Wiara filozoficzna.doc

(691 KB) Pobierz

WWW.FILOZOF.PL – Studencki Serwis Filozoficzny

 

 

Karl Jaspers

 

Wiara Filozoficzna

 

 

 

 

Wykład pierwszy

Pojęcie wiary filozoficznej

Jeśli zapytamy o źródło i cel naszego życia, padnie zapewne odpowiedź: wiara objawiona; poza nią byłby bowiem tylko nihilizm. Pe­wien teolog niemiecki po wiedział niedawno: „Decydującepytanie: «Sam jeno Chrystus albo nihilizm» nie zostało wymyślone przez kościół". Jeśli tak, to nie byłoby w ogóle filozofii: istniałaby tylko z jednej strony historia filozofii jako historia niewiary, to znaczy: droga do nihilizmu, a z drugiej strony systematyzacja pojęć w służbie teologii. Filozofii niejako wyrwa­no by serce, co zresztą spotkało ją na gruncie teologu. Jeśli nawet w aurze tej powstały arcydzieła myśli, pojęciowo dokładnie opracowane, to na­stawienie ich brało się ze źródeł religijnych, obcych filozofii, jako filozo­fii zaś nie traktowano właściwie tych arcydzieł poważnie, przypisując im samodzielność jedynie pozorną, zapożyczoną.

Odmienna odpowiedź na pytanie o źródło naszego życia brzmi :rozum ludzki, nauki, które pokazują nam w świecie sensowne cele i uczą, jakimi środkami można je osiągnąć. Poza naukami są bowiem jakoby tylko ilu­zje. Prawomocność filozofii nie jest samoistna; krokza krokiem wyłania­ły się z niej wszystkie nauki, na końcu także logika, która stała się nauką szczegółową. Nie pozostało już nic więcej. - I znowu, gdyby to ujęcie było prawdziwe, nie byłoby w ogóle filozofii. Kiedyś filozofiabyła drogą prowadzącą do nauk. Teraz może najwyżej pędzić zbędny żywot jako służka nauk - np. jako teoria poznania.

A jednak wydaje się, że oba ujęcia filozofii sprzeczne są całkiem z tą treścią, która przejawiała się w niej przez trzy tysiące lat w Chinach, In­diach i na Zachodzie. Sprzeczne są z powagą, z jaką obecnie uprawiamy filozofię, dziś, gdy przestała już być służką nauk, jak pod koniec XIX wieku, a nie staje się na powrót służką teologii.

Lecz owe zbyt pochopne alternatywy: albo wiara objawiona, albo ni­hilizm; albo nauka wszechogarniająca, albo iluzja, przydają sięjako oręż, by zastraszyć dusze, ograbić je z boskiego daru samoodpowiedzialności


Wykład pierwszy-

Pojęcie wiary filozoficznej

 


l i podporządkować je sobie. Rozdzieraj ą ludzkie możliwości na opozycje S

między którymi gubi się prawdziwe bycie człowiekiem.              ':

A jeśli ktoś usiłuje filozofować w nawiązaniu do czcigodnych tradycji pomawia się go na skutek owych alternatyw, albo że jest nihilistą, albo że ulega iluzjom. Jeśli zaś nie pasujemy do takiego, z góry przyjętego obra­zu, to zarzuca się nam połowiczność, niekonsekwencję, trywialne poglądy Oświecenia, oderwanie od życia, przy czym zarzuty te padają z obu stron, wysuwa je zarówno ekskluzywna wiara objawiona, jak nauka, też przekształcona w zabobon.

A mimo to ośmielamy się podjąć próbę takiego filozofowania, w któ­rym nasze bycie człowiekiem pozostaje sprawą otwarta. Filozofia zre­zygnować nie może. Zwłaszcza dziś.

Żyjemy ze świadomością takich zagrożeń, jakich nie znały wieki mi­nione: przerwać się może porozumienie z ludzkością na przestrzeni ty­siącleci; możemy nieświadomie pozbawić się tradycji; obniżyć się może poziom świadomości; zagubić się powszechne przekonanie o powiązaniu przekazywanych treści. W obliczu tych śmiertelnych zagrożeń musimy w toku filozofowania być przygotowani na wszystko, tak aby myśl nasza pomogła nam pozostać ludźmi w maksymalnym stopniu. Właśnie na sku­tek katastrofy zachodu filozofowanie odzyskuje znów w pełni świado­mość swej niezależności, gdy chodzi o odnalezienie związku z samymi źródłami człowieczeństwa.

Tematem naszym jest wiara filozoficzna, fundament takiego właśnie naszego myślenia. Bezbrzeżny to temat. Aby uwydatnić jego najprostsze zasady, dzielę jego problematykę na sześć wykładów: 1. Pojęcie wiary filozoficznej. 2. Treści wiary filozoficznej. 3. Człowiek. 4. Filozofia i religia. 5. Filozofia i pseudofilozofia (demonologia, ubóstwienie czło­wieka, nihilizm). 6. Przyszła filozofia.

Wiara różni się od wiedzy. Giordano Bruno wierzył, a Galileusz wie­dział. Zewnętrznie obaj znajdowali się w takim samym położeniu. Trybu­nał inkwizycji żądał od nich odwołania pod groźbą śmierci. Bruno gotów był odwołać niektóre, lecz nie najważniejsze dla niego twierdzenia; po­niósł śmierć męczeńską. Galileusz odwołał naukę o obrocie ziemi wokół słońcai trafnie wymyślono anegdotę o wypowiedzianych potem słowach: „a jednak się obraca". Jest to różnica między prawdą, która ucierpi na


statek od wołani a, i prawdą, której odwołanie nie naruszy. Obaj postąpili jiaodnie z istotą głoszonej przez siebie prawdy. Prawda, którą żyję, jest prawdą tylko dzięki temu, że się z nią utożsamiam;jej przejaw jest histo-fvczny, możliwość obiektywnego jej wyrażenia nie obowiązuje po-wszechnie, a jednak jest bezwarunkowa. Prawda, której słuszności mogę dowieść, istnieje sama beze mnie; obowiązuje powszechnie,ponad histo­rycznie, poza czasem, ale nie bezwzględnie, raczej tylko w odniesieniu do założeń i metod poznania w ramach powiązań rzeczy skończonych. 'Niestosowne byłoby, gdyby ktoś chciał umierać za słuszność czegoś.co można dowieść. W jakim jednak przypadku myślicielowi, który wie­rzy że zna istotę rzeczy, nie wolno odwołać swych twierdzeń bez naru-SZCnia prawdy, to jego tajemnica. Na mocy żadnej wiedzy ogólnej nie można od niego wymagać męczeństwa. Tylko męczeństwo poniesione, i lOlak, jak poniósł je Bruno, nie w entuzjastycznym porywie i nie na skutek Chwilowej hardości, lecz po długim, opornym przezwyciężaniu samego Siebie, jest znamieniem prawdziwej wiary, mianowicie pewności posia­dania prawdy, której dowieść nie mogę tak jak naukowego poznania rze­czy skończonych.

Przypadek Bruna jest jednak niezwykły. Albowiem filozofia bynajmniej nic koncentruje się na twierdzeniach, które przybierają charakter wyznania wiary, lecz na takich po wiązaniachmyśli, które wnikają w życie jako całość. Sokrates, Boecjusz, Bruno są niejako świętymi dziejów filozofii, ale nie są przez to bynajmniej największymi filozofami. Są to jednak czci godne przy­kłady potwierdzenia męczeństwem jakiejś wiary filozoficznej.

Wbrew oczywistości, jakoby człowiek mógł polegać całkiem na swo­im rozumie - wszystko byłoby rzekomo w porządku, gdyby nie głupota i Zła wola-wbrew tej ułudzie rozumu nazywa się, wciąż jeszcze na gruncie rozumu, coś innego, z czym jesteśmy związani, irracjonalnym. Niechęt­nie się, to uznaje albo traktuje jako nieważną grę uczuć, jako iluzję nie­zbędną dla psychiki lub rozrywkę w wolnych chwilach. Niekiedy dostrze­ga się w tym nawet jakieś siły i odwołuje do nich jako do irracjonalnych namiętności duchowo-psychicznych, aby przy ich pomocy osiągnąć własne cele. I wreszcie dostrzega się w tym prawdę i popada w irracjonal-ność, w upojenie, które rzekomo jest prawdziwym życiem.


10

11

 


Otóż wiary nie należy w żadnym wypadku traktować jako czegoś irra­cjonalnego. Ta biegunowa opozycja racjonalnego i irracjonalnego dopro­wadziła wręcz do zamącenia egzystencji. W tym naleganiu raz na naukę,   . kiedy indziej na niedyskusyjny, rzekomo ostateczny punkt widzenia, w   J tym odwoływaniu się raz do poznania, kiedy indziej znów do własnych   f odczuć, zrodziło się przerzucanie się poglądami bez możności porożu-   | mienia. Ta zabawa była możliwa, dopóki faktycznie jaśniały jeszcze treści wielkiej tradycji, coraz słabsze zresztą. Kiedy duch świadomie oparł   ł się na tym, co irracjonalne, był to jego koniec. Jak fajerwerk uszedł z dymem niewybrednie wszystko atakując, przeciwstawiając się hardo tym właśnie treściom, które uważano za pożądane i pożyteczne, trwoniąc tra­dycję w wolności niepoważnej, a rzekomo nadrzędnej i w nieodpowiedzialnym patosie. Całej płaszczyzny takiej frazeologii nie można zwalczyć - nie ma bowiem w ogóle przeciwnika, jest tylko mglista, zmienna   f jak Proteusz różnorodność, której w ogóle nie można uchwycić, bo całkiem ulega zapomnieniu - można ją tylko przezwyciężyć jasnością.

Naszą wiarą nie może być coś, co w gruncie rzeczy jest tylko negatyw­ne, coś irracjonalnego, jakieś rzucanie się na oślep w ciemność tego, co sprzeczne z rozumem i nie podległe prawom.

Wiarę filozoficzną, wiarę człowieka myślącego cechuje zawsze, to że istnieje tylko w powiązaniu z wiedzą. Chce ona wiedzieć tyle, ile wiedzieć    * można i samą siebie przeniknąć.

Poznawanie bez kresu, nauka, jest podstawowym elementem filo­zofowania. Nie może być niczego, o co nie wolno pytać, żadnej tajemnicy niedostępnej badaniu, niczego, co mogłoby się przed nim ukryć. Lecz czystość poznania, jego sens i granice osiąga się przez krytykę. Kto upra­wia filozofię, ten potrafi obronić się przed nadużyciami pseudo-wiedzy, przed ześlizgnięciem się nauki na manowce.

A dalej, wiara filozoficzna chce rozjaśnić siebie samą. Kiedy filozofuję, nie przyjmuję niczego zwyczajnie, bez zgłębienia, tak jak mi się nasuwa Wiara nie może wprawdzie stać się powszechnie obowiązującą wiedzą, ale ma mi się uobecnić drogą przekonania się samemu. I ma się stawać coraz jaśniejsza, bardziej świadoma, a świadomość ma posuwać ją na­przód.


Co znaczy więc wiara?

Nieodłączne są w niej wiara, z której wynika moje przeświadczenie, oraz uchwycona przeze mnie treść wiary - wiara jako spełniony akt i wiara, jaką przyswajam sobie w tym akcie -fidesąua creditur i fides ąuae creditur. Subiektywna i obiektywna strona wiary są jedną całością. Jeśli wezmę tylko stronę subiektywną, pozostanie wiara jako wierzenie, wiara bez przedmiotu, wiara, która niejako w siebie samą wierzy, wiara w isto­cie bez treści. Jeśli wezmętylko stronęobiektywną, pozostanie treść wiary jako przedmiot, jako twierdzenie, dogmat, stan; coś, co niejako jest martwe.

Tak więc wiara jest wprawdzie zawsze wiarą w coś. Ale nie mogę po­wiedzieć ani, by była to prawda obiektywna, która nie zostaje określona przez wiarę, lecz raczej sama ją określa - ani by była to prawda subie­ktywna, której nie określa przedmiot, lecz raczej ona go określa. Wiara jest jednością czegoś, w czym my odróżniamy podmiot i przedmiot jako wiarę, na podstawie której wierzymy, i wiarę, którą wierzymy.

Kiedy więc mówimy o wierze, będziemy mieli na myśli coś, co ogarnia podmiot i przedmiot. Tu tkwi cała trudność, gdy chcemy mówić o pojęciu wiary.

Przypomnijmy tu wielką naukę Kanta, która miała poprzedników w filozofii Zachodu i Azji, a której podstawowa myśl musiała pojawić się wszędzie, gdziekolwiek w ogóle uprawiano filozofię, lecz jako myśl uświa­domiona i wywiedziona metodycznie dopiero u Kanta stała się elementem filozoficznego rozjaśnienia- wprawdzie i tu w postaci historycznej, lecz w zasadzie już na zawsze. Jest to myśl o zjawiskowości naszego istnienia rozszczepionego na podmiot i przedmiot, przykutego do przestrzeni i cza­su jako do form naoczności, do kategorii jako form myślenia. Cokolwiek ma byt, musi stać się dla nas przedmiotem w tych formach i dlatego staje się zjawiskiem, jest dla nas takie, jakie znamy, nie jest dla nas takie, jakie jest samo w sobie. Byt nie jest ani przedmiotem stojącym przednami, kiedy go spostrzegamy lub o nim myślimy, ani podmiotem.

Podobnie wiara. Jeśli wiara nie jest ani treścią jedynie, ani tylko aktem podmiotu, lecz korzenie jej tkwią w czymś, co jest wehikułem zjawisko­wości, to uprzytomnić ją może tylko coś, co nie jest ani przedmiotem, ani podmiotem, lecz jest jednością jednego i drugiego, która pojawia się roz­szczepiona na podmiot i przedmiot. Nazywamy byt, który nie jest ani


12

13

 


Wykład pierwszy-

Pojęcie wiary filozoficznej

 


\

l

jedynie podmiotem, ani tylko przedmiotem, lecz raczej w rozszczepieniu na podmiot i przedmiot leży po obu stronach Ogarniającym (das Umgreifende)*. Chociaż nie może on stać się dla nas adekwatnie przed­miotem, kiedy uprawiamy filozofię, mówimy wychodząc od niego i do niego zmierzając.

Wydaje się, że wiara jest czymś bezpośrednim w przeciwień­stwie do wszystkiego, co zapośrednicza rozum. Wiara byłaby zatem przeży­ciem, przeżyciem Ogarniającego, które przypada mi w udziale lub nie.

Lecz wydaje się, że w takim ujęciu zbacza na tory czegoś, co daje się psychologicznie opisać, czegoś, co się nam przydarza, coś, co właściwie jest podstawą i źródłem naszego bytu. Dlatego Kierkegaard mówi: „Coś, co Schleiermacher zwie religią, a dogmatycy heglowscy wiarą, jest w gruncie rzeczy niczym innym niż pierwszym i bezpośrednim warunkiem wszystkiego - witalnym fluidem - atmosferą duchową, którą oddycha­my" (Dzienniki, 1,54). Wiara, która „się tak rozpływa, roztapia w mgle", nie jest wiarą, mówi Kierkegaard mając na myśli wiarę chrześcijańską.

Kierkegaard upatruje istotną cechę wiary w tym, że zmierza do histo­rycznej niepowtarzalności i sama jest zjawiskiem historycznym. Nie jest to przeżycie, nie jest to coś bezpośredniego, co można opisać jako dane. Wiara jest raczej dogłębnym uświadomieniem sobie źródła bytu za po­średnictwem historii i myślenia.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin