Prawda o Bartoszewskim.pdf

(46 KB) Pobierz
40980528 UNPDF
Syloe.pl
Prawda o Bartoszewskim
Autor: Administrator
21.11.2007.
Prawda o Bartoszewskim Kompromitacja Władysława Bartoszewskiego
Nawet w "Rzeczpospolitej", tak bliskiej przez wiele lat Władysławowi Bartoszewskiemu, uznano za
prawdziw± kompromitacjê jego wyst±pienie na konwencji PO w Krakowie 29 wrze¶nia 2007 roku. Były
minister spraw zagranicznych wyst±pił tam z jadowitym atakiem na rz±d Jarosława Kaczyñskiego, pełnym
bezprzykładnych wrêcz oszczerstw i pomówieñ.
Oto kilka próbek z tego szalonego słowotoku W. Bartoszewskiego, ju¿ wiele lat temu z uzasadnieniem
nazwanego "ministrem pleciug±": "Nie wierzcie frustratom czy dewiantom psychicznym, którzy swoje
problemy psychiczne odreagowuj± na Narodzie (…). Kategorycznie wypraszam sobie l¿enie Polski przez
niekompetentnych członków rz±du, niekompetentnych dyplomatołków! (…). Polska potrzebuje rz±du, a
nie nierz±du. Nierz±d wprowadził do rz±du ruch odnowy moralnej panów Kaczyñskich. Polska potrzebuje
rz±du szanuj±cego innych ludzi, a nie napêczniałych nienawi¶ci± (…)".
Eskaluj±c oszczercze inwektywy, Bartoszewski stwierdził, ¿e nie mo¿e znie¶æ faktu, i¿ obecne władze
pluj± w lustro, mówi±c, ¿e wiêkszo¶æ byłych dyplomatów to agenci obcych mocarstw. Powiedział, i¿
obecne rz±dy maj± wiele wspólnego z "falandyzacj± prawa, dokonywan± przez doradcê Lecha Wałêsy" i
nazwał je "działalno¶ci± na oba ziobra". ¯yczył przy tym Platformie, by zwyciê¿yła teraz, a nie za kilka
lat.
Premier Jarosław Kaczyñski, odpowiadaj±c na grubiañsk± napa¶æ W. Bartoszewskiego, powiedział:
"Odrzucili¶my kłanianie siê w pas, jakie stosował pewien polityk, który nas w Krakowie mocno
zaatakował". Słowa premiera niedwuznacznie odnosiły siê do rozlicznych zachowañ Bartoszewskiego w
przeszło¶ci, pełnych pokornego przytakiwania politykom niemieckim i ¿ydowskim. Premier Kaczyñski
jednak trochê przesadził, u¿ywaj±c słów o Bartoszewskim jako "pewnym polityku". Jaki¿ z niego polityk,
raczej wielki niedołêga na scenie politycznej, dodajmy emerytowana niedołêga!
Obelgi to nie argumenty
Gwałtowne, pełne nienawi¶ci do obecnych prawicowych rz±dów wyst±pienie Bartoszewskiego wywołało
bardzo wiele krytycznych komentarzy. Szczególnie wymowny był komentarz redaktora naczelnego
"Rzeczpospolitej" Pawła Lisickiego w tek¶cie: "Komu zaszkodził profesor Bartoszewski" (1 pa¼dziernika
2007 r.). Lisicki pisał m.in.: "Sobota, s±dzê, była jednym z najsmutniejszych dni kampanii wyborczej.
Słowa Władysława Bartoszewskiego sprawiły mi wyj±tkow± przykro¶æ. Autokompromitacja autorytetu (…)
jest bowiem rzecz± bolesn± (…) debata to nie połajanka, awantura czy burda. Debata rz±dzi siê
regułami. Nazywaj±c swoich przeciwników politycznych 'frustratami', 'psychicznymi dewiantami' czy
'dyplomatołkami' Władysław Bartoszewski te reguły złamał. Obelgi to nie argumenty (…). Z wypowiedzi
profesora musz± siê natomiast najbardziej cieszyæ ci pozorni przyjaciele Polski, którzy od dawna
opowiadaj± za granic±, ¿e nasza demokracja chyli siê ku upadkowi, ¿e Polacy nie potrafi± siê sami
rz±dziæ, ¿e obecne pañstwo znajduje siê na progu katastrofy, bo przejêli w nim władzê ludzie
nieodpowiedzialni. Obelgi Bartoszewskiego, wła¶nie ze wzglêdu na jego miêdzynarodow± pozycjê, s±
prezentem dla wszystkich polityków zainteresowanych osłabieniem roli Polski. A przecie¿ nie wierzê, by
profesor tego chciał. Wydaje siê, ¿e raczej dał upust swojej niechêci i zło¶ci. Tylko obawiam siê, ¿e w ten
sposób zaszkodził samemu sobie i krajowi, któremu tyle lat słu¿ył".
Rzecz znamienna, ¿e napastliwe słowa Bartoszewskiego zostały przyjête z pewnym za¿enowaniem nawet
przez ludzi bliskiej mu opcji. Dysz±ca niechêci± do PiS, osławiona Monika Olejnik przyznała w "Gazecie
Wyborczej" z 1 pa¼dziernika 2007 r.: "Mo¿na siê zastanawiaæ, czy prof. Bartoszewskiemu przystoj± takie
słowa". Szef SLD Wojciech Olejniczak stwierdził, ¿e takie sformułowania mog± byæ wypowiedziane przez
taki autorytet jak prof. Bartoszewski, bo gdyby były wypowiedziane przez kogo¶ innego, to byłaby "niezła
afera". Rzecz w tym, ¿e Bartoszewski faktycznie ju¿ od dawna nie ma ¿adnego autorytetu w¶ród ludzi
my¶l±cych. Nader ostro skomentowali jego warcholskie wrêcz wypowiedzi liczni internauci. Jeden z nich
nazwał Bartoszewskiego: "najgorszym szefem MSZ po 1945 roku". Przesadził tym okre¶leniem, bo byli
gorsi ministrowie od Bartoszewskiego, zwłaszcza w stalinowskich czasach PRL. Faktem jest jednak, ¿e po
1989 roku nie było ministra spraw zagranicznych gorzej przygotowanego do swej funkcji i bardziej
biernego, pomimo czêsto¶ci i krzykliwo¶ci jego wyst±pieñ.
Minister dyletant
2 marca 1995 r. Bartoszewski został przedstawiony przez Wałêsê liderom koalicji SLD - PSL jako jeden z
trzech kandydatów (obok Andrzeja Ananicza i Andrzeja Olechowskiego) na ministra spraw zagranicznych.
Liderzy koalicji zaproponowali Bartoszewskiego, a Oleksy powiedział, ¿e o tej kandydaturze my¶lał z
prezydentem wła¶ciwie równolegle (wywiad dla "Polityki" z 11 marca 1995 r.).
http://syloe.pl
Kreator PDF
Utworzono 17 December, 2008, 00:33
40980528.004.png
 
Syloe.pl
Niekompetentny minister dyletant nieprzypadkowo tak mocno spodobał siê postkomunistom. Wiedzieli,
¿e przy jego ministerialnych "umiejêtno¶ciach" oka¿e siê doskonale sterowalny dla nich, a na dodatek
jeszcze bêdzie uwiarygodniał rz±d postkomunistyczny jako były opozycjonista. Ciekawe, ¿e udział
Bartoszewskiego w rz±dzie Oleksego spotkał siê z krytycznymi uwagami nawet ze strony Stefana
Niesiołowskiego, tak wyrozumiałego sk±din±d wobec osób zwi±zanych z Uni± Wolno¶ci. Zdaniem
Niesiołowskiego, przyjmuj±c Bartoszewskiego do rz±du, postkomuni¶ci chcieli "uzyskaæ za wszelk± cenê
uwiarygodnienie swego mafijnego gabinetu, tych powyci±ganych z KC i KW PZPR sekretarzy, towarzyszy
szmaciaków". (Por. "Gazeta Wyborcza" z 15 wrze¶nia 1995 r.).
