ballady-i-romanse-lilie__.pdf

(311 KB) Pobierz
30538182 UNPDF
Adam Mickiewicz
Ballady i romanse
Lilje
(z pieni gminnej)
Zbrodnia to niesychana,
Pani zabija pana.
Zabiwszy grzebie w gaju,
Na czce przy ruczaju,
Grób lilij zasiewa,
Zasiewajc tak piewa:
„Ronij kwiecie wysoko,
Jak pan ley gboko;
Jak pan ley gboko,
Tak ty ronij wysoko”.
Potem caa skrwawiona,
Ma zbójczyni ona,
Biey przez ki, przez knieje,
I gór, i doem, i gór.
Zmrok pada, wietrzyk wieje;
Ciemno, wietrzno, ponuro.
Wrona gdzieniegdzie kracze,
I puchaj puchacze.
Biey w dó do strumyka,
Gdzie stary ronie buk,
Do chatki pustelnika
Stuk stuk, stuk stuk!
„Kto tam?” Spada zapora,
Wychodzi starzec, wieci;
Pani na ksztat upiora
Z krzykiem do chatki leci.
Ha! ha! zsiniae usta,
 
Oczy przewraca w sup,
Drca, zblada jak chusta:
„Ha! m, ha! trup!”
— „Niewiasto, Pan Bóg z tob!
Co ciebie tutaj niesie?
Wieczorn, sotn dob,
Co robisz sama w lesie?”
— „Tu za lasem, za stawem,
Byszcz mych zamków ciany,
M z królem Bolesawem
Poszed na Kijowiany.
Lato za latem biey,
Nie masz go z bojowiska,
Ja moda ród modziey,
A droga cnoty liska!
Nie dochowaam wiary,
Ach! biada mojej gowie!
Król srogie gosi kary;
Powrócili mowie.
Ha! ha! m si nie dowie!
Oto krew! oto nó!
Po nim ju, po nim ju!
Starcze: wyznaam szczerze,
Ty go witemi usty,
Jakie mówi pacierze,
Gdzie mam i na odpusty?
Ach! pójd a do pieka,
Znios bicze, pochodnie,
Byleby moj zbrodni
Wieczysta noc powleka”.
„Niewiasto — rzecze stary —
Wic ci nie al rozboju,
Ale tylko strach kary?
Ide sobie w pokoju,
Rzu boja, rozja lica,
Wieczna twa tajemnica.
 
Bo takie sdy Boe,
I co ty zrobisz skrycie,
M tylko wyda moe,
A m twój straci ycie”.
Pani z wyroku rada,
Jak wpada, tak wypada.
Biey noc do domu,
Nic nie mówic nikomu.
Stoj dzieci przed bram:
„Mamo — woaj — mamo!
A gdzie zosta nasz tato?”
„Nieboszczyk? co? wasz tato?”
— Nie wie, co mówi na to —
„Zosta w lesie za dworem,
Powróci dzi wieczorem”.
Czekaj wieczór dzieci;
Czekaj drugi, trzeci,
Czekaj tydzie cay;
Nareszcie zapomniay.
Pani zapomnie trudno,
Nie wygna z myli grzechu,
Zawsze na sercu nudno,
Nigdy na ustach miechu,
Nigdy snu na renicy!
Bo czsto w nocnej porze,
Co stuka si na dworze,
Co chodzi po wietlicy:
„Dzieci, — woa — to ja to,
To ja, dzieci, wasz tato!”
Noc przesza, zasn trudno;
Nie wygna z myli grzechu,
Zawsze na sercu nudno,
Nigdy na ustach miechu!
„Id, Hanko, przez dziedziniec:
Sysz ttent na mocie,
I kurzy si gociniec:
 
Czy nie jad tu gocie?
Id na gociniec i w las,
Czy kto nie jedzie do nas?” —
— „Jad, jad w t stron,
Tuman na drodze wielki,
R, r koniki wrone,
Ostre byszcz szabelki,
Jad, jad panowie,
Nieboszczyka bratowie!” —
— „A witaje, czy zdrowa?
Witaje nam, bratowa.
Gdzie brat?” — „Nieboszczyk brat,
Ju poegna ten wiat”.
— „Kiedy?” — „Dawno, rok min,
Umar… na wojnie zgin”.
— „To kamstwo, bd spokojna,
Ju skoczya si wojna;
Brat zdrowy i ochoczy,
Ujrzysz go na twe oczy”.
Pani ze strachu zblada,
Zemdlaa i upada;
Oczy przewraca w sup,
Z trwog dokoa rzuca:
„Gdzie on? gdzie m? gdzie trup?”
Powoli si ocuca;
Mdlaa niby z radoci
I pytaa u goci:
„Gdzie m, gdzie me kochanie,
Kiedy przede mn stanie?”
— „Powraca razem z nami,
Lecz przodem chcia pospieszy,
Nas przyj z rycerzami,
I twoje zy pocieszy.
Dzi, jutro, pewnie bdzie,
Pewnie kdy w obdzie
Ubite min szlaki.
 
Zaczekajmy dzie jaki,
Poszlemy szuka wszdzie,
Dzi, jutro, pewnie bdzie”.
Posali wszdzie sugi,
Czekali dzie i drugi;
Gdy nic nie doczekali,
Z paczem chc jecha daléj.
Zachodzi drog pani:
„Bracia moi kochani,
Jesie za do podróy,
Wiatry, soty i deszcze,
Wszak czekalicie duéj,
Czekajcie troch jeszcze”.
Czekaj. Przysza zima,
Brata nié ma i nié ma.
Czekaj; myl sobie:
Moe powróci z wiosn?
A on ju ley w grobie,
A nad nim kwiatki rosn,
A rosn tak wysoko,
Jak on ley gboko.
I wiosn przeczekali,
I ju nie jad daléj.
Do smaku im gospoda,
Bo gospodyni moda;
e chc jecha, udaj,
A tymczasem czekaj,
Czekaj a do lata,
Zapominaj brata.
Do smaku im gospoda,
I gospodyni moda.
Jak dwaj u niej gocili,
Tak j dwaj polubili.
Obu nadzieja echce,
Obadwaj zjci trwog,
y bez niej aden nie chce,
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin