Kiedy podniosłem się z ziemi, żandarm założył mi na ręce kajdanki, przywiązał do długiej liny i kazał biec w kierunku wsi Mokra. Rozstawieni po drodze żandarmi i gestapowcy bili mnie kijami, gdzie popadło t...]" 146.
W Wapienniku, z której to wsi pochodzili Chamczyńscy, zastrzeleni zostali przez żandarmów: Aleksy Gadomski, urodzony w 1911 roku i 15-letnia Krystyna Gadomska — łączniczka Batalionów Chłopskich.
Przypadek Chamczyńskich — jednoczesne wyniszczenie całej rodziny nie był odosobniony 147. We wsi Mokra w czasie tej samej pacyfikacji ujęta została przez żandarmów rodzina Wojciecha Nikiela: on sam, jego żona Aniela i syn Edward. Edward Nikiel i drugi syn Józefa Chamczyńskiego Ignacy zostali powieszeni w egzekucji, wykonanej przez Gestapo w dniu 21 sierpnia 1944 roku we wsi Brzózki, w gminie Popów. Sołtysem tej
96
Okolice Olsztyna i Janowa — miejsca licznych egzekucji
wsi był Roman Matyszczak. Oto, co opowiada on o tej egzekucji:
„[...] W drugiej połowie sierpnia 1944 roku w okolicy wsi Brzózki został zastrzelony Niemiec w momencie, kiedy usiłował on wylegitymować nieznanego mężczyznę. W odwet za to niemiecki komisarz rządowy Melbach wezwał mnie do gminy, i kazał mi dostawić dziesięciu mężczyzn — Polaków na egzekucję przez powieszenie. Wyznaczył mi w tym celu odpowiedni termin, ale ja polecenia tego nie wykonałem, twierdząc, że ludzie ze wsi Brzózki nikomu krzywdy nie zrobili, gdyż młodzi pracowali w Niemczech, starsi zabrani byli do kopania okopów, zaś najstarsi wiekiem pozostają w domach. Wtedy komisarz ten porozumiał się prawdopodobnie z niemieckimi władzami z Blachowni, które zarządziły powieszenie dziesięciu Polaków, pozostających w więzieniu w Lublińcu [...]" 148.
Wśród skazańców znaleźli się właśnie Edward Nikiel i Ignacy Chamczyński — członkowie Batalionów Chłopskich oraz Józef Janikowski z Kołaczkowic. Szczególnej grozy dodawał tej nowej zbrodni hitlerowskiej fakt, że wśród więźniów, którzy mieli skazańcom zakładać pętle, znajdował się ojciec jednej z ofiar.
W terrorystycznej działalności przeciwko ludności polskiej Gestapo i żandarmeria posługiwały się często podstępem i prowokacją.
Jedna z takich prowokacji, zorganizowana przez Gestapo w Blachowni, w lipcu 1944 roku, polegała na wysłaniu do lasów w rejonie Złotego Potoka grupy niemieckich dywersantów, przebranych w polskie mundury wojskowe. Prowokacja ta nie udała się, dywersanci zostali rozpoznani i unieszkodliwieni149.
97
Tragiczne natomiast skutki dla polskiej ludności miała inna prowokacja Gestapo. Agent Gestapo przedstawił się jednemu z mieszkańców Blachowni jako radziecki skoczek spadochronowy. Działo się to wieczorem dnia 24 września 1944 roku w Blachowni. Mieczysław Cierpiał — tak nazywał się mieszkaniec Blachowni, który nawiązał kontakt z rzekomym spadochroniarzem, przyprowadził go do domu swego kolegi Leona Rakocza. Tego samego wieczora agent Gestapa zastrzelił Mieczysława Cierpiała. W wyniku zaś bezpośrednio po tym przeprowadzonej akcji, w której wziął udział Mathias Chriestiansen, -zamordowani zostali Leon Rakocz, Mieczysław Popenda i Teofil Spałek 150.
Egzekucje i pacyfikacje pochłonęły wielu mieszkańców częstochowskiego powiatu, ale bez porównania większą była liczba ofiar, które codziennie padały z ręki hitlerowców w najróżnorodniejszych okolicznościach.
Nie można już obecnie ustalić dokładnej liczby tych morderstw, dokonanych przez hitlerowców na mieszkańcach powiatu tak, jak nie da się ustalić pełnej liczby ofiar spośród tych mieszkańców powiatu, którzy zostali zesłani do obozów koncentracyjnych i tam zginęli151.
Można natomiast przypadki tych pojedynczych morderstw podzielić na kilka kategorii w zależności od okoliczności, w jakich zostały one dokonane przez hitlerowców. Wielu mieszkańców powiatu zostało "zamordowanych we własnych domach względnie w pobliżu gospodarstw. Oto kilka przykładów z tej kategorii morderstw z 1944 roku.
We wsi Skrajnica koło Olsztyna, w powiecie częstochowskim, na terenie Generalnej Guberni, Niemcy zamordowali w dniu 11 lipca 1944 roku rolnika Franciszka Stolarczyka oraz jego krewnych, małżonków Józefa i Pelagię Caban. Zamordowani zostali w tej samej akcji dwaj członkowie ruchu oporu, którzy przebywali w tym czasie w domu Franciszka Stolarczyka oraz jego służący — wiejski chłopak. Ciała zamordowanych zostały pogrzebane w polu w pobliżu gospodarstwa 152.
Na plebani! w Borze Zapilskim zamordowany został przez żandarmów w dniu 12 lipca 1944 roku proboszcz ksiądz Romuald Kapkowski. Zwłoki zamordowanego księdza zawlekli żandarmi na cmentarz i wrzucili do dołu wykopanego pod cmentarnym murem 153.
98
We wsi Jezioro, w gminie "Węglowice, żandarmi z tak zwanego Jagdkommanda w Herbach;154 zamordowali w dniu 29 czerwca 1944 roku dwóch mieszkańców wsi Józefa Wilka i Bronisława Biernackiego.
Fragmenty cmentarza na miejscu straceń w Wsztynie
99
Anonimowy autor „Kroniki bestialstw niemieckich w gminie Węglowice" tak opisuje tę zbrodnię:
„Dnia 29 czerwca 1944 roku przyjechała do wsi lotna żandarmeria z Herbów. Aresztowany został Józef Wilk i po wyprowadzeniu na drogę na miejscu zastrzelony. Po zastrzeleniu Józefa Wilka żandarmi poszli do Bronisława Biernackiego, wyprowadzili go na pobliską łąkę i tam go zamordowali. Najpierw
przestrzelono mu ręce, następnie nogi, a kiedy wił się on w boleściach, podano mu po kilkunastu minutach papierosa [...]. Wypytywano go, co wie on o partyzantach, a kiedy nie przyznał się do niczego, żandarm Pauł Schwede strzelił z boku do Biernackiego, trafiając go w usta tak, że kula wyrwała mu szczękę [...], Dopiero po kilkunastu minutach {...] został on kilkoma strzałami w głowę i piersi ostatecznie zamordowany [...]."
Pomnik na zbiorowej mogile na cmentarzu w Borze Zapilskim
Śmierć, ponoszona z rąk hitlerowców, była zawsze śmiercią męczeńską. Ofiary hitlerowskiego, barbarzyństwa ginęły w torturach i mękach.
100
W gminie Przystajń spalony został we własnym domu Michał .Jelonek i siedmiu członków jego rodziny 155.
W zagrodzie, położonej między wsiami Kałmuki i Hutka, w pobliżu Truskolasów, spłonął Władysław Grabiński i wszystkie znajdujące się w tym domu osoby. Zagrodę podpalili żandarmi z posterunku w Fankach 156
Szczególnie częste były przypadki mordowania przez żandarmów osób ujętych i eskortowanych z miejsca zatrzymania na posterunek względnie z jednego posterunku do drugiego.
W takich okolicznościach żandarm Alfred Greczner z posterunku w Gnaszynie zastrzelił latem 1943 roku w Liszce Dolnej Kazimierza Dziubczyka, zamieszkałego w Komornikach koło Dźbowa 157.
Komendant posterunku żandarmerii we Wręczycy Wunsch 158 zastrzelił robotnika leśnego Leona Matuszczyka ze wsi Truskolasy.
Tenże żandarm zastrzelił w dniu 16 sierpnia 1944 roku Romana Paciepnika, robotnika z kopalni rudy żelaznej w Fankach. Mord został dokonany w czasie, kiedy Roman Paciepnik był przewożony z posterunku żandarmerii w Fankach do posterunku we Wręczycy 159.
Ofiarą żandarma Wunscha padł w podobnych okolicznościach Julian Wolnicki z Truskolasów. Został on zastrzelony w lesie koło Wręczycy na wozie, którym przewożono go ze szpitala do posterunku żandarmerii 160.
We wsi Długi Kąt, w gminie Węglowice, żandarmi pod komendą Wunscha ujęli Henryka Pietrzaka, Piotra Wtorka i Czesława Kozaka. Wszyscy trzej zostali zamordowani przez żandarmów w lesie w pobliżu wsi. Marcin Praski z Długiego Kąta na polecenie żandarmerii przewiózł zwłoki na cmentarz w Borze Zapilskim 161.
Żandarm „Maminka"162 z posterunku we Wręczycy zastrzelił na wiejskiej drodze Jana Krzysztofika ze wsi Golce, którego miał doprowadzić do posterunku 163.
Wiele morderstw popełnionych w podobnych okolicznościach zapisali na swych kontach żandarmi Góbel i Pauł Schwede.
Góbel (miał on prawdopodobnie na imię Richard) był komendantem posterunku żandarmerii w Węglowicach.
101
W Biezeniu, w gminie Węglowice, zastrzelił on Jana Knopa z- Długiego Kąta, w Borze Zapilskim zamordował Bronisławą Matyję, w Nowinach -— Stanisława Lisieckiego, w Mokrej — Stefana Solucha, w Blachowni — Bronisława Zientala, w lesie koło Trzepizur — Bronisława Skwarę z Puszczewa.
W niektórych przypadkach działał on razem z wymienionym wyżej Friedrichem Wunschem z posterunku żandarmerii we Wręczycy. W pamięci mieszkańców częstochowskiego powiatu zapisało się również krwawo nazwisko żandarma Paula Schwede z Jagdkommanda w Herbach.
W lesie na trasie Herby—Pietrzaki zastrzelił on Kazimierza Gibaszka, w lesie koło Cisia — Mariana Wilka, w lesie koło Blachowni — Władysława Włodarka, w Bieżeniu — Bronisława Jeziorskiego, w Jeziorze — działając razem z Friedrichem Wunschem — zamordował kilku mieszkańców tej wsi 164.
W Aleksandrii żandarmi z Jagdkommanda z Konopisk zamordowali sześciu mieszkańców wsi 165.
Podobnie ,,lotna piątka" żandarmerii, jak nazywano Jagdkom-mando, zamordowała w Gnaszynie w styczniu 1945 roku czterech Polaków: Pawła Glińskiego, Leona Koszarę, Szczepana Kuśmierskiegc i Władysława Jabłońskiego.
W niektórych przypadkach żandarmi stwarzali pozory, że zatrzymany usiłował zbiec i w takich okolicznościach został zastrzelony. Zdarzało się bowiem, że żandarmi kazali zatrzymanym uciekać i strzelali do nich jak do zajęcy.
Trzecią kategorię morderstw stanowiły zbrodnie dokonane na więźniach, zatrzymanych w siedzibach Gestapo i żandarmerii oraz osadzonych w więzieniach. Liczba morderstw, popełnionych w takich okolicznościach, była również bardzo wysoka.
Zdzisław Korbel służył jako furman w niemieckiej gminie [Amtskommissariat] w Ostrowach w latach 1943/1944. W tym charakterze był on wzywany do siedziby Gestapo w Blachowni i wielokrotnie wywoził stamtąd na miejscowy cmentarz zwłoki zamordowanych więźniów.
102
Oto fragment jego zeznania: ,,{...] Według moich obliczeń wywiozłem z siedziby Gestapo w Blachowni ponad czterdzieści zwłok ludzi, mężczyzn-Polaków, pomordowanych w pomieszczeniach Gestapo. Wiem, że byli oni męczeni w lokalu placówki Gestapo, bo bardzo często słyszałem krzyki i błagania o zaniechanie bicia i znęcania się. Widziałem również liczne przypadki szczucia więźniów psami. Nie tylko szarpały one ubrania na więźniach, lecz również szarpały ludzkie ciała [...]."
Zdzisław Korbel opisał poszczególne sceny, zaobserwowane w siedzibie Gestapo. Pewnego razu kierownik placówki Gestapo Mathias Chriestiansen wyprowadzał więźnia z aresztu. Więzień ten w pewnym, momencie usiłował ratować się ucieczką. Chriestiansen uderzył wówczas więźnia w głowę pękiem kluczy, a kiedy ten padł na ziemię, skuł mu ręce i nogi i wziąwszy pal ze stosu drzewa, zmasakrował więźnia. „Wywiozłem następnego dnia — relacjonuje Korbel — na cmentarz kukłę zbroczoną krwią".
Zdzisław Korbel widział również, w jaki sposób przesłuchiwano więźnia Kazimierza Knopa z Blachowni. Przymocowano mu. rękę do biurka i za paznokcie wbijano szpilki. Jednocześnie bito więźnia bykowcem i szczuto psem. W torturowaniu więźnia brali udział: Mathias Chriestiansen i dwaj inni funkcjonariusze tej placówki Gertapo Puschman i Kowalik 166.
Zwłoki więźniów, wywożone na cmentarz, były z reguły tak zmasakrowane, że jak to określił Zdzisław Korbel, trudno było je zidentyfikować, a w niektórych przypadkach nie przypominały one w ogóle ludzi 167.
Podobnie wielu więźniów zostało zamordowanych w czasie badań w poszczególnych posterunkach żandarmerii.
W takich to okolicznościach komendant posterunku żandarmerii Hans Trodel w Gnaszynie zastrzelił Leona Neiningera z Łojek i Cierpiała z Wielkiego Boru 168.
Żandarmi z Panek 169 zamordowali w 1940 roku w siedzibie posterunku Bronisława Kałę,' robotnika z kopalni rud żelaza w Truskolasach 170.
W siedzibie posterunku w Fankach zamordowany został również Mikołaj Gruca z Truskolas. Komendantem posterunku był w tym czasie żandarm Pappe 171.
Żandarmi z posterunku w Kłobucku zamordowali w dniu 5 grudnia 1944 roku polskiego nauczyciela ze wsi Hutki Jana Scieburę 172.
103
Wśród wielu mieszkańców powiatu, zamordowanych w siedzibie posterunku żandarmerii we Wręczyćy znaleźli się Władysław Knop z Długiego Kąta, Józef Nicpoń i Franciszek Parkitny — mieszkańcy wsi Borowe. Antoni Wach, urodzony w 1896 roku, rolnik ze wsi Borowe, został tam. rozszarpany przez policyjne psy 173.
Wyżej przedstawione metody i sposób działania funkcjonariuszy niemieckich władz bezpieczeństwa w tej części powiatu, która została włączona do Rzeszy, stanowią jednocześnie ilustrację do stosunków, jakie istniały w tych gminach powiatu, które pozostały w obrębie Generalnej Guberni. Bowiem placówki Gestapo, jak i posterunki żandarmerii czy innych formacji niemieckiej policji, gdziekolwiek na ziemiach polskich istniały, były zawsze ogniskami nieludzkiego terroru. Ginęli więc mieszkańcy powiatu w piwnicach Gestapo w Częstochowie i w Radomsku 174, byli torturowani przez żandarmów z posterunków w Żarkach 175, Chorzenicach 176 i w Gidlach.
Tak jak w zachodniej części powiatu, tak i wśród ludności wiejskich gmin położonych na terenie Generalnej Guberni, wielu żandarmów zyskało sobie ponurą sławę wielokrotnych morderców i sadystów. Każdorazowe pojawienie się ich w jakiejś wsi było zapowiedzią gwałtów i morderstw. Taką grozę budzili między innymi: komendant żandarmerii Schmidt i Rotwachtmeister Julius Schubert z Żarek oraz leutnant Georg Schwarzmayer, komendant posterunku w Gidlach. Szczególnym okrucieństwem odznaczali się również żandarmi z posterunku w Chorzenicach.
W lasach i na polach wyrastały ciągle nowe mogiły, najczęściej bezimiennych ofiar hitlerowskiego terroru. Piaszczyste, z rzadka porosłe karłowatymi sosnami i jałowcem, pustkowie koło Olsztyna, zwane ,,szubienicą", miejsce egzekucji ofiar z akcji AB w 1940 roku, również w następnych latach rozbrzmiewało złowieszczymi odgłosami salw egzekucyjnych. Ginęli tam od kuł egzekucyjnych plutonów, padali pod ogniem pistoletów żandarmów i esesmanów zarówno mieszkańcy powiatu częstochowskiego, jak i więźniowie przywożeni z innych powiatów.
W latach 1942—1943 przywożono również na miejsce straceń w Olsztynie półżywych radzieckich żołnierzy z jenieckich lagrów w Częstochowie i dobijano ich z broni palnej, podobnie jak mordowano w tym miejscu ujętych w walce polskich partyzantów.
104
Dzisiaj napis na tablicy utworzonego w tym miejscu pamiątkowego cmentarza głosi przerażającą prawdę, że osiemnaście zbiorowych mogił kryje zwłoki 1968 ofiar hitlerowskiego barbarzyństwa 177.
Pomnik na miejscu zbrodni w Przyrowie
105
Cmentarz w Przyrowie
W pamięci mieszkańców powiatu utrwaliło się również wiele innych miejsc, w których hitlerowcy dokonali licznych Jnorderstw. Taką ponurą sławą otoczony był las mykanowski, podobnie jak żydowski cmentarz w Mstowie. Żandarmi z posterunku w Cho-rzenicach rozstrzeliwali tam więźniów, przywożonych z siedziby żandarmerii lub ujętych w obławach 178.
Inną jeszcze kategorię opisywanych zbrodni stanowiły morderstwa, dokonywane przez funkcjonariuszy niemieckiej straży granicznej (Zollgrenzsćhutz) na Polakach, przekraczających granicę, która rozdarła powiat częstochowski. Kontakty mieszkańców obydwu części powiatu były konieczne z uwagi na zwłaszcza opłakaną sytuację gospodarczą ludności polskiej.
O ofiarach, jakie ponosiła ludność, ratując się od głodu, niechaj świadczą wydarzenia z terenu Zollamtu w Szarlejce.
Urząd ten był usytuowany tuż za wsią Grabówska, nad rzeką Kocinką we wsi Szarlejka. Funkcjonariuszami służby ochrony pogranicza dowodził oficer, Zollassistent Bruno Spiers, członek partii hitlerowskiej, odznaczający się szczególnie okrutnym traktowaniem polskiej ludności cywilnej 179.
Schwytanych przy przechodzeniu granicy niemieccy strażnicy z Zollamtu w Szarlejce bili, szczuli psami, topili w wodzie i bagnie Kocinki, i niejednokrotnie zabijali.
W lipcu 1940 roku zabity został w Gruszewni 17-letni Tadeusz Rudolf, mieszkaniec tejże wsi. Został zastrzelony, aczkolwiek nie miał zamiaru przekraczać granicy. Ujrzawszy nadjeżdżających strażników, usiłował się przed nimi schronić.
15 maja 1941 roku zastrzelony został 16-letni chłopiec z Czę...
wiesiud