Pierwszy przepraszał Niemców
Całkowitym fiaskiem zakoñczyła siê wizyta Bartoszewskiego w Niemczech 31 marca 1995 r., podjêta z
my¶l± załatwienia udziału Wałêsy w berliñskich obchodach zakoñczenia wojny. Pomimo nacisków z Polski,
wspieranych przez czê¶æ parlamentarzystów niemieckich, kanclerz Helmut Kohl odmówił zaproszenia na
te obchody prezydenta RP. Zaprosił za to prezydenta Izraela (odmówił przybycia) oraz czołowe
osobisto¶ci polityczne mocarstw zachodnich. Pó¼niej Kohl stwierdził, ¿e 8 maja w Berlinie spêdził w
"godnym Niemiec" towarzystwie. Polakom na otarcie łez zostawiono osobne zaproszenie Bartoszewskiego
na uroczyste posiedzenie Bundestagu i Bundesratu w dniu 28 kwietnia 1995 roku. Jak siê okazało, to
zaproszenie bardzo opłaciło siê Niemcom, bo Bartoszewski wyst±pił w swym przemówieniu na sesji
parlamentu niemieckiego ze słowami przeprosin wobec Niemców za wysiedlenie z Polski. Zaakcentował
tragedie wojenne ludno¶ci Polski i Niemiec. We wpływowych polskich mediach próbowano przemilczeæ lub
zanegowaæ fakt tych przeprosin, zafałszowuj±c sens wyst±pienia ministra Bartoszewskiego w Bundestagu.
Wyra¼ne zafałszowanie miało miejsce w "Gazecie Wyborczej" z 19 kwietnia 1995 r., gdzie przytoczono
bardzo obszerne fragmenty przemówienia Bartoszewskiego w Bundestagu, natomiast całkowicie
przemilczano najbardziej ekspiacyjny fragment tego wyst±pienia: "(…) Pamiêtamy z wielk± odwag±
sformułowane zdania nie¿yj±cego ju¿ dzi¶ wybitnego polskiego my¶liciela i eseisty Jana Józefa Lipskiego,
ideowego polskiego socjaldemokraty, który w 1981 roku z gorycz± powiedział: 'Wziêli¶my udział w
pozbawieniu ojczyzny milionów ludzi, z których jedni zawinili na pewno poparciem Hitlera, inni biernym
przyzwoleniem na jego zbrodnie, jeszcze inni tylko tym, ¿e nie zdobyli siê na heroizm walki ze straszliw±
machin± terroru - w sytuacji, gdy ich pañstwo toczyło wojnê. Zło nam wyrz±dzone, nawet najwiêksze, nie
jest jednak i nie mo¿e byæ usprawiedliwieniem zła, które sami wyrz±dzili¶my. Wysiedlanie ludzi z ich
domów mo¿e byæ w najlepszym razie mniejszym złem, nigdy - czynem dobrym'. W pełni identyfikujê siê
z tezami mojego zmarłego przyjaciela Jana Józefa Lipskiego (…)".
Wła¶nie ten ekspiacyjny fragment przemówienia Bartoszewskiego, opuszczony w "Gazecie Wyborczej",
został szczególnie uwypuklony w wydanej w Polsce, dziêki wsparciu finansowemu Fundacji Konrada
Adenauera, ksi±¿ce "Przeprosiæ za wypêdzenie?" (Kraków 1997). Starannie przemilczano tam natomiast
słowa Bartoszewskiego o wojennych ofiarach Polski.
Zani¿ył ofiary polskie, zawy¿ył ¿ydowskie
Inna sprawa, ¿e to, co powiedział Bartoszewski w Bundestagu na temat polskich ofiar wojny, było
niebywale szkodliwe z punktu widzenia polskiej racji stanu. Na u¿ytek zagranicznego, i to niemieckiego
odbiorcy, Bartoszewski zani¿ył liczbê polskich ofiar wojny z 3 mln do 2 mln, wbrew wydanemu jeszcze
rok przedtem w Polsce ¼ródłowemu opracowaniu Głównego Urzêdu Statystycznego "Historia Polski w
cyfrach" (Warszawa 1994, s. 197), gdzie podano liczbê 3 mln 100 tys. polskich ofiar wojny.
Równocze¶nie minister Bartoszewski zawy¿ył liczbê polskich ¯ydów, którzy zginêli podczas wojny. Mówił
o około 3 mln zgładzonych polskich ¯ydach, podczas gdy rok przedtem we wspomnianym ¼ródłowym
opracowaniu GUS (s. 197) podano o 200 tys. mniejsz± liczbê (2 mln 800 tys. osób). Trudno uznaæ, ¿e
cokolwiek usprawiedliwiało tego typu samowolne manipulowanie liczbami poległych przez polskiego
ministra, wbrew ¼ródłowym ustaleniom.
Całkowicie zniweczone zostały nadzieje na o¿ywienie polskiej polityki wschodniej za czasów szefowania
MSZ przez Władysława Bartoszewskiego. W stosunkach z Rosj± minister Bartoszewski "godnie"
kontynuował "przezornie" boja¼liw± politykê swoich poprzedników: Skubiszewskiego i Olechowskiego.
Takie kraje jak Ukraina pozostawały za¶ dla szefa MSZ jako wyra¼nie niezasługuj±ce na zainteresowanie
terra incognita.
Niem±dre wyst±pienie w Izraelu
W wielce fetuj±cym Bartoszewskiego artykule Anny Bikont "Goj, polski minister, obywatel Izraela"
("Gazeta Wyborcza" z 13 maja 1995 r.) czytamy: "Minister Bartoszewski przeleciał przez Izrael jak
huragan. Zwiastował polsko-¿ydowskie pojednanie, przyja¼ñ, wybaczenie". W s±¿nistym artykule
pochwalnym p. Bikont zabrakło nawet wzmianki o najbardziej słynnym czy raczej osławionym epizodzie
wizyty Bartoszewskiego w Izraelu wiosn± 1995 roku. To jest o jego ówczesnym tak kompromituj±cym
wyskoku jako ministra III RP z masochistycznym biciem siê w piersi za rzekomy "antysemityzm"
"polskich ciemniaków" na prowincji. Bartoszewski powiedział dosłownie: "Dzisiejsi studenci bêd± za
http://syloe.pl
Kreator PDF
Utworzono 17 December, 2008, 00:33
40980528.005.png
 
Syloe.pl
dziesiêæ czy piêtna¶cie lat posłami, ministrami, dyrektorami i oni bêd± okre¶laæ ¿ycie polskie, a nie ta
ciemnota, gdzie¶ tam na zapadłej prowincji, która opowiada jakie¶ głupstwa, a która dobrze czytaæ i pisaæ
nie umie. Ci nie bêd± odgrywaæ roli bezpo¶redniej w ¿yciu politycznym, a studenci bêd± odgrywali tê rolê.
Ja patrzê na to realistycznie". (Cyt. za T. Kosobudzki "MSZ od A do Z", Warszawa 1997, s. 36).
Ta wypowied¼ Bartoszewskiego była rzecz± wrêcz niedopuszczaln± przez jakiekolwiek dobre obyczaje w
¿yciu publicznym. Minister spraw zagranicznych III RP, urzêduj±cy polski minister, publicznie skrytykował
własny naród w obcym kraju. Zdumiewał fakt, ¿e polski minister spraw zagranicznych w Izraelu zdobył
siê tylko na biczowanie w polskie piersi, a ani słowem nie wspomniał o ró¿nych haniebnych przejawach
antypolonizmu w Izraelu. I to wyra¿anych nie tam gdzie¶ na zapadłej prowincji, ale w stolicy Izraela
przez jego szowinistycznych, antypolsko nastawionych premierów: Begina i Szamira (o Polakach jako
tych, którzy wyssali antysemityzm z mlekiem matki, etc.) czy fanatycznie antypolskiego głównego rabina
Izraela Meira Lau.
Dodajmy, ¿e podczas tego¿ niefortunnego pobytu w Izraelu, gdy Bartoszewski "przeleciał jak huragan"
przez ten kraj, szanowny minister spraw zagranicznych zd±¿ył popełniæ jeszcze jedn± gafê. Usiłuj±c,
zgodnie ze swym zwyczajem, jak najmocniej przypochlebiæ siê swym aktualnym interlokutorom,
Bartoszewski przyobiecał w Izraelu "zwrot maj±tku, który nale¿ał przed wojn± do ¯ydów" (Wg T.
Kosobudzkiego, op. cit., s. 36). Do składania takich obietnic nie miał ¿adnego upowa¿nienia ani ze strony
władz polskich, ani tym bardziej polskiego Sejmu!
Nagrodzony medalem ku czci polako¿ercy
Jak wytłumaczyæ fakt, ¿e Bartoszewski w swej wci±¿ nienasyconej pogoni za dowodami uznania z
zagranicy (ordery, nagrody etc.) posun±ł siê nawet do przyjêcia medalu upamiêtniaj±cego zasługi
najgorszego niemieckiego polako¿ercy lat 20. XX wieku, ministra spraw zagranicznych Niemiec w latach
1923-1929 Gustawa Stresemanna. Przypomnijmy tu, co pisał o Stresemannie były minister spraw
zagranicznych Niemiec Joschka Fisher na łamach "Gazety Wyborczej" z 6-7 maja 2000 r.: "Celem
Stresemanna była bowiem głównie rewizja granic na niekorzy¶æ Polski, której istnienia w formie z 1928 r.
nie akceptował (…) wszelkie starania Francji o 'wschodnie Locarno' udało siê Stresemannowi zniweczyæ.
Polska straciła równie¿ najwiêcej i to wła¶nie było celem stresemannowskiej polityki". Fischer pisał
równie¿ o na wskro¶ rewizjonistycznym programie Stresemanna, który d±¿ył do zmiany granic
wschodnich Niemiec na szkodê Polski. Jego celem było m.in. odzyskanie Gdañska dla Niemiec, przejêcie
przez Niemcy "polskiego korytarza" i przesuniêcie na korzy¶æ Niemiec granicy z Polsk± na Górnym
¦l±sku. Jak z tego wynika, nawet Hitler w 1939 r. miał "skromniejsze" od Stresemanna ¿±dania pod
adresem Polski. Nie domagał siê zmiany na nasz± niekorzy¶æ granicy na ¦l±sku. Jak widaæ, to wszystko
nie przeszkodziło Bartoszewskiemu w przyjêciu w grudniu 1996 r. złotego medalu ku czci zajadłego
antypolskiego rewizjonisty. Wrêczył mu go uroczy¶cie w Moguncji sam minister spraw zagranicznych RFN
Klaus Kinkiel (Por. "Wolny czyni dobro. Laudacja wygłoszona przez ministra spraw zagranicznych RFN
Klausa Kinkla 15 listopada 1996 r. w Moguncji z okazji wrêczenia profesorowi Władysławowi
Bartoszewskiemu złotego medalu Towarzystwa im. Gustawa Stresemanna", "Gazeta Wyborcza" z 5
grudnia 1996 r.). Taki splendor! Czy o przyjêciu medalu ku czci takiego polako¿ercy zdecydowała
nieznaj±ca granic pogoñ Bartoszewskiego za zaszczytami, czy te¿ typowa w jego przypadku ignorancja
polityka bez wy¿szych studiów, choæ nader chêtnie tytułuj±cego siê jako profesor! Byæ mo¿e
Bartoszewski, zajmuj±cy siê przedtem w swych pracach głównie histori± po 1939 r., rzeczywi¶cie "nie
doczytał", nie poznał faktów o polako¿erczych działaniach polityka, którego medalem został
uhonorowany. Czy mo¿na sobie wyobraziæ jednak, ¿e kto¶ przyjmuj±cy odznaczenie ku czci jakiej¶ osoby
zaniedbuje poznania podstawowych faktów z jego ¿ycia? A w przypadku Stresemanna jego polako¿erstwo
było cech± podstawow± i wrêcz przysłowiow±.
Skrajny filosemityzm Bartoszewskiego negatywnie odbijał siê - kosztem Polaków - na jego zachowaniu w
roli przewodnicz±cego Prezydium Miêdzynarodowej Rady Pañstwowego Muzeum w O¶wiêcimiu. To
prezydium "wsławiło siê" m.in. podjêciem decyzji o usuniêciu krzy¿y w grudniu 1997 r. z terenu byłego
KL Auschwitz-Birkenau. Decyzjê podejmowano bez wiedzy członków Rady.
Haniebne milczenie Bartoszewskiego
Po zostaniu kolejny raz ministrem spraw zagranicznych (w rz±dzie Jerzego Buzka) Bartoszewski
skompromitował siê absolutn±, skrajn± wrêcz "pasywno¶ci±" wobec tak licznych przejawów
antypolonizmu za granic±. Jak¿e symptomatyczne pod tym wzglêdem było np. jego zachowanie podczas
oficjalnej wizyty w Izraelu. Tak gadatliwy sk±din±d minister Bartoszewski nie zdobył siê nawet na słowo
riposty w izraelskim parlamencie - Knesecie. Milczał w stylu, jak mówi Wałêsa: "ani be, ani me, ani
kukuryku!", gdy w jego obecno¶ci rzucano najgorsze kalumnie na Polaków za ich zachowanie w czasie
wojny. W¶ród rzucaj±cych oszczerstwa był nawet wiceprzewodnicz±cy Knesetu Ruby Rivlin z partii Likud,
który "uznał Polaków za współodpowiedzialnych za to, co siê działo na polskiej ziemi podczas
holokaustu". (Por. R. Frister w korespondencji z Jerozolimy pt. "Trudny dzieñ w Knesecie", "Polityka" z 9
grudnia 2000 r.). Rivlin twierdził równie¿, ¿e w zbiorowej i indywidualnej pamiêci ¯ydów "zostało niestety
http://syloe.pl
Kreator PDF
Utworzono 17 December, 2008, 00:33
40980528.001.png
 
Syloe.pl
tak wielu Polaków, którzy stali po stronie nazistowskich morderców i nawet uczestniczyli aktywnie w
prze¶ladowaniu, upokorzeniu, wygnaniu i na koniec tak¿e mordowaniu milionów ¯ydów. (…), sam fakt,
¿e jakie¶ pañstwo było okupowane podczas drugiej wojny ¶wiatowej, nie zwalnia go to od rachunku
sumienia, który powinno zrobiæ za czyny swoich synów (…). (Cyt. za "Głos" z 9 grudnia 2000 r.).
Ruby Rivlin uwa¿ał tak¿e, ¿e "Polska musi przej¶æ dług± drogê, aby móc spojrzeæ prosto w oczy narodowi
¿ydowskiemu". (Wg R.S. Dybczyñski "…I co z tego wynika", "Głos" z 16 grudnia 2000 r.). Posun±ł siê
nawet do zaliczenia Polski "do grona pañstw rz±dzonych przez re¿imy faszystowskie, jak Chorwacja i
Wêgry, b±d¼ te¿ kolaboruj±cych z rasistowskimi Niemcami - jak Francja". (Wg listu ambasadora RP w
Izraelu M. Kozłowskiego "Policzek dla milionów Polaków", "Gazeta Wyborcza" z 22 stycznia 2001 r.).
Polaków zaatakowali tak¿e liczni inni posłowie izraelscy. Pytanie, co zrobił w tej sytuacji oficjalny
przedstawiciel Polski - minister Bartoszewski? Powinien stanowczo zareagowaæ na antypolskie kalumnie -
jako Polak, jako polski minister spraw zagranicznych, jako były wiêzieñ obozu koncentracyjnego, jako
honorowy obywatel Izraela. Powiedzmy wprost - zachował siê fatalnie, bagatelizuj±c cał± sprawê, nie
wykazuj±c minimum polskiej godno¶ci. Według Krystyny Montgomery (tekst "Trochê wiêcej albo mniej",
"Gazeta Wyborcza" z 29 listopada 2000 r.): Bartoszewski nie chciał komentowaæ wyst±pieñ posłów. "To
byłby pocz±tek bardzo przykrej dyskusji" - powiedział. A wiêc na Polaków mo¿na publicznie wylewaæ
kubły pomyj w obecno¶ci polskiego ministra spraw zagranicznych, a on woli stosowaæ uniki… "Gdzie
nasza godno¶æ starej daty?" - jak ¶piewał Jan Pietrzak.
Niezbyt pomy¶lna dla Polski okazała siê równie¿ zorganizowana w kwietniu 2001 r. podró¿
Bartoszewskiego do USA wspólnie z Włodzimierzem Cimoszewiczem. Głównym celem było wyst±pienie w
waszyngtoñskim Holocaust Memorial Museum. Bartoszewski nie omieszkał przy tej okazji szczególnie
wyeksponowaæ swych "mêczeñskich" zasług z czasów 7-miesiêcznego pobytu w O¶wiêcimiu,
podkre¶laj±c, ¿e z tego tytułu sam "wypchany, powinien siê znale¼æ w muzeum". (Por. Z. ¯migrodzki
"Antypolska peregrynacja", "Nasza Polska" z 1 maja 2001 r.). Du¿o gorzej mówił o własnym kraju i
rodakach, gromko bij±c siê w piersi za zbrodniê w Jedwabnem i akcentuj±c: "Wierzê w naszego
wspólnego Boga. On rzekł: 'Sodoma zostanie uratowana, je¶li znajdzie siê dziesiêciu sprawiedliwych'. W
Jedwabnem nie znalazło siê. Dzi¶ mówimy o tej zbrodni, jutro mo¿e dowiemy siê o kolejnych (…).
Mojemu małemu krajowi ¿yczê wielko¶ci moralnej".
Władysław "Szybkomówny", jak niektórzy nazywaj± Bartoszewskiego, i tym razem zapłacił za swój
nazbyt pospieszny potok słów, wyprzedzaj±cy jakiekolwiek racjonalne my¶lenie. Paln±ł bowiem
stwierdzenie ujawniaj±ce całe rozmiary jego zakompleksienia w zwi±zku z przynale¿no¶ci± do rzekomo
"małej" Polski. Powiedział: "Mojemu małemu krajowi ¿yczê wielko¶ci moralnej". Ze zdumieniem
komentował to "chlapniêcie" Bartoszewskiego prof. Zbigniew ¯migrodzki na łamach "Naszej Polski" z 1
maja 2001 r.: "Mo¿na te¿ mieæ uzasadnione w±tpliwo¶ci, o jaki tu 'mały kraj', któremu potrzebna jest
'wielko¶æ moralna', chodzi? Przecie¿ Polska małym krajem nie jest, a przy tym mocno w±tpiê, s±dz±c po
zachowaniu Ministra, czy uwa¿a on 'ten kraj' za swój. Natomiast 'wielko¶ci' potrzebuje nadzwyczajnej
pilnie pañstwo Izrael wraz ze wszystkimi swoimi zagranicznymi o¶rodkami wpływu".
Popieraj±c J.T. Grossa
Na tle tak szokuj±cego zobojêtnienia Bartoszewskiego dla sprawy zagro¿eñ antypolonizmu, ba, jego
karygodnej jak na ministra spraw zagranicznych RP pasywno¶ci w tej kwestii, tym bardziej rzucało siê w
oczy jego poparcie dla antypolskiego fałszerza i oszczercy Jana Tomasza Grossa. Swego rodzaju
skandalem był fakt, ¿e kierowane przez Bartoszewskiego Ministerstwo Spraw Zagranicznych sfinansowało
niezwykle tendencyjnie dobrany, głównie progrossowych artykułów, angielski zbiór "Wiêzi" o Jedwabnem.
Sam Bartoszewski niejednokrotnie wystêpował w telewizji i radiu z ¿±daniami przeproszenia przez
Polaków ¯ydów za mord w Jedwabnem (m.in. w programie I Polskiego Radia 12 marca 2001 r. i w
"Monitorze Wiadomo¶ci" telewizyjnych 10 lipca 2001 r. - w tym ostatnim programie zadziwiał rozmiarami
zacietrzewienia, jednoznacznie akcentuj±c winê Polaków jako narodu).
Znana z gruntownej znajomo¶ci polityki niemieckiej dziennikarka "Tygodnika Solidarno¶æ" Teresa
Kuczyñska tak pisała w numerze z 31 maja 2002 r. "Prostujmy, co skrzywione": "W zniekształcaniu
historii du¿y jest udział Polaków. Podczas mojego pobytu w Niemczech w czasie ¦wi±t Wielkanocnych
wysłuchałam w niemieckiej telewizji wywiadu-rzeki z Władysławem Bartoszewskim, byłym ministrem
spraw zagranicznych, autorytetem moralnym. Z wła¶ciw± sobie swad± opowiadał Niemcom o swoich
prze¿yciach wojennych, m.in. pobycie w O¶wiêcimiu, pó¼niejszej działalno¶ci w AK, w ogóle o okupacji w
Polsce, o losie ¯ydów w getcie i ani razu w toku tej opowie¶ci nie padło, ¿e sprawcami zła byli Niemcy.
Sprawcami wszystkich okropno¶ci, jakie przytoczył, byli nazi¶ci bez narodowo¶ci. Obawa, by nie uraziæ
Niemców przypomnieniem ich zbrodni, zamazuje historiê. Bartoszewski jest w takiej dyplomacji mistrzem
(…)".
Skandaliczn± pasywno¶æ wobec ofensywy antypolonizmu poł±czył Bartoszewski z równoczesnymi
działaniami godz±cymi w najlepszych obroñców dobrego imienia Polski za granic±, od prezesa Kongresu
Polonii Amerykañskiej Edwarda Moskala po przywódcê Polonii w Ameryce Południowej Jana
Kobylañskiego. Zgodnie z zaleceniami Bartoszewskiego kierowane przezeñ słu¿by dyplomatyczne RP w
http://syloe.pl
Kreator PDF
Utworzono 17 December, 2008, 00:33
40980528.002.png
 
Syloe.pl
USA próbowały, jak mogły, podwa¿aæ pozycjê prezesa E. Moskala. W listopadzie 2000 r. z kolei
Bartoszewski odwołał ze stanowiska polskiego konsula honorowego w Urugwaju, jednego z
najwybitniejszych polskich patriotów za granic±, Jana Kobylañskiego - człowieka, który, nawet jak
przyznawała "Gazeta Wyborcza" z 14 listopada 2000 r., "jest najbardziej znan± postaci± Polonii w
Ameryce Południowej". Głównym powodem odwołania Kobylañskiego przez Bartoszewskiego stał siê list
przywódcy Polonii w Ameryce Południowej z wyrazami poparcia dla prezesa E. Moskala.
Czas inwalidów
Dzisiejszy Bartoszewski niewiele ma wspólnego z postawami dawnego Bartoszewskiego z wcze¶niejszych
dziesiêcioleci jego ¿ycia w dobie wojny, stalinizmu czy gomułkowszczyzny. Wtedy reprezentował własne
zdanie i ciê¿ko płacił za niezale¿no¶æ my¶lenia. Dzi¶ woli koniunkturalizm, oportunizm, przystosowanie siê
do "kliki" w Polsce i za granic±, czerpi±c z tego bardzo du¿e splendory i spełniaj±c funkcje, do których nie
dorósł kompetencjami. Był przecie¿ chyba jednym z najgorszych ministrów spraw zagranicznych w całej
historii krajów Europy ¦rodkowowschodniej! Bartoszewski dał w ostatnim dziesiêcioleciu a¿ nadto wiele
dowodów na to, ¿e gotów jest we wszystkim maksymalnie i¶æ na rêkê "klice" byłej Unii Wolno¶ci z
"warszawki" i "krakówka". Był dla niej wygodny dziêki swemu ogromnemu pragnieniu zaistnienia za
wszelk± cenê na licz±cym siê stanowisku w ¿yciu publicznym. Choæby kosztem rezygnacji z dawnych
ideałów i warto¶ci, choæby przy poparciu ludzi, którzy te warto¶ci depcz± z premedytacj±, tak jak Adam
Michnik!
Jak¿e bardzo pasuj± do postawy Bartoszewskiego smutne słowa wielkiego polskiego my¶liciela
politycznego Maurycego Mochnackiego, zapisane w jego wspaniałym "Powstaniu narodu polskiego w roku
1830 i 1831": "Liczyła Polska pod obcym uciskiem wielu mêczenników dobrej sprawy. Tych czcił naród
jako ¶wiêtych w dniach swej niewoli; có¿ naturalniejszego, ¿e ich potem w rewolucji, uiszczaj±c siê z
długu wdziêczno¶ci, powoływał do głównych urzêdów? Lecz nie zawsze poczciwo¶æ z talentem w parze
chodz± (…). Była to epoka zbyt ciê¿kiej próby dla dawnych zasług, nie umiej±cych zrzec siê w cichym
ustroniu prawa do publicznego zawodu. I drogo nas ta opłata narodowego szacunku kosztowała! Zbyt
drogo! Ofiary niesprawiedliwo¶ci przeszłego rz±du albo tacy, którzy mu w swojej porze gro¼ne czoło
stawiaæ ¶mieli, byli to zapewne zacni ludzie, ale po wiêkszej czê¶ci schyleni wiekiem albo te¿ własnym
niepowodzeniem skołatani, a zatem inwalidzi polityczni (…)".
Co najgorsze, totalny inwalida czy raczej niedołêga polityczny Bartoszewski nader chêtnie daje siê
wykorzystywaæ jako parawan do ró¿nych koniunkturalnych wyst±pieñ politycznych: przeciw PiS, przeciw
Radiu Maryja, w ramach tzw. Otwartej Rzeczypospolitej (zbiór tropicieli antysemityzmu, etc.). Hojnie jest
za to nagradzany. Wytrawny łowca splendorów, jakim jest Bartoszewski, w styczniu 2006 r. został nawet
uhonorowany prezesur± Rady Nadzorczej LOT. Miał do tego równie du¿e kwalifikacje, jak do szefowania
MSZ, czyli ¿adne, ale oczywi¶cie nie przeszkodziło mu to w natychmiastowym chwyceniu siê takiej
synekury. Za swoj± ustêpliwo¶æ wobec Niemców jest te¿ wci±¿ nie¼le nagradzany i forytowany. Ostatnio z
okazji 85-lecia urodzin Niemcy w cało¶ci sfinansowali ogromniasty tom ku czci Bartoszewskiego: zrobił to
rz±d niemiecki i Fundacja Adenauera. Niedługo zapewne przeczytamy o kolejnej nagrodzie dla
Bartoszewskiego - za jego pełne nienawistnictwa wyst±pienie na konwencji PO w Krakowie.
Prof. Jerzy Robert Nowak
~Realista , 21.11.2007 16:03
http://syloe.pl
Kreator PDF
Utworzono 17 December, 2008, 00:33
40980528.003.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin