J-M Lustiger
Skoro tak trzeba
Skoro tak trzeba Kosciol Narod i Panstwo
Abp JEAN-MARIE LUSTIGER
SKORO TAK TRZEBA...
Wywiad abp J.M. Lustigera publikujemy za wydaniem francuskim, Le Debat nr 20, 1982 r. Pierwodruk wywiadu udzielonego dwom izraelskim dziennikarzom opublikował dziennik izraelski Yediol Achronot. Tekst drukujemy z niewielkimi skrótami.
Y. BEN PORAT — Chciałbym najpierw zapytać, w czym Eminencja widzi istotną różnicą między narodem żydowskim a narodem izraelskim? Czy zdaniem Eminencji istnieje między nimi różnica? J.-M. LUSTIGER — Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ są to zagadnienia teoretyczne. Stosunek, jaki zachodzi między tożsamością Izraelczyków a tożsamością narodu żydowskiego określano w sposób bardzo różny w ramym narodzie żydowskim. Nie mogę więc rościć sobie prawa do tego, by moje zdanie na ten temat było decydujące. Mogę tylko powiedzieć, jakie jest moje osobiste odczucie. Dla mnie narody te nie są tożsame, lecz jeden jest częścią drugiego.
Pojęcie narodu żydowskiego jest pojęciem o wielu aspektach; chcę przez to powiedzieć, że oznacza ono albo przynależność religijną, albo przynależność historyczną. Dla Żydów poczucie przynależności do narodu jest czymś bardzo wielkim, a zarazem bardzo płynnym, a stopień odczuwania jest bardzo różny. Jeśli spojrzymy na obecny stan świadomości Żydów z historycznego punktu widzenia, nie wiem, jak można by było określić dziś przynależność do narodu (nie mówię: „do judaizmu"), nie odwołując się w jakiś sposób do państwa Izrael. Nie widzę też, w jaki sposób samo państwo Izrael mogłoby się określić, nic wprowadzając szerszego pojęcia narodu żydowskiego. Zdaję sobie sprawę, że mówiąc tak przeciwstawiam się niektórym opiniom. W przeszłości istniał wśród intelektualistów izraelskich prąd „kananejski" 1 nie wiem, czy jeszcze istnieje? YBP — Tak, istnieje nadal.
JML — Z drugiej strony wiem, że są Żydzi w Izraelu, podobnie jak w diasporze, którzy nie czują się z Izraelem związani. Odpowiedz nie może więc być jednoznaczna. Ale dla mnie ten związek istnieje.
Prąd umysłowy, który pojawił się w Izraelu wśród pionierów, a który zalecał porzucenie wszelkich okroślań żydowskich. W konsekwencji ruch ten wzywał Żydów Izraelskich do połączenia się z niezydami w jednym lokalnym systemie politycznym i kulturalnym (Nota red. Tr.)
YBP A więc zdaniem Eminencji państwo Izrael nie jest pań~ stwein takim, jak inne?
JML ~- Wyobrażam sobie, że inne państwa postępują wobec tego szczególnego państwa, które nazywa się państwem Izraela, w sposób identyczny, jak postępują wobec każdego innego państwa. Wyobrażam sobie również, że politycy państwa Izrael, kierując polityką swego kraju, traktują go — co jest logiczne — jak inne państwa, to znaczy postępują tak samo, jak tamte postępują lub powinny postępować, gdyby były uczciwe i miały w poszanowaniu swoje własne cele i swoje własne ideały. Ale to państwo jest jednak wyjątkowe. Jego powstanie, jego tożsamość są nieporównywalne, różne niż wszystkich innych państw. Jest nośnikiem niezwykłej utopii, która stała się rzeczywistością historyczną. A utopia ta, ujawniona w marzeniach dziewiętnastowiecznej Europy, tkwiła w zbiorowej podświadomości od wielu tysiącleci. Nie wiem, czy Historia zna drugi podobny przypadek.
Mimo to jest rzeczą konieczną i słuszną mówić: „Izrael jest państwem takim, jak inne", w przeciwnym razie byłoby tworem osobliwym, nie do przyjęcia przez inne narody. W przeciwnym razie ryzykowalibyśmy również, że narzuci mu się świadomość fałszywie mesjanistyczną, moralnie perwersyjną i zgubną politycznie. Historia zna ,,państwa mesjanistyczne"; istniały zawsze, a kończyło się to bardzo źle. Trzeba, aby państwo było państwem.
A jednak któż — w Izraelu czy gdzie indziej — słysząc to zdanie: „Chcemy być narodem takim, jak inne", nie zada sobie pytania, czy ta chęć nie zawiera w sobie również ukrytej pokusy, czy nie jest. dla Żyda sposobem ucieczki przed powołaniem? Przecież, mamy tu wewnętrzną sprzeczność, która została już ukazana w tekście z Pierwszej Księgi Samuela (8, 20).
YBP — Chciałbym rzucić to na płaszczyzne praktyczną, niemal osobistą. Eminencja ma przed sobą dwóch dziennikarzy izraelskich którzy są zarazem Żydami. Czy Eminencja rozróżnia te dwa pojęcia? Czy uważa, że ma przed sobą dwóch Żydów, czy też dwóch Izraelczyków, to znaczy ludzi, którzy mają paszport obcego państwa i którzy nie sa Francuzami?
JMLTrudno mi to rozróżnić. Ale mogę powiedzieć jedno. Miałem okazję bywać często na Bliskim Wschodzie i w Izraelu. Od roku l950 niemal co rok, najpierw w czasie moich studiów, później jako duszpasterz akademicki. I wydaje mi się, że Izraelczycy nie są Żydami takimi, jak inni. YBP — Czy to dobrze, czy źle?
JML Nie wiem, mogę tylko przytoczyć dwa wspomnienia. To było między rokiem 1950 a 1961, gdzieś w tych latach. Spotkałem Żyda belgijskiego, lekarza, który został nauczycielem w kibucu gdzieś w Galilei. W czasie wojny stracił całą rodzinę. Zostawszy sam, zdecydował się na aliję 2 do Izraela. Ponieważ było tam zbyt wielu lekarzy, został nauczycielem. Chwalił bardzo sabrów s. I nagle powiedział: „Oni już stracili żydowską inteligencję; są powolni, łagodni, uprzejmi." To zupełnie niezwykłe, takie określenie w ustach człowieka bardzo światłego. Przypominam sobie również, że w tym czasie dyskutowałem kiedyś namiętnie przez całą noc z dyrektorem szkoły rolniczej, wiecie panowie, w Galilei, tej okrągłej szkoły. Zdaje się, że Mosze Dajan był przez jakiś czas uczniem tej szkoły.
YBP — Yigael Allon też do niej chodził.
JML — Yigael Allon też? Dyrektor, o którym mówię, to starszy, niezwykły człowiek, pochodzenia rosyjskiego. Podzieliłem się z nim mymi wątpliwościami: „Wykuwacie tutaj świadomość narodową. I to jest dobrze. Zdaję sobie sprawę, że sytuacja Żydów w Europie jest gorsza w porównaniu z waszą. Rozwijacie utopię, która tutaj staje się rzeczywistością. Ale co stanie się w następnym pokoleniu? Wy jesteście zakorzenieni w konkretnej świadomości historycznej. Ale z jakich źródeł czerpać będzie pokolenie, które przyjdzie po was? Czy nacjonalizm będzie dla nich wystarczającym motywem woli życia? W czym będzie leżała wewnętrzna spójność narodu? Dlaczego ludzie będą chcieli się poświęcać? Czy siła, która pozwala wam być «narodem jak inne», nie polega właśnie na fakcie, że nie byliście narodem jak inne? Gdy nadejdzie czas, kiedy będziecie już tylko narodem jak inne, kiedy będziecie już tylko Izraelczykami jak podtrzymacie waszą wolę, aby żyć inaczej? I co będziecie jeszcze mieli wspólnego z Żydami z całego świata?" YBP — To w. rzeczy samej pytanie, które postawiłem Eminencji. Ale jak Eminencja widzi Żydów? Czy przyznaje, że mają szczególny charakter?
JML — Co chce Pan przez to powiedzieć? YBP — Moją opinię bardzo inteligentnych.
JML — Nie trzeba w to zbytnio wierzyć, ponieważ to oni sami tak mówią. Chciałbym raczej dać definicję teologiczną czy też, powiedzmy, „religijną". YBP — Prosimy bardzo.
JML — To Biblia ją daje: „Zbiorowisko ludzi, z którego Bóg uczynił naród." Bóg uczynił z nich naród ze względu na dar, który im dał, a uczynił to nie tylko dla tego narodu, ale dla całego świata. Jakie konsekwencje miało to powołanie dla świadomości historycznej narodu żydowskiego? Zrodziła się z tego również kultura, bowiem kultura ta dla świadomości żydowskiej nie jest przypadkowa. Jest częścią przykazania. Przykazania, które nakłada obowiązek przekazywania przykazań dzieciom i zapewnienia przyszłości w dzieciach, jest częścią zarazem obietnicy i przykazań. A więc to nie przypadek, że judaizm trwa. To dlatego, trwając poprzez dzieje, wytwarza kulturę i kształtuje postawę, odrębny sposób bycia. To także jest jego częścią składową. Naród żydowski ma świadomość, że jest narodem o długiej historii i że ma przed sobą przyszłość, za którą jest odpowiedzialny nie tylko ze względu na samego siebie, ale ze względu na to, co otrzymał jako dar na samym początku. To jest fundament postawy narodu żydowskiego wobec Historii, postawy, która pozwoliła mu poprzez tysiąclecia, na długo przed chrześcijaństwem, stawić czoła warunkom diaspory. To jednak jest coś zupełnie niezwykłego. Historia nie zna podobnego przykładu! Cyganie? To są koczownicy. Nie tak określali siebie Żydzi w ciągu wieków.
4 Dosłownie „imigracja", powrót do Izraela (Nota red. fr.).
5 Sabra — hebr. cabar: owoc kaktusa, twardy i kolczasty z wierzchu, leczw środku słodki. Nazwą tą określa się Żydów urodzonych w Izraelu.
YBP — A pojęcie „narodu wybranego"? Czy takie pojęcie może być zaakceptowane przez chrześcijan? Czy chrześcijanie ciągle uważają, i czy Eminencja uważa naród żydowski za „naród wybrany"?
JML — Myślę, że z punktu widzenia wiary jest to pojęcie podstawowe. Bez niego nie można zrozumieć ani judaizmu, ani chrześcijaństwa. Ale jeśli odchodzi się od takiego rozumienia wiary, mamy w rezultacie Gott mit uns na pasach żołnierzy Wehrmachtu. Co jest nie do przyjęcia.
D. JUDKOWSKI — Czy Eminencja zgadza się z opinią generała de Gavlle'a: „naród elitarny, pewien siebie i władczy"? Czy generał miał słuszność mówiąc tak?
JML — W pierwszej chwili wydawało mi się to humorystyczne, gdyż obraz Żyda w tym okresie historii, którego jestem świadkiem, to obraz Żyda prześladowanego i mordowanego. Oto, jacy byli Żydzi nazwani „narodem elitarnym". Jeżeli taki jest nowy obraz, jeśli tak sobie ludzie wyobrażają Żydów, to tym lepiej. To by przekreśliło definitywnie wielowiekową karykaturę. Ale prawdą jest również, że generał de Gaulle wypowiedział swój sąd z pewną wyższością, co w jego ustach niekoniecznie musiało być pejoratywne. I to właśnie pozostało z jego dowcipu. Był on niewątpliwie nie bez intencji.
DJ — Czy Eminencja przypuszcza, że generał był antysemitą? Być może podświadomie...?
JML — Nie, nie sądzę. Wydaje mi się, że de Gaulle przez swą formację należał do tej frakcji prawicy, którą można by scharakteryzować jako republikańską i społeczną. Dopiero po de Gaulle'u antysemityzm we Francji próbował wypłynąć znów na powierzchnię. W jego czasach nie było to możliwe.
YBP — Eminencjo, pytanie, które stawiają sobie wszyscy w Izraelu od chwili nominacji Eminencji i od Jego wystąpienia w telewizji izraelskiej, kiedy z uznaniem przyjęto wypowiedź Eminencji; otóż pytanie to brzmi: jaka, zdaniem Eminencji, jest różnica między judaizmem a chrześcijaństwem? Wiem, że jest to pytanie dość złożone.
JML — Bardzo złożone.
YBP — Ale właśnie po to przyjechałem do Paryża, aby zadać Eminencji to pytanie.
JML — Aby na nie odpowiedzieć, muszę przezwyciężyć wielką trudność: nie mówię przecież jedynie do Panów, muszę mówić również do Waszych czytelników, o których nie wiem, kim są i gdzie się znajdują. I muszę liczyć się z wszelkimi możliwymi nieporozumieniami. Szanuję Żydów i jestem w pełni świadomy wzburzenia, czy sprzecznych uczuć, jakie może budzić w nich moja osobista postawa, a także uzasadnionej podejrzliwości, z którą spotkam się, starając się Panom odpowiedzieć. Wiem, co można myśleć o Żydzie, który stał się chrześcijaninem. Nie chciałbym ani prorokować, ani zranić. Kiedy musiałem udzielić kilku wyjaśnień, było to w obronie własnej.
Chciałbym na wstępie sprecyzować jeden punkt: jeśli upominałem się o swoje prawa jako Żyd, to nie w tym celu, aby podjąć spór teologiczny. Nigdy nie twierdziłem, że będę jednocześnie do- brym Żydem, według definicji rabinów i dobrym chrześcijaninem, według definicji Kościoła. Ale Panowie rozumieją, że nie mógłbym, nie tracąc własnej godności i szacunku, jaki winien jestem moim rodzicom i tym wszystkim, za których jestem nieodwołalnie odpowiedzialny, nie upominać się o swoją godność Żyda. Zarówno w czasach prześladowania, jak i w czasach spokoju. Zrobiłem to nie aby ranić, lecz z szacunku dla prawdy i dla tego, co jestem jej winien.
Wiedziałem, że spotkam się z pewnym niezrozumieniem czy z niewyrozumiałością. Lecz jeśli mówię, że uczyniłem to z szacunku dla godności Żydów i własnej, jakże moglibyście chcieć, abym przestał być Żydem? Nie jestem oczywiście „pobożnym Żydem" w takim rozumieniu, jak to określa żydowska ortodoksja. Ale mogę powiedzieć, że stając się chrześcijaninem nie chciałem przestać być Żydem, którym wówczas byłem. Nie chciałem uciekać od swego żydostwa. Jest ono niezbywalne, przekazane mi przez moich rodziców. Posiadam je przecież w sposób niezbywalny od samego Boga-YBP —Ale mimo wszystko chodziło o to, by przejść do czegoś innego, choćby nawet z całym szacunkiem, jaki Eminencja ma dla Żydów? JML — Tak.
YBP — Ale mimo wszystko chodziło o przejście do czegoś, co wydawało się Eminencji lepsze, słuszniejsze, bardziej boskie. Nie wiem, jakiego słowa należałoby tu użyć.
JML — Tak. Myślałem: to lepszy sposób, aby być Żydem, na miarę tego, co wiedziałem wówczas o judaizmie.
YBP — A więc Eminencja przeszedł z jednego stanu do drugiego i Eminencja wybrał ten drugi stan?
JML — Tak. Ale nie zamieniłem stanu Żyda na stan nie-Żyda. To nie jest możliwe.
YBP — Na inną religię, ponieważ wydawała się Eminencji prawdziwa?
JML — Tak. Ale jako noszona w łonie tej pierwszej. DJ — Czy mogę zapytać o kilka szczegółów osobistych? Mam nadzieję, że Eminencja nie weźmie mi tego za złe. Eminencja został chrześcijaninem w wieku czternastu lat? JML — Tak.
DJ — Czy Eminencja przypomina sobie, jak to się stało? W wyniku jakiegoś objawienia, czy ewolucji? Czy Eminencja przypomina sobie swoje uczucia z tamtych czasów?
JML — Nie chciałem nigdy odpowiadać na te pytania, krępowałem się. Nie lubię ekshibicjonizmu. Ale oczywiście, kiedy się nic nie mówi, pozwala się na domysły. Drugi powód, dla którego wolałem nie mówić zbyt wiele, jest następujący. Nie chciałem, aby oskarżano moich rodziców mówiąc: „To byli źli ludzie. Gdyby byli dali swoim dzieciom wychowanie żydowskie, nie doszłoby do tego." Wiem dobrze, że musiały być reakcje tego rodzaju. Ale skoro Panowie stawiacie to pytanie, odpowiem.
Kiedy byłem dzieckiem, moja świadomość, że jestem Żydem, była dokładnie taka sama, jak każdego innego syna żydowskiego imigranta we Francji. Naprawdę nie jestem żadnym szczególnym przypadkiem. Nie nazywam się ani Durand, ani Dupont. Na imię mam Aaron, po moim dziadku ze strony ojca. To imię nosiłem w szkole. Moja matka przybyła do Francji jako małe dziecko. Ojciec przybył, gdy miał już osiemnaście lat, do dziś mówi źle po francusku. Byliśmy biedni. Zawsze byłem gorzej ubrany, niż inne dzieci. Ale dość często bywałem najlepszy w klasie i to był jeden powód więcej, aby mnie zauważano. Przed bramą liceum Mon-taigne'a sprano mnie kiedyś po twarzy dlatego, że jestem Żydem. Kiedy zbliżałem się do grupki rozmawiających chłopców, odpychali mnie: „To ciebie nie obchodzi, ty brudny żydziaku!" Znam to wszystko. Wiedziałem też, że być Żydem, to ma szczególną treść. Moi rodzice nie byli wierzący; przypominam sobie jeszcze ich wypowiedzi: „Rabini i księża opowiadają te same bzdury..." Ale przekazali mi pojęcie Boga i dobrze to pamiętam. Bardzo niewiele potrzeba, aby pojęcie Boga pojawiło się w umyśle dziecka. Przypominam sobie sposób, w jaki moja matka wypowiadała błogosławieństwo nad nowymi owocami. To wszystko. To mi wystarczyło. A mając dziesięć lat, przeczytałem w sekrecie całą Biblię... DJ — Mając dziesięć lat?
JML — Tak. Sądzono, że gram na pianinie lub odrabiam zadania. Moi rodzice mieli sklep, nie było ich przeważnie w domu i nie mogli nas pilnować. DJ — To było przed wojną?
JML — W 1936 albo 1937 roku. W pokoju moich rodziców stała zamknięta na klucz biblioteczka; nie przypuszczano, że cokolwiek stamtąd czytałem. Były tam najróżniejsze książki, które moi rodzice kupowali, gdyż mieli dla książek wielki szacunek. Kupowali trochę na chybił trafił. Klucz leżał na biblioteczce. To było bardzo proste. Wszedłszy na krzesło, znalazłem klucz. Otwarłem. Czytałem różne rzeczy. Czytałem Zole. Czytałem Abla Hermant. Przeczytałem całą kolekcję banalnych powieści międzywojennych, wiecie Panowie, kolekcję Flammarion, tę w zielonej oprawie. Ale była tam również Biblia. Biblia protestancka, którą przeczytałem w całości. DJ — Stary Testament...
JML — Stary Testament, a także Nowy Testament. Czytałem Biblię namiętnie i nikomu o tym nie mówiłem. Nie pamiętam już, czy to było w szóstej, czy w piątej klasie, lecz od tego czasu zacząłem myśleć o tych zagadnieniach i zastanawiać się nad nimi. Całe moje wykształcenie zdobyłem w szkole państwowej, nie cho...
serge.par