evolution.pdf

(347 KB) Pobierz
Teaching on evolution in European Schools
O ewolucji w szkołach europejskich
Maciej Giertych
Poseł do Parlamentu Europejskiego
Tłumaczenie książeczki pt. On evolution in the European Parliament
© Maciej Giertych 2007
2
O ewolucji w Parlamencie Europejskim
W dniu 11 października 2006 r. zorganizowałem w Parlamencie Europejskim
tzw. „hearing” (wielogłos) na temat nauczania teorii ewolucji w szkołach Europy.
Zaprosiłem trzech prelegentów, a sam odgrywałem rolę moderatora. Na sali było
liczne grono dziennikarzy, europosłów i asystentów. Sesja odbywała się przy
równoczesnym tłumaczeniu na języki angielski, francuski, niemiecki i polski.
Zacząłem od wyjaśnienia, że sam uczyłem się w szkole o ewolucji jako o fakcie
naukowym udowodnionym przez paleontologię. Potem moja dalsza edukacja (studia
leśne, specjalizacja z fizjologii roślin i genetyki) i kariera naukowa, które nie
wymagały żadnych odniesień do teorii ewolucji, doprowadziły mnie do wykładania
genetyki populacyjnej studentom biologii. W tym czasie dowiedziałem się z
podręczników szkolnych moich dzieci, że w nauczaniu o ewolucji akcent przeniósł się
z paleontologii na genetykę populacyjną, moją specjalność. Musiałem zaprotestować.
Argument, że tworzenie ras to przykład małego kroku w ewolucji jest fałszywy,
ponieważ powstawanie ras polega na redukcji informacji genetycznej, podczas gdy
teoria ewolucji postuluje jej wzrost: przykład jej redukcji nie może więc być dowodem
na nią. Sprawdziłem, czego nauczają w podręcznikach szkolnych w innych krajach.
Wszędzie jest to samo. Podaje się te same „dowody” na ewolucję, co w inspirowanych
marksizmem szkołach PRL. Zacząłem więc studiować, co stało się z argumentami na
rzecz ewolucji, którymi karmiono mnie, gdy byłem w szkole średniej (w Anglii).
Wkrótce stało się dla mnie oczywistym, że w bardzo wielu dziedzinach nauk
przyrodniczych pojawiło się mnóstwo wątpliwości wobec teorii ewolucji. Zasługują
one na szersze nagłośnienie i stąd pomysł zorganizowania tej sesji w Parlamencie
Europejskim w Brukseli.
Na początek poprosiłem paleontologa by wyjaśnił, czemu to już nie
paleontologia jest głównym dostarczycielem argumentów na rzecz teorii ewolucji. Dr
Hans Zillmer, niemiecki paleontolog, autor szeregu książek o ewolucji, również
wydanych w Polsce, był uczestnikiem wielu ekspedycji wykopaliskowych w różnych
częściach świata. Przedstawił on pięknie ilustrowane informacje o nowych odkryciach
świadczących o równoczesnym występowaniu dinozaurów i ludzi, o wspólnym
występowaniu szczątków kopalnych organizmów rzekomo należących do bardzo
różnych er geologicznych oraz o występowaniu zupełnie niezmienionych organizmów
w wielu rzekomo bardzo odległych czasowo warstwach kopalnych, datowanych na ery
odlegle od siebie o wieleset milionów lat.. Pokazał też zdjęcia żyjących obecnie ludzi
o czaszkach zupełnie takich jak u Neandertalczyków, oraz zdjęcia czaszek małp o
kształcie takim, jaki mają kopalne Australopiteki. Nie ma więc ciągu ewolucyjnego od
małp do ludzi, tylko spora zmienność wśród zarówno żyjących, jak i kopalnych małp i
ludzi. Jako wniosek swej prezentacji zakwestionował nauczanie dotyczące datowania
całej kolumny stratygraficznej.
