Wisdom Randall Linda - Pechowa Walentynka.pdf

(399 KB) Pobierz
Wisdom Randall Linda - Pechowa Walentynka
Pechowa
Walentynka
Linda Randall
Wisdom
130850229.181.png 130850229.192.png 130850229.203.png 130850229.214.png 130850229.001.png 130850229.012.png 130850229.023.png 130850229.034.png 130850229.045.png 130850229.056.png 130850229.067.png 130850229.078.png 130850229.089.png 130850229.100.png 130850229.111.png 130850229.122.png 130850229.133.png 130850229.144.png 130850229.145.png 130850229.146.png 130850229.147.png 130850229.148.png 130850229.149.png 130850229.150.png 130850229.151.png 130850229.152.png 130850229.153.png 130850229.154.png 130850229.155.png 130850229.156.png 130850229.157.png 130850229.158.png 130850229.159.png 130850229.160.png 130850229.161.png 130850229.162.png 130850229.163.png 130850229.164.png 130850229.165.png 130850229.166.png 130850229.167.png 130850229.168.png 130850229.169.png 130850229.170.png 130850229.171.png 130850229.172.png 130850229.173.png 130850229.174.png 130850229.175.png 130850229.176.png 130850229.177.png 130850229.178.png 130850229.179.png 130850229.180.png 130850229.182.png 130850229.183.png 130850229.184.png 130850229.185.png 130850229.186.png 130850229.187.png 130850229.188.png 130850229.189.png 130850229.190.png 130850229.191.png 130850229.193.png 130850229.194.png 130850229.195.png 130850229.196.png 130850229.197.png 130850229.198.png 130850229.199.png 130850229.200.png 130850229.201.png 130850229.202.png 130850229.204.png 130850229.205.png 130850229.206.png 130850229.207.png 130850229.208.png 130850229.209.png 130850229.210.png 130850229.211.png 130850229.212.png 130850229.213.png 130850229.215.png 130850229.216.png 130850229.217.png 130850229.218.png 130850229.219.png 130850229.220.png 130850229.221.png 130850229.222.png 130850229.223.png 130850229.224.png 130850229.002.png 130850229.003.png 130850229.004.png 130850229.005.png 130850229.006.png 130850229.007.png 130850229.008.png 130850229.009.png 130850229.010.png 130850229.011.png 130850229.013.png 130850229.014.png 130850229.015.png 130850229.016.png 130850229.017.png 130850229.018.png 130850229.019.png 130850229.020.png 130850229.021.png 130850229.022.png 130850229.024.png 130850229.025.png 130850229.026.png 130850229.027.png 130850229.028.png 130850229.029.png 130850229.030.png 130850229.031.png 130850229.032.png 130850229.033.png 130850229.035.png 130850229.036.png 130850229.037.png 130850229.038.png 130850229.039.png 130850229.040.png 130850229.041.png 130850229.042.png 130850229.043.png 130850229.044.png 130850229.046.png 130850229.047.png 130850229.048.png 130850229.049.png 130850229.050.png 130850229.051.png 130850229.052.png 130850229.053.png 130850229.054.png 130850229.055.png 130850229.057.png 130850229.058.png 130850229.059.png 130850229.060.png 130850229.061.png 130850229.062.png 130850229.063.png 130850229.064.png 130850229.065.png 130850229.066.png 130850229.068.png 130850229.069.png 130850229.070.png 130850229.071.png 130850229.072.png 130850229.073.png 130850229.074.png 130850229.075.png 130850229.076.png 130850229.077.png 130850229.079.png 130850229.080.png 130850229.081.png 130850229.082.png 130850229.083.png 130850229.084.png 130850229.085.png 130850229.086.png 130850229.087.png 130850229.088.png 130850229.090.png 130850229.091.png 130850229.092.png 130850229.093.png 130850229.094.png 130850229.095.png 130850229.096.png 130850229.097.png 130850229.098.png 130850229.099.png 130850229.101.png 130850229.102.png 130850229.103.png 130850229.104.png 130850229.105.png 130850229.106.png 130850229.107.png 130850229.108.png 130850229.109.png 130850229.110.png 130850229.112.png 130850229.113.png 130850229.114.png 130850229.115.png 130850229.116.png 130850229.117.png 130850229.118.png 130850229.119.png 130850229.120.png 130850229.121.png 130850229.123.png 130850229.124.png 130850229.125.png 130850229.126.png 130850229.127.png 130850229.128.png 130850229.129.png 130850229.130.png 130850229.131.png 130850229.132.png 130850229.134.png 130850229.135.png
1
- W weekend świętego Walentego Tom zabiera
mnie do jakiegoś romantycznego lokalu.
- Steven zarezerwował stolik w tej nowej francu-
skiej restauracji. Prawdę mówiąc mam nadzieję, że się
oświadczy. To by dopiero było romantyczne.
- W ubiegłym roku Joe przysłał mi trzy tuziny róż. W
tym roku liczę na cztery.
- Ja wołałabym czekoladki.
Zgromadzone wokół ekspresu do kawy kobiety ze śmie-
chem licytowały się nawzajem, porównując swe oczeki-
wania związane z Dniem św. Walentego.
- Gdyby sądzić po waszym zachowaniu, można by
pomyśleć, że 14 lutego wypada drugie Boże Narodzenie -
mruknęła zdegustowana Claire, mijając małą kuchenkę
w drodze do własnego biura.
- Rozchmurz się, Claire. W ich życiu przynajmniej
coś się dzieje. Wiesz co mam na myśli, prawda? Facet
zaprasza cię na wykwintną kolację, a potem oczekuje po-
dziękowania w łóżku - zażartowała Ellen Kendall, szefowa
działu artystycznego. - Słuchaj, urządzam przyjęcie z okazji
Dnia Świętego Walentego. Każdy przebiera się za ulubio-
nego bohatera romantycznego. Przyprowadź jakiegoś
faceta i choć raz też się rozerwij.
- Nie, dziękuję za zaproszenie, ale wolę zostać w
domu i obserwować, jak rośnie mój trawnik. - Claire szyb-
130850229.136.png 130850229.137.png
kim krokiem przeszła do dużego biura, które uważała za
swój drugi dom. Ellen podążała tuż za nią.
- Mieszkasz w bloku, na osiemnastym piętrze, więc
ten twój tak zwany trawnik to, ni mniej m więcej, tylko
balkon.
- Jestem przekonana, ze prędzej czy później pojawi
się na nim kilka źdźbeł trawy.
- Wiadomo już coś na temat twojego awansu? –
Ellen opadła na miękkie turkusowe krzesło naprzeciwko
biurka Claire.
- Jeszcze nie. Chyba czekają z podjęciem decyzji na
następne posiedzenie zarządu. - Claire uchyliła nieco żalu-
zje, a następnie siadła za biurkiem, - Jestem pewna, teraz
wszystko pójdzie gładko. W końcu to przecież moja zasłu-
ga, że pizza St. Angelo stała się znana w każdym domu. -
Nie były to czcze przechwałki, a jedynie stwierdzenie fa-
ktu.
- Uważaj, bo poklepując się po plecach możesz zła-
mać rękę.
Claire tylko się uśmiechnęła.
- Czy wiesz, że twoje zachowanie zwraca po-
wszechną uwagę? Właściwie dlaczego tak nie lubisz Dnia
Świętego Walentego? Pomijając oczywiście sprawę tego
drania, Roba.
Claire wzruszyła ramionami, nie zdradzając swego we-
wnętrznego wzburzenia.
- Przecież to tylko reklamowy szal, żeby sprzedać
jeszcze więcej kartek i czekoladek. Boże Narodzenie nie
zdąży się skończyć, a już wszędzie roi się od obrazków
130850229.138.png 130850229.139.png
małego, łysego golasa fruwającego z łukiem i strzałami w
garści. Przecież to istne piekło.
Ellen płynnym ruchem podniosła się z krzesła.
- No cóż, kochana. Fakt, że nie masz w sobie, ani
odrobiny romantyzmu, to nie powód, by psuć ten dzień
innym. Poza tym jesteś tak atrakcyjna, że mężczyźni po-
winni zabijać się o twe względy, a nie uciekać na twój wi-
dok.
Claire uniosła głowę i zdążyła jeszcze dostrzec w oczach
koleżanki coś, co podejrzanie przypominało współczucie.
- Niepotrzebny mi ten jeden dzień w roku, żeby się
sentymentalnie roztkliwiać na widok serduszek i kwiatów.
Mogę to zrobić zawsze. Wystarczy tylko spojrzeć na prace
które twój dział przygotowuje do niektórych naszych re-
klam. Tak Pam? - powiedziała podnosząc słuchawkę.
- Twoja babcia czeka na dwójce.
Claire jęknęła w duchu. Akurat teraz nie była w stanie
znieść rozmowy z jedyną oprócz niej samej osobą, która
wiedziała wszystko o jej uczuciach wiążących się z tą
szczególną porą roku.
- Nie mogłaś jej powiedzieć, że mam spotkanie?
Albo że gdzieś wyszłam?
W kilka sekund później asystentka Claire pojawiła się
w drzwiach biura.
- Próbowałam. Naprawdę. Ale powiedziała, ze to
pilna sprawa i że koniecznie musi z tobą rozmawiać. Poza
tym powiedziała, że umie poznać, kiedy kłamię i że po-
winnam się wstydzić i...
Claire machnięciem ręki ucięła jej wyjaśnienia.
130850229.140.png 130850229.141.png
- Wiem, wiem. I gdyby twoja babcia wiedziała,
że oszukujesz inną babcię, utonęłaby we łzach. Nikt le-
piej od mojej babci nie potrafi wzbudzać w innych po-
czucia winy. - Podniosła słuchawkę i wdusiła przycisk.
- Cześć, babciu - zaczęła beztroskim tonem. - Co za
niespodzianka.
- Claire, kochanie, robisz wrażenie zmęczonej. Czy
nie za mało śpisz? Czy pamiętasz o witaminach? Wiesz, co
się z tobą dzieje ,gdy zapominasz o witaminach. - Trudno
byłoby zgadnąć, że ten czysty melodyjny głos należy do
kobiety dobiegającej osiemdziesiątki.
- Czuję się świetnie - powiedziała machając ręką do
wychodzącej Ellen. - Przepraszam, że ostatnio nie dzwo
niłam. Mamy teraz tyle pracy.....
- Wiesz jak zawsze się martwię, kiedy nie mam od
od ciebie wiadomości. Ale nie dlatego dzwonię. Chciałam
cię prosić byś przyjechała na kilka dni.
- Och, babciu, bardzo bym chciała, ale mam teraz
tyle pracy. Prowadzę bardzo ważną kampanię reklamową
- paplała. Wiedziała, że paple. I wiedziała, że babcia też
jest tego świadoma. Mimo to nie potrafiła się zatrzymać.
– Już wiem! Może byś przyleciała tutaj w przyszłym mie-
siącu? Pójdziemy na zakupy, zaliczymy kilka przedstawień,
może polecimy do Bostonu albo Waszyngtonu? Czy to nie
wspaniały pomysł?
- Dokładnie to samo robiłyśmy cztery razy do roku
przez ostatnie pięć lat.
- Niezupełnie. Raz jesienią byłyśmy w Kanadzie, a
poza tym popłynęłyśmy też raz w rejs statkiem. - Claire
zamknęła oczy. Nienawidziła siebie, naprawdę nienawi-
130850229.142.png 130850229.143.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin