##### Autentyki * * * * * Nocny dy�ur, spok�j. Kolega Internista z chirurgiem rozgrywali partyjk� w karty i tak im czas p�yn��. Tymczasem m�ode ma��e�stwo, w podr�y, uzna�o, �e przy tym szpitalu musz� si� zatrzyma� - kobieta narzeka�a, �e brzuch j� boli tam gdzie wyrostek i ju� zaraz natychmiast trzeba do lekarza. Obaj nasi lekarze poszli ja obejrze�, a �e wyrostek by� tylko podra�niony (naprawd� najpierw si� upewnili), zacz�li rozmawia�: - Wyrostek... - No. To operujemy. Ty operujesz. - Ja nie, ja jestem internist�. - Nie mo�esz zoperowa� prostego wyrostka??? - Nie wyg�upiaj si�, kiedy� musi by� ten pierwszy raz! Kobieta w tym momencie wsta�a, o w�asnych si�ach, zdrowa, i stwierdzi�a z pe�nym przekonaniem: - W�a�ciwie to ja ju� si� du�o lepiej czuj�. by bobesh * * * * * Koordynacja ruchu na autostradzie troszk� si� nudzi�a i postanowili zatrzyma� kontrolnie klienta. Przetrzepali mu autko i pu�cili dalej. Kole� ju� kawa�ek odjecha�, kiedy nagle ch�opaki stwierdzaj�, �e maj� na masce roz�o�one dokumenty tamtego go�cia. Wskoczyli do wozu i na cito i pe�nym gazie za nim. Ujechali kawa�ek, kiedy z lasu wyskoczy� "na kogutach" jaki� bus i jedzie za radiowozem. Ch�opaki doje�d�aj� do klienta, kt�rego wcze�niej zatrzymali i ka�� mu stan��. Go�� staje. Radiow�z ruchu za nim, a bus ich wyprzedza i staje na p�obrocie przed nimi. Ze �rodka wyskakuje czterech ch�opak�w z zabezpieczenia (komenda Zielona G�ra) z broni� d�ug� i otaczaj� zatrzymanego. Kolesie z ruchu zd�bieli. Ruch na zabezpieczenie, zabezpieczenie na ruch i konsternacja. W ko�cu ch�opaki z ruchu pytaj� si�, o co idzie. A zabezpieczenie: - Spali�my w lesie. Patrzymy grzejecie na pe�nym gazie i "kogutach" to my�leli�my, �e jaka� akcja... - To co robimy? - To wy pu��cie go�cia, a my jeszcze troch� postoimy, �e niby tak mia�o by�... by bartosz_k * * * * * Kole� przychodzi do sekretarki i m�wi: - Pani Jolu. Wyskakuj� na chwil� do miasta �eby kupi� �a�cuchy na ko�a (na weekend wybiera� si� w g�ry, a akurat spad� �nieg). Komentarz sekretarki: - A co? W �aganiu tak kradn�? by bartosz_k * * * * * Znajomy prokurator opowiada�: Sprawa karna, o zwyk�y rozb�j. Czysta i prosta. Dw�ch pan�w zatrzyma�o trzeciego jak wraca� z poczty z rent� i grzecznie poprosili o wsparcie, a �e im nic nie da� to wzi�li sami troch� pana uszkadzaj�c. Pokrzywdzony wszystko pi�knie prokuratorowi opisa�, rozpozna� ich na okazaniu, jacy� �wiadkowie ich tam widzieli, jednym s�owem winni jak w mord� strzeli�. Zeznaje pan pokrzywdzony i... Nag�y cud, przypomnia� sobie, �e to nie oskar�eni go bili, tylko jaki� rudy nie znany mu facet, a to, co �wiadkowie widzieli, �e oni go kopi� i szarpi� to oni pomagali mu wsta�. Konsternacja. Prokurator w swoim �ywiole, jedno pytanie, drugie, trzecie, czwarte i ju� wida�, �e pan zaczyna si� pl�ta�, nie za dobrze si� nauczy� swojej roli. Po jeszcze paru pytaniach dla wszystkich by�o oczywiste, �e facet kryje oskar�onych i ��e w �ywe oczy. Po jeszcze paru pytaniach, i przypomnieniu o odpowiedzialno�ci karnej za sk�adanie fa�szywych zezna�, pan zorientowa� si� wreszcie, �e nikt mu nie wierzy i rzuci� na szal� ostateczny argument: B�G MI �WIADKIEM, �E NIE K�AMI�!!!! Jak tylko sko�czy� za oknem b�ysn�o i zagrzmia�o. W zimie czasami zdarzaj� si� takie mini burze. Na sali zapad�a cisza, kt�r� przerwa� prokurator: - Zdaje si�, �e Pan B�g si� z panem nie zgadza. Ludzi na sali d�ugo podobno nie da�o si� uspokoi�... by bobesh
mlody666