homilia krzysia 2.doc

(26 KB) Pobierz

Ks. Krzysztof Śnieżyński /homilia na czwartą niedzielę Wielkiego Postu/ 

     Dziś  przypomnieliśmy sobie ewangeliczną przypowieść o miłosiernym Ojcu. Uchodzi ona za jedną z najbardziej przejmujących przypowieści. Z jej przejmującej głębi spróbujemy wydobyć ja jaw tylko jeden drobny wątek, aby mu się lepiej przyjrzeć. O jaki wątek chodzi? 

     Zauważmy w tej przypowieści znamienną rzecz: w momencie, gdy syn marnotrawny staje przed swoim ojcem, zamiast się cieszyć na widok ojca, zaczyna recytować swoją formułkę: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem Ciebie, już nie jestem godzien nazywać  się twoim synem”. Tymczasem ojciec sprawia wrażenie jakby mu w ogóle nie zależało na żalu syna. Wręcz przeciwnie: nie słucha słów żalu, lecz rzuca się synowi na szyję, całuje go i szybko wydaje rozkazy służbie, aby przywróciła synowi pierwotny wygląd i przygotowała radosną ucztę. Co to oznacza? 

     Nasze katechizmowe nauczanie o sakramencie pojednania chyba zbyt przesadnie podkreśla żal za grzechy i ukazuje go jako istotę nawrócenia. Ale czy nie jest raczej tak, że w nawróceniu ważniejsza od żalu jest wiara w moc Bożego przebaczenia i gotowość do wybaczenia własnym wrogom? Czy nie jest tak, że ważniejsza od żalu za grzechy jest wiara, że Bóg może coś zmienić na lepsze w moim życiu i w życiu tego świata? Czy brak takiej wiary nie byłby większym grzechem od braku żalu za grzechy? 

     Ciekawe, że Ewangelia nigdzie nie mówi o Jezusie, który domagałby się  od grzeszników żalu za ich grzechy. Dla Jezusa żal za grzechy nie odgrywa istotnej roli  
w procesie nawrócenia. Proces nawrócenia jest w całości wydarzeniem radosnym. Ból  
z powodu grzechu miesza się z radością i wdzięcznością za dar przebaczenia  
i wielkodusznego przyjęcia. Wydaje się nawet, że samo uświadomienie sobie grzechu może się dokonać dopiero w perspektywie radości z przebaczenia. Swój grzech można dostrzec dopiero w świetle Bożego miłosierdzia. Nie można o ludzkich siłach doświadczyć wewnętrznie istoty i całego dramatu grzechu. Zobaczyć grzeszność w pełni potrafią jedynie ludzie święci. Oni często płakali nad swoimi grzechami, ale równocześnie umieli chwalić Boga za Jego miłosierdzie. 

     Kiedy widzę swój grzech, to nie powinienem dać się skusić  rozpaczy. Nie powinienem wpadać w przygnębienie z powodu tego, co w sobie widzę. Bogu wcale nie zależy na takim przygnębieniu. Nie chodzi o to, aby człowiek, który się nawraca, miał się  maltretować i rozpaczać. Trzeba raczej zwrócić się  w stronę bożego światła, które pozwoliło mi dostrzec mój grzech i przyznać się do niego. Czasami nie możemy ofiarować  Bogu nic lepszego, niż nasze zdruzgotane serce i wewnętrzne rozdarcie, jak to uczynił syn marnotrawny. Ale nawet w przypowieści o synu marnotrawnym nie ma mowy o tym, że syn marnotrawny ostatecznie popadł  w przygnębienie. Wręcz przeciwnie: w przygnębienie popadł jego sprawiedliwy brat, który nie zrozumiał radości ojca z odzyskania syna. Syn marnotrawny natomiast dobrze się bawił i cieszył  się tym, że ojciec dał mu nową przyszłość u swego boku. 

     Jeżeli zabieramy się do rachunku sumienia z wiarą, że Bóg potrafi nas przemienić, to już jesteśmy na dobrej drodze. Wtedy, przystępując do sakramentu pojednania, możemy z przekonaniem powtórzyć za św. Pawłem: „To, co dawne minęło, a oto wszystko stało się  nowe. Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał  nas z sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania”.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin