�szego o nich nie wiem, nic przeto panu, drogi profesorze, nie dopowiem � rzek� w pewnej chwili z namys�em. � Ali�ci wiem, co by�o z tym�e kamieniem przy drodze do Cz�stkowa w parafii st�yckiej, bo by�em tam jaki� czas wikarym. Wspominasz pan t� ska�� i wiesz o niej sporo, ale nie
wiesz, jak tam ludzie o tym gadaj�.
�   O, ch�tnie pos�ucham ksi�dza, bom folklorysta i nic, co ludowe, nie jest mi oboj�tne, a wielebny ksi�dz jeste� przy tym znakomity gaw�dziarz � odpowiedzia� �ywo profesor. � Zamieniam si� przeto ca�y w s�uch.
Czas by� sposobny na takie pogaw�dki i opowie�ci � wieczerza smaczna i obfita, ciche tykanie starego zegara, �agodne �wiat�o naftowej lampy... Panowie poci�gali sobie wyborne winko, co je�eli nie u-�pi, to zaostrza ciekawo�� i usprawnia wymow�.
Proboszcz Worza��a zacz�� sw� opowie�� z lekkim u�miechem:
�  Widzisz pan dobrodziej, by� kiedy� takowy czas, �e ludzie w Gda�sku bardzo ma�o grzeszyli, he, he! Diabe� mia� wi�c niewiele roboty z nimi albo wcale... Rozgniewa� si� przeto na gda�szczan i postanowi� srodze im dokuczy�, a mo�e nawet wr�cz ich zgubi�... Zbli�a� si� akurat dzie� czwarty sierpnia, dzie� �wi�tego Dominika, a przecie, jak wiadomo, na �wi�ty Dominik odbywa si� w Gda�sku doroczny jarmark, na kt�ry �ci�gaj� kupcy i nie-kupcy z ca�ego �wiata. Ow� g�upie diablisko ubzdura�o sobie zawali� na ten dzie� Wysok� Bram�, by utrudni� czy wr�cz uniemo�liwi� wielki zjazd na targi dominika�skie. Upatrzy� sobie tedy olbrzymi g�az, opasa� go �a�cuchem i j�� d�wiga� do Gda�ska. Ali�ci wedle Cz�stkowa, gdy mu wiele godzin zesz�o na ony...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin