ROZŁAM
Napisał ks. Andrzej Siemieniewski
Gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami
"Tradycyjny Kościół, do którego należysz, nazywa się duchowo Sodoma i Egipt! Wyjdźcie z Babilonu i nie miejcie udziału w jego uczynkach!" Spotykamy niekiedy specyficzny typ gorliwych głosicieli nowych idei religijnych, którzy nawołując do odkrycia na nowo Jezusa, zachęcają równocześnie do występowania z Kościoła katolickiego i do wstępowania do nowych, przez siebie samych utworzonych wspólnot religijnych. Niekiedy lubią oni myśleć i mówić o sobie: "biblijni chrześcijanie", lubią przeciwstawiać się "tradycyjnym chrześcijanom" i jak twierdzą "odkładają na bok ludzkie opinie, lata tradycji", aby "jasno zobaczyć, co Bóg mówi przez swoje Słowo". Działalność takich głosicieli skończyła się w ciągu ostatnich lat serią rozłamów i odejść z Kościoła katolickiego członków różnych wspólnot ruchów odnowy. Według pasterzy Kościoła katolickiego jest to zjawisko wysoce nieewangeliczne. Dlaczego?
a. "Gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami" (1 J 2, 19)
Po pierwsze, harmonijnie żyjące wcześniej wspólnoty przeżyły bolesne podziały, niezgodę i spory. Po drugie, dziesiątki, a nawet setki młodych ludzi, dawniej zaangażowanych w ewangelizację, odeszło od jakiejkolwiek formy udziału w chrześcijaństwie: zniechęceni fanatyzmem i sprzecznymi opiniami zajęli się po prostu tak zwanym "normalnym życiem" i robieniem interesów. Po trzecie, realizacja owocnego i skutecznego planu ratowania ludzi żyjących "bez nadziei ani Boga na tym świecie" (Ef 2, 12) w wielu środowiskach wyraźnie zwolniła tempo. Po czwarte, nowe, rozłamowe grupy w przeważającej części wcale nie są zasilane przez nawróconych bezbożników, "nierządnice i celników", którzy wcześniej żyli bez Chrystusa. Typowy ich przedstawiciel to były aktywny członek katolickich grup, który będąc katolikiem ożywił swoją wiarę przez "przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela", będąc w Kościele katolickim przyjął modlitwę o "chrzest w Duchu Świętym", jako katolik poznał moc Słowa Bożego a odszedł dopiero potem, z powodu natrętnego przedstawiania mu doktryny katolickiej jako niezgodnej z Biblią.
Wreszcie, gdyby nie podziały, bylibyśmy dziś o wiele dalej w dziele duchowego ratowania poszczególnych ludzi, naszych miast i całego kraju.Stąd właśnie bierze się opinia pasterzy Kościoła katolickiego, że inicjatorem podziałów i rozłamów w niektórych grupach odnowy Kościoła jest Przeciwnik Bożego planu zbawienia, oraz że niekiedy udaje mu się z powodzeniem ten Boży plan na pewien czas powstrzymać. Łatwo zgadnąć, że ludzcy inicjatorzy owych rozłamów mają o tym opinię dokładnie odwrotną. Podziały, nawet polegające na odchodzeniu wiernych od Kościoła katolickiego, są - według nich - dobre, gdyż nastąpiły wtedy, gdy ludzie "poszli do przodu z Bogiem" i dlatego nie mogli już wytrzymać atmosfery panującej w Kościele swojego dzieciństwa i swojej młodości. Co więcej jak pisze jeden z takich głosicieli - okazuje się czasem, że nawet "Bóg jest czasem inicjatorem podziału. Jezus powiedział: "Czy myślicie, że przyszedłem, by dać ziemi pokój? Bynajmniej, powiadam wam, lecz rozłam" (Łk 12, 51)". Stąd, podobno, podnoszenie alarmu z powodu podziałów w Kościele jest głosem fałszywej troski, a nawet "znajduje swoje źródło w mocy diabła"; dlatego fałszywie mieliby mówić ludzie ostrzegający przed rozłamami, "że ci, którzy idą z Bogiem do przodu, dzielą Kościół".
Skoro stanowiska są tak przeciwne, to obie strony nie mogą mieć racji równocześnie. Jedna z tych dwóch postaw musi być uleganiem pokusom, a druga - głosem uległości Duchowi Świętemu. Ale która? b. Rozłam jest grzechem
Zwolennicy rozłamu porównywali czasem problem rozbicia w Kościele do rozwodu."Bóg nienawidzi rozwodów. Jest to ostateczny środek, kiedy wszystkie próby pojednania zawiodły. Czasami dla dobra własnego duchowego życia lepiej jest odejść..."
Jednym słowem, czasem byłoby lepiej dla swojego dobra uczynić coś, czego Bóg nienawidzi. Jak na chrześcijan wniosek taki jest zadziwiający. Wydawałoby się przecież, że człowiek Jezusa Chrystusa nigdy nie musi czynić niczego, czego Bóg by nienawidził. Zdaje się też, że takie czyny dawniej nazywały się grzechami i twierdzono o nich, że człowiek jeśli je popełnia to dlatego, że dokonał złego wyboru. Teraz zaś okazuje się, że po pierwsze musi, a po drugie jest to może nawet dobre i pożyteczne.Dla chrześcijanina różnica między grzechem a czynem dobrym wcale nie jest tym samym, co różnica między tym, co jest dla mnie niewygodne, a tym, co jest dla mnie akurat dziś przyjemne i pożyteczne. Chrześcijanin od Boga dowiaduje się, co jest grzechem. A konkretnie ze Słowa Bożego. W Biblii znajdujemy, jakby dla naszej wygody, nawet całe gotowe spisy grzechów, aby nie trzeba było za bardzo się męczyć wyszukiwaniem ich po różnych miejscach. Oto jedna z takich list: Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgody, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki" (Ga 5, 19-21). Rozłam jest więc grzechem. Podobnie jak rozwodów, tak samo rozłamów "Bóg nienawidzi". Bóg kocha grzesznika, ale nienawidzi grzechu. Rozłamy umieszczone są w Biblii w "doborowym towarzystwie" takich uczynków, jak pijaństwo, czary lub nierad. Dlatego polecanie ich "czasami", "dla dobra własnego duchowego życia" wydaje się cokolwiek dziwne... Rozłam jest grzechem zaraźliwym, podobnie jak nierząd lub wyuzdanie seksualne. Porównajmy, jak podobne są w brzmieniu dwa apostolskie ostrzeżenia: jedno przeciw sekciarzom (tak, to nie pomyłka: słowo "sekciarz" naprawdę znajduje się w Biblii!), drugie - przeciw rozpustnikom. "Sekciarza po jednym lub drugim upomnieniu się wystrzegaj, wiedząc, że człowiek taki jest przewrotny i grzeszny, przy czym sam na siebie wydaje wyrok" (Tt 3, 10-11). "Napisałem wam w liście, żebyście nie obcowali z rozpustnikami" (1 Kor 5, 9). Rozłam jest grzechem prowadzącym do zguby, to znaczy oddala od zbawienia, a nie przybliża. "Będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje [dosł. "rozłamy"]" (2 P 2, 1). Rozłam okazuje też jawnie, kto grzechowi ulega. Pismo Św. mówi nam: "Zresztą muszą być wśród was rozdarcia, żeby się okazało, którzy są wypróbowani" (1 Kor 11, 19). Wypróbowani to ci, którzy nie ulegli rozłamowi, a niewypróbowani - to ulegający mu. Uleganie podziałom jest bowiem grzechem cielesności: "Jeśli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni?" (1 Kor 3, 3). Rozłam jest też grzechem pokazującym, kto ma Ducha, a kto jest cielesny. "Oni to powodują podziały, są cieleśni, Ducha nie mają" (Jud 19). Cielesność objawia się nie tylko w pijaństwie lub rozwiązłości, ale także w nieumiejętności zachowania jedności kościelnej wspólnoty. Przypomnijmy raz jeszcze Apostoła Pawła: wśród "uczynków rodzących się z ciała" są także "rozłamy" (Ga 5, 19n). Rozłam jest grzechem pychy i zarozumiałości, wynikającym z tego, że ktoś wierzy tylko sobie i swojemu sposobowi rozumienia Pisma Św. Zobaczmy, jak Biblia opisuje proces powstawania rozłamu: 1) "żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśniania"; 2) "znaleźli się jednak fałszywi prorocy wśród ludu"; 3) "tak samo wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje [dosł. "rozłamy"]" (2 P 1, 20 - 2, 1). Proces ten kończy się w sposób opisany przez św. Piotra: "ludzie niedouczeni i mało utwierdzeni opacznie tłumaczą listy Pawła, tak samo jak i inne pisma, na własną swą zgubę" (por. 2 P 3, 16). Rozłam jest grzechem egoizmu. To przecież podobno dla "własnego duchowego dobra" należy odejść z Kościoła, aby nikt nie krępował mojego "wzrastania w Duchu" i "pójścia bezkompromisowo za Bogiem". Oprócz mojego dobra jest jednak dobro większe: dobro Ciała Chrystusa, którego jestem członkiem. Do jedności jesteśmy wzywani nie z powodów czysto ludzkich, ale Bożych: "upominam was bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów" (1 Kor 1, 10).Ta długa litania biblijnych tekstów wskazuje na jedno. Spotykana czasem wśród ludzi niechętnych Kościołowi katolickiemu rada, by odejść z kościelnej wspólnoty i założyć sobie własną, oznacza w świetle dokładnie przestudiowanego Słowa Bożego ni mniej, ni więcej, tylko tyle: "Gdy wierność Biblii staje się trudna, lepiej jest dla własnego duchowego egoizmu dać sobie z nią spokój". Tymczasem Pismo Św. uczy wyraźnie: "Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich" (Flp 2, 4). c. "Jezus miał umrzeć, aby rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno" (J 11, 51-52) Niekiedy beztroska głosicieli rozbicia w Kościele staje się zdumiewająca. Czytamy u jednego z nich: "Czasami tego typu podziały dotyczą większych grup w ciele Chrystusa. Bóg chce pokazać, czyje postępowanie aprobuje". Jak pogodzić to z Chrystusową modlitwą: "Proszę za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty Ojcze we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał" (J 17, 20-21)? Potrzeba więc sporego wysiłku, aby pomimo to wciąż niefrasobliwie zachęcać do rozłamów i podziałów w Kościele. Trzeba jakoś to "biblijnie" wyjaśnić, aby zatrzeć niemiłe wrażenie, że "aby świat uwierzył" Jezus dał nam całkiem inne rady.Cóż tak naprawdę radzi nam Jezus Chrystus w Biblii, gdy okazuje się, że Kościół, do którego należymy, zawiera sporą dawkę grzechu, oziębłości i niewierności? Pod koniec pierwszego wieku w Kościele niemało było odstępstw od prawa Ewangelii, niemało też zniechęcenia i grzechów. Czy Pismo Św. uczyło wtedy, aby "odchodzić dla wzbogacenia własnego rozwoju duchowego"? Nic podobnego! Apostolski Kościół miewał czasem za członków ludzi, których wiara wystygła ("odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości" - Ap 2, 4), ludzi, którzy byli chrześcijanami tylko nominalnymi ("masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły" - Ap 3, 1), a nawet takich, których postawa budziła obrzydzenie u Boga ("Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" - Ap 3, 15-16). Ale wszystkich ich nazywa jednak Bóg swoim "Kościołem" (Ap 3, 22) i kieruje do nich wezwanie: "nawróć się" (Ap 3, 19). Pierwsi chrześcijanie dobrze to zrozumieli. Jako dowód przeczytajmy kilka zdań z listu św. Klemensa do Koryntian. Tekst ten powstał około 100 r., może jeszcze za życia św. Jana Apostoła. Któż z was jest szlachetny, miłosierny i pełen miłością Niech powie: "Jeśli to z mojego powodu wynikł spór, niezgoda i rozłam, ustąpię. Odejdę dokądkolwiek zechcecie; uczynię cokolwiek nakaże zgromadzenie. Niech tylko owczarnia Chrystusa żyje w pokoju z ustanowionymi prezbiterami". Kto tak uczyni, dostąpi wielkiej chwały i wszędzie znajdzie przyjęcie".
PiterMax2024