historia nie zapomni wolynia.doc

(890 KB) Pobierz

·          

·         kluby GP

·         forum

·         blogi

·          

·         Reklama

·         NIEZALEŻNA

·         INTERNET

Haut du formulaire

Bas du formulaire

Haut du formulaire

Bas du formulaire

GRONA NIEZALEŻNYCHWstąp do

Haut du formulaire

Bas du formulaire

Niezależna.pl

piątek, 08 stycznia 2010

Srebrna3aa

Chcesz wspierać portal kupuj miesięcznik "Niezależna Gazeta Polska - Nowe Państwo"

SONDA

Wybierz "Komucha Roku 2009"

Zobacz wyniki

WARTO ODWIEDZIĆ

Gazeta Polska
Niezależna Gazeta Polska

NowePaństwo 

·         STRONA GŁÓWNA

·         WYDARZENIA

·         GOSPODARKA

·         CYWILIZACJA

·         SPORT

·         ARTYKUŁY DNIA

·         REDAKCJA

Tu jesteś: Niezalezna.pl » Artykuły dnia » Tylko w Niezależnej! » Niemiec – sowiet dwa bratanki

NIEMIEC – SOWIET DWA BRATANKI

Urszula M. Radziszewska dla Niezalezna.pl, 19-09-2009 09:39

POWRÓT

B3e85367f6d06431cd28e85b29159e6c

fot. Jacek Sierocki

zobacz fotorelację

Wczoraj na wrocławskim Rynku przy wódce spotkali się krasnoarmiejcy i żołnierze Wehrmachtu. Niemcy przekazali sowietom polskich jeńców. - Za Stalin! – krzyknął, wznosząc toast Niemiec. – Za Gitlera! – zawołał Rosjanin.

O 17:30 wrocławski Rynek zajęli żołnierze Armii Czerwonej w charakterystycznych czapkach z czerwonymi gwiazdami i oficer NKWD. Zerwali ze szlabanu polską flagę i oderwali białą część. Tak zaczęła się inscenizacja „Brześć 1939” przygotowana przez członków Grupy rekonstrukcji Historycznej Festung Breslau.

Krasnoarmiejcy przyprowadzili ze sobą kilku polskich jeńców, których bili, wyzywali, poniżali i ogałacali ich kieszenie ze wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość – wyrywali „czasy”, czyli zegarki oraz darli na strzępy rodzinne fotografie. Czerwoni nie oszczędzili też grupki kobiet, które chciały przedostać się przez granicę. Pobili je i okradli. – Tak właśnie było – wzdychali starsi widzowie zgromadzeni na rynku widzowie. Młodsi przyglądali się z zaciekawieniem. 

Po chwili pojawili się Niemcy, prowadzący kolumnę jeńców, których po serdecznym powitaniu z oficerem NKWD przekazali w ręce sowietów. Niektórzy ze starszych widzów mieli łzy w oczach, gdy enkawudzista zabrał polskiemu oficerowi odznaczenie za udział w wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku. 

Inscenizacja zrobiła też ogromne wrażenie na członkach niemieckich wycieczek. – To straszne. Zbyt mało się mówi o współpracy nazistów z sowietami – mówiła starsza pani z Monachium. 

Polscy żołnierze przeszli później zwartą kolumną do Parku Słowackiego, gdzie pod pomnikiem Ofiar Katyńskich odbył się uroczysty Apel Poległych.

Na Rynku koło pomnika Aleksandra Fredry do 28 września można też oglądać wystawę przygotowaną przez znanego historyka Andrzeja Krzysztofa Kunerta „Oswobożdijenie” Na otwarciu wystawy członek Rady ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, Jerzy Woźniak, zaapelował do rodaków, by w czasie swych podróży po Europie pamiętali o licznych grobach polskich żołnierzy rozsianych po całym kontynencie.

O 21 na Rynku pokazano filmy dokumentalne: Marsz wyzwolicieli i Defilada zwycięzców Grzegorza Brauna oraz bardzo oczekiwany obraz łotewskiego reżysera Edvina Snore The Soviet Story. Pomimo że pokaz zakończył się o 1 w nocy, publiczność wytrwała do końca. – To wielki sukces – cieszy się Dominika Arendt-Wittchen z Dolnośląskiej Inicjatywy Historycznej, głównego organizatora obchodów 70. rocznicy inwazji sowieckiej na Polskę. Zapowiedziała też na przyszły rok podobne imprezy związane z innymi ważnymi dla Polaków rocznicami.

Urszula M. Radziszewska



POWRÓT

Portal Niezależna.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jeżeli uważasz, że którykolwiek wpis narusza czyjeś dobra zgłoś nadużycie, wyślij e-mail na adres: moderator.niezalezna@gmail.com

KOMENTARZE (25)

19-09-2009 10:07 KALIF: BRAWO BRAWO

Takich rekonstrukcj powino się organizować w całej Polsce. My polacy musimy pielegnować naszą historie . Sa siły w Polsce i zagranicą które chcą inej histori POLSKi

#

19-09-2009 10:30 krysia: Nadzieja.

Podziwiajac organizatorow tych rocznic , budzi sie nadzieja , ze nie wszystko jeszcze stracone , ze moze obudzi sie patriotyzm w Polakach .
Najwazniejsze , zeby w takim duchu wychowywac mlodziez , nastepne pokolenia Polakow po to , zeby POLSKA nigdy nie zginela .

#

19-09-2009 11:03 E- misjonarz: O ile takie inicjatywy są barzdo potrzebne

to już na ludzi przy nich się kręcących trzeba uważać,a takim dzwonkiem alarmowym jest wielka ilość "byłych" przedstwicieli sovieckich służb specjalnych występujacych w głownych rolach prezentowanych filmów.To taka specyfika ubekistanu w dniu śmierci Ojca Swiętęgo we wszystkich telewizjach ubekistanu występowali tylko konfidenci bezpieki.

#

19-09-2009 11:07 Majka: czy znacie opinię pani Thatcher o zjednoczeniu Niemiec?

Na krótko przed upadkiem muru berlińskiego Margaret Thatcher powiedziała Michaiłowi Gorbaczowowi – przeciwnie do jej oficjalnego stanowiska – że nie chciała zjednoczenia Niemiec. Poniżej krytyczny fragment zdumiewającej historii opowiedzianej przez Michaela Binyon’a w ubiegłym tygodniu tygodnikowi The Times. Binyon wyjaśnił, że pani Thatcher starała się by jej wypowiedż pozostała prywatną.
Napisał: ‘Ufała Gorbaczowowi i wierzyła, że zachowa jej sekret dla siebie. Poprosiła by wstrzymał nagrywanie i notowanie. I powiedziała: ‘Zjednoczenie Niemiec nie jest w interesie ani Brytanii ani zachodniej Europy. Zapomnij co czytałeś w natowskich komunikatach. Nie chcemy zjednoczonych Niemiec. To doprowadziłoby do zmian w kwestii powojennych granic w Europie. Nie możemy na to pozwolić, ponieważ podważyłoby to stabilność sytuacji międzynarodowej oraz mogłoby zagrozić naszemu bezpieczeństwu.’
Nieszczęśliwie dla niej, notujący nie zapomnieli tej wypowiedzi i przez to przysłużyli się historii. Teraz wiemy, że rok 1989 był niemal tak samo dramatyczny dla zachodu jak i dla wschodu.
http://hitchensblog.mailonsunday.co.uk/2009/09/it-should-have-been-verboten-the-untold-story-about-german-reunification.html

#

19-09-2009 11:16 mutant: Ujął bym to tak:

Wyraziście widać, że w naszym kraju toczy się zajadła wojna. Przypomina to sytuację rozbiorową z przed 200 lat. Wykrystalizowały się cztery stronnictwa. Polskie, Niemieckie, Rosyjskie i Żydowskie. Trzy ostatnie mają wspomaganie i są kierowane z zewnątrz. Dyspozycyjni dziennikarze, sędziowie, politycy są widoczni. Czym wcześniej sobie to uświadomimy tym lepiej. Bo będzie nam się żyło dobrze gdy będziemy się we własnym kraju rządzili sami. Każdy może sięgnąć do własnego rozumu aby zidentyfikować kto czyje reprezentuje interesy.
Podobnie jak to było 200 lat temu gdy rozbiorcy zawarli między sobą sojusz, sojusz został zawarty także obecnie pomiędzy Niemcami, Żydami i Rosjanami. Podzielili się strefami wpływów gospodarczych i kulturalnych. Banki, przemysł, media .... Łatwo zaobserwować, że sojusz skutkuje totalną nagonka na stronnictwo Polskie. Czy jako Polacy się obronimy zależy od nas. Gdy będziemy powszechnie świadomi korzyści jakie daje wolne i rządzone przez rodaków państwo zwyciężymy. Dlatego jest pilna potrzeba uświadomienia tego rodakom niezależnie na jakich pozycjach się teraz znajdują gdyż być może nie zdają sobie z tego sprawy. Nie znaczy to, że wśród obywateli państwa Polskiego narodowości Niemieckiej, Rosyjskiej czy Żydowskiej nie ma ludzi o nastawieniu patriotycznym w stosunku do Polskiej Ojczyzny.

#

19-09-2009 13:10 Narodowiec: MIŁEGO DNIA MOIM KOMENTATOROM.** /// ION nie dla ciebie i twoj dyż kibuc.@.

Chwała!!** Chwała!!** Chwała!!** Dolnośląskiej Incjatywie Historycznej, oraz ich incjatorów osobistych.!!!!!

#

19-09-2009 13:26 milosz: zawsze

wlasnie wczoraj ogladalemw irlandzkiej tv na internecie jak nasza duma narodowa,nasz kochany bolek produkowal sie jak medrzec i znawca. Wymachiwal rekami pienil sie gledzil ze az tlumacz sie spocil ale najlepsi byli sami irladczycy. Stali jak wryci a miny mieli strasznie glupie jakby nie wiedzili o co chodzi ale jeo zlote mysli ha to dopiero byl ubaw

#

19-09-2009 13:31 Bożena: jestem pod bardzo silnym wrażeniem

Czekam kiedy zostanie przedstawiona inscenizacja "Mordu Katyńskiego".

#

19-09-2009 17:28 Oko: Do "mutant"

Obecna sytuacja w Polsce jest podobna do tej sprzed wojny. Zgadzam sie z toba. Zjednoczenie Niemiec to zapowiedz niepokoju w Europie i na swiecie.
Tylko moze powinienes zmienic nick, bo nie kojarzy sie pozytywnie - "mutant" kojarzy mi sie z czyms zlym, moze wskazywac na to, ze jestes mutantem z mieszanki pol.-sowiecko-niemiecko-zydowskiej... A to okropna mieszanka. To podwaza twoja wiarygodnosc.

#

19-09-2009 20:18 nina: ------jest mi strasznie ciężko na duszy

--Państwo Kunert ---/ mam nadzieję !!! że są PATRIOTAMI tak o nich myślę / rekonstrukcja ważna dla Polaków i KTO kasę wykłada / prawda czy fałsz / UBek ---jak by to młodzież powiedziała --tylko pochlastać się

#

19-09-2009 21:22 nowak: Jedwabne a zbrodnie na Kresach 1939-1941 (cz. I)

Jedwabne a zbrodnie na Kresach 1939-1941 (cz. I)




prof. JERZY ROBERT NOWAK


Fałsze i przeinaczenia

W ostatnich miesiącach przetoczyła się przez polskie media fala antypolskiej nagonki pod hasłem rozliczania całego polskiego społeczeństwa za mord na Żydach w Jedwabnem w lipcu 1941 roku. Pretekstem do nagonki stała się niezwykle tendencyjna i zakłamana książka żydowskiego socjologa z USA Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi". Żydowski autor, nie licząc się z dotychczasowymi ustaleniami prokuratury w tej sprawie, w oparciu o parę przekręconych, mało wiarygodnych relacji, mnożąc fałsze i przeinaczenia w swych uogólnieniach, stara się maksymalnie obciążyć winą za mord w Jedwabnem nie Niemców, a Polaków. I równocześnie wykorzystać to dla oszczerczych uogólnień, stawiających Polaków obok Niemców w roli katów Żydów, tak by posłużyło to tym efektywniejszego wyciśnięciu z Polski ogromnych odszkodowań dla Żydów za ich mienie w Polsce. Przypomnijmy, że Żydzi dostali już wiele dziesiątków miliardów dolarów odszkodowań od Niemców, podczas gdy Polacy nie dostali takich odszkodowań ani od Niemców, ani od Rosjan. Znamienne, że tendencyjne, oszczercze teksty Grossa, budzące uzasadnioną krytykę historyków, zyskały sobie natychmiast w polskich mediach bezwarunkowe poparcie ze strony ogromnie silnego filosemickiego lobby, które potraktowało je jak prawdziwe objawienie dowodzące, że Polacy jako naród muszą wreszcie raz na zawsze głęboko i pokornie się pokajać. Jak pisał Maciej Łętowski w artykule "Przedsiębiorstwo Pokuta" ("Tygodnik Solidarność" z 9 lutego): "budzi we mnie opór zachowanie "narodowych biczowników", którzy przy każdej okazji biją się przed kamerami w piersi w sposób tak wylewny, że zaczynam się niepokoić o stan ich umysłów (...). Oby nie trzeba było zarzucić niektórym naszym ziomkom, że budują przedsiębiorstwo Pokuta".

Szczególnie ponurą groteską przy tym jest fakt, że największy krzyk na rzecz pokuty Polaków za grzechy wobec Żydów w Jedwabnem i gdzie indziej podnoszą ludzie najbardziej niedouczeni z polskiej historii, ba, wyraźnie nie mający o niej żadnego pojęcia (tak jak polakożerczy publicysta "Wyborczej" Dawid Warszawski, znany z prożydowskiej tendencyjności ksiądz Michał Czajkowski, filolożka Maria Janion, socjolog Jacek Kurczewski, chuligan pióra z "Wprost" Jerzy Stanisław Mac, pisarz science-fiction Stanisław Lem). Szerzej opiszę publicystyczne wybryki ich i ich komiltonów w późniejszym numerze "Głosu" pt. "Parada kłamców i dyletantów". Warto jednak szczegółowo zanalizować antypolskie zafałszowania Grossa na temat Jedwabnego i Kresów w latach 1939-1941, aby pokazać do jakiego stopnia i z jaką hucpą przeinacza się - w duchu antypolskim - prawdę o historii w Polsce AD 2000/2001.


Jak fałszuje Gross
Historyk Piotr Gontarczyk, pisząc w "Życiu" z 31 stycznia 2001 o wydanej w 2000 r. książce "Sąsiedzi" Jana Tomasza Grossa stwierdził, że w książce tej: "Polacy pokazani są jako hitlerowscy współpracownicy w dziele zabijania Żydów. Są gorsi od Niemców i w okrutny sposób mordują Żydów - swoich sąsiadów. Jedynym miejscem, które gwarantuje Żydom jako takie bezpieczeństwo przed polską dziczą okazuje się posterunek hitlerowskiej żandarmerii". Występując w "Sąsiadach" z najskrajniejszymi atakami na Polaków, Gross oparł się głównie na jednej relacji ocalałego z masakry w Jedwabnem Żyda Szmula Wasersztajna, znanej m. in. z tego, że była publikowana w dwóch odmiennych wersjach, znacząco różniących się od siebie co do samych podanych w nich faktów. Twierdzenia Wasersztajna rażąco rozmijały się również z danymi faktograficznymi ustalonymi przez prokuraturę i podawanymi jeszcze w 1989 r. przez badającego całą sprawę prokuratora Waldemara Monkiewicza. Prokurator Monkiewicz informował bowiem, że masakrę Żydów w Jedwabnem przeprowadziło razem ponad 200 niemieckich żandarmów (ściślej 232). Wasersztajn zamiast liczby tych 232 niemieckich żandarmów pisał o zaledwie 8 Niemcach uczestniczących w zbrodni (różnica ogromna!) i twierdził, że Niemcy byli tylko biernymi obserwatorami masakry dokonanej jakoby przez Polaków. Natomiast według podanych przez prokuratora Monkiewicza informacji, decydującą rolę w masakrze odegrało wspomnianych 232 (a nie 8) niemieckich żandarmów, podczas gdy grupa policjantów pomocniczych narodowości polskiej brała udział głównie w czynnościach drugorzędnych typu wyprowadzenia żydowskich ofiar na rynek i ich konwojowania. Cała sprawa powinna być ponownie dokładnie wyjaśniona w czasie śledztwa - jest ona zresztą prowadzona na polecenie kierownictwa Instytutu Pamięci Narodowej. Niedopuszczalne są tu jednak jakiekolwiek pochopne uogólnienia, oparte przy tym na jednej mało wiarygodnej i nie podpisanej relacji (Wasersztajna), tak grubo odbiegającej w swych twierdzeniach faktograficznych od ustaleń prokuratorskich.

Już 13-14 maja zeszłego roku w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" zwracałem uwagę na nierzetelność postępowania Jana Tomasza Grossa, który upierając się przy wersji godzącej w Polaków, ani słowem nie wspomniał nawet o wynikach dotychczasowych polskich badań w tej sprawie. Szczególnie ostro krytykowałem tam całkowite pominięcie przez Grossa informacji o parokrotnie publikowanych relacjach prokuratora W. Monkiewicza, byłego szefa Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, który dokładnie badał całą sprawę. Gross nie wspomniał o tym, jak się zdaje, głównie dlatego, iż stwierdzenia profesora Monkiewicza natychmiast obaliłyby gmach fałszów tak pracowicie budowany przez Grossa w oparciu o retuszowaną relację Wasersztajna.

W ponad pół roku po moim wywiadzie dla "Naszego Dziennika" w "Gazecie Wyborczej" z 18-19 listopada 2000 r. ukazała się rozmowa Jacka Żakowskiego ze znanym badaczem dziejów drugiej wojny światowej - prof. dr. hab. Tomaszem Szarotą. Także on, podobnie jak ja, wysunął zastrzeżenia w związku z całkowitym pominięciem przez Grossa ustaleń prof. Monkiewicza. Prof. Szarota powiedział m.in.: "Gross kompletnie pominął teksty Monkiewicza, a wątpię, żeby prokurator z palca wyssał tych 232 Niemców, ciężarówki i samą postać Birknera" (tj. niemieckiego Hauptsturmfuehrera SS, który miał nadzorować masakrę w Jedwabnem - J.R.N.). Odpowiadając na polemikę Grossa, Szarota pisał w "Gazecie Wyborczej" z 2-3 grudnia 2000 r.: "W polemice ze mną często pojawia się nazwisko Waldemara Monkiewicza. Człowiek ten na temat zbrodni w Jedwabnem opublikował kilka tekstów (ja znam ich pięć). Gross powiada: "Nie trafiłem na teksty Monkiewicza przed napisaniem "Sąsiadów" - czego nie żałuję". Czy Gross tego chce, czy tego nie chce, teksty Monkiewicza należą do tzw. literatury przedmiotu i obowiązkiem badacza jest zapoznanie się z tą literaturą, a dopiero potem wydawanie wyroku, łącznie z dyskwalifikacją".

Dodam tu do oceny prof. Szaroty, że wprost zdumiewająca jest postawa naukowa socjologa Grossa, który jak widać nie ma pojęcia o tym, jak należy poszukiwać prawdy historycznej, kiedy kategorycznie głosi, że "nie żałuje" tego, że nie zapoznał się wcześniej z tekstami prokuratora, badającego sprawę, której Gross poświęcił całą książkę. Przecież takie postępowanie Grossa jest ordynarnym partactwem!

Z krytyką skrajnie tendencyjnych uogólnień Grossa wystąpił również historyk - dr Stanisław Radoń, dyrektor Archiwum Państwowego w Krakowie, od 4 października 2000 r. przewodniczący Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej. Według depeszy PAP z 21 grudnia 2000 r., przemilczanej w większości najbardziej wpływowych mediów, dr Radoń powiedział na konferencji prasowej, że książka Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi" "pod względem ustalania prawdy jest nieuczciwa". W rozmowie z Romanem Graczykiem pt. "Pochopne sądy Grossa" ("Gazeta Wyborcza" z 20-21 stycznia) Radoń szczegółowo wyjaśnia swe zastrzeżenia wobec metod Grossa, zarzucając mu brak rzetelności naukowej. Radoń krytykuje to, że "Gross opiera się przede wszystkim na zeznaniach ze śledztwa z 1949 i 1953 r. Trzeba pamiętać jak wtedy działał wymiar sprawiedliwości, jak zastraszano świadków i oskarżonych, jak łatwo zdążano do uznania winy". Wskazuje, że Gross zaniedbał sprawdzenia różnych faktów w niemieckich archiwach, m. in. w odniesieniu do roli W. Briknera, dowódcy Einsatz kommando Białystok. Krytykując tendencyjność Grossa, dr Radoń stwierdza: "protestuję przeciwko stawianiu Polaków w jednym rzędzie z Niemcami jako sprawcami Holocaustu", Radoń ostrzega przy tym przed tym, iż: "Książka Grossa ukaże się niebawem w Stanach Zjednoczonych i w Niemczech i można się obawiać, że znowu przez dłuższy czas uproszczony i krzywdzący dla Polaków obraz będzie kształtować świadomość zachodniej opinii publicznej".

Z bardzo ostrą krytyką tendencyjności Grossa wystąpił również przebywający w USA polski historyk Marek Jan Chodakiewicz (tekst: "Kłopoty z kuracją szokową", "Rzeczpospolita" z 5 stycznia 2001). zarzucił on Grossowi, że "właściwie ograniczy się do zbadania wspomnień żydowskich oraz zeznań polskich świadków, czasami przynajmniej uzyskanych od osób poddanych torturom przez UB (...)". Powołując się na opracowanie żydowskiego autora Icchaka (Henryka) Rubina z 1988 roku, Chodakiewicz zacytował jego stwierdzenie, iż: "Funkcjonariusze Komitetów Żydowskich mianowani przez partię komunistyczną, którzy zbierali te zeznania, wskazywali piszącym, kto jest winien i na co zasługuje. Toteż wszystkie niemal zeznania zawierają jednakowe oceny i są stereotypowe w sposobie pisania i w treści. Robią wrażenie podyktowanych. Piszący chcieli się przypodobać organizatorom zbierania zeznań, a bardzo często po prostu bali się pisać inaczej, niż tamci sugerowali".

Swego rodzaju przełomem w dyskusji wokół "Sąsiadów" Grossa stały się dwa teksty publikowane przez prof. dr. hab. Tomasza Strzembosza, najlepszego dziś znawcę polskiej historii w okresie drugiej wojny światowej: wywiad w "Gazecie Polskiej" z 17 stycznia i artykuł w "Rzeczpospolitej" z 27-28 stycznia. W wywiadzie dla "Gazety Polskiej" pt. "Szubienica i huśtawka" prof. Strzembosz skrytykował jako "niedopuszczalne" metody, którymi posłużył się Gross wysuwając oskarżenia przeciw społeczności polskiej o mord na Żydach w Jedwabnem. Prof. Strzembosz zarzucił Grossowi, że "wyciąga daleko idące wnioski", i to "w oparciu o nieliczne relacje"". Tym bardziej, że chodzi o relacje, "co do których pełnej wiarygodności można mieć wątpliwości". Podobnie jak M. J. Chodakiewicz prof. Strzembosz zarzucił Grossowi także i to, że "oparł się na materiałach ubowskich". Według prof. Strzembosza są materiały dowodzące, że mordu w Jedwabnem dokonali Niemcy, a nie Polacy - jak utrzymuje Gross. Prof. Strzembosz skrytykował również tych (dodajmy, jak to wcześniej przedstawiłem, ludzi na ogół nie mających żadnego pojęcia o historii), którzy bezkrytycznie przyjęli za Grossem, iż to polskie społeczeństwo Jedwabnego dokonało mordu. Prof. Strzembosz wypowiedział się również za dużo głębszym zbadaniem faktografii tamtych lat, w tym podjęciu spraw, o których się nie mówi, a które bardzo wydatnie wpłynęły na pogorszenie stosunków polsko-żydowskich. Wskazał przy tym zwłaszcza na sprawę uderzającej w Polaków zbrojnej kolaboracji z Sowietami zbolszewizowanych Żydów na Kresach w 1939 roku. Mówił w tym kontekście m. in. o wymierzonym przeciw Polsce "powstaniu żydowskim na Grodzieńszczyźnie i w samym Grodnie we wrześniu 1939 r.".

27-28 stycznia w "Rzeczpospolitej" ukazał się obszerny, gruntownie uargumentowany artykuł prof. Strzembosza "Przemilczana kolaboracja" (o prosowieckich działaniach zbolszewizowanych Żydów na Kresach po 17 września 1939 r., w tym o ich zbrojnej, antypolskiej dywersji i mordowaniu przez nich polskich żołnierzy i cywilów uciekających na wschód (Był on już szerzej prezentowany w "Głosie" w komentującym go tekście Antoniego Macierewicza).

Bardzo stanowczy w tonie tekst prof. Strzembosza wyraźnie ułatwił przetarcie szlaku w sferze tak trudnego i niechlubnego tabu, jakim było blokowanie prawdy o stosunkach polsko-żydowskich w latach 1939-1941. Już kilka dni później (31 stycznia) na łamach "Życia" ukazał się świetny tekst "Gross kontra fakty", pióra młodego historyka Piotra Gontarczyka, autora niedawno wydanej, świetnej odbrązowiającej książki o rzekomym pogromie w Przytyku. Polemizując w jakże widocznym w książkach Grossa wybielaniem zachowania Żydów pod okupacją sowiecką, Gontarczyk pisał, iż stosunki polsko-żydowskie były tam bardzo napięte, najwyraźniej z winy prosowieckich Żydów. Według Gontarczyka: "Obraz przedstawiany w zachowanych polskich (a także niektórych żydowskich!) relacjach jest naprawdę dramatyczny; obelżywe traktowanie Polaków, donosy do NKWD, udział w sowieckich represjach "czerwonej milicji", składającej się z jedwabneńskich Żydów. Są też opisy odzierania z ubrań wywożonych w głąb ZSRR - nomen omen - polskich sąsiadów (...). Według najnowszych ustaleń historiografii białoruskiej - opierającej się na zachowanej tam dokumentacji z lat 1939-1941 - w administracji sowieckiej, zwłaszcza związanej z gospodarką, odsetek Żydów był wysoki. Przekraczał niekiedy 70%. Warto pamiętać, że dość często Żydzi zajmowali stanowiska aresztowanych lub deportowanych Polaków".

Gontarczyk zarzucił również Grossowi, że wykorzystał bardzo ubogą i tendencyjnie dobraną "bazę źródłową, nie dokonał jej należytej krytyki, do swoich książek ustawicznie wprowadza nieudokumentowane twierdzenia i fakty, pomija i zniekształca to, co do jego tez nie pasuje, buduje narrację historyczną w oparciu o stereotypy, uprzedzenia i zwykłe plotki, w dowodach naukowych nie przestrzega zasad logiki i obiektywizmu naukowego, a na koniec wydaje nieuzasadnione metafizyczno-ideologiczne, pozbawione podstaw naukowych sądy.

Ze względu na powyższe mankamenty, książka Jana Tomasza Grossa nie może być podstawą poważnej dyskusji na temat naszej historii. Zbrodni w Jedwabnem w szczególności."

2 lutego 2001 "Życie" opublikowało bardzo znaczący wywiad z Bogdanem Musiałem, jednym z najwybitniejszych niemieckich historyków młodego pokolenia. Musiał bardzo krytycznie ocenił książkę Grossa, zarzucił mu bardzo wiele pominięć i absurdalnych tez, skrytykował tendencyjne uogólnienia, rzucające na całe społeczeństwo polskie odpowiedzialność za mord w Jedwabnem. Skrytykował również tak mocno występujące u Grossa wybielanie roli Żydów "odpowiedzialnych za komunistyczne zbrodnie", o której piszą dużo obiektywniejsi od Grossa badacze żydowscy, choćby Ben-Cion Pinchuk.

Cieszę się, że właśnie w "Głosie" (z 3 lutego) ukazała się jak dotąd najciekawsza reakcja na szkic prof. Strzembosza - obszerny artykuł Antoniego Macierewicza, w pełni popierający tezy polskiego historyka, protestującego przeciwko zafałszowywaniu obrazu stosunków polsko-żydowskich. Nawiązywałem już do stwierdzeń A. Macierewicza na łamach "Niedzieli". Myślę, że szczególnie istotny jest jeden z jego głównych wniosków: "Fakty nie pozostawiają wątpliwości - Żydzi w Jedwabnem, jak i na całym terenie okupacji sowieckiej stanowili trzon aparatu represji, do ostatniej chwili wydawali polskich patriotów w ręce NKWD i przygotowywali kolejne transporty wywózek na Sybir".

Za bardzo ważne uważam również wystąpienie Antoniego Macierewicza, ostro piętnujące dość szczególną "polską szkołę historyczną", której część ochoczo muruje fundament antypolskiej historiozofii, a reszta tchórzliwie milczy. W pełni podzielam jego jakże krytyczny pogląd o "metodologii" takich historyków jak skrajni wybielacze komunizmu: Andrzej Paczkowski, Krystyna Kersten czy Jerzy Holzer. Dodałbym tu piętnowanego już kiedyś przeze mnie w "Głosie" Andrzeja Garlickiego, głównego speca od zafałszowywania obrazu stosunków polsko-żydowskich, Jerzego Tomaszewskiego i wielu, wielu innych. Zgadzając się z generalnym tonem jakże ważnego stwierdzenia A. Macierewicza o niegodnym milczeniu ogółu polskich historyków, które wciąż trzeba piętnować, wskazałbym jednak na nieco wyjątków (poza wspomnianym prof. Strzemboszem). By przypomnieć choćby...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin