Eschbach Andreas (2001) - Bilion dolarow.pdf

(3780 KB) Pobierz
Andreas Eschbach - Bilion dolarów
7189692.005.png 7189692.006.png
Stawiguda 2006
Bilion dolarów tyt. oryginału: Eine Billion Dollar
Copyright © 2001 by Verlagsgruppe Lubbe GmbH & Co. KG, Bergisch Gladbach
ISBN 83-89951-11-8
Projekt i opracowanie graficzne okładki
Maciej „Monastyr" Bła Ň ejczyk
Korekta El Ň bieta Reszka-Wi Ļ niewska
Skład Tadeusz Meszko
Wydanie I
Agencja „Solaris"
Małgorzata Piasecka
11-034 Stawiguda, ul. Warszawska 25 A
tel/fax. (0-89)541-31-17
e-mail: agencja@solaris.net.pl
www.solaris.net.pl
7189692.007.png 7189692.008.png 7189692.001.png
PROLOG
Ci ħŇ kie skrzydła podwójnych drzwi otworzyły si ħ wreszcie przed nimi i weszli do
jasnej, wypełnionej niemal pozaziemskim Ļ wiatłem sali. Po Ļ rodku pysznił si ħ masywny,
owalny stół z ciemnego drewna, przed nim stało dwóch m ħŇ czyzn, spogl Ģ daj Ģ c na nich
wyczekuj Ģ co.
- Panie Fontanelli, mam przyjemno Ļę przedstawi ę panu moich partnerów - oznajmił
młody prawnik, zamkn Ģ wszy drzwi. - Oto mój ojciec, Gregorio Vacchi.
John u Ļ cisn Ģ ł dło ı mierz Ģ cego go surowym wzrokiem około
pi ħę dziesi ħ ciopi ħ cioletniego m ħŇ czyzny, ubranego w szary, jednorz ħ dowy garnitur i okulary
w cieniutkich, złotych oprawkach, co w zestawieniu z przerzedzonymi włosami sprawiało, Ň e
miał w wygl Ģ dzie co Ļ z ksi ħ gowego. Mo Ň na było wyobrazi ę go sobie jako prawnika
specjalizuj Ģ cego si ħ w sprawach podatkowych, jak stoi przed s Ģ dem administracyjnym i przez
w Ģ skie usta cedzi paragrafy z kodeksu handlowego. U Ļ cisk dłoni miał chłodny i suchy,
urz ħ dowy, wymamrotał te Ň co Ļ w rodzaju „ciesz ħ si ħ , Ň e mog ħ pana pozna ę ", przy czym
odnosiło si ħ wra Ň enie, Ň e raczej nie wie, co to znaczy: cieszy ę si ħ .
Drugi m ħŇ czyzna wygl Ģ dał na nieco starszego, jednak g ħ ste, kr ħ cone włosy i
krzaczaste brwi, nadaj Ģ ce jego twarzy nieco mroczny wyraz, sprawiały, Ň e robił znacznie
bardziej Ň ywotne wra Ň enie. Ubrany był w granatow Ģ dwurz ħ dówk ħ , do niej absolutnie
konwencjonalny krawat klubowy i perfekcyjnie zło Ň on Ģ chusteczk ħ w butonierce. Mo Ň na
było sobie wyobrazi ę , jak z kieliszkiem szampana w dłoni Ļ wi ħ tuje w eleganckiej restauracji
wygran Ģ w procesie o morderstwo i pó Ņ no w nocy, kiedy zabawa nabierze tempa,
podszczypuje kelnerki. Miał mocny u Ļ cisk dłoni, John wzdrygn Ģ ł si ħ nieprzyjemnie, gdy
przedstawił si ħ niskim głosem, zagl Ģ daj Ģ c mu gł ħ boko w oczy:
- Alberto Vacchi. Jestem wujem Eduarda.
Dopiero teraz John zauwa Ň ył, Ň e w masywnym fotelu przy jednym z okien siedzi
jeszcze kto Ļ - stary m ħŇ czyzna miał przymkni ħ te oczy, ale nie wygl Ģ dał na naprawd ħ
Ļ pi Ģ cego. Sprawiał raczej wra Ň enie zbyt zm ħ czonego na to, by posługiwa ę si ħ wszystkimi
zmysłami naraz. Jego pomarszczona szyja sterczała chudo z mi ħ kkiego kołnierza koszuli, na
któr Ģ narzucon Ģ miał szar Ģ , dziergan Ģ kamizelk ħ . Na kolanach umie Ļ cił niewielk Ģ atłasow Ģ
poduszeczk ħ , a na niej zło Ň ył dłonie.
- Padrone - wyja Ļ nił przyciszonym głosem Eduardo, dostrzegaj Ģ c spojrzenie Johna. -
Mój dziadek. Jak pan widzi, prowadzimy interes rodzinny.
John tylko skin Ģ ł głow Ģ , nie wiedz Ģ c, co miałby powiedzie ę . Pozwolił podprowadzi ę
7189692.002.png
si ħ do krzesła, stoj Ģ cego samotnie przy jednym z dłu Ň szych boków konferencyjnego stołu, i
usiadł, posłuszny zapraszaj Ģ cemu gestowi dłoni. Po przeciwnej stronie stołu stały obok siebie
cztery krzesła, z oparciami starannie dosuni ħ tymi do kraw ħ dzi blatu, a na miejscach przed
nimi uło Ň ono cienkie aktówki oprawne w czarn Ģ skór ħ z wytłoczonym na niej godłem.
- Chciałby si ħ pan czego Ļ napi ę ? - zapytano go. - Kawa? Woda mineralna?
- Prosz ħ o kaw ħ - usłyszał swoj Ģ odpowied Ņ . W piersiach znów czuł ten trzepot, który
dopadł go, gdy tylko przekroczył próg hotelu Waldorff-Astoria.
Eduardo rozstawił fili Ň anki zapobiegliwie przygotowane na małym, ruchomym
stoliczku, podsun Ģ ł dzbanuszek ze Ļ mietank Ģ i cukiernic ħ z tłoczonego srebra, nalał
wszystkim kawy i odstawił dzbanek obok fili Ň anki Johna. Trzech Vacchich zaj ħ ło miejsca,
Eduardo usiadł na skraju, pierwszy od prawej - patrz Ģ c od strony Johna - Gregorio, ojciec,
dalej Alberto, wuj. Czwarte krzesło, ostatnie po lewej, pozostało puste.
Nast Ģ pił rytuał nalewania Ļ mietanki, sypania cukru i mieszania kawy. John spogl Ģ dał
na cudowny mazerunek mahoniowego blatu. To z pewno Ļ ci Ģ drewno z korzenia. Mieszaj Ģ c
kaw ħ ci ħŇ k Ģ , srebrn Ģ ły Ň eczk Ģ , próbował dyskretnie si ħ rozejrze ę .
Z okien za plecami trzech prawników roztaczał si ħ szeroki widok na jasn Ģ , migotliw Ģ
panoram ħ Nowego Jorku, z ta ı cz Ģ cymi w w Ģ wozach ulic promieniami sło ı ca, oraz na East
River, połyskuj Ģ c Ģ ħ bokim, zdobionym jasnymi plamkami bł ħ kitem. Po prawej i lewej
stronie okien opadały zwiewne, łososiowe zasłony, stanowi Ģ ce doskonały kontrast dla
ci ħŇ kiej, idealnie bordowej wykładziny podłogowej i białych jak Ļ nieg Ļ cian. Niesamowite.
John małymi łyczkami popijał kaw ħ , mocn Ģ i aromatyczn Ģ , w smaku przypominaj Ģ c Ģ
espresso, jakie przygotowywała mu czasem matka, gdy j Ģ odwiedzał.
Eduardo Vacchi otworzył le ŇĢ c Ģ przed nim teczk ħ ; przytłumiony d Ņ wi ħ k pocierania
skóry okładek o blat stołu zabrzmiał jak sygnał. John odstawił fili Ň ank ħ i wzi Ģ ł gł ħ boki
oddech. Zaczyna si ħ .
- Panie Fontanelli - zacz Ģ ł młody prawnik, ubrany w marynark ħ o dokładnie takim
samym odcieniu jak dywan, i pochylił si ħ nieznacznie do przodu, opieraj Ģ c przy tym łokie ę o
blat stołu i składaj Ģ c dłonie. Ton jego głosu nie był ju Ň poufały, brzmiał bardziej urz ħ dowo. -
Prosiłem pana o przyniesienie na t ħ rozmow ħ dowodu to Ň samo Ļ ci - mo Ň e by ę prawo jazdy,
paszport, cokolwiek - to tylko formalno Ļę , rozumie si ħ . Czy ma pan co Ļ takiego?
John skin Ģ ł głow Ģ .
- Prawo jazdy. Chwileczk ħ . - Po Ļ piesznie si ħ gn Ģ ł do tylnej kieszeni spodni,
przestraszył si ħ , gdy nic w niej nie znalazł, a Ň przypomniał sobie, Ň e przeło Ň ył je do
wewn ħ trznej kieszeni marynarki. Gor Ģ cymi, niemal dr ŇĢ cymi palcami podał dokument przez
7189692.003.png
stół. Prawnik wzi Ģ ł go, przejrzał pobie Ň nie i ze skinieniem głowy przekazał go swemu ojcu,
który ze swej strony przestudiował prawo jazdy tak wnikliwie, jakby byl przekonany, Ň e ma
do czynienia z fałszerstwem.
- My tak Ň e mamy dowody to Ň samo Ļ ci. - Eduardo u Ļ miechn Ģ ł si ħ , wyjmuj Ģ c dwa
wielkie, wygl Ģ daj Ģ ce nadzwyczaj urz ħ dowo papiery. - Rodzina Vacchi mieszka od kilku
stuleci we Florencji i od pokole ı niemal wszyscy m ħ scy członkowie naszej rodziny wykonuj Ģ
zawód adwokata lub kuratora maj Ģ tkowego. Potwierdza to pierwszy dokument; drugi to
tłumaczenie pierwszego na angielski, uwierzytelnione przez stan Nowy Jork. - Wyci Ģ gn Ģ ł oba
papiery w stron ħ Johna, który przyjrzał im si ħ bezradnie. Pierwszy arkusz, umieszczony w
koszulce z przezroczystej folii, wydawał si ħ do Ļę stary. Włoski tekst, z którego John rozumiał
co dziesi Ģ te słowo, wypisano na maszynie na po Ň ółkłym papierze z wytłoczonym herbem, w
dole tłoczyły si ħ niezliczone wyblakłe stemple i podpisy. Angielskie tłumaczenie, czysty
wydruk z drukarki laserowej, opatrzony znaczkiem skarbowym i stemplem notariusza,
napisany prawniczo oschłym j ħ zykiem, brzmiał raczej zawile i, o ile John dobrze rozumiał,
potwierdzał to, co powiedział młody Vacchi.
Uło Ň ył oba dokumenty na stole przed sob Ģ i splótł ramiona. Nie mógł powstrzyma ę
dr Ň enia; miał nadziej ħ , Ň e nikt tego nie widzi.
Eduardo ponownie zło Ň ył dłonie. Prawo jazdy Johna tymczasem dotarło ju Ň do
Alberta, który przyjrzał mu si ħ , kiwaj Ģ c z zadowoleniem głow Ģ , po czym powoli przesun Ģ ł je
na Ļ rodek stołu.
- Panie Fontanelli, został pan spadkobierc Ģ poka Ņ nego maj Ģ tku - podj Ģ ł temat
Eduardo, ponownie przybieraj Ģ c urz ħ dowy ton. - Jeste Ļ my tu po to, by powiadomi ę pana o
wysoko Ļ ci kwoty spadku i o warunkach jego otrzymania oraz, o ile zło Ň y pan o Ļ wiadczenie o
gotowo Ļ ci jego przyj ħ cia, by omówi ę z panem niezb ħ dne dla jego przekazania kroki.
John przytakn Ģ ł niecierpliwie.
- Hm, tak - mógłby mi pan najpierw wła Ļ ciwie powiedzie ę , kto w ogóle umarł?
- Prosz ħ pozwoli ę , bym jeszcze przez moment powstrzymał si ħ od odpowiedzi na to
pytanie. To długa historia. W ka Ň dym razie nie był to nikt z pa ı skiej najbli Ň szej rodziny.
- Dlaczego wobec tego cokolwiek dziedzicz ħ ?
- Tego, jak ju Ň wspomniałem, nie mo Ň na wyja Ļ ni ę w jednym ani w dwu zdaniach.
Dlatego prosz ħ pana jeszcze o odrobin ħ cierpliwo Ļ ci. W obecnej chwili pytanie brzmi: ma pan
otrzyma ę znaczn Ģ sum ħ pieni ħ dzy - czy chce je pan dosta ę ?
John mimowolnie roze Ļ miał si ħ .
- Okay. Ile?
7189692.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin