You've got mail- Rozdział pierwszy.pdf

(107 KB) Pobierz
Autorka: Nollie Marie
You've Got A Mail
Autorka: Nollie Marie
Tłumaczka: Nati104
Beta: Amy2092
Rozdział pierwszy
139166315.001.png
"Writing the Emails"
Bella POV
Usiadłam sama przy stoliku w stołówce, czekając na dwójkę moich przyjaciół, aby do mnie
dołączyli, Emmett McCarty i Mary Alice Brandon, która żądała aby nazywać ją po prostu Alice.
Uważa, że nic nie jest zwykłe u niej i u Emmetta (... w przeciwieństwie do mnie samej).
- Cześć Bella - Powiedział Mike Newton, zatrzymując się przy moim stoliku.
- Mike - odpowiedziałam, niezainteresowana nim.
Za każdym razem, gdy chciał ze mną rozmawiać, zwykle chodziło o imprezy lub spotkania,
aby sprawdzić czy może bym z nim poszła. Ja chciałabym po prostu żeby odpuścił sobie razem z
Erickiem Yorkiem i Taylerem Crowleyem. Tak było i tym razem. Mike zapraszał mnie na film.
- Przepraszam Mike - powiedziałam skłonna położyć się na stole - ale obiecałam iść z kimś
innym. - I tym razem była to prawda. Miałam pójść z Emmettem na ten film. Zrobiłam mentalną
notkę, żeby nie iść na ten pokaz filmu, o którym mówił Mike.
- Och, okej, uch... do zobaczenia później, Bella - powiedział i odszedł.
- Biedny dzieciak - powiedziała Alice kładąc swoją tacę z lunchem naprzeciwko mnie.
- Kiedy on zrozumie, że nie jesteś zainteresowana?
- Zawsze mogę zrobić tak, aby to zrozumiał. - Powiedział Emmett ze złośliwym
uśmieszkiem, kiedy kładł swój lunch obok mnie.
Zmrużyłam na niego oczy przez sekundę zanim odwróciłam się do Alice.
- Jak poszedł sprawdzian z angielskiego? - Spytałam, marząc aby moje wskazówki jej
pomogły.
- Właściwie było dobrze - odpowiedziała z uśmiechem - te twoje małe rady były wspaniałe.
- Mówiłam ci, że w angielskim jestem dobra. - Uśmiechnęłam się z wyższością.
- Łącznie z biologią - dodała Alice otwierając swoją sałatkę.
- Ale nie w wychowaniu fizycznym - dopowiedział Emmett z głupawym uśmiechem.
- Nie każdy jest kupą mięśni* - wymamrotałam, doprowadzając Alice i Emmetta do
śmiechu.
Nie byłam najbardziej... pełną gracji osobą w szkole. Więc kiedy nadchodził WF, zwykle
byłam wybierana ostatnia albo prosiłam o pozwolenie na przebranie się, szczególnie wtedy gdy
mogłabym kogoś uderzyć lub... już to zrobiłam, większość czasu ktoś mnie zastępował.
- Ale nadal jest na dziesięcioprocentowym szczycie w całej szkole. To coś znaczy -
powiedziała Alice, wylewając saszetkę sosu do swojej sałatki następnie zamykając wieczko z
powrotem i podając ją Emmettowi - Potrząśnij, proszę.
Emmett uśmiechnął się głupawo i wziął pojemnik. Alice przewróciła oczami, kiedy
wstrząsnął brutalnie pojemnikiem.
- Dzięki - powiedziała Alice, zabierając go zanim Emmett skończył.
- Nie rozumiem dlaczego to zrobiłaś. - Powiedziałam, przyglądając się sosowej... brei, którą
Alice nazywała sałatką.
- To wszystko wystarcza równo dla jednej osoby - odpowiedziała Alice.
- Tak, ale to wygl?da... nieapetycznie - powiedziałam.
- Ja mógłbym to zjeść - dodał Emmett, otwierając swój lunch i wyjmując z niego rzeczy.
Alice i ja przewróciłyśmy oczami
- Bez obrazy Emmett... ale ty jesteś facetem - wymamrotałam. - Masz żołądek z ołowiu.
- Dziura bez dna jak mówi moja mama. - Emmett poklepał swój brzuch z uśmieszkiem.
- Mmmhmm - odpowiedziałyśmy z Alice, patrząc na wielką ilość jedzenia, którą
zapakowała mu jego mama.
- Ach, kurde! Mama znowu zapomniała o budyniu! - Emmett zmarszczył brwi i popatrzył
do środka jego torby.
Podniosłam brew na Alice, która po prostu uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. Emmett
był osiemnastolatkiem, ale czasami zachowywał się jakby miał osiem lat. Emmett z jego masywną
sześciostopową sylwetką był w drużynie footballowej i podnoszącej ciężary z tymi jego mięśniami.
Ale jego duże, masywne „ja” nie chowało jego delikatnej i zabawnej strony. Raz Alice nazwała
Emmetta naszym osobistym misiem i kiedy była chora, albo kiedy byłam w szpitalu, Emmett
przysyłał coś misiem na tej rzeczy. Nadal mam zbudowanego misia, którego zrobił Emmett. To
były nieporęczne uściski misia (jak Emmett) z dżinsową bluzą z kapturem, białą koszulkę
przedstawiająca napis "Ściskający Miś Emmett", czarne spodnie, jasnobrązowe emmettowskie
buty, które nosił, szczególnie kiedy chodził na wędrówki i srebrne okulary przeciwsłoneczne. Był
tam również mały odtwarzacz muzyki i telefon z misiem. To było zupełnie jak Emmett.
- Masz Emmett - powiedziałam, podając na drugą stronę stolika ciasteczka, które kupiłam
wcześniej.
- Aw, dzięki Belly-Bells** - powiedział Emmett, dając mi jednoramienny uścisk, który
wyglądał bardziej jak jednoramienny ścisk śmierci.
- Dobra duży chłopaku, rozluźnij uchwyt śmierci - powiedziała Angela Weber, uśmiechając
się, gdy usiadła obok Alice. - Potrzebuję mojej partnerki na lekcji - Angela Weber była również
moją znajomą i zachowywała zimną krew, gdy siedziała obok Alice i Emmetta, ponieważ ma
tendencję do bycia nieśmiałą, a oni są raczej popularni.
- Przepraszam Angela - powiedział Emmett, głupio się uśmiechając, kiedy mnie puszczał.
- Hej Angela - powiedziała Alice, gdy rozcierałam swoją szyję.
- Nadal wybierasz się do Port Angeles w ten weekend? - Spytała Angela, otwierając swój
lunch.
- Nie wiem - odpowiedziała zamyślona Alice. - Właśnie myślałam nad pojechaniem do
Seattle w następny weekend, więc myślę, że odpuszczę sobie wyjazd do Port Angeles.
- Ach - powiedziała Angela, kiwając głową.
- Alice nadal jesteśmy umówione na dziś wieczór, prawda? - Spytałam, pamiętam, że Alice
miała mi pomóc z moją pracą domową z francuskiego.
- Tak, oczywiście - powiedziała Alice ze skinieniem głowy. - Myślałam, że przychodzisz do
mojego domu. U ciebie wykręcanie numeru jest strasznie wolne, więc będziemy tam przed tym jak
Emmett przestanie wierzyć w Świętego Mikołaja.
- Mówiłem ci, że to jest gruby facet w czerwonym stroju - powiedział Emmett bezpośrednio
z buzią pełną jedzenia.
- Ew, Emmett - powiedziała Alice, wzdrygając się. - Nie chcę widzieć twojego jedzenia.
Emmett uśmiechnął się zmieszany.
- Hej to nie moja wina, że mój Internet jest wolny - powiedziałam.
- Jest - odpowiedziała Alice.
- Jak to?
- Okej to nie jest twoja wina, ale Charliego.
Wywróciłam oczami. Mój tata, szeryf Swan, nie był dokładnie, najbardziej... praktyczną
osobą naokoło. Był bardziej z tych facetów, którzy woleli być poza domem, szczególnie łowienie
ryb z ilością, którą mamy w zamrażarce. Charlie nie mógłby być domatorem jeśli zależałoby to od
jego życia.
Kiedy przeprowadziłam się tu z powrotem z moim ojcem kilka lat temu, zdałam sobie
sprawę jak bardzo tęskniłam za Forks, Waszyngtonem. Charlie posprzątał mój pokój, ale był tylko
odkurzony, wszystko było na tym samym miejscu kiedy byłam mała.
- Dobrze, przyjdę do twojego domu - powiedziałam, wywracając oczami. - Chciałabym
szybki Internet dla zmiany.
Alice się uśmiechnęła.
- Ale nie przemeblowanie - dodałam szybko, rozumiejąc to spojrzenie w jej oczach.
Nadęła się, powodując u Angeli i Emmetta śmiech.
Reszta dnia minęła wolno. Byłam bez partnera na biologii... znów. To nie tak, że nie miałam ofert
od innych, aby byli moimi partnerami, ponieważ miałam... od Mike'a (westchnięcie).
Ale głównie dlatego, że właśnie został wyznaczony jako mój partner na początku roku... i
zdarzyło się tak, że przysłano więcej niż w innych klasach. Więc tak się zdarzyło, że miałam sama
pracować, ponieważ robienie tego nie zajmowało mi tyle czasu, co pozostałym.
Ale byłam zadowolona z końca dnia. Szłam do poobijanej ciężarówki, którą kochałam
ponad życie, a Alice nienawidziła jej ponad życie. Alice pochodziła z rodziny, która miała...
pieniądze, więc miała jaskrawy nowy samochód, markowe ciuchy itp. I tak bardzo jak Alice
kochała mnie jak siostrę, nienawidziła mojej ciężarówki i jak ja się ubierałam, które miały
skłonności do bycia zwykłymi dla niej. Tak czy siak jechałam moją ciężarówką do domu Alice. Jej
dom znajdował się na północy Forks w małym obszarze, który nazwałyśmy Górne Forks ,
ponieważ domy były tu dość drogie. Były tu dwa inne domy, które były droższe od domu Alice, a
tak się stało, że te domy były puste, niezamieszkałe.
Kiedy dojechałam do jej domu, zauważyłam, że mama Alice jest w domu. Jej tata jest
jedynym prawnikiem w Forks, nie jak gdyby Forks potrzebowało ich więcej, ale pracuje dużo w
Port Angeles i Sattle, więc nie ma go przez większość tygodnia, ale na pewno jest w domu w
weekendy, które Alice kocha.
Mama Alice była kurą domową z południa ziemi, która pochodziła z wyższej klasy rodzin,
co wyjaśnia dlaczego ona jest zawsze w domu. Alice ma starszą siostrę, ale wyprowadziła się z
domu, wyszła za mąż i ma małą córkę, którą Alice KOCHA ponad życie.
- Myślałam, że słyszałam ryk sławnej ciężarówki Swan. Witaj Bella -powiedziała pani
Brandon, uśmiechając się, gdy pomyślałam o kluczu, który dała mi Alice.
- Cześć, pani Brandon - powiedziałam uśmiechając się.
- Jak było w szkole? - Spytała mnie, wycierając swoje ręce w swój fartuch, który
podpowiedział mi, że robiła ciasto.
- Było okej - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. - Alice będzie tu za kilka minut.
Musiała z kimś porozmawiać po szkole.
- Dzięki, że mi powiedziałaś. Chcesz czegoś do picia?
- Nie, poczekam na Alice - odpowiedziałam. - Idę na górę do jej pokoju.
- Oczywiście, kochanie - powiedziała pani Brandon, kiedy wchodziłam po schodach do
pokoju Alice.
Pokój Alice bym ogromny, prawdopodobnie mogłyby się tu zmieścić dwie moje sypialnie i
jeszcze coś. Skończyłam właśnie wyciągać laptopa Alice na jej biurko, kiedy weszła do pokoju.
Jęknęła i upadła na swoje łóżko, a jej torebka i szkolna torba obok niej.
- Nienawidzę matematyki - wymamrotała.
Zachichotałam i powiedziałam jej, że się zgadzam.
- Włączyłaś Internet? - Spytała, podnosząc się na ramionach.
- Tak jest, madame. - Odpowiedziałam jak tylko Internet się włączył.
- Odpuśćmy sobie na chwilę lekcje - wymamrotała i klapnęła z powrotem na łóżko.
Zachichotałam.
- Zrobię to, masz pracę domową z matmy? - Spytałam, patrząc na nią.
Przytaknęła energicznie głową. Uśmiechnęłam się, potrząsnęłam głową.
- Napisz e-maila - powiedziała, wstając całkowicie. Popatrzyłam na nią.
- E-mail?
- Tak, co? jakby... psikusowy e-mail albo coś - powiedziała Alice, robiąc minę. -Bądź
spontaniczna.
- Er... okej - odpowiedziałam, przygryzając moją wargę, aż weszłam na mój e-mail.
- Och, pozwól mi przynieść mi laptopa - powiedziała, w podskokach wychodząc z pokoju,
aby wziąć laptopa jej taty.
Właśnie skończyłam logować się na moim e-mailu, kiedy Alice usiadła ponownie na swoim
łóżku, włączając komputer jej taty.
- Okej - powiedziałam, gapiąc się na pusty e-mail przede mną. - Co teraz? -Alice popatrzyła
się na mnie spojrzeniem pełnym wściekłości.
- Napisz w „do” adres - powiedziała, wskazując miejsce na ekranie.
- Ale jaki adres? - Spytałam, patrząc się na nią.
- Powiedziałam ci, bądź spontaniczna - odpowiedziała, pisząc coś na laptopie, co
powiedziało mi, że logowała się na jej e-mailu.
Popatrzyłam na ekran komputera i zagryzłam wargę. Powoli napisałam
PlaySeattlesIvoryKeys*** w e-mailu kropka com.
- Grac Seattle własną kość słoniową kluczy? - Spytała Alice, czytając adres.
- Ej to było tak spontaniczne jak tylko mogłam - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
- Jesteś żałosna - powiedziała Alice, wywracając oczami. - Twój pierwszy własny e-mail
jest IHeartDebussy**** w e-mailu kropka com i teraz twój spontaniczny e-mail jest
PlaySeattlesIvoryKeys.
- Dobrze jaki jest twój spontaniczny e-mail? - Spytałam, patrząc się wściekle na nią.
Uśmiechnęła się.
- EmotionalMeneedHugs ***** - odpowiedziała.
Uniosłam jedną brew.
- Tak, tak, napisz e-mail i potem daj mi go przeczytać -powiedziała Alice, wbijając sobie
palce do ekranu komputera.
- Dobrze, dobrze, ale będziesz musiała mi przeczytać twój - powiedziałam, pisząc
powitanie.
` „Cześć.”
Zgłoś jeśli naruszono regulamin