Na drugiego prelegenta poprosiłem sedymentologa, inżyniera hydraulika z
paryskiej École Polytechnique, Guy Berthault, który przedstawił wyniki swoich badań
nad powstawaniem skał osadowych. Stwierdził on, że po zmieszaniu rtęci, wody i
oleju uzyska się wyraźne warstwy, nie dlatego, że rtęć jest stara, a olej młody, tylko
dlatego, że różnią się ciężarem właściwym. Podobnie jest z powstawaniem skał
osadowych. Osady nie spadają z nieba. Najpierw jest erozja, potem transport, a potem
3
osadzanie. W czasie transportu cząstki ocierają się o siebie i porządkują w zależności
od ciężaru właściwego, wielkości i kształtu. Transport ten odbywa się najczęściej z
udziałem wody, choć może to też być wiatr, czy suchy obsuw ziemi. Berthault
obserwuje te zjawiska za szybą w olbrzymich laboratoriach hydraulicznych, gdzie
woda niesie mieszaniny różnych materiałów. Obserwuje powstawanie warstw,
obserwuje równoczesne powstawanie wielu warstw. Główne badania prowadził na
Colorado State University we współpracy z prof. Pierre Y. Julien, ale obecnie pracuje
w Petersburgu, gdzie wraz z geologami z rosyjskiej Akademii Nauk przeprowadza
symulacje powstawania określonych sekwencji stratygraficznych znajdywanych w
terenie. Wyniki Berthaulta czynią całe datowanie stratygraficzne nieaktualnym.
Kwestionuje on całą kolumnę stratygraficzną. Do powstania warstw potrzeba dużo
wody niosącej materiał z erozji. Nie potrzeba milionów lat, tylko niewielu minut,
godzin czy dni, by wyjaśnić powstanie wszelkich formacji. Oczywiście, bez milionów
lat nie ma ewolucji.
Trzecim prelegentem był prof. Joseph Mastropaolo, fizjolog człowieka z
California State University, który przedstawił propozycję, by w szkołach nauczać nie
ewolucji tylko dewolucji. Istnienie dewolucji można eksperymentalnie wykazać. Świat
spala się energetycznie. Zasoby informatyczne biosfery kurczą się. Wymieranie
gatunków obserwujemy stale, a powstawania nowych nie obserwujemy w ogóle.
Rośnie obciążenie genetyczne, czyli liczba defektów genetycznych w populacjach
organizmów żywych. Przedstawił zastraszające dane o geometrycznym wzroście
chorób genetycznych u człowieka, zagrażających istnieniu naszego gatunku. Proces w
odwrotnym kierunku niż ewolucja jest do udokumentowania. Na ewolucję dowodów
naukowych nie ma. Wspomniał też o różnych mechanizmach, przy pomocy których
defekty są w przyrodzie naprawiane, takich jak gojenie, odrastanie utraconych tkanek
czy organów, immunologiczna odporność na pasożyty, torbiele unieszkodliwiające
ciała obce itd. Potencjał naprawczy jest ogromny, zarówno na poziomie osobniczym
jak i populacyjnym, nie ma to jednak nic wspólnego z postulowanym procesem
ewolucyjnym. Nic nowego się nie pojawia. Mastropaolo trochę osłabił siłę swojej
prezentacji obwiniając przyjęcie teorii ewolucji odpowiedzialnością za „rzeki krwi”
zorganizowane w 20 wieku przez ideologie komunistyczne i nazistowskie. Ta
ekstrapolacja ma pewne uzasadnienie (patrz rozdział „Hodowla człowieka” poniżej),
ale stanowiła oczywistą przesadę.
Po tych trzech prelekcjach odbyła się dyskusja. Prelegenci odpowiadali na
pytania z sali. W całej sesji nie było żadnych odniesień do kreacjonizmu czy
chociażby do teorii „inteligentnego projektu” tak dziś modnego w USA. Były uwagi
krytyczne, ale nie było niczego w wygłoszonych referatach, co usprawiedliwiałoby
zarzut o motywację wyznaniową.
Następnego dnia w krajowych reakcjach prasowych zostałem zaatakowany, że
propaguję fundamentalizm religijny. Rozpoczęło Życie Warszawy (12.X.06) pisząc, że
domagam się „by rodzice mogli decydować, czy ich dzieci będą się uczyły o teorii
ewolucji”. Ponoć jestem zwolennikiem „teorii kreacjonistycznej”, w myśl której
„wszystkie organizmy żywe zostały jednorazowo stworzone przez Boga, tak jak to
opisuje Biblia” a „potop to fakt historyczny”. „W swych publikacja powołuje się na
wyliczenia, z których wynika, że arka Noego miała wyporność 14 tys. ton.”
4
W ślad za Życiem Warszawy i powołując się na nie kolejne gazety zaczęły
ośmieszać moją inicjatywę i powtarzać tę bzdurę o wyporności Arki. Uznano, że sesja
w Brukseli była właśnie o kreacjonizmie. Gazeta Wyborcza (13.X.06) napisała: „Prof.
Giertych i trzej naukowcy przekonywali, że powinno się uczyć „teorii
kreacjonistycznej”. Głosi ona, że, wszechświat, człowieka i wszystkie organizmy w
jednym czasie stworzył Bóg”.
Następnie szereg stacji telewizyjnych i radiowych zwracało się do mnie i
rejestrowało, co mam do powiedzenia na temat sesji, którą zorganizowałem w
Parlamencie Europejskim. Nigdzie nic z tego nie zostało wyemitowane. Były próby
sprowokowania mnie do wypowiedzi konfesyjnych, ale byłem ostrożny by nie dać się
wciągnąć w dyskusję na tym poziomie. Utrzymywałem swoje wypowiedzi na
poziomie stricte naukowym i z tego powodu były uznane za nieprzydatne. Nie miało
żadnego znaczenia, co ja próbowałem przekazać mediom, ponieważ nie mówiłem
tego, co media chciały ode mnie usłyszeć.
To, że prasa kłamie wiem nie od dziś, ale zaskoczyło mnie, że byłem atakowany
w ten sam sposób przez media katolickie mimo tego, że Katolicka Agencja
Informacyjna dotarła do mnie i udzieliłem jej wywiadu. To, co opublikowali było
powtórzeniem tego, co pisały media laickie, a nie odzwierciedleniem tego, co usłyszeli
ode mnie. Próbowałem się dowiedzieć skąd Życie Warszawy wzięło swoje informacje
o pojemności Arki Noego itd. Powiedziano mi, że autor artykułu nie czuł się
odpowiedzialny, ponieważ bez jego wiedzy pewne zdania były dołożone do jego
tekstu tuż przed drukiem. Oczywiście żadne odwoływanie przez ten dziennik nie miało
już dla mnie żadnego znaczenia – historyjka uzyskała swój własny żywot i stała się
międzynarodową. Światowe media i periodyki naukowe oprotestowały naszą
promocję pozycji uznawanej za naukowo niedopuszczalnej. Ośmieszanie mnie i moich
gości stało się codziennością.
A tymczasem myśmy się tylko starali zachęcić, by dzieci uczono w szkołach
prawdy.
###
Sesja w Brukseli miała ciekawe następstwo w Zgromadzeniu Parlamentarnym
Rady Europy. Zaniepokojona nagłośnieniem, jaki nasza sesja uzyskała, Komisja
Kultury, Nauki i Edukacji wyprodukowała dokument pt. „Zagrożenie kreacjonizmem
w edukacji” (Doc. nr 11297, 8 czerwiec 2007). Guy Lengagne, francuski socjalista,
był jej autorem. W memorandum objaśniającym autor, wśród uzasadnień dla potrzeby
tego dokumentu, wymienia moje zaangażowanie w temacie jako posła do Parlamentu
Europejskiego oraz stanowisko wyrażone przez polskie ministerstwo edukacji po
szumie, jaki wywołała sesja w Brukseli.
Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy miało dosyć zdrowego rozsądku by
nie dopuścić do debaty nad raportem Lengagne w głosowaniu podjętym 25 czerwca
2007 r. Dokument odesłano z powrotem do komisji w celu poprawienia pod nową
redakcją Anne Brasser z Luksemburga. Zrewidowana, łagodniejsza wersja dokumentu
(Doc. nr 11375) powróciła do Zgromadzenia Parlamentarnego, gdzie nad nim
debatowano 4 października 2007 r. Po wprowadzeniu kilku poprawek dokument został
przyjęty. Za było 48 a przeciw 25, przy 3 głosach wstrzymujących się. Pozostałych
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin