Noc poślubna oczami Edwarda.txt

(15 KB) Pobierz
                     Poprowadzi�em j� na g��bsz� wod�, w g��b bezkresnego oceanu, kt�ry teraz mia� barw� najg��biej czerni. G��bia. To by�o najlepsze okre�lenie tego, co si� teraz dzia�o. G��bia morskiej toni, g��bia barw, kt�re nas otacza�y, g��bia jej oczu� By�y teraz tak samo czarne, jak woda, kt�ra delikatnie obmywa�a jej cia�o, i wpatrywa�y si� we mnie z najwi�ksz� ufno�ci�, na jakie by�o je sta�. Nie by�o w nich przera�enia, ani smutku, nie ba�a si� tego, co ma nadej��. By�a poniek�d pos�gow� figur�, kt�rej my�li nie mog�em odczyta�, bo by�y zamkni�te wewn�trz niej. Jedyne, co mog�em teraz dostrzec, to jej nagie, blade, szczup�e i wci�� nieskalane cia�o, kt�re wydawa�o si� by� troch� napi�te. Brn�a dzielnie za mn� poprzez delikatne fale i co jaki� czas zerkaj�c na przemian na mnie, a innym razem na srebrny ksi�yc. Wydawa�o si�, jakby nic innego dla niej nie istnia�o.
W ko�cu zatrzyma�em si�. Bella, kt�ra sz�a o krok za mn�, leciutko na mnie wpad�a.
- Ups, przepraszam � wyszepta�a i zwiesi�a g�ow�.
By�em pewien, �e zawstydzi�a si� swoj� niezdarno�ci�, pewnie nawet zaczerwieni�a, ale mnie to nigdy nie przeszkadza�o. Mo�e tylko pocz�tkowo, gdy pierwszy raz usiad�a ze mn� na lekcji biologii. Przywo�a�em to wspomnienie i wzdrygn��em si� z obrzydzenia do samego siebie. By�em potworem, kt�ry chcia� zabi� swoj� przysz�� ukochan�. By�em� I wci�� jestem. Dzi� stoj� przed t� sam� perspektyw�, co wtedy. B�d� musia� wyczerpa� wszystkie swoje pok�ady samokontroli tej nocy, a wiedzia�em, �e jest ich za ma�o. By�em niemal pewien, �e najlepszym wyj�ciem by�o przerwanie wszystkiego w odpowiednim momencie, ale mia�em w�tpliwo�ci, czy b�dzie sta� mnie chocia� na tyle.
- Edwardzie, gdzie jeste�?
Najpi�kniejszy g�os wyrwa� mnie z moich ponurych rozmy�la�, a jednocze�nie sprawi�, �e sta�y si� one czym� rzeczywistym. Nie mog�em dopu�ci� do tego, �eby ten g�os ucich� na zawsze. Nie chcia�em, �eby umilk�, jak ostatni krzyk �ab�dzia, po kt�rym pozostanie tylko sterta bia�ych pi�r.
U�miechn��em si� do niej zach�caj�co, ale po chwili przesta�em. Nienawidzi�em tego. Ten u�miech mia� zwabia� ofiary, mia� je mami�, mia� oczarowywa� i przyci�ga� do mnie. Nie chcia�em stosowa� go wobec Belli. Skoro ju� teraz odzywa� si� m�j instynkt drapie�nika, to jak mog�em zapanowa� nad sob� p�niej?
Bella przybli�y�a si� do mnie, k�ad�c swoje drobne r�ce na moich ramionach, a p�niej oplot�a moj� szyj�. Wpatrywa�a si� w moje oczy z dziwnym b�yskiem, kt�ry podkre�la�o dodatkowo �wiat�o ksi�yca. Po raz kolejny poczu�em, �e s� tak g��bokie, jakbym m�g� w nich tylko zaton�� i ju� nie wyp�yn�� na powierzchni�. Schyli�em si� delikatnie ku jej twarzy i poca�owa�em drobne kropelki s�onej wody, kt�re osiad�y na jej d�ugich rz�sach. Lekko dotkn��em ustami jej czo�a i wtuli�em w jej przyjemnie pachn�ce w�osy. Uderzy� mnie ich zapach, ale st�umi�em dra�ni�ce uczucie w gardle niemal natychmiast. Delikatnie przesun��em policzkiem po jej skroni, rozkoszuj�c si� tym, jak mi�kka jest jej sk�ra, jak jest ciep�a i z�o�ona. Podatna na ka�dy bodziec. Wyczu�em, �e Bella zn�w si� rumieni i bierze g��boki wdech.
- Jeste� tego pewna? � zapyta�em, wypowiadaj�c s�owa jak najciszej przy jej uchu.
Wzdrygn�a si� lekko, a jej sk�ra pokry�a si� g�si� sk�rk�, kt�r� wyczu�em pod swoimi kamiennymi palcami. Niemal czu�em, jak przez jej cia�o przechodz� pojedyncze impulsy, przypominaj�ce spi�cia elektryczne. Ju� wiedzia�em, jaka b�dzie jej odpowied�.
- Tak.
Westchn��em prawie bezg�o�nie i po raz kolejny wtuli�em si� we w�osy Belli. Przesuwa�em palcami po jej mi�kkich lokach i rozkoszowa�em si� tym, jak �atwo poddaj� si� moim ruchom. By�y takie jak ca�a Bella. Podatne, ufne i� kruche. W tym samym momencie czu�em jej serce, bij�ce gdzie� w okolicach mojej klatki piersiowej. By�a teraz tak blisko mnie, nie dzieli�y nas zb�dne ubrania. Mog�em poczu�, jakbym to ja mia� jej �ywe serce w swoim ciele. Czu�em jej temperatur� cia�a, kt�ra przela�a si� w moje cia�o. Poczu�em nag�� potrzeb� oddychania. Poczu�em, �e tylko tego odruchu brakuje mi do pe�ni cz�owiecze�stwa. Chcia�em sta� tutaj wieczno��, nie zwracaj�c uwagi na przemijaj�ce godziny, dni, lata. Po prostu marzy�em o tym, �eby m�c zatrzyma� czas i by� ju� zawsze tak blisko Belli, nie nara�aj�c jej, ani siebie na �adne niebezpiecze�stwo. Jednak ja by�em tylko n�dzn� form� egzystencji, kt�ra nie potrzebowa�a ruchu, po�ywienia, ani nie zwraca�a uwagi na up�ywaj�cy czas. Bella nie mog�a zrobi� tego, co ja. Nie by�a mn� i po raz wt�ry od paru tygodniu poczu�em z ca�� moc�, �e �le robi, decyduj�c si� na zostanie kim� tak potwornym jak ja.
Teraz jednak by�a w pe�ni cz�owiekiem. Wyra�nie odczuwa�em, jak jej sk�ra staje si� z sekundy na sekund� coraz bardziej gor�ca. Niecierpliwie zsun�a swoje d�onie z mojej szyi i skierowa�a je na moje zimne plecy, kt�re wci�� znajdowa�y si� ponad tafl� spokojnej wody. Bella by�a prawie ca�a zanurzona, jedynie jej twarz i szyja znajdowa�y si� ponad powierzchni�.
Uj��em delikatnie jej twarz w swoje d�onie i przybli�y�em swoje usta do jej ust. Gdy tylko ich dotkn��em, poczu�em, �e nogi Belli zaczynaj� si� ugina�. Chwyci�em wi�c j� szybko w talii, ale kontynuowa�em poca�unek, w kt�rym powoli ca�kowicie si� zatraca�em. Bella ca�owa�a �apczywie moje wargi i wci�� b��dzi�a ma�ymi d�o�mi po moich plecach, by nast�pnie przesun�� je na moj� klatk� piersiow�. Zrobi�a te� ruch, kt�rego zupe�nie si� nie spodziewa�em. Nie spodziewa�em si� go w tej konkretnej chwili, gdy moja kontrola by�a wystawiana na pierwsz� pr�b�. Bella w jednej chwili przywar�a do mnie gwa�townie ca�ym cia�em tak, �e nie dzieli�o nas ju� zupe�nie nic, nawet przep�ywaj�ca woda. W moim gardle odezwa�o si� przera�aj�co silne pragnienie. Musia�em to przerwa� jak najszybciej. Wypu�ci�em j� z obj�� i odp�yn��em kilka metr�w dalej od miejsca, gdzie znajdowa�a si� moja ukochana. Mia�a zdezorientowan� min�, kt�ra po chwili przerodzi�a si� w co� na kszta�t zrozumienia.
- Przepraszam! � krzykn�a lekko rozhisteryzowanym g�osem. � Ponios�o mnie, jak zwykle. Nie powinnam by�a... Ja�
Nie mog�em pozwoli� jej na to, �eby t�umaczy�a si� dalej. Nic nie by�o jej win�, nie mog�a si� wini� absolutnie za nic. Podp�yn��em do niej najszybciej, jak tylko mog�em i przytuli�em j� do siebie.
- To ja ci� przepraszam, Bello. Nie spodziewa�em si� tego, ale wiesz, �e musia�em tak zareagowa� � stara�em si� m�wi� uspokajaj�co.
Tak naprawd� to ja potrzebowa�em uspokojenia, nie Bella. Ona zn�w zaczyna�a mnie dotyka�. Bada�a moje r�ce, m�j tors, mi�nie brzucha. Zatrzyma�a si� na linii mojej talii, a potem zsun�a d�onie na moje biodra, r�wnie� dotykaj�c ich, jakby po prostu chcia�a pozna� ka�dy fragment mnie.
Jednak ja czu�em si� inaczej. Czu�em si� ludzko. Wszystko by�o dla mnie nowe, niepewne i jednocze�nie poci�gaj�ce. Chcia�em zazna� wi�cej, a jednocze�nie
chcia�em si� wycofa� i uciec. Tym razem ju� nie mog�em tego zrobi�. Nie potrafi�em odej��. Mog�em tylko sta� i czu�, jak Bella zn�w dotyka mojego torsu i podchodzi bli�ej, niezno�nie bli�ej, niszcz�c moje resztki samokontroli. W ko�cu chwyci�em jej podbr�dek i poci�gn��em jej twarz ku g�rze tak, �e Bella oderwa�a si� od dna. Nie mia�em innego wyj�cia ni� to, aby j� z�apa� i ulokowa� na moich biodrach i przytrzyma� tak, �eby nie wpad�a do wody.
Nie postawi�em jednak jej na powr�t w miejsce, w kt�rym sta�a, lecz przycisn��em mocno do siebie i poca�owa�em j� tak mocno i g��boko, jak nigdy wcze�niej. Nie przestawa�em, dop�ki nie wyda�a z siebie cichego j�ku i nie opad�a na mnie bezw�adnie. Zemdla�a. Dok�adnie tak samo, jak dzia�o si� to przy naszych pierwszych poca�unkach.
Wyszed�em powoli z wody i po�o�y�em Bell� na swoich ciuchach, kt�re tu pozostawi�em. M�j wzrok pad� szybko na to, co mia�a za�o�one Bella, zanim wesz�a do oceanu. Sk�pe bikini. Zabij� Alice. Nic bardziej nie mog�o skr�powa� Belli w takiej sytuacji.
Wiedzia�em, �e tej pi�knej dziewczynie le��cej szarym piasku� temu pi�knego �ab�dziowi� nic teraz nie grozi. Naprawd� wygl�da�a jak ten dostojny ptak, kiedy �wiat�o ksi�yca pada�o na jej bia�e cia�o. By�a tak samo krucha i ulotna. Ukl�k�em przy niej i sprawdzi�em jej oddech. By� mocny i spokojny, jakby po prostu spa�a. Najlepszym wyj�ciem by�o zaniesienie jej do ��ka i pozostawienia tam, bez uprzedniego budzenia. Wydawa� by si� mog�o, �e to wyj�cie powinno mnie ucieszy�, ale poczu�em nag�y smutek i niech�� do zrealizowania takiego planu. Westchn��em lekko i wzi��em Bell� na r�ce, przytulaj�c jej g�ow� do mojej klatki piersiowej. Wzdrygn�a si�, gdy poczu�a lodowate krople wody na moim ciele.
Odleg�o�� z pla�y do naszego tymczasowego schronienia pokona�em w kilku susach. Otworzy�em drzwi balkonowe i natychmiast podszed�em do olbrzymiego ma��e�skiego �o�a, k�ad�c na nim najbardziej kruch� istot� na �wiecie. Przykry�em j� ko�dr� i w tym momencie uwa�niej spojrza�em na jej twarz. Niedaleko jej podbr�dka, na obu policzkach pojawi�y si� sine �lady. Natychmiast ogarn�o mnie przera�enie. Chwil� p�niej przysz�o zdegustowanie. Skoro jednym dotkni�ciem w przyp�ywie nami�tno�ci zrobi�em jej krzywd�, to wola�em nie my�le�, co mog�oby sta� si� p�niej.
Przysiad�em delikatnie na skraju ��ka i dotkn��em opuchni�tych miejsc na jej twarzy. Gdy tylko poczu�a m�j dotyk na swojej sk�rze, otworzy�a oczy. Zapomnia�em, �e moja temperatura cia�a potrafi ocuci� omdla�ego cz�owieka. Przekl��em samego siebie w duchu.
- Co si� sta�o? � zapyta�a cicho.
- Zemdla�a� � odpowiedzia�em z u�miechem, �eby doda� jej otuchy. � Jak wiemy, cz�sto ci si� to zdarza.
- Nieprawda! � krzykn�a z oburzeniem i poderwa�a si� z mi�kkich poduszek. Szybko z�apa�a ko�dr�, �eby na powr�t si� ni� okry�. � Tak by�o tylko na pocz�tku. My�la�am, �e ju� przyzwyczai�am si� do twojej blisko�ci.
- Za to ja nigdy nie przyzwyczaj� si� do twojej.
Wiedzia�em ju�, �e teraz nie ma odwrotu i nigdy nie by�o szansy, aby si� odwr�ci�. Odwr�ci� od niej. Z�o�y�em jej obietnic� i zamierza�em j� wype�ni�, �eby j� uszcz�liwi�. Przekonywa�em samego siebie, �e robi� ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin