Kaczkowska_Maria Ojciec Kolbe.txt

(281 KB) Pobierz
Maria Kšczkowska
       Ojciec Kolbe







           Tom



     Całoć w tomach

















Zakład Nagrań i Wydawnictw

   Zwišzku Niewidomych

     Warszawa 1996

























Tłoczono pismem punktowym dla 
niewidomych w Drukarni Zakładu 
Nagrań i Wydawnictw Zwišzku 
Niewidomych, 

Warszawa, ul. Konwiktorska 9.



Przedruk z Wydawnictwa 

"Oo. Franciszkanie -  
Niepokalanów", 1975 



Pisała K. Pabian

Korekty dokonały

I. Stankiewicz

i E. Chmielewska




`tc

Wstęp





Oddajemy do ršk Czytelnika 
ksišżkę nieco odmiennš od 
dotychczasowych publikacji o 
błogosławionym O. Maksymilianie 
Kolbem. 

Jeżeli prawdš jest 
powiedzienie, że "miłoć jest 
sztukš, tak samo jak sztukš jest 
życie", to w odniesieniu do O. 
Kolbego, bohatera i męczennika z 
miłoci, ciekawi nas, jak 
zdobywał on umiejętnoć 
miłowania, której ukoronowaniem 
była ofiara dobrowolna z 
własnego życia, by ocalić życie 
drugiego człowieka. Ofiara nie 
odruchowa ani spontaniczna. O. 
Kolbe podjšł jš zdecydowanie, 
wiadomy okrutnych cierpień 
powolnej, głodowej mierci w 
bunkrze hitlerowskiego obozu 
zagłady. Tutaj był szczyt jego 
życia, jego sztuki miłowania. 
Opanował jš doskonale, aż do 
granic bohaterstwa, heroizmu, 
męczeństwa z miłoci. I za to 
Kociół wyniósł go do chwały 
ołtarzy. 

U jakich mistrzów uczył się O. 
Kolbe sztuki miłowania? 

Powszechnie wiadomo, że 
przyszłe postawy człowieka w 
dużej mierze warunkuje atmosfera 
okresu dzieciństwa. Ważnš więc 
rolę w formowaniu osobowoci 
odgrywa rodowisko rodzinne, 
koleżeńskie, sšsiedzkie, 
międzyludzkie. I włanie na ten 
aspekt Autorka zwróciła 
szczególnš uwagę. W sposób 
prosty, bezpretensjonalny, a 
jednoczenie wiarygodny, bo 
oparty na faktach, uchyliła 
ršbka tajemnicy z życia rodziny 
Kolbów, małego Rajmunda, potem 
lwowskiego gimnazjalisty, 
kleryka, kapłana_zakonnika, 
apostoła_misjonarza na Dalekim 
Wschodzie, głonego wydawcy i w 
końcu ofiary całopalnej w obozie 
owięcimskim. 

Kolbowie byli tkaczami. 
Wywodzili się z ludu, stanowili 
przeciętnš rodzinę robotniczš, 
tyle tylko że kwitła w niej 
głęboka kultura religijna i 
patriotyczna. Przy stosunkowo 
miłej atmosferze w domu, 
Kolbowie doznali wielu zawodów i 
niepowodzeń: częste 
przeprowadzki - ze Zduńskiej 
Woli do Łodzi i Pabianic, 
bezrobocie, strajki, bankructwo 
sklepowe, bieda, okupacja. A 
jednak w żadnych okolicznociach 
nie stracili ducha żywej wiary, 
optymizmu, sšsiedzkiej 
solidarnoci i nadziei 
doczekania lepszych czasów w 
wolnej ojczynie. 

Rajmund dzielił losy rodziny 
od lat czternastu. Póniej 
kształcił się przez 5 lat w 
zakonnej szkole redniej we 
Lwowie, następnie odbył studia 
wyższe w Rzymie uwieńczone dwoma 
doktoratami i tam został 
wywięcony na kapłana. Po 
siedmiu blisko latach pobytu w 
Wiecznym Miecie wrócił do 
ojczyzny i rozpoczšł samodzielnš 
pracę apostolskš zawsze w 
oparciu o posłuszeństwo wobec 
przełożonych zakonnych. Wreszcie 
wojna. Pawiak i obóz 
koncentracyjny. 

Jego dzieciństwo, chociaż 
zwyczajne, szare, utkane wieloma 
wyrzeczeniami, kryło w sobie 
zarodki przyszłej wielkoci. 
Sprzyjała temu goršca, serdeczna 
wię rodzinna Kolbów, duże 
poczucie wspólnoty parafialnej, 
zawodowej, społecznej i 
narodowej, a także bezgraniczne 
zaufanie Kolbów do Boga i 
Kocioła. 

U Rajmunda, póniejszego O. 
Maksymiliana i błogosławionego, 
zdolnoć do miłoci i 
powięcenia kształtowała się w 
okrelonej kulturze 
poszczególnych rodowisk, w 
jakich wzrastał. Na przykładzie 
własnych rodziców, wychowawców w 
zakonie i bohaterów "Trylogii" 
Sienkiewicza O. Kolbe uczył się 
wielkiej prawdy, że miłoć jest 
niezwykłš energiš w człowieku. 
Tę prawdę uznawał, niš żył i w 
niej się ćwiczył. "Tylko miłoć 
jest twórcza, nienawić prowadzi 
do zguby" - wlewał słowa 
pociechy w serce 
kolegi_współwięnia, który pod 
osłonš zmroku przywarł do jego 
pryczy obozowej proszšc o 
spowied. Tylko miłoć pobudza 
do miłoci - tłumaczył  swoim 
braciom zakonnym - nie da się 
ona nakłonić ani przymusić. 
"Miłoć, która się od kogo 
czego spodziewa, nie jest 
prawdziwš miłociš". Może 
dlatego włanie, że tak bardzo 
miłował, sprawiedliwie i po 
bożemu, zdobył do współpracy 
wyjštkowo liczne grono zakonnych 
braci_robotników, których uważał 
za swoje dzieci, w duchu wiary 
zrodzone dla sprawy Bożej, dla 
sprawy Niepokalanej. Może 
dlatego też jako wydawca kilku 
czasopism zyskał tak niebywałš 
liczbę czytelników zarówno w 
Polsce jak i na innych 
kontynentach. 

W rozumieniu chrzecijańskim 
prawdziwa miłoć identyfikuje 
się z pojęciem moralnej 
doskonałoci, czyli więtoci. 
Jej ródłem jest Bóg. "Bogiem 
jestem, nie człowiekiem; 
porodku ciebie jestem Ja - 
więty, i nie przychodzę, żeby 
zatracać" (Oz 11, 9), "Bóg jest 
miłociš" (1 J 4, 8). Na pewno 
więtoć O. Kolbego nie 
wyskoczyła z nagła. Musiał jš 
zdobywać w ogromnym trudzie, 
pracy i cierpieniu przez całe 
życie bardzo bujne i bogate.

Ksišżka próbuje ukazać rozwój 
więtoci Rajmunda Maksymiliana 
Kolbego. Autorka, wysokiej klasy 
pedagog, znana w warszawskim 
rodowisku starszej inteligencji 
katolickiej, prowadziła ożywionš 
działalnoć katechetycznš na 
terenie stolicy. Przez 15 lat 
uczyła religii w szkole ćwiczeń 
Seminarium Nauczycielskiego 
Katolickiego Zwišzku Polek, 
prężnej organizacji społecznej 
kobiet w okresie międzywojennym, 
póniej w Seminarium dla 
Przedszkolanek zorganizowanym 
przez tenże zwišzek. Przy 
Zwišzku Polek istniało Koło 
Katechetek. Rozwinęło ono bardzo 
pięknš, dynamicznš pracę 
społeczno_owiatowš. Bioršc 
czynny udział w pracach 
społecznych Koła, Autorka 
okazała się goršcš zwolenniczkš 
nowej metody nauczania prawd 
wiary, mianowicie wprowadzenia 
do programu czytanek 
religijnych. Na skutek powyższej 
akcji razem z p. Janinš 
Kotarbińskš powzięła myl 
założenia pisma stanowišcego 
pomoc w nauczaniu wiary. Powstał 
więc miesięcznik pt. "Radoć 
Życia". Pismo, w tym 
charakterze, zostało dopuszczone 
przez Ministerstwo Owiaty do 
użytku szkolnego i wkrótce 
osišgnęło nakład 15.000 
egzemplarzy. 

Podczas okupacji przy 
departamencie Kształcenia 
Nauczycieli Ziem Zachodnich 
istniały tajne komplety, a 
następnie kursy repolonizacyjne 
dla przedszkolanek. Pani 
Kšczkowska włšcza się w nurt 
podziemnej pracy owiatowej i 
prowadzi wykłady z zakresu 
metodyki nauczania religii i 
literatury dziecięcej. Ponieważ 
po wojnie odczuwano 
zapotrzebowanie na hagiografię, 
a nie było odpowiednich 
materiałów, wyszło spod jej 
pióra kilka ksišżek o wybitnych 
więtych, które zyskały 
pochlebnš opinię: "Mała Nelli. 
Pierwsza Komunia więta", 
Warszawa 1947, wyd. 3; 
"Przyjd, Panie Jezu! 
Przygotowanie do Pierwszej 
Spowiedzi i Komunii więtej", 
Warszawa 1947; "Pierwsza 
Komunia więta na wsi. Czytanki 
religijne na klasę III", Poznań 
1937; "Zwycięzca. Dziecięce 
lata O. Williama Doyla", 
Warszawa 1947, wyd. 2; "Kwiaty 
mówiš. Życiorys w. Teresy z 
Lisieux", Kraków 1948; "O Janku 
przywódcy młodzieży" - rzecz o 
w. Janie Bosco, Warszawa 1948; 
"Chrystian", Warszawa 1948.

Opowiadania o O. Kolbem 
Autorka oparła na faktach z 
życia, wychodzšc ze słusznego 
założenia, że fakty sš jego 
najbardziej autentycznš 
ilustracjš. 

Wydawca żywi nadzieję, że 
lektura niniejszej ksišżki 
wniesie do polskich rodzin 
katolickich dużo optymizmu, 
uwrażliwi je na dobro wspólne, 
dopomoże w wychowaniu 
szlachetnych, ambitnych i 
pracowitych jednostek. Czytelnik 
znajdzie w ksišżce pokrzepienie 
i odpoczynek. Młodzi zachęcš się 
do wytrwałoci i wysiłku w 
zdobywaniu wiedzy i kwalifikacji 
zawodowych, starsi odetchnš z 
ulgš i jeszcze raz przeżyjš 
swojš młodoć, bo czytajšc 
rozdziały z młodzieńczych zabaw 
Rajmunda przypomnš sobie 
rozrywki własnego dzieciństwa. 

Autorka niczego nie narzuca. 
Przybliża tylko fakty z życia 
rodziny Kolbów. Sam Czytelnik 
zechce ocenić atmosferę i 
kulturę poszczególnych 
rodowisk, które złożyły się na 
kształtowanie postawy życiowej 
Rajmunda Maksymiliana Kolbego. 
Sam niech osšdzi troskę i 
poczucie odpowiedzialnoci 
Bohatera tej ksišżki, jego 
poszanowanie i poznanie Boga, 
ludzi, spraw zwyczajnych, 
codziennych, takich jak nasze 
szare dni. Bowiem w szarzynie 
codziennoci Rajmund Maksymilian 
Maria Kolbe sięgnšł po "karierę" 
więtoci, którš dzi podziwia 
cały wiat. 

"Nikt nie ma większej miłoci 
niż ten, kto daje życie za 
przyjaciół swoich" (J 15, 13). 



Redakcja







Na Browarnej





Mieszkanie na ulicy Browarnej 
było duże, jednoizbowe. Na 
rodku stały cztery masywne 
warsztaty tkackie. Przez cały 
tydzień biegały po nich w tę i w 
tę stronę czółenka, stukała 
drewniana rama z osnowš i 
wypływał z niej miękko wieży 
zwój płótna. 

W jednym końcu izby za szafš i 
zasłonš stały łóżka Kolbów. Na 
zwykłej starowieckiej komodzie 
Maria urzšdziła ołtarzyk. 

Tu było więte miejsce rodziny 
Kolbów: duży, ładny obraz 
Jasnogórskiej Pani, kwiaty i 
czerwona lampka oliwna. Tu 
zbierali się domownicy na 
modlitwę: czeladnik, 
terminatorzy, sšsiedzi... Tu 
oddawano Matce Bożej swoje życie 
i mierć, smutki i radoci, 
ciężkš dolę robotników i los 
Ojczyzny, rozdartej przez trzy 
państwa zaborcze. 

W drugim końcu izby stała 
kuchnia. Matka, Maria Kolbowa, 
miała doć roboty, żeby wyżywić 
wszystkich. Dwuletni Franu 
plštał się pod nogami, 
pokrzykujšc wesoło, a w kołysce 
leżał nakarmiony Rajmundek.

Urodził się miesišc temu, 8 
stycznia w roku Pańskim 1894, i 
tego same...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin