00:02:37:www.NapiProjekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu. 00:02:41:W czerwcu 1807,|w Tilsit, 00:02:46:odbyło się spotkanie cesarzy - Aleksandra i Napoleona. 00:03:01:Tymczasem życie, 00:03:04:prawdziwe życie ludzi, 00:03:06:z ich istotnymi zainteresowaniami -|zdrowiem, chorobami, 00:03:10:pracš, odpoczynkiem,|z ich zainteresowaniami w dziedzinie nauki 00:03:14:poezji, muzyki, przyjani, nienawici, 00:03:17:namiętnoci, toczyło się 00:03:21:jak zawsze, niezależnie i poza|politycznym zbliżeniem 00:03:27:czy też wrogociš wobec Napoleona Bonaparte. 00:03:31:Styczeń, Luty, Marzec, Kwiecień... 00:03:34:Niechże mama mówi. 00:03:40:Tak się nie godzi, moja droga. 00:03:43:Nie wszyscy zrozumiejš waszš|dziecięcš przyjań, 00:03:46:a gdy widzš, że jeste z nim tak|blisko, może ci to zaszkodzić, 00:03:52:a co najważniejsze, niepotrzebnie|go dręczysz. 00:03:54:Może już znalazł partię odpowiedniš|dla siebie, bogatš; a teraz traci rozum. 00:03:58:Traci? 00:04:01:Opowiem ci o sobie.|Miałam pewnego cousin... 00:04:06:Wiem, Kiriła Matwiejewicza.|Przecie on stary. 00:04:12:Nie zawsze był stary. 00:04:14:Porozmawiam z Boriš.|Nie powinien bywać u nas tak często. 00:04:17:- Dlaczego nie powinien, skoro ma ochotę?|- Dlatego, że wiem, iż to się skończy niczym. 00:04:22:Mama, cóż to za głupstwa! 00:04:25:No, nie wyjdę za mšż, ale niech|przychodzi, skoro jemu wesoło i mnie wesoło. 00:04:31:Nie za mšż, ale tak... 00:04:34:- Więc jak, moja droga?|- A tak. 00:04:37:Wielkie rzeczy, że za mšż nie wyjdę,|ale...tak. 00:04:45:Dosyć już tego miechu.|Całe łóżko się trzęsie. 00:04:48:Strasznie mama do mnie podobna,|taka sama mieszka. 00:05:07:Czy w mamie był kto tak zakochany? 00:05:09:A jest bardzo miły.|Tylko nie całkiem w moim gucie. 00:05:15:Taki wšski jak zegar w stołowym pokoju. 00:05:21:- Mama nie rozumie?|- Nie. 00:05:23:- Wšski, wie mama, szary, jasny...|- Co ty pleciesz! 00:05:27:Naprawdę mama nie rozumie?|Nikoleńka by zrozumiał. 00:05:32:Bezuchow - ten, to granatowy. 00:05:35:ciemnogranatowy z czerwonym,|a przy tym czworokštny. 00:05:39:- To ty i jego kokietujesz?|- Nie, to jest farmazon, dowiedziałam się. 00:05:42:On jest wspaniały, ciemnogranatowy|z czerwonym, jak by tu mamie wytłumaczyć? 00:05:47:Hrabino, nie pisz? 00:06:02:Nikt nie może pojšć tego wszystkiego,|co ja pojmuję i jest we mnie. 00:06:08:Sonia? Gdzie tam jej do tego!|Cnotliwa. 00:06:12:Nawet mama mnie nie rozumie. 00:06:15:To zadziwiajšce, jaka ja jestem mšdra i jaka... 00:06:19:ona miła. Wszystko w niej jest. 00:06:22:Niezwykle ładna,|zgrabna, 00:06:25:pływa, wspaniale jedzi konno, 00:06:28:a co za głos!|Można rzec - zdumiewajšcy! 00:07:02:31 grudnia, 00:07:05:w wigilię Nowego Roku 1810, 00:07:09:był bal u dygnitarzy z czasów Katarzyny. 00:07:14:Na balu miał być korpus dyplomatyczny|i monarcha. 00:07:19:Rostowowie także zostali zaproszeni,|a Natasza wybierała się 00:07:23:na pierwszy wielki bal w życiu. 00:07:26:Soniu! Kokarda inaczej.|Chod, no tutaj. 00:07:30:- Kiedy będziecie gotowe? Już dziesišta.|- Zaraz, zaraz! 00:07:34:- A czy mam gotowa?|- Tylko jeszcze toczek przyszpilić. 00:07:38:- Proszę tego nie robić beze nie!|- Kiedy już dziesišta! 00:07:58:Mawruszka, prędzej kochasiu! 00:08:04:- Kiedy wreszcie?|- Zaraz, zaraz, papo, nie wchod! 00:12:55:Czy naprawdę nikt nie podejdzie do mnie, 00:12:58:nikt nie zauważy mnie? 00:14:43:Nie, to nie możliwe! 00:14:45:Przecie powinni wiedzieć,|jak wspaniale tańczę, 00:14:49:jak im będzie wesoło tańczyć ze mnš. 00:15:18:To naprawdę interesujšce... 00:15:22:Ksišże zawsze tańczy. Tutaj jest moja|protegee, hrabianka Rostow, młodsza, 00:15:27:- Zapro jš.|- Gdzie? 00:15:29:Przepraszam, tę rozmowę gdzie indziej|doprowadzimy do końca. 00:15:33:Na balu trzeba tańczyć. 00:15:58:Pozwolisz ksišże, że poznam go z mojš córkš. 00:16:00:Już mam przyjemnoć znać,|jeli hrabianka mnie pamięta. 00:16:04:Zaszczyci mnie pani turš walca? 00:19:21:Jeli podejdzie najpierw do swej kuzynki,|a potem do drugiej damy, 00:19:26:to będzie mojš żonš. 00:19:31:Prawda, hrabio, jak wesoło. 00:19:35:Tak, bardzom zadowolony. 00:20:08:Ach, to ksišże. A ja włanie pracuję. 00:20:11:No, mój kochany. Nigdy nie doznałem|czego podobnego. 00:20:17:Jestem zakochany, mój drogi. 00:20:19:- No co?|- Niech mnie mama teraz o nic nie pyta. 00:20:23:- W Nataszy Rostow, tak?|- Tak, tak, a w kimże by? 00:20:26:To uczucie jest silniejsze ode mnie.|Nie żyłem dotychczas. 00:20:30:Dopiero teraz żyję,|ale nie mogę żyć bez niej. 00:20:33:Ale czy ona może mnie pokochać? 00:20:35:Ale czego takiego...nigdy ze mnš nie było.|Tylko, że przy nim jest mi straszno. 00:20:42:Czy to znaczy, że to prawdziwe? 00:20:44:- Cóż ty nic nie mówisz?|- Ja? A co księciu mówiłem... 00:20:49:- Czy mama pi?|- Nie, kochanie, ja sama się boję. 00:20:52:Wszystko jedno i tak nie będę spać.|Nigdy nic podobnego mi się nie wydarzyło. 00:20:57:Ta dziewczyna to taki skarb.|To niepospolita dziewczyna. 00:21:03:Proszę nie mędrkować, nie wštpić, 00:21:06:ale się żenić, żenić, żenić...|Jestem przekonany, że będziesz najszczęliwszym z ludzi. 00:21:10:- Ale ona?|- Ona księcia kocha. 00:21:12:- Nie mów głupstw.|- Kocha, ja wiem. 00:21:14:- Muszę komu wszystko wypowiedzieć.|- Więc niech ksišże mówi, jestem bardzo rad. 00:21:19:I włanie akurat teraz, kiedy my tu jestemy,|musiał jakby umylnie przyjechać do Petersburga. 00:21:23:I musielimy się spotkać na tym balu. 00:21:26:Wszystko to przeznaczenie.|Jasne, że wszystko do tego prowadziło. 00:21:29:Dla mnie,|cały wiat dzieli się na 2 połowy, 00:21:34:jedna - ona i tam całe szczęcie,|nadzieja, jasnoć. 00:21:37:Druga połowa - wszystko, gdzie jej|nie ma, przygnębienie i ciemnoć. 00:21:40:Ciemnoć i mrok.|Tak, tak, ja to rozumiem. 00:21:42:Nie mogę nie kochać jasnoci.|I jestem bardzo szczęliwy. 00:21:46:- Wiem, że cieszysz się ze mnš.|- Tak, tak. 00:21:49:Moja złota mamo, ja tak mamę kocham,|tak mi dobrze! 00:22:06:Tak minęły trzy tygodnie. 00:22:08:Ksišże Bołkoński ani razu|nie odwiedził Rostowów. 00:22:56:Natasza, kochanie, 00:23:00:Może jest chory. W końcu,|był ranny pod Austerlitz. 00:23:05:Niech mama przestanie!|Nawet nie mylę o tym i nie chcę myleć. 00:23:10:Tak sobie bywał i przestał bywać. 00:23:16:A ja wcale nie chcę wyjć za mšż.|A jego się boję, teraz jest zupełnie, 00:23:20:ale to zupełnie spokojna. 00:23:48:Nie ma co o tym myleć,|kiedy i tak jest dobrze. 00:24:05:Oto jaka jestem! No i dobrze.|I nikogo nie potrzebuję. 00:24:12:Jaka ta Natasza jest urocza! 00:24:14:Ładna, ma piękny głos, młoda,|nikomu nie zawadza. 00:24:18:Zostawcie jš tylko w spokoju! 00:24:27:Mamo, Bołkoński przyjechał! 00:24:40:Mamo, to straszne, to nieznone!|Ja nie chcę... męczyć się! 00:24:45:Kto przyjechał? Czemu?|Proszę, Natasza! 00:25:24:Już dawno nie mielimy przyjemnoci... 00:25:26:Nie byłem u państwa przez ten cały czas,|bo byłem u ojca. 00:25:29:Musiałem się z nim porozumieć się|w pewnej ważnej sprawie. 00:25:40:Muszę z paniš pomówić, pani hrabino. 00:25:47:Wyjd Nataszo, zawołam cię. 00:26:30:Boże, zmiłuj się nad nami. 00:26:43:No co, mamo...Co? 00:26:48:Id do niego, id.|Prosi o twojš rękę. 00:27:23:Czy ten obcy człowiek stał się|teraz dla mnie wszystkim? 00:27:28:On jeden teraz jest dla mnie|droższy niż wszystko na wiecie. 00:27:43:Pokochałem paniš od pierwszej chwili,|kiedym jš ujrzał. 00:27:47:Czy mogę mieć nadzieję? 00:27:50:Po co pytać? 00:27:52:Po co wštpić w to, czego nie|można wiedzieć. 00:27:55:Po co mówić, skoro słowami nie można|wyrazić tego, co się czuje. 00:28:15:- Czemu? Co pani jest?|- Ach, jestem taka szczęliwa. 00:28:23:Teraz, ksišże Andrzej nie znajdował|w sobie poprzedniej miłoci do niej. 00:28:27:W jego duszy co się nagle odwróciło. 00:28:30:Nie było już dawnego poetycznego|i tajemniczego powabu pragnienia, 00:28:33:lecz była litoć dla jej kobiecej|i dziecięcej słaboci, 00:28:37:lęk przed oddaniem i ufnociš. 00:28:40:Obecne uczucie, choć nie tak wietlane|i poetyczne jak poprzednie, 00:28:44:było jednak poważniejsze i silniejsze. 00:28:47:Czy maman powiedziała pani, że to|nie może być wczeniej niż za rok? 00:28:51:Czyżbym to była ja? 00:28:54:Czyżbym teraz od tej chwili była żonš, 00:29:02:którego szanuje nawet mój ojciec! 00:29:04:Czyżby to była prawda,|że teraz już nie wolno żartować z życia, 00:29:09:że teraz spoczywa na mnie odpowiedzialnoć|za wszystko, za każde słowo? 00:29:17:Tak, ale o co on mnie pytał? 00:29:20:Pani jest tak młoda, a ja już tak|wiele w życiu doznałem. 00:29:25:Lękam się o paniš. Pani siebie nie zna. 00:29:30:Choć ten rok, który odracza moje szczęcie,|będzie dla mnie nader ciężki, 00:29:34:jednak w cišgu tego czasu pani będzie|mogła wypróbować się. 00:29:38:Proszę, by za rok pani dała mi szczęcie. 00:29:42:Ale pozostajesz wolna.|Zarękowiny nasze pozostanš tajemnicš. 00:29:45:I jeli się przekonasz,|że mnie nie kochasz albo pokochałaby... 00:29:48:Czemu pan to mówi? 00:29:50:Przecie pan wie, iż pokochałam go|w dniu jego przybycia do Otradnego. 00:29:59:W cišgu roku poznasz siebie. 00:30:07:Cały rok? 00:30:11:Ale dlaczego rok?|I nie można inaczej? 00:30:20:To straszne! 00:30:23:Umrę, zanim doczekam tego roku!|To niemożliwe, to straszne! 00:30:33:Nie, nie, zrobię wszystko.|Jestem taka szczęliwa! 00:30:44:Zaręczyn nie było. 00:30:47:i nikogo nie powiadomiono|o narzeczeństwie Bołkońskiego z Nataszš. 00:31:04:Proszę nie wyjeżdżać. 00:31:06:Proszę paniš Natalie,|wyjadę. Bóg raczy wiedzieć co się może stać. 00:31:11:Pani może przestanie kochać mnie....|Wiem, wiem nie powinienem o tym mówić. 00:31:16:Jednak cokolwiek by się z paniš|stało, kiedy mnie nie będzie... 00:31:19:Nie wyjeżdżaj... 00:31:20:Gdyby cokolwiek się stało,|proszę zwrócić ...
sylwek2004