Karol Kolmo - Orotog, władca Północnego Cienia.pdf

(633 KB) Pobierz
745132681 UNPDF
Karol Kolmo
Orotog,
Władca
Północnego
Cienia
1
Śnieżna biała dal Ziemi Północy. Tu żyły tylko elfy. Elfy i olbrzymie morsy,
takie co to swymi ogromnymi kłami umiały łamać przybrzeżne lody. Gdzieś za
horyzontem srebrzysta tęcza na niebie słabo świeciła. I było tak za dnia i w środku
nocy. Tu po prostu Eryle, bogini nocy, nie witała. Tak jakby te ziemie były
zapomniane bogom. Tukmaki na te ziemie wołali: przedsionek piekieł. I choć tu
zawsze zimno było, lecz ta martwa cisza budziła zawsze tylko przestrach i dreszcze
zgrozy, bo martwota to przecież była i najpewniej śmierci się tu można było tylko
spodziewać. Przestrach tych, co tu z rzadka zapędzali się. Tak jak ci dwaj. Jacyś
potężni to jednak musieli być włodarze, bo mieli ze sobą cały orszak ludzi. Oni dwaj,
smukli młodzianie, na ciężkich koniach, a ich ludzie na psich zaprzęgach.
Mróz dziś jednak był tak srogi, że psy z zaprzęgów skomlały tylko po cichu. Na te
batogi co im grzbiety raniły, na te ludzkie zawołania, by jeszcze szybciej, jeszcze
dalej brnąć w tę pustkę białego szaleństwa.
–Wasza Królewska Mość, czy, Panie, nie zimno ci?
Ten z wyglądu starszy krzyknął do swego towarzysza.
–Miałeś mi, Atagr, mówić po imieniu. Wszak za przyjaciela cię zawsze
uważałem. Tu nie ma dworu, tu nie ma kamaryli. Jesteśmy tylko my dwaj. My
dwaj i siły przyrody. No … I może ta garstka ludzi, co z nami się tu znalazła. -
młodzian, który to mówił, wskazał temu drugiemu te psie zaprzęgi, które
przed nimi były o kilkadziesiąt łokci na przodzie.
–Dobrze, Panie. Hm … To znaczy, Orotogu. Więc, czy ci nie zimno?
–Nie, przyjacielu. Pojedziemy jeszcze z dwie staje w głąb tego lądu. Może
zwiadowcy znajdą trop białego niedźwiedzia. Chciałbym na swe urodziny
zdobyć tak cenne trofeum. Nawet jeśli z twoją pomocą.
–Widzi mi się, że dziś z tego planu nic nie wyniknie. Tak jakby niedźwiedzie
wiedziały, że to one dziś mogą się stać łowną zwierzyną.
Młodzieńcy brnęli na koniach za psami. To nie był wysoki śnieg, ale i tak konie
niezmiernie trudziły się. Biała piana ciekła im po wędzisku. Specjalnie wzięli ciężkie
i nie wysokie konie. Takie tu w tych warunkach najlepiej sobie radziły. A pomimo
tego, umęczone już dzisiaj były okrutnie. I to najpewniej sprawi, że za chwilę może
zrezygnują z tej pogoni za niedźwiedziami. Ale oczywiście zdecyduje, jak zawsze,
książę Orotog.
–Co mi radzisz? - spytał Orotog.
–Mamy jeszcze dwa dni w zapasie. Jutro możemy spróbować raz jeszcze.
Niedźwiedzie nam nie uciekną. I tak będziesz miał swą cenną zdobycz.
2
–Wiesz, ja muszę. Mistrz Kapa rzekł mi, iż futro białego niedźwiedzia mnie
będzie chroniło. Najlepiej chroniło. Ważne jest jednak to, bym go sam zdobył.
Prawie tak dobrze będzie chroniło, jak jego zaklęcia.
–Orotogu, wydaje mi się, iż, Panie,... to znaczy, wydaje mi się, iż za bardzo mu
zawierzasz. Mój ojciec, książę Regent nie ma o nim dobrego zdania. Zresztą
sam wiesz o tym najlepiej.
–Wiem, wiem. Regentowi nie podoba się to moje przywiązanie do starego Kapy.
Nagle jakieś zamieszanie z przodu przerwało ich rozmowę. Wyraźnie jakaś postać na
koniu zbliżała się do przodu tej karawany. Atagr krzyknął:
–Pozwól, że zobaczę, co się to dzieje?
Książę Orotog skinął ręką na znak zgody. Wtedy to Atagr spiął konia i ruszył, by
dostać się na czoło kawalkady. Tak też się stało po chwili, te kilkadziesiąt łokci, o
które wyprzedzały ich psie zaprzęgi pokonał bardzo szybko. Gdy był już na przedzie
wyraźnie dostrzegł, iż ta postać na koniu, co dojeżdżała do nich, to był jeden ze
zwiadowców. Gdy w końcu dotarł on do karawany, Atagr już tam na niego czekał.
–Wasza książęca Mość, natknęliśmy się na osadę elfów. - rzekł zwiadowca.
–Gdzie? - Atagr był bardzo rzeczowy.
–Jakieś dwie staje stąd, bardziej na wschód. To jest jakiś zgromadzenie lub
miejsce, gdzie elfy medytują i kontemplują samotność. Są przyjaźnie
nastawieni. W pobliżu ich osady mały lasek rośnie. To stamtąd pewnie zbierają
susz leśny na paleniska.
–A co z niedźwiedziami, czy znaleźliście jakiś trop?
–Nie, Panie. Znaleźliśmy tylko tę osadę elfów. Niedźwiedzie z rana zwykły
żerować. Nie teraz. Wydaje się, że grozi nam zamieć śnieżna.
–Czy to jest niebezpieczne?
–Tak, Panie. Tu, na tej pustce, jesteśmy nieosłonięci. Razem z zamiecią zimny
wiatr sprowadzą tu bogowie. A to już może być dla nas groźne. Dla nas, i dla
naszych psów.
–Więc powiedz, co robić? Musimy się ochronić, a przede wszystkim ochronić
księcia delfina.
–Radzę, Panie, przeczekać zamieć w osadzie elfów. Za godzinę kawalkada
nasza powinna spokojnie dotrzeć do siedziby elfów. Do tego czasu najpewniej
jeszcze zamieć się nie zacznie. Lecz każda zwłoka będzie już niebezpieczna.
–Dobrze więc. Będziesz przewodnikiem. - rzekł Atagr do zwiadowcy. -
Jedziemy za nim. Z nerwem. - krzyknął jeszcze Atagr do ludzi z czoła
karawany. - Za godzinę będziemy już grzać się przy palenisku. - Krzyknął
jeszcze raz do nich, tak by pobudzić ich do tego trudu. Ludzie ci bowiem, tak
3
jak i ich psy, byli już mocno zmęczeni tą dzisiejszą wędrówką.
Atagr zostawił ludzi i skierował się do Orotoga, który był kilkanaście łokci z tyłu
czoła. Nie mógł on najpewniej słyszeć, co Atagr rozprawiał ze zwiadowcą, lecz
doskonale już słyszał rozkazy Atagra dla ludzi z psich zaprzęgów.
–Jedziemy do osady elfów – rzekł z siodła Atagr do Orotoroga.
–Po co?
–Dla twego bezpieczeństwa. Śnieżyca ma być. Jesteśmy tu nieosłonięci. Bez
ognia, wydani na zimno. Gdyby ci się coś stało, Panie, ojciec by mnie
najpewniej oddał katu, i to pomimo tego, żem jego najukochańszy syn.
–Jak zwykle przesadzasz. Damy sobie radę, ale dobrze, jedźmy do tych elfów.
Będę miał możliwość po raz pierwszy w życiu przekonać się, co to za istoty.
Czy oni mocno do ludzi są podobni?
–Powiadają, Panie, że są drobni, lecz wielkiej siły duchowej. Ja też jeszcze
żadnego elfa nie widziałem dotąd, choć jestem od ciebie znacznie starszy. W
Wendzie chyba nie ma żadnego elfa. A w Poledzie tym bardziej. Jednego
starego gnoma żem widział onegdaj, lecz gnomy szpetne są, a elfy przeciwnie.
Podobno urodziwi ci oni wielce. To znacznie starsza rasa od nas ludzi.
–Ja nawet gnoma nie widziałem jeszcze na oczy – Orotog jakby smutny był z
tego powodu.
Ruszyli więc powoli za zwiadowcą. On już to dobrze znał drogę do celu. Za staję,
dwie ta rozległa biała pustka miała się zmienić w nieco bardziej zalesiony teren.
Książę Orotog właściwie wymusił siłą na Regencie Kowdlarze tę swoją męską
przygodę. Początkowo stary Kowdlar ani myślał zgodzić się na to. Miał za sobą
nawet wolę samej królowej matki. Lecz Orotog uparł się, i był w tym tak podobny do
swego ojca, w tym zapamiętaniu, iż w końcu skruszył opór żelaznego Kowdlara. Oto
sam Mistrz Kapa wywróżył delfinowi, iż, nim stanie się w pełni dorosłym, musi
zdobyć dla siebie futro białego niedźwiedzia. Jeszcze rok miał przeminąć, gdy w
końcu Orotog dorośnie w pełni i stanie się panem, królem Ulandii. Ale już co
najmniej od dwóch lat młodzieniec ten coraz pewniejszy był siebie, Regent też coraz
częściej przychylał się do jego woli. O dziwo, jak mogli to dobrze ocenić dworzanie,
decyzje te, które od delfina wychodziły, były mądre i nie przynosiły ujmy młodemu
następcy tronu. A w rzeczy samej mówiły tylko o tym, iż nowy król wydaje się, iż
będzie godny swego monarszego tronu. Lecz ta wyprawa na zimne ziemie elfów była
wybitnie ryzykowna. Może i jednak Kowdlar doszedł w końcu do wniosku, iż nawet
przyszłemu królowi konieczne jest przeżyć inicjację w dorosłość. Tak by stał się on w
pełni mężczyzną i wojownikiem. I chyba tylko dlatego byli oni teraz, i Atagr, i
Orotog, na tych pokrytych białym i mroźnym puchem ziemiach.
Ta osada elfów, tych kilka drewnianych chat, tworzyła rodzaj pierścienia, w środku
którego kilka wielkich głazów leżało, ale tak zmyślnie niczym budowla, niczym
4
starannie zaplanowana przestrzeń.
Elfy, które wyszły im na spotkanie, w samej rzeczy, jak to już Atagr Orotogowi rzekł,
niżsi byli od ludzi. Sięgali może tak do piersi ludziom i to ci już nieco wyżsi. Szczuli
takowoż byli, znacznie szczuplejsi i drobniejsi od ludzi. W swej urodzie do małych
ludzkich chłopców by ich można było porównać. A ręce mieli takie piękne, niczym
ręce, które podobne miały tylko panny ludzkie wywodzące się z arystokracji. Włosy
jasne, jak len, jak słoneczniki.
Przed wjazdem w tę skromną siedzibę elfów, rodzajem bramy, ich przywódca już
czekał na karawanę, ale przede wszystkim to na delfina. Bowiem zwiadowcy już
uprzedzili elfy, że to sam następca tronu Ulandii zajedzie w ich progi. Ten elf jasną
sutannę miał ubraną opasaną brązową szarfą. Najpewniej były to symbole jego
dostojeństwa i przywództwa tej grupy elfów żyjących na uboczu świata. A że zimno
było, z tej przyczyny głowę w wełnianym kapturze miał schowaną.
Jako to z daleka książę Orotog i Atagr mogli zobaczyć tę małą grupę elfów, co na
nich czekała. Jednak nie to delfina zaciekawiło. Największe zdziwienie spowodował
u niego ów krąg wielkich głazów, co na wewnętrznym dziedzińców osady elfów
leżał. Książę nie kryjąc zdumienia, rzekł w pewnym momencie do Atagra:
–Widzisz to? - ruchem ręki wskazał mu olbrzymie kamienie.
–Ach. Tak. To mi się wydaje pewnie jest związane z ich jakimś kultem. Może to
rodzaj świątyni jest? - Atagr odgarnął włosy z czoła.
–Aha, świątyni? No tak, najpewniej masz rację. Bo cóż to by mogło być innego?
Chyba nie dla ozdoby je tam położyli?
Powoli już dojeżdżali do bramy. Gdy konie przystanęły przy drewnianych
wierzejach, na powitanie usłyszeli od, chyba najważniejszego, elfa:
–Witaj, o Panie. Potomku boga Re, władco Północnego Cienia. Czym może
nasz zakon służyć Ci? Powiedz, a uczynimy to z radością.
Na to przywitanie jednak to nie Orotog odezwał się, lecz książę Atagr:
–Jego Królewska Mość, książę Orotog, pragnąłby tu zyskać azyl i odpoczynek,
schronienie przed burzą śnieżną, która to najpewniej nastąpi za jakiś czas. A
potem, jeśli nam tej gościny użyczycie, nasz Pan i cały jego orszak opuści was
z rana i pozostawi w pokoju.
Na te słowa ten sam elf rzekł od razu :
–Będzie to dla nas zaszczytem, Panie – tu skłonił się Orotogowi i zaprosił ręką,
by cała ta kawalkada wjechała na wewnętrzny dziedziniec tej osady.
Orotog bacznie przyglądał się elfom, sycił swój wzrok, bo piękne są to zaprawdę
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin