Liceum Ogólnokształcące
PRACA Z HISTORII
„Znaczenie Sejmu Wielkiego w procesie reformy Rzeczypospolitej”
Wydarzenia lat sześćdziesiątych powinny stać się ostrzeżeniem dla tych wszystkich poczynań reformatorskich, które nie miałyby dostatecznie silnego oparcia w Rzeczypospolitej. Dla programu odnowy trzeba było pozyskać światlejszą magnaterię i szersze rzesze średniej szlachty; starania w tym kierunku wypełniały okres między pierwszym rozbiorem, a Sejmem Wielkim. Nie było to łatwe zadanie, gdyż wśród szlachty przeważały tendencje konserwatywne i istniała znaczna dezorientacja polityczna, a większość magnaterii kontynuowała wspólną opozycję przeciwko królowi, w jednym obozie znalazło się teraz młode pokolenie dawniej skłóconych rodów: Adam Czartoryski z Ignacym i Stanisławem Potockimi. Ich zafascynowanie ideologią Oświecenia nie przeszkadzało we współdziałaniu z hetmanami Franciszkiem Ksawerym Branickim i Sewerynem Rzewuskim w Koronie oraz Michałem Ogińskim na Litwie, którzy nie mogli przeboleć utraty dawnych prerogatyw swego urzędu i całą nadzieję wiązali z wpływowym w Petersburgu Potiomkinem. Ta opozycja oligarchiczna wprawdzie nie zrywa już sejmów, ale skutecznie paraliżuje poczynania króla. Nie ułatwiało to starań o pozyskanie szlachty dla programu reform. „Wyniki pierwszych zabiegów były negatywne. Wielka batalia, rozegrana wokół przygotowanego przez Andrzeja Zamoyskiego kodeksu, skończyła się niepowodzeniem kodyfikatorów. Sejm w 1776 r. polecił ekskanclerzowi (Zamoyski zrzekł się kanclerstwa na znak protestu przeciwko gwałtom Repnina) opracowanie kodeksu, który zgodnie z tendencjami Oświecenia ujednoliciłby stosowane w Polsce prawa. Zamoyski wezwał do współpracy światłych reformatorów, jak Józefa Wybickiego czy Joachima Chreptowicza, i starał się wprowadzić do kodeksu przepisy, które w nowy sposób regulowałyby stosunki między stanami i uprawnienia władz centralnych. Przygotowując opinię szlachecką do przyjęcia kodeksu Józef Wybicki ogłosił mądre Listy patriotyczne (1777). Wskazywał w nich na konieczność wzmocnienia centralnych organów państwa, na potrzebę opieki nad mieszczaństwem i stworzenia lepszych warunków dla chłopstwa, choćby przez dobrowolne oczynszowanie. Projekt kodeksu nie naruszał zasadniczych przywilejów szlachty, ale można się było w nim doszukać zarówno próby rozszerzenia praw mieszczańskich, jak i złagodzenia poddaństwa chłopów. Pierwsza tendencja występowała w postaci zezwolenia większym miastom na wysyłanie przedstawicieli na obrady sejmowe, powołaniu zjazdów miejskich delegatów, którzy rozpatrywaliby sprawy handlowe, dopuszczeniu mieszczan do nabywania dóbr ziemskich (do 3 mil od miasta) czy ułatwianiu im nobilitacji. Drugie dążenie znalazło wyraz w projekcie wprowadzenia m. in. kategorii chłopów wolnych, osiadłych za kontraktem, czy zezwoleniu drugiemu i czwartemu dziecku chłopskiemu na udanie się do miast, do rzemiosła. Kamieniem obrazy stały się zezwolenia na śluby mieszane, chłopsko-szlacheckie, oraz — obok przepisów ograniczających w myśl dawnych konstytucji możliwość nabywania dóbr przez Kościół — żądanie zgody władz państwowych na publikowanie bulli papieża (podobne, jakie w tym czasie wprowadzał Józef II w Austrii). Właśnie to zastrzeżenie wywołało energiczną akcję nuncjusza J. A. Archettiego przeciwko kodeksowi. Pozyskał on pomoc opozycji magnackiej, a także Stackelberga, który obawiał się, by uchwalenie kodeksu nie przyniosło zbyt dalekich zmian ustrojowych. Za pomocą demagogicznej propagandy łatwo pozyskano szlachtę: na sejmie w 1780 r. podczas debaty nad kodeksem posłowie odrzucili go stanowczo wśród histerycznych scen darcia projektu i rzucania nim o ziemię. Zmieniała się jednak powoli struktura gospodarcza Rzeczypospolitej, zmieniała się też postawa szlachty. Ogólny sprzeciw budziły rządy obcych jurgieltników. Coraz szerzej docierało przekonanie o konieczności przemian. Pociągało to za sobą polaryzację wewnątrz społeczności szlacheckiej. Z jednej strony utrzymywał się wciąż liczny obóz zagorzałych obrońców ,,republikanckiego" porządku Rzeczypospolitej, w którym najbardziej konserwatywni magnaci postulowali nawet całkowitą decentralizację ośrodków władzy; z drugiej jednak strony powstawał coraz mocniejszy obóz zwolenników unowocześnienia aparatu państwowego, przyznania praw politycznych mieszczaństwu i roztoczenia opieki nad chłopami. Powoli dokonywać się rozkład dotychczasowych ugrupowań — zwłaszcza opozycja magnacka coraz wyraźniej dzieliła się na postępową grupę młodej, światłej magnatem i konserwatywnych oligarchów. Podobne tendencje zdradzały także grupy regalistów. Tworzyły się podstawy przyszłego obozu patriotycznego. Obok światlejszej magnatem i tej trudnej do ustalenia części szlachty średniej, która czy to zainteresowana była w rozwoju rynku wewnętrznego, czy też przeciwna hegemonii magnackiej oligarchii, czy po prostu szukała sposobów zapewnienia niezależności państwa, pewną rolę zaczynało odgrywać także mieszczaństwo, dobijające się emancypacji politycznej. Narastało również niezadowolenie wśród chłopów. Cały ten ruch polityczny miał jeszcze charakter bardzo niesprecyzowany, brakowało współdziałania między grupami zbliżającymi się ku sobie poglądami. Na formowanie się nowych postaw oddziaływały w znacznym stopniu instytucje nieoficjalne, jak np. salony, w których rej wodziły co aktywniejsze magnatki, zwłaszcza Izabela Czartoryska czy Katarzyna Kossakowska. Dyskusyjna jest rola masonerii, której niektórzy historycy usiłowali przypisywać decydujące znaczenie zarówno w dobrym, jak i ujemnym sensie. Ruch ten rozrósł się niezmiernie w latach osiemdziesiątych; gdy Ignacy Potocki zostawał wielkim mistrzem (1784), działało już 13 lóż Wschodu Polskiego. Skład ich był jednak tak różnorodny (należeli do nich bowiem ludzie z najrozmaitszych obozów), że trudno byłoby wskazać na jeden kierunek polityczny masonerii. Bardzo istotny wpływ na kształtowanie się postaw miała żywa akcja publicystyczna, wystąpienia pisarzy, liczne pisma ulotne rozprowadzane w całym kraju, systematyczne kształtowanie opinii poprzez czasopisma. Nigdy jeszcze walka na pióra nie przybrała w Rzeczypospolitej takich rozmiarów. Nie była to bowiem akcja jednostronna; obrońcy starego porządku bronili się zaciekle: polemika i pamflet stały się zjawiskiem codziennym. Ale najświetniejsze pióra i umysły opowiadały się zdecydowanie za reformą — ich zapał twórczy i logika rozumowania poruszały nawet te jednostki, które z tradycyjną już w Rzeczypospolitej biernością oczekiwały dalszego biegu wypadków. Bliższe sprecyzowanie zasadniczych kierunków reform przypadło nie tyle ostrożnym przywódcom obozów politycznych, którzy dopiero podczas obrad Sejmu Wielkiego zdecydowali się odkryć śmielej swe przyłbice, ile bardziej samodzielnym pisarzom i uczonym. Szczególną rolę odegrali pod tym względem Stanisław Staszic i Hugo Kołłątaj. Jak to w tym wieku bywało, należeli obaj do stanu duchownego. Nie przeszkodziło to im w zajmowaniu radykalnego nieraz stanowiska. Stanisław Staszic (1755 -1826), z pochodzenia mieszczanin z Piły, po gruntownych studiach za granicą, zwłaszcza w Paryżu, był w omawianych latach wychowawcą dzieci Andrzeja Zamoyskiego. Nie biorąc bezpośredniego udziału w życiu politycznym (na szerszą arenę miał wyjść dopiero w dobie Księstwa Warszawskiego), ogłosił dwa dzieła, które spotkały się z żywym oddźwiękiem opinii polskiej: Uwagi nad życiem Jana Zamojskiego (1785) i Przestrogi dla Polski (zapewne 1787). Głęboki patriotyzm i szczera troska o losy Rzeczypospolitej nadają im szczególnie wysoką rangę w polskim piśmiennictwie politycznym. Staszic występował jako zwolennik wzmocnienia, władzy, królewskiej wprowadzenia dziedziczności tronu oraz reformy sejmu przez głodowanie większością i stworzenie wspólnej izby mieszczańsko-szlacheckiej, w której oba stany rozporządzałyby tą samą liczbą posłów. Podkreślał też konieczność zwiększenia armii. Zasadnicze znaczenie miała jednak jego zdaniem zmiana polityki gospodarczej i społecznej. Żądał więc protekcyjnej polityki w stosunku do polskiego handlu i rzemiosła, zrównania w prawach mieszczan i szlachty, wreszcie poprawy położenia chłopów, których krytyczną sytuację (odmalowaną przez niego we wstrząsający sposób) uważał za najważniejszą przyczynę słabości Rzeczypospolitej; drogę naprawy widział w oczynszowaniu. Jako fizjokrata uważał przy tym Staszic pracę rolnika za podstawę dobrobytu społeczeństwa. Ze szczególną natomiast zaciętością występował przeciwko magnatom, widząc w nich głównych sprawców upadku Polski. W znacznie większym stopniu działaczem politycznym był Hugo Kołłątaj (1750 - 1812). Pochodził ze średniej szlachty wołyńskiej. Po studiach w Rzymie wziął czynny udział w pracach Komisji Edukacji Narodowej, dokonując reformy Akademii Krakowskiej. W dobie Sejmu Wielkiego stał się właściwym przywódcą obozu patriotycznego. Jeszcze przed zwołaniem sejmu zaczął publikować najważniejsze swe dzieło „Do Stanisława Małachowskiego... anonima listów kilka”, uzupełnione wydanym w 1790 r. „Prawem politycznym narodu polskiego”. Poglądy Kołłątaj w niejednym zbliżone do Staszica, dyktowane były jednak w większym stopniu możliwościami chwili. W działalności Kołłątaja przeważały potrzeby taktyki; stąd w poglądach jego nie brak sprzeczności, które utrudniają ustalenie jego doktryny. Sporo było takich wahań w odniesieniu do sprawy chłopskiej, na którą opinia szlachecka była najbardziej czuła. Nie kładł więc na rozwiązanie jej takiego nacisku jak Staszic, postulował, by ziemia pozostała własnością panów^ natomiast chłop miałby otrzymać wolność osobistą, co zmieniłoby go w, najemnika. Praktycznie godził się też na oczynszowanie. W sprawie mieszczańskiej był również zwolennikiem równouprawnienia ze szlachtą, radził jednak mieszczanom zadowolić się powołaniem osobnej izby mieszczańskiej w sejmie. Wiele uwagi poświęcił Kołłątaj reformie władz państwowych — niejeden z jego postulatów w tej dziedzinie został zrealizowany w Konstytucji 3 maja, której był współautorem. Za podstawę powodzenia reform uznawał jednak podobnie jak Staszic zmianę stosunków społecznych. „Nie może być ten kraj wolny, gdzie człowiek jest niewolnikiem — stwierdzał, wiążąc utrzymanie niezależności Rzeczypospolitej z zapewnieniem praw i wolności wszystkim jej mieszkańcom. Najsilniejszy głos za chłopami zabrzmiał przecież ze strony zaczynającego wtedy dopiero swą demokratyczną karierę polityczną, młodego mieszczanina Józefa Pawlikowskiego. W anonimowej broszurze O poddanych polskich (1788), a potem w Myślach politycznych dla Polski (1790) przedstawił w sposób najbardziej gruntowny położenie chłopów w Polsce i domagał się zniesienia poddaństwa osobistego oraz zapewnienia chłopom dziedzicznego użytkowania ziemi i zamiany pańszczyzny na czynsze lub daniny. Pawlikowski deklarował się również jako zwolennik silnej władzy królewskiej, poskromienia nadużyć szlacheckich i przyznania praw politycznych mieszczaństwu. Ten antyszlachecki nurt publicystyki doczekał się najpełniejszego rozwinięcia przez Kuźnicę Kołłątajowską (zob. cz. 2, s. 56). Związani z nią pisarze i publicyści nie tylko ostro krytykowali nierząd Rzeczypospolitej, ale i wskazywali na wartości tkwiące w ludności plebejskiej, lekceważonej i uciskanej przez szlachtę. Nie omieszkali odwoływać się przy tym do przykładów płynących z rewolucji francuskiej, której początkowa faza przebiegała równolegle z obradami Sejmu Wielkiego. Nieprzypadkowo Franciszek Salezy Jezierski rychło spolszczył słynną broszurę Sieyesa Ou’st-ce que le Tiers Etat? (Co to jest stan trzeci) i opublikował ją pt.: Duch nieboszczki Bastylii (1790). Przystosowany do polskiej sytuacji program burżuazji francuskiej stawał się jeszcze jednym argumentem w walce o naprawę Rzeczypospolitej. Powodzenie reformy zależało jednak nie tylko od uzyskania dostatecznie silnego poparcia w kraju. Wobec słabości Rzeczypospolitej konieczne było powstanie korzystnej sytuacji międzynarodowej, w której można by było liczyć na konflikt między rozbiorcami lub uzyskanie poparcia ze strony choćby jednego z nich dla projektowanych reform. Szczególnie istotne wydawało się rozbicie sojuszu rosyjsko-pruskiego, obezwładniającego Rzeczpospolitą. Nawet bowiem wybuch konfliktu austriacko-pruskiego i konfrontacja sił obu państw w wojnie sukcesyjnej bawarskiej (1778 - 1779) nie przyniosły żadnych zmian w położeniu Polski. W sondażach dyplomatycznych mówiło' się wtedy mniej o odzyskaniu przez Polskę Galicji, a więcej o wynagrodzeniu Prus Gdańskiem. Na szczęście zawarty przy pośrednictwie rosyjskim kompromisowy pokój w Cieszynie ograniczył się do uregulowania spraw wewnętrzno-niemieckich. Osłabło także zainteresowanie państw zachodnich problemami środkowej i wschodniej Europy, gdy wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej przybrała charakter międzynarodowy. Wojna ta była zresztą uważnie obserwowana w Polsce jako przykład walki o niezależność narodową. Brali w niej udział Polacy — Kazimierz Pułaski, który poległ w walce pod Savannah, Tadeusz Kościuszko, wykorzystujący za oceanem swą wiedzę inżynieryjną, i wielu innych, zwłaszcza dawnych konfederatów barskich. Organizacja nowego państwa mogła zresztą budzić również pewne (w istocie rzeczy dość powierzchowne) analogie z Rzecząpospolitą, stąd zainteresowanie stosunkami amerykańskimi, które znalazło odbicie w dość licznych publikacjach polskich. Dopiero jednak opanowanie przez Rosję Krymu oraz śmierć Fryderyka II (1786) doprowadziły do ukształtowania się nowego układu międzynarodowego w najbliższym sąsiedztwie Polski. Prusy związały się bowiem sojuszem z Anglią oraz z Holandią i znalazły się w antagonizmie nie tylko z Austrią, ale także z Rosją. Chodziło przy tym o zahamowanie postępów rosyjskich nad Morzem Czarnym. Zajęcie Krymu spowodowało odnowienie się wojny turecko-rosyjskiej, do której tym razem przyłączyła się i Austria, Józef II zawarł bowiem poprzednio nowy sojusz z Katarzyną II i zdawało się, że ze strony obu tych potęg grozi ostateczna katastrofa imperium osmańskiego. Aby do niej nie dopuścić, Anglia i Prusy starały się o doprowadzenie do prędkiej pacyfikacji. Jednym z jej wariantów był plan ministra pruskiego Hertzberga, aby w celu zapewnienia równego udziału w łupach bez naruszenia równowagi Austria i Rosja zadowoliły się skromnymi zyskami terytorialnymi na Turcji; Prusy za pośrednictwo dostałyby Gdańsk i Toruń, a Polskę wynagrodziłby zwrot zaboru austriackiego, czyli Galicji. Przy okazji Berlin spodziewał się, że nastąpiłoby zbliżenie Polski do Prus, których wpływy zastąpiłyby wpływy rosyjskie w Warszawie. Gdy plan ten nie został przyjęty przez Austrię i Rosję, dyplomacja pruska i angielska wszczęły zabiegi o zaszachowanie Rosji w inny sposób. Za jej zachętą do wojny z Rosją przystąpiła w 1788 r. Szwecja. Rozpoczęły się też starania o doprowadzenie do konfliktu polsko-rosyjskiego. Padły one na podatny grunt. W Rzeczypospolitej, w obozie, który nazwał się patriotycznym, narastało wzburzenie przeciwko ustawicznej ingerencji carskiej w sprawy wewnętrzne. Wśród arystokracji utrzymywały się nastroje filoangielskie i filopruskie, które wiązały się z nieprzychylnym stanowiskiem wobec Stanisława Augusta i jego prorosyjskiej polityki. Za uzyskaniem poparcia angielsko-pruskiego opowiedziała się grupa puławska—Adam Czartoryski, Stanisław, a zwłaszcza Ignacy Potocki, ostatni zachęcany przez swego wpływowego sekretarza i brata lożowego, związanego z dworem berlińskim księdza Scypiona Piatollego. Spodziewali się oni, że przy poparciu pruskim da się przynajmniej odzyskać ziemię utracone na rzecz Austrii, której osłabienie chętnie widziano w Berlinie. Nie zastanawiali się natomiast, czym za taką pomoc przypadnie zapłacić Prusom, których apetyty na emporia handlowe nad dolną Wisłą wcale nie zmalały przy dość chimerycznym nowym władcy Fryderyku Wilhelmie II....
armdcz5