oparzenia_postepy.doc

(181 KB) Pobierz
Witold Kurnatowski dr n

12

 

Wydrukowano w: Twój Magazyn Medyczny 1999,4: 34-46.   Wydanie specjalne: Oszczędzanie krwi

 

 

 

Witold Kurnatowski dr n. med. *)

 

POSTĘPY W LECZENIU OPARZEŃ

 
...„Ideał doskonałej pomocy wymaga, aby lekarz
stał na wysokości współczesnej nauki lekarskiej,
aby śledził ruch naukowy i jego zdobycze medyczne.
    Zaniechanie tej powinności nie tylko upośledzi
wartość osobistą lekarza, ale stanowi nawet
wykroczenie przeciw obowiązkowi etycznemu”... 

                                                              Władysław Biegański

 

   Choć od szeregu lat miejscowe leczenie ran oparzeniowych jest stałym tematem sympozjów i konferencji naukowych, to jednak nie znaleziono dotychczas niczego, co by w rozległych oparzeniach trwale zastąpiło przeszczepy własnej skóry chorego. Problem ten pozostaje w dalszym ciągu jeszcze nie rozwiązany, mimo wprowadzenia kosztownej metody hodowli keratynocytów oparzonego w różnych Ośrodkach Leczenia Oparzeń. /6,16,17,46,52,58/.

   Niezależnie od warunków i sposobów leczenia – o przeżyciu decyduje rozległość ran, wiek oparzonego chorego oraz czas, jaki upłynął od wypadku do rozpoczęcia prawidłowego leczenia. Okazało się bowiem, że towarzysząca zgonom posocznica nie zawsze jest przyczyną śmierci - a śmierć nie zawsze bywa powodowana zakażeniem. / 64 /.

   Z perspektywy czasu oraz własnych doświadczeń można stwierdzić, że współcześnie leczenie oparzeń charakteryzuje leczenie objawowe,  co nie tylko dotyczy ostrego okresu choroby, ale całej choroby oparzeniowej. /33/.

   Bezkrytyczne podejście do etiologii posocznicy było natomiast przez długie lata przyczyną zahamowania rozwoju nowych metod leczenia.

 

Choroba oparzeniowa - powstawanie „toksyny oparzeniowej”

   Od dawna wiedziano, że przyczyną uogólnionych zmian w organizmie chorego są powstające w wyniku urazu termicznego i uwalniane z uszkodzonych tkanek do krwioobiegu - „toksyny oparzeniowe” nazywane również ”czynnikiem toksycznym Allgöwer’a”, lub „toksynami Rosental’a”. / 12,13,21/.

   Hipoteza ich istnienia ma już swoją odległą historię, a ich obecności w ranach oparzeniowych dopatrywano się jeszcze  w 1823 roku, kiedy to Cumin wykonując autopsję u ciężko oparzonych chorych stwierdził „wewnętrzny odczyn zapalny”. Uznał, że przyczyną zgonów w rozległych oparzeniach jest wczesna toksemia, o czym również – siedemdziesiąt pięć lat później, bo w 1898 roku wspominał Bardeen. Dokonując oceny  współczesnego mu stanu wiedzy na temat leczenia oparzeń przyjął hipo-tezę, że zatrucie organizmu chorego jest  następstwem powstawania „toksyny oparzeniowej” występującej we krwi po rozległym oparzeniu skóry. / cyt.za 49,80 /.

   Poszukiwanie nowych koncepcji oraz przyczyn leżących u podstaw zmian patologicznych zachodzących w wielu narządach chorego, stale towarzyszących rozległym oparzeniom i nierozerwalnie związanych z „chorobą oparzeniową” przyniosło dalszy postęp w tej dziedzinie.

   Późniejsze badania doświadczalne i kliniczne rzuciły wyzwanie istnieniu „toksyn oparzeniowych”, co miało wpływ na obecnie prowadzone leczenie.

  W 1947 roku M. Obtułowicz z Krakowia w swojej pracy: „O oparzeniach”,  w pierwszym tego rodzaju w Polsce przeglądzie współczesnej wiedzy na temat leczenia oparzeń, potwierdzał istnienie toksyn oparzeniowych, jak również podawał sposób ich „neutralizowania w uszkodzonych tkankach” przy użyciu kwasu taninowego. / 49 /.

   Jakkolwiek rozwinięcie tej hipotezy wymagało dalszych badań, to dopiero wyniki z ostatnich 40 lat potwierdziły ich istnienie.

   Badania nad istotą choroby oparzeniowej wykazały,  że w uszkodzonych działaniem wysokiej temperatury tkankach powstaje „toksyna oparzeniowa”. Jest ona przyczyną występowania u oparzonego całej kaskady powikłań układowych, określanych mianem „choroby oparzeniowej”. /1,2,7,13,14,15, 32,33,44,63 /.

 

„Toksyna oparzeniowa”

   Jest to izolowany kompleks lipidowo-białkowy (Lipo-Protein-Complex=LPC) o ciężarze cząsteczkowym 3 000 000, powstający w błonach komórkowych wyniku polimeryzacji pod wpływem urazu termicznego, w uszkodzonych komórkach skóry. Za pośrednictwem krążącej krwi przenika ona do wszystkich tkanek i narządów. Poprzez powinowactwo do błon komórkowych ma uszkadzający wpływ na wszystkie komórki, tkanki oraz narządy w organizmie oparzonego. / 2,15 /

   Istnienie „toksyny oparzeniowej” oraz jej następstwa wymagały odpowiedniego udokumentowania, co było dopiero możliwe dzięki rozwojowi technik mikroskopii elektronowej. Pozwoliły one na poznanie jej istoty oraz poczynienie dalszego postępu w tej dziedzinie badań.

   Wielkocząsteczkowe związki lipidowo-białkowe wyizolowane „in vitro” z wyciętej bezpośrednio po oparzeniu ludzkiej skóry, oraz z surowicy ciężko oparzonych chorych potwierdziły jej istnienie, a badania komórek wątroby inkubowanych z toksyną oparzeniową (zwaną również „czynnikiem toksycznym”) - wykazały w mikroskopie skaningowym ich bezpośredni wpływ cytotoksyczny.

   Stwierdzono również, że występujące u ciężko oparzonych chorych posocznice są następstwem obniżenia odporności immunologicznej na zakażenia, pierwotnie spowodowanej przez ogólne działanie na organizm chorego „toksyny oparzeniowej”. Jednym z najważniejszych aspektów leczenia powinno być zatem możliwie szybkie jej eliminowanie z uszkodzonych ciepłem tkanek.

   W 1970 roku Węgiel - w eksperymencie na zwierzętach laboratoryjnych dowiódł, że już po upływie 15 minut od oparzenia zachodzą zmiany w budowie ultra strukturalnej komórek wątroby oraz przysadki mózgowej, których przebieg szczegółowo opisał na podstawie prowadzonych przez 6 tygodni drobiazgowych obserwacji. /76 – 78 /.

   Również zmiany w budowie ultra strukturalnej ważnych dla życia narządów u zwierząt laboratoryjnych (serce, wątroba i nerki) potwierdzili później inni autorzy. /2,20,21,76 /.

 

Wczesne wycinanie ran oparzeniowych

   Pierwotne styczne wycięcie głębokich ran oparzeniowych – jako metoda leczenia - zostało wprowadzone w 1968 roku przez Jackson’a i zmodyfikowane później przez Janžekovič. Polegało ono nie tylko na usunięciu martwych tkanek, ale także na zachowaniu każdego milimetra żywej tkanki tak, aby po wyleczeniu uzyskać sprawność funkcjonalną i właściwy wygląd operowanej okolicy. /18,19/.

   W późniejszych latach okazało się ono znacznym postępem i krokiem milowym w leczeniu oparzeń oraz stało się rutynowym postępowaniem chirurgicznym. Jest metodą leczenia uznaną i obecnie stosowaną w większości Ośrodków Leczenia Oparzeń. /20,43,45/.

   Idea ta nie była nowa. Została opisana po raz pierwszy już w 1929 roku przez Wells’a, który operacyjnie usuwał spowodowane oparzeniem elektrycznym rany, a powstałe w ten sposób ubytki zamykał przeszczepami własnej skóry chorego. W przypadkach rozległych oparzeń często jest to bardzo tru-dne./ cyt. za 38/  

   W 1942 roku Young w dniu wypadku wyciął głębokie oparzenie w okolicy grzbietowej chorego i zamknął powstałą ranę autogenicznym przeszczepem skóry./ cyt. za 38/.  W 1947 roku Cope na podstawie zdobytego doświadczenia w przebiegu leczenia 38 oparzonych chorych stwierdził, że wczesne – ale wykonane w kilka godzin po wypadku - wycięcie rany i zamknięcie ubytku przeszczepami własnej skóry chorego powoduje jej lepsze gojenie, aniżeli podobnych ran - lecz operowanych po upływie 7 dni od oparzenia. / cyt. za 38/.

   Obecnie operacje takie wykonuje się po ustabilizowaniu stanu ogólnego i wyprowadzeniu oparzonego ze wstrząsu –  zazwyczaj pomiędzy trzecim a szóstym dniem po wypadku, jednak przed upływem czterech - pięciu dni od oparzenia, kiedy to nie doszło jeszcze do masywnego zakażenia obecnych w ranie martwych tkanek. Dzięki temu przestaje choremu zagrażać ryzyko zakażenia i eliminuje się w ten sposób czynniki toksyczne powstające w uszkodzonych energią cieplną komórkach skóry. Ogranicza się występowanie immunosupresji oraz wielo narządowych uszkodzeń. Ma to niezaprze-czalny wpływ na zmniejszenie śmiertelności i skrócenie czasu leczenia. /2,13-15, 20,40,43/.

   W rozległych oparzeniach wczesne wycięcie rany jednak eliminuje tylko częściowo - z ograniczonego obszaru - powstałe w oparzonych tkankach czynniki toksyczne. Trzeba pamiętać bowiem – co jest bardzo istotne, że  „toksyna oparzeniowa” obecna w ranie bezpośrednio po urazie - stale przedostaje się do krwioobiegu. /2,11,13,21,25/.

   Zabiegu tego w rozległych oparzeniach – ze względu na stan ogólny oraz dobro oparzonego - nie można wykonywać bezpośrednio po oparzeniu – a tym bardziej , co byłoby idealnym rozwiązaniem z teoretycznego punktu widzenia - jeszcze na miejscu wypadku. Nekrektomia wykonywana możliwie najszybciej po oparzeniu, w kilka godzin po wypadku stosowana była tylko w nielicznych ośrodkach, a jej wyniki były podobne do tych, uzyskiwanych po wyprowadzeniu chorego ze wstrząsu. /29/.    

   Operacja ta wykonywana w kilka godzin po oparzeniu - a często znacznie później - nie zapobiega w istotny sposób wchłanianiu się do krwioobiegu produktów rozpadu martwych tkanek i toksyn oparzeniowych. / 25,38,40 /.

   Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że „wczesne wycięcie” ran oparzeniowych wykonywane  zazwyczaj pomiędzy trzecim a piątym dniem od oparzenia – czy po wyprowadzeniu oparzonego ze wstrząsu - jest spóźnione w czasie. Ma ono wtedy tylko znikomą skuteczność zwłaszcza, że uwalniana - z chwilą urazu i uszkodzeniem tkanek - do krwioobiegu toksyna powoduje rozwinięcie się „chorby oparzeniowej”, uwalniając całą kaskadę następstw w organizmie chorego. /1,2,7,13,15, 20,21,51,61, 62,67/.

   Należy o tym pamiętać, że przez cały czas, aż do wycięcia rany oparzeniowej - wchłaniana do krwioobiegu  toksyna uszkadza wszystkie narządy i tkanki.

   Wydaje się, że w świetle dostępnych wyników badań nie powinno być wątpliwości co do tego, że czynniki toksyczne istnieją i że to one są właśnie odpowiedzialne za całokształt choroby oparzeniowej,  a ich powstawanie oraz działanie  - w dotychczasowych badaniach - w sposób przekonywujący zosta-ło przedstawione. / 1,2,7,13 -15,20,21,32,38,40,43,44,51,61,62 ,67,69/.

   Do dziś jednak nie wszyscy lekarze - do których pod opiekę trafiają ciężko oparzeni chorzy - chcą zdać sobie sprawę z istnienia w oparzonych tkankach „toksyny oparzeniowej” powstającej pod wpływem urazu cieplnego, jak również ze skutków jej ogólnego działania na organizm chorego.

   Z biegiem lat okazało się również, że wczesne wycięcia - podobnie zresztą do innych zabiegów na ranie oparzeniowej, (oczyszczanie, czy nawet zmiana opatrunku) - powoduje śródoperacyjne występowanie posocznicy od 1,6% do 60% operowanych chorych. /25,38,43,44/.

   Levine opisał również, że podczas wycinania rany do powięzi u 60% chorych dochodziło do posocznicy udokumentowanej dodatnimi wynikami posiewów bakteriologicznych krwi pobranej do badania podczas operacji. /38/.  Kagan. opisał również posocznicę pooperacyjną występującą po wycięciu ran oparzeniowych u 6,7% swoich chorych. / 25 /

   Trzeba pamiętać, że wycięcie rozległych ran wiąże się z ogromnym ryzykiem dla oparzonego wynikającym nie tylko z podejmowanego leczenia chirurgicznego. / 71/.

   Stosowanie w takich przypadkach krwi pochodzącej od wielu dawców jak i jej preparatów oraz allogenicznych przeszczepów skóry pobieranej ze zwłok lub od żywych  - blisko spokrewnionych dawców, albo owodni – jako czasowych „opatrunków biologicznych”– dodatkowo stwarza realne zagrożenie przeniesienia zakażeń nie tylko chorobami bakteryjnymi, a ze względu na istnienie „okienka serologicznego”  - zwłaszcza wirusów HIV oraz zapalenia wątroby typu: A, B i C. /3,8,26,28, 34,39,40,42, 43,47,48,50,54,56,59,66,70,75 /.

   Stosowanie jako opatrunków biologicznych również ksenogenicznych przeszczepów skóry pobieranej od zwierząt - wiąże się z możliwością przeniesienia  chorób odzwierzęcych, czy zakaźnego białka – prionów. /35,50,54/.

   Pamiętać zatem należy, że: ...” Zagrożenie przeniesienia zakażenia poprzez przeszczep dotyczy bakterii, wirusów oraz białka prionowego”... /50,54/.

   Dyskusyjne są również zalety wynikające z takiego sposobu leczenia, jak: skrócenie czasu pobytu w szpitalu, czy zwiększenie stopnia przeżycia. Stosowanie - wraz z przeszczepami allogenicznej skóry - leków wywołujących u oparzonego dodatkową immunosupresję – zmusza do zastanowienia. /20,22-26/.

   Chociaż korzyści wynikające z takiego sposobu leczenia nie zostały dotychczas w sposób jednoznaczny i przekonywujący wykazane, a współistniejące zagrożenia są znane, to jednak w Polsce pozostają jeszcze entuzjaści tej metody leczenia. / 20 – 24,72,73,81/.

   Jednak: ...”zachęcanie do absolutnego stosowania nekrektomii w dużych, rozległych oparzeniach, byłoby co najmniej w naszych polskich warunkach działaniem nieodpowiedzialnym, a nawet wręcz szkodliwym. ” / 29 /.

 

Przetoczenia krwi – a wczesne wycięcie rany oparzeniowej

   Podczas wycinania  rany oparzeniowej odpowiadającej 1% całkowitej powierzchni ciała wedługróżnych autorów  - chory traci: od 172 ml do 616 ml krwi (w zależności od czasu wykonania nekrektomii jaki upłynął od wypadku), co wymaga od chirurga przygotowania odpowiedniej ilości do bezpośredniego jej uzupełnienia. /24,41,43 /.

   Zapotrzebowanie na krew i preparaty krwiopochodne oblicza się obecnie według przyjętej formuły, która przewiduje:

-          1 jednostkę pełnej krwi 450 ml - na 1% wyciętej rany oparzeniowej IIº i IIIº,

co odpowiada: 

-          1 jednostce koncentratu krwinek czerwonych, oraz

-          ½ jednostki FFP (świeżo mrożonej surowicy krwi) i

-          ¼ jednostki krwinek płytkowych.

   Taka ilość krwi i preparatów krwiopochodnych łączy się bezpośrednio z wycięciem rany oraz pobraniem przeszczepów skóry własnej chorego, niezbędnych do zamknięcia powstałego w wyniku operacji ubytku tkanek. /47,48/.

   Należy zaznaczyć, że dla uniknięcia powikłań u oparzonych po przetoczeniu krwi i jej preparatów, według ostatnich doniesień:

-          krew nie powinna być przechowywana dłużej niż 7 dni,

-          krwinki płytkowe – nie dłużej, niż 5 dni, a

-          FFP (świeżo mrożone osocze) –do 4 miesięcy /47,48/,

bowiem wyniki przeprowadzonych badań wskazują, że czas przechowywania może odgrywać istotną rolę w występowaniu po ich przetoczeniach powikłań oraz immunosupresji. /47,48/.

 

Jak ograniczać ilość zużywanej krwi w przebiegu leczenia ciężko oparzonych?

   Wczesne wycięcie ran oparzeniowych nierozerwalnie wiąże się z rutynowym przetaczaniem krwi i preparatów krwiopochodnych, co często pozbawione jest korzyści klinicznych /39,47,48,66/. Stwarza natomiast  duże ryzyko dla chorego, bowiem przetaczana jest ona często od wielu, średnio 133 - 58 , a czasami nawet od 250 dawców, co zwiększa potencjalne ryzyko reakcji po transfuzji krwi, zagrożenia przeniesienia chorób oraz immunomodulację u tak leczonego chorego. / 3, 47,48,51,56, 65/.

   Zbyt częste wykonywanie badań krwi u chorego bez uwzględniania mikro-metod, wczesne wycinanie rozległych ran oparzeniowych, stosowanie niewłaściwych technik operacyjnych narażających pacjenta na znaczny ubytek krwi, niewłaściwe metody miejscowego leczenia oraz zmian opatrunków, nieumiejętne wykonywanie nacięć odbarczających – to tylko część z jatrogennych przyczyn anemizacji oparzonego. / 11 /.

   Należy pamiętać, że poza powikłaniami jatrogennymi - obecne koszty krwi i jej preparatyów - przy takim sposobie leczenia, stanowią nie bagatelną pozycję.

   Ograniczenie rozległości zabiegów operacyjnych, monitorowanie śródoperacyjnie traconej krwi oraz stosowanie odpowiednich technik operacyjnych – zapobiegają nadmiernej utracie i konieczności przetaczania jej w znacznej ilości. Zmniejsza to rówenież narażanie chorego na zakażenia oraz immunologiczne następstwa związane z jej przetaczaniem.  Trzeba bowiem pamiętać, że po transfuzjach krwi obserwowana jest również immunosupresja, co jest bardzo częste u oparzonych, u których już istnieje immunosupresja pooparzeniowa. / 11,37,39,40 ,59/.

   Również zapobiegawcze podawanie chorym przy przyjęciu do leczenia “rekombinowanej” ludzkiej Erytropoetyny, hormonu pobudzającego erytropoezę –produkowanego metodą inżynierii genetycznej (Eprex-TM, buforowany ludzką albuminą o stałym stężeniu 2,5 mg/ml) wraz z preparatami żelaza i kobaltu oraz odpowiednim odżywianiem – mają wpływ na zwiększenie erytropoezy i zapobieganie przedoperacyjnej anemii. / 4,9,10,12,30,55,79/. 

   U oparzonych jest ona podawana w dawce: od 25 do 500 j.m. /kg w.c. dwa – trzy razy w tygodniu podskórnie, lub dożylnie. / 10,27,37/.

 

Czy odejście od wczesnych wycięć w leczeniu oparzeń i stosowania opatrunków biologicznych - można w dalszym ciągu uznawać za „błędne”?

   Początkowy entuzjazm towarzyszący stycznemu wycinaniu ran oparzeniowych i stosowanie allo- lub

ksenogennych przeszczepów – jako tymczasowych opatrunków biologicznych - w świetle współczesnej wiedzy  - obecnie znacznie osłabł. Realne zagrożenie przeniesienia zakażeń chorób wirusowych spowodowało, że w wielu Ośrodkach Leczenia Oparzeń – zostało ono zaniechane. /8,26,35,42,43,50,54,65,69/.

   Pomimo tego - w ostatnich kilku latach w Polsce - obserwuje się jeszcze propagowanie i preferowanie w środowisku lekarskim tej metody leczenia: zarówno w powierzchownych, jak i głębokich oraz rozległych oparzeniach u dzieci i u dorosłych, oraz pokrywania powstałych ubytków opatrunkami świe-żej lub konserwowanej allogenicznej skóry pobieranej od ludzi zmarłych. /20,22-24,72,73,81/.   

   Przypisuje się  - często bezkrytycznie - zbyt wiele zalet allogennym przeszczepom skóry pobieranej ze zwłok lub od żywych dawców ( zarówno świeżej jak i konserwowanej w glicerolu) w miejscowym leczeniu ran oparzeniowych, oraz miejsc po wycięciu martwicy.  /17 – 20,72,73,81 /.

   Autorzy tych doniesień uważają nawet, że: .. „rozległe nekrektomie nie są możliwe bez zastosowania świeżych alloprzeszczepów”..., a ...„jako opatrunek biologiczny świeże przeszczepy allogeniczne są niezastąpione...”  / 20,22-24/.

   Również: ...„niezamknięcie rany po nekrektomii autoprzeszczepami, alloprzeszczepami, ksenoprzeszczepami, błonami owodniowymi lub substytutami skóry jest błędem”, a ...” jak dotąd najlepszym opatrunkiem biologicznym są świeże alloprzeszczepy.”... /  20 /.

   Opisywane są również optymistyczne wyniki leczenia ran oparzeniowych przszczepami z Euro-Ban-ku (allogennej) Skóry konserwowanej w 85% glicerolu. /20,22-24,72,73,81/. Podkreślane są również eko-nomiczne korzyści płynące z ich stosowania – co może wprowadzać w błąd ogół lekarzy, bowiem aktualna cena przeszczepów jest bardzo wysoka. /16 /. 

   Przekonując do zalet oraz powszechnego stosowania tej metody leczenia z jednej strony, pomija się milczeniem ryzyko, jakie za sobą niesie: możliwość przeniesienia zakażenia chorobami wirusowymi z dawcy do biorcy takich przeszczepów, oraz spowodowane nadmiernymi ilościami przetaczanej podczas nekrektomii krwi oraz preparatów krwiopochodnych pochodzących od wielu dawców. /47,54,56, 66 /.

   Poza argumentami uwzględniającymi stronę etyczną związaną z możliwością przenoszenia zakażeń wirusowych, również strona ekonomiczna leczenia allogennymi przeszczepami skóry i przetoczeniami krwi musi obecnie być brana pod uwagę.

   Zarówno koszty przeszczepów jak i przetaczanej krwi oraz jej preparatów, niezbędnych w tej metodzie leczenia - w porównaniu do preparatów farmaceutycznych przeznaczonych do miejscowego leczenia i posiadających zdolność wiązania toksyn oparzeniowych w miejscu ich powstania – przemawiają również przeciw stosowaniu wczesnych wycięć ran oparzeniowych.

 

Rutynowe badania zakażenia wirusem HIV

   Od 1985 roku wszyscy potencjalni dawcy krwi, tkanek i narządów, zarówno w Europie, jak i w USA są badani na obecność przeciwciał wirusa HIV z użyciem bardzo czułych metod i testów ( Elisa ). Badania te nie pozwalają jednak na całkowite wykluczenie ryzyka przeniesienia zakażenia wirusem HIV od dawcy krwi lub przeszczepów będącego w bardzo wczesnym okresie zakażenia, w którym to organizm jego nie wytworzył swoistych przeciwciał ( badanie fałszywie-ujemne ) a obecności ich nie stwierdza się jeszcze w surowicy krwi.

   Pomimo rutynowych badań znaczników wirusowego zapalenia wątroby typu B i C (HBV i HCV) oraz ludzkiego wirusa upośledzenia odporności (HIV-1 i HIV-2), zakażenia w dalszym ciągu są przenoszone - na szczęście w rzadkich przypadkach - od seronegatywnych dawców krwi, jak również zdarzają się przeniesienia zakażenia wirusem HIV-1 od seronegatywnych (w okresie „okienka serologicznego) dawców narządów czy tkanek / 50,54,56,65 /.

   Przeniesienie zakażenia wirusem HIV poprzez krew, tkanki i narządy pobrane od dawcy będącego w tym okresie były opisywane, a badania retrospektywne „in vitro” potwierdziły obecność wirusa w hodowlach limfocytów pobranych od dawców. /65/.

   Okres „okienka serologicznego” można by skrócić poprzez badanie obecności odwracalnej transkryptazy PCR (RT-PCR) wirusowