Jedzenie jest złe - to choroba perfekcjonistek.doc

(33 KB) Pobierz

Jedzenie jest złe- to choroba perfekcjonistek


Chcą ulepszać każdą rzecz w swoim życiu, zdobyć idealne ciało i uzyskać wymarzoną wagę. Aż w pewnej chwili odchudzanie staje się dla nich obsesją, a wszystko inne schodzi na dalszy plan. Anorektyczki znalazły się w tunelu, z którego często nie można się już wydostać.
Pierogi wyglądają bardzo smakowicie, ale one jedzą tak, jakby przeżuwały gwoździe. Z niechęcią poruszają szczękami, jakby był to dla nich straszny obowiązek. Chwilę wcześniej na oddziale anoreksji szpitala w Ciudad Real wszystko wydawało się jasne i radosne, ale nagle zapanowała tu ołowiana, bezduszna cisza: nastała bowiem pora obiadu, najtrudniejszy moment dnia.


Sześć pacjentek patrzy na tacę tak, jakby była pełna robaków. Ponieważ jednak znalazły się tutaj dlatego, że chcą się wyleczyć, biorą dzielnie widelec i zaczynają ceremonię powolnych gestów. Dziewczyny, które są w szpitalu od dłuższego czasu, wydają się mniej spięte, ale te dopiero co przyjęte mają więcej trudności. Wiedzą, że na zjedzenie posiłku mają 40 minut i na talerzu nie można niczego zostawić, nawet okruszków chleba. Włożenie do ust kawałka mięsa stanowi dla nich niesamowity wysiłek. Trzeba zapomnieć o znanych sztuczkach: na nic pochylanie się, aby kaszlnąć i wypluć na but trudną do przełknięcia kulkę jedzenia, nie pomoże również ukrycie jej w rękawie czy w serwetce. Posiłek przypomina stypę i rzeczywiście nią jest: te młode kobiety z każdym kęsem cierpią coraz bardziej z powodu utraty idealnie szczupłej sylwetki, której ich zdaniem nigdy nie udaje im się osiągnąć. Czują, że zdradzają same siebie. Obwiniają się, ponieważ jedzą.

Codziennie na oddziale anoreksji kierowanym przez Luisa Beato Fernándeza rozpoznaje się nowy przypadek zaburzeń odżywiania. Opieka medyczna trwa w najlepszym razie kilka lat, a wiele kobiet musi przyjeżdżać do szpitala wiele razy, zanim się wyleczy i otrzyma ostateczny wypis. Anoreksja to bardzo ciemny i długi tunel, z którego nie da się wyjść bez pomocy.

Maite ma zaledwie 15 lat i dopiero co przyjęto ją do szpitala. 26-letnia Emma zmaga się z chorobą już od dziesięciu lat i właśnie teraz zaczyna widzieć światełko w tunelu. Niedaleko szpitala w ładnym domku z patio mieszka zbliżająca się do czterdziestki Rosa Arjona wraz ze swoją córeczką Maríą będącą dla niej prawdziwym powodem do radości. Przeszła przez istne piekło, ale teraz uważa się za osobę zdrową. "Za nic na świecie nie chciałabym powrócić do tego cierpienia" – mówi zanurzając palce w jedwabiste loki córki. (...)

Anorektyczki przestają jeść, a czasem wymiotują niewielkie ilości spożytego pożywienia po to, by stracić na wadze. W bulimii występują naprzemiennie okresy poszczenia i obżerania się zakończonego wymiotami. Jednak cechą wspólną obu chorób jest obsesja na punkcie odchudzania się, która kończy się utratą kontroli nad samym sobą. Takie zaburzenia pojawiają się zazwyczaj w wieku 16-18 lat, choć coraz częściej także u dziewczynek dwunasto- i trzynastoletnich lub u czterdziesto- i pięćdziesięcioletnich kobiet. W Stanach Zjednoczonych obserwuje się niepokojące zjawisko odnotowywane również w Europie: późna anoreksja. Dotyka ona kobiety w średnim wieku, często z osiągnięciami zawodowymi na koncie. To cena, jaką płacą za desperacką walkę, aby utrzymać atrakcyjną figurę i nie zostać wykluczonymi z "rynku miłości".

Jak wyjaśnić takie nasilenie się zjawiska, jakie zaledwie kilkadziesiąt lat temu prawie nie występowało? Jak to możliwe, że inteligentne, rzetelne i kompetentne dziewczyny mogą w tak nieprawidłowy sposób postrzegać swoje ciało i dać się złapać w destrukcyjną spiralę? "To złożony problem uwarunkowany biologiczne i kulturowo – wyjaśnia Luis Beato. – Chorobie sprzyja kultura gloryfikująca jako ideał szczupłą sylwetkę oraz pewne cechy osobowości. Nikt nie rodzi się z tym zaburzeniem, ale niektóre osoby od początku mają do niego predyspozycje, a jeśli tym predyspozycjom towarzyszą odpowiednie czynniki, może to doprowadzić do choroby". (…) "Imperatyw szczupłej sylwetki dotyczy wszystkich dziewczyn, ale doprowadza do choroby tylko te, które są na nią podatne ze względu na czynniki biologiczne i osobowościowe" – potwierdza Fernández Aranda, koordynator szpitala Bellvitge (w L’Hospitalet koło Barcelony).

W 95 procentach przypadków anoreksja zaczyna się od ostrej diety. Beato opisuje to w obrazowy sposób: "Kultura ładuje pistolet, a dieta naciska na spust". U Emmy choroba pojawiła się w wieku 16 lat. "Tak naprawdę nigdy nie byłam grubaską, ale ponieważ chciałam być we wszystkim idealna, zaczęłam stosować dietę i zrzuciłam dziesięć kilogramów w 15 dni. Stopniowo wpadałam w pułapkę. Ponieważ wiedziałam, że potrafię schudnąć, codziennie jadłam coraz mniej. Aż pewnego dnia moja matka powiedziała: »Koniec z dietami!« i dała mi do zjedzenia gulasz, ale ja nie byłam w stanie nawet go spróbować. Wtedy zdałam sobie sprawę, że coś jest ze mną nie tak, ale było już za późno, straciłam kontrolę". Emma była wzorową uczennicą, lecz wraz z utratą kilogramów spadała również jej zdolność koncentracji. Dziewczyna stała się mniej towarzyska. "Gorzkniejesz, ponieważ jesteś bardzo głodna, ale nie chcesz jeść, a potem nie możesz jeść, mimo że chcesz". (...)

Zdaniem Beato osoby z predyspozycjami do anoreksji charakteryzują się tendencją do postrzegania jakiejkolwiek zmiany jako niebezpieczeństwa oraz silną potrzebą rekompensaty, co daje im ogromną zdolność do kontynuowania wysiłków mimo opóźniania się terminu otrzymania nagrody. Podobny charakter, cechujący się strachem przed zmianami, ale w połączeniu ze skłonnością do poszukiwania wrażeń, predysponuje do bulimii. W obu przypadkach u chorych występuje gwałtowna potrzeba akceptacji ze strony innych. Dlatego pacjentki są rzetelnymi i kompetentnymi osobami.

Jednak cechą przejawiającą się u chorych w najwyższym stopniu jest perfekcjonizm. "Są to zazwyczaj zdyscyplinowane, bardzo wymagające dziewczyny. Podchodzą do siebie nadzwyczaj krytycznie, co na dłuższą metę prowadzi do niskiej samooceny – wyjaśnia Luis Beato. – Im wyższy ideał, tym trudniej go osiągnąć i tym silniej wpływa to na samoocenę. Na tym właśnie polega istota owego zaburzenia. W którymś momencie, w sytuacjach stresowych, cała ta energia, pragnienie perfekcji, skupia się na ciele, ponieważ jest to coś, co możemy kontrolować".

To ogromny paradoks, że dziewczyny osiągające znakomite wyniki w nauce, posiadające tyle cech, które umożliwiają im osiągnięcie sukcesu i kierowanie ludźmi, mają równocześnie równie niską samoocenę. Czy winą za to można obarczać rodzinę i złe traktowanie przez innych? "W żadnym razie – odpowiada Beato. – Samoocena anorektyczek nie wiąże się zbytnio z tym, jak się je traktuje, lecz z mnóstwem oczekiwań, jakie mają wobec samych siebie. Miałem do czynienia z wyjątkowo inteligentnymi dziewczynami, dostarczającymi rodzicom wiele satysfakcji, i o bardzo niskiej samoocenie. Jeśli człowiek jest szczególnie wymagający, nigdy nie będzie czuł się wystarczająco zadowolony".

Eva San Juan ma 18 lat i same oceny celujące. Określa siebie jako perfekcjonistkę i osobę bardzo odpowiedzialną, zawsze gotową podjąć się nowych obowiązków. Mieszka w Logrono w północnej Hiszpanii i dwa lata temu postanowiła stworzyć w internecie forum Cristales Rotos (Stłuczone szyby). To jej odpowiedź na popierające anoreksję strony typu pro-ana, gdzie można znaleźć rady, jak osiągnąć "wymarzoną" sylwetkę: "Notuj wszystko, absolutnie wszystko, co wkładasz do ust i ukarz się, jeśli przesadzisz" albo "Wykąp się w lodowatej wodzie, a po wyjściu z wanny nic na siebie nie wkładaj. Wtedy twój organizm będzie musiał spalić dodatkowe kalorie, aby utrzymać temperaturę ciała".

Na stronie Cristales Rotos Eva i 200 innych dziewcząt wymieniają się uwagami i radzą, jak pokonać chorobę. Evę zaatakowała ona niepostrzeżenie, kiedy dziewczyna miała zaledwie 12 lat. "Zauważyłam, że mam brzuszek – opowiada ­– i pewnego dnia powiedziałam sobie: rezygnuję ze śniadań. Potem zaczęłam co rano biegać, ale wciąż nie mogłam pozbyć się krągłości, więc postanowiłam jeść jeszcze mniej. Wkrótce miałam obsesję na punkcie ważenia się".

W tym momencie powinno zapalić się światełko alarmowe. Anorektyczki zaczynają myśleć o wadze w sposób obsesyjny. "Najpierw ważyłam się co rano. Potem co dziesięć minut: wkładałam sobie do ust jedno winogrono i natychmiast potem ważyłam się" – opowiada Eva. Już wtedy od dłuższego czasu piła dużo wody, aby oszukać głód i stała się mistrzynią w sztuce ukrywania jedzenia. Jej waga stale się zmniejszała, ale mierząca 163 centymetry Eva wciąż nie uważała się za wystarczająco szczupłą, nawet gdy ważyła 40 kilogramów. Pewnego dnia usiadła przed nią matka i uświadomiła jej, co się z nią dzieje. Odtąd Eva chce walczyć o swoje życie, używając metafory: pragnie wydostać się na powierzchnię, lecz połowa jej ciała wciąż znajduje się pod wodą.

"Anorektyczka to najczęściej dziewczyna z lekką nadwagą, mająca obsesję na punkcie swojej figury. Zaczyna stosować dietę, czasem przy współpracy ze strony matki, która w danym momencie ocenia to jako coś pozytywnego. Wsparcie matki tylko umacnia ją w podjętej decyzji – wyjaśnia Fernández Aranda. – Po zrzuceniu pięciu kilogramów dziewczyna triumfuje. To osoba bardzo mało pewna siebie. Chudnięcie rodzi u niej satysfakcję bardzo podobną do tej, jaką dają jej dobre oceny w szkole. A to skłania ją do wytrwałości. Anorektyczki są bardziej świadome pozytywnych konsekwencji swoich działań (utraty wagi) niż negatywnych (problemów zdrowotnych)".

Beato mówi, że istnieją czynniki predysponujące do choroby i przyspieszające jej przebieg. W 1998 roku jego ekipa rozpoczęła badanie z udziałem 1700 dwunasto- i trzynastolatek. Po dwóch latach u 40 z nich pojawiły się zaburzenia odżywiania. Wśród osób uważających się niewystarczająco kochane przez rodzinę odnotowano trzy razy więcej przypadków choroby niż u tych, które odczuwały miłość, co jednak niekoniecznie oznacza, że te pierwsze nie były kochane. "W rzeczywistości relacje rodzinne dziewczynek chorych na anoreksję nie są bardziej konfliktowe niż w przypadku dzieci zdrowych" – utrzymuje Beato. Co ciekawe, niepokój, który u dziewcząt wywoływał zaburzenia odżywiania, u chłopców prowadził częściej do nadużywania narkotyków.

Czynnikiem sprawczym może być stres. Rosa Arjona jest przekonana, że zachorowała z powodu nerwowego trybu życia. "Miałam 30 lat. Byłam w fatalnym stanie, ale nie zdawałam sobie z tego sprawy. Owszem, żyłam w wielkim napięciu, ponieważ niedawno wyszłam za mąż, założyłam firmę i czułam na sobie ogromną odpowiedzialność. Zanim powiedziano mi, że choruję na anoreksję, nawet nie słyszałam o tej chorobie. W rzeczywistości nie zdawałam sobie sprawy, że znajduję się w tak złym stanie. Zaczęłam się odchudzać i za każdym razem jadłam coraz mniej, ale nigdy nie postrzegałam siebie jako dość szczupłej. Nie zaalarmował mnie też fakt, że spadały ze mnie ubrania. Potem ogarnął mnie silny niepokój, miałam obsesję, by wszystko ulepszać. Sprzątałam miejsca już posprzątane. Gdy zawładnie tobą choroba, nie panujesz nad swoimi myślami, psuje ci się humor i robisz się drażliwa. Odchudzanie staje się celem życia. Cała reszta wymyka ci się z rąk, ale wiesz, że możesz kontrolować wagę i to cię zadowala. Kiedy jesz, czujesz się straszliwie winna. Żyłam tak przez osiem lat, przez pięć lat w ogóle nie miesiączkując".

Doszło do tego, że Rosa nie była w stanie nawet dotknąć jedzenia. Przy wzroście 168 centymetrów ważyła 34 kilogramy. "Luis, mój mąż, powtarzał mi: »Umrzesz«. A ja myślałam sobie: dobrze, w ten sposób odpocznę. Bo z powodu diety stajesz się bardzo zmęczona. Umrzeć, aby nie trwać dłużej w takim stanie, wydaje się najlepszą formą wyjścia z choroby. Już nic cię w życiu nie cieszy, bardzo cierpisz, więc myślisz sobie, że jeśli umrzesz, musi być lepiej. To straszne, ponieważ wokół są kochający cię ludzie, a ty ich nawet nie dostrzegasz; nie pozwalasz sobie pomóc, ponieważ zbudowałaś wokół siebie mur".

Rosa miała szczęście, że jej mąż był zawsze przy niej i kochał ją nie zważając na jej zniewagi. Także Maite może liczyć na wsparcie – we wszystkim towarzyszy jej ojciec, znoszący jej bezczelność najlepiej jak potrafi. Opowiada, że zaczął się martwić, gdy patrzył, jak ta słodka i radosna dziewczynka staje się drażliwa, obca i do tego szybko chudnie. Od dłuższego czasu słyszał, jak wcześnie rano wstawała z łóżka, otwierała lodówkę, sypała sobie na talerz płatki śniadaniowe i mieszała łyżką mleko. Ale pewnego dnia wstał ukradkiem i zobaczył, że było to tylko przedstawienie: córka nie brała do ust ani jednego kukurydzianego płatka. Kiedy Maite przyjęto do szpitala, ważyła 37 kilogramów. "Bardzo ciężko jest patrzeć, jak twoja córka staje się smutną, nieznośną istotą. A kiedy widzisz, że wciąż ma nawroty choroby, załamujesz się. Ale jeśli chcesz, by pokonała anoreksję, musisz walczyć razem z nią" – mówi ojciec Maite.

Niektórzy rodzice mają trudności ze zrozumieniem choroby swoich dzieci. A ponieważ generalnie źle radzą sobie w kwestiach emocjonalnych, czasem wyrażają swoją bezradność i ból z okrucieństwem, którego potem żałują. "Po co mam cię zapraszać na drogi obiad? Żeby 20 euro wylądowało zaraz w ubikacji? Lepiej zamów sobie taniego hamburgera" – powiedział ojciec Norze, jednej z uczestniczek forum Cristales Rotos.

Eva cierpi najbardziej, gdy widzi płaczącą i obwiniającą się matkę. "Czuję się winna się z powodu tych dni, gdy żałuję, że się w ogóle urodziłam, kiedy nazywam siebie potworem, ponieważ wiem, że moje życie nie byłoby tak ohydne, gdybym inaczej wyglądała, tych chwil desperacji, kiedy chcę ze wszystkim skończyć i pobiec do łazienki, ale nie po to, aby włożyć głowę do klozetu, lecz by usiąść na nim, wziąć żyletkę i przeciąć nią żyły na nadgarstku, a potem wyobrażam sobie tryskającą krew, paraliżuje mnie strach i mówię sobie: tchórzu, nie masz odwagi...". Kiedy Eva ma nawrót choroby, czuje się fatalnie, ponieważ nie chce zranić matki wyjaśniając jej, że patrząc na swój brzuch znów ma ochotę zbić lustro lub się zabić.

"Gdy stopniowo przybierasz na wadze, oglądasz zrobione wcześniej zdjęcia i tęsknisz za widocznymi na twym ciele kośćmi. Chociaż zyskałaś parę kilogramów, nadal jesteś chora. Potem znów chudniesz i kiedy zauważasz wystającą kość, jesteś zadowolona" – opowiada Eva. Waży teraz 45 kilogramów, ale boi się, ponieważ z jednej strony nie chce chudnąć, ale z drugiej lęka się również przytyć. "Boję się tej odrazy, jaką napawało mnie oglądanie siebie ważącej 56 kilogramów, wstydu, jaki czułam wychodząc na ulicę. Powracające złe wspomnienia związane z chorobą działają jak magnes, który znów wciąga cię do studni" – mówi Eva. Trzy dziewczyny z forum zmarły, a ona czuje się tak, jakby znajdowała się nad brzegiem przepaści. Mówi, że kilka razy myślała o samobójstwie: odrazą napawało ją życie pozbawione wolności, polegające na ciągłym przesiadywaniu w łazience, kiedy pochylała się, aby wymiotować.

Gdy anoreksja już się pojawi, nabiera siły trąby powietrznej. Po skrzywionych myślach (w rodzaju: "nikt mnie nie będzie kochał, jeśli będę gruba") następują zmiany emocjonalne i zaburzenia postrzegania własnej figury. Nawet wyglądając jak szkielety anorektyczki naprawdę widzą siebie jako grube. Ich własny mózg je oszukuje. W badaniu przeprowadzonym w Stanach Zjednoczonych poproszono chore na anoreksję, aby w lustrze zaznaczyły krawędzie swojej sylwetki: wszystkie narysowały ją szerszą niż w rzeczywistości. Najnowsze eksperymenty z wykorzystaniem SPECT (tomografii emisyjnej pojedynczego fotonu) pokazały, że podczas przeglądania się w lustrze u anorektyczek uaktywnia się inna część mózgu niż u zdrowych dziewcząt.

W miarę, jak choroba postępuje, organizm się wyniszcza. Bez prawidłowego odżywiania wapń nie przenika do kości, pierwszym skutkiem anoreksji jest więc ich odwapnienie. Ponieważ menstruacja wiąże się z utratą krwi, anorektyczki przestają miesiączkować. Ich organizm potrzebuje odpowiedniej dawki kalorii, a gdy jej nie otrzyma, dostosowuje się do okoliczności. Najpierw zmniejsza ilość energii potrzebnej do ogrzania organizmu – stąd biorą się częste dreszcze. Chore są zawsze skulone, zwinięte w kłębek, ponieważ ich ciało szuka pozycji pozwalającej zatrzymać ciepło. Organizm walczy o życie tak zaciekle, że u niektórych dziewczyn znów pojawia się lanugo – meszek pokrywający ciało płodu w łonie matki, mający na celu utrzymanie ciepłoty ciała. Codzienne wymioty też odbijają się na organizmie. Kwas żołądkowy ma tak destrukcyjne działanie, że wiele anorektyczek musi wstawić sobie sztuczne uzębienie.

Jeśli choroba się nie zatrzyma, a wyjście z tunelu okazuje się ponad siły, koniec może być tragiczny. Według badania opublikowanego w "American Journal of Psychiatry" statystyki dotyczące anoreksji i bulimii nie zmieniły się w ciągu ostatnich 30 lat. Oto jego wyniki: 47 procent chorych całkowicie zdrowieje, około 20-30 procent odzyskuje zdrowie na tyle, aby prowadzić normalne życie, ale nie uwalnia się od obsesji, u 20 procent pacjentek choroba staje się przewlekła, a 6 procent w końcu umiera, najczęściej popełniając samobójstwo. Nawet w najlepszym przypadku powrót do zdrowia zajmuje całe lata. "Problem polega na tym, że anoreksja rozpoczyna się, gdy pacjentki są jeszcze dziewczynkami – wchodzą w dorosłość już jako chore. Znajdują się w połowie drogi między psychiatrią dzieci i dorosłych, a to kłopotliwe w przypadku tak długiego leczenia. Opieka zdrowotna nie dostosowała się do potrzeb tej patologii" – twierdzi Beato. (...)

Jeśli u podstaw anoreksji leży problem z samooceną, chcąc zwalczyć chorobę, należałoby wzmocnić u pacjentek poczucie własnej wartości. "Stan psychiczny chorej może ulec poprawie, jeśli uda się ją przekonać, że wychodzi z anoreksji o własnych siłach – mówi Beato. – Samoocena polepszy się, gdy pacjentka zauważy zmiany. Trzeba jej pomóc, by doceniała bardziej zamiary niż rezultaty i zaakceptowała fakt, że nawrót choroby nie jest porażką, lecz jedynie częścią procesu zdrowienia. Ważne, aby nauczyła się lubić i dbać o samą siebie".

Hiszpański lekarz podkreśla, że "pacjentka musi zrozumieć siebie, aby móc o sobie rozmawiać i sobie wybaczyć. (…) W wielu przypadkach nieprzyjmowanie pożywienia jest formą zrekompensowania sobie innych braków, próbą polepszenia własnego życia. Anorektyczka musi zrozumieć, że chociaż pomyliła się co do sposobu, to tak naprawdę szukała szczęścia. W dniu, w którym nauczy się kochać samą siebie i sobie wybaczać, zaczyna wracać do zdrowia".

Rosa Arjona nie wie, jakie czynniki wywołały u niej pozytywną zmianę, ale nie ma wątpliwości, kiedy w jej życiu nastąpił moment zwrotny. Pamięta dzień, gdy jej mąż, który z trudną do opisania wytrwałości walczył o jej zdrowie, zabrał ją na spacer i niby przypadkiem wylądowali w barze. "Może coś zamówimy?" – zaproponował. Rosa zdziwiła się, ale pomyślała, że jeśli zje coś wśród tylu ludzi, być może będzie czuła się mniej winna. Ta myśl sprawiła jej przyjemność.

Pewnego dnia, gdy przyszła do domu, stało się coś niesłychanego: nabrała ochoty na szklankę kakao. "Świetnie się po nim poczułam. Nawet ziewnęłam" – mówi. Wtedy, po raz pierwszy od wielu lat, poczuła się zrelaksowana, było jej dobrze z samą sobą. Zaczęła doceniać spacery w słońcu, cieszyć się nowym domem. Przybierała pięć kilogramów i znów je traciła. Przyjmowano ją i wypisywano ze szpitala, ale jej stan stopniowo się poprawiał i zwiększyła się nadzieja na dziecko. Musiała jeszcze poczekać pięć lat, zanim znów zaczęła miesiączkować. Jej córka María jest żywym dowodem na to, że z tunelu można się wydostać. (...)

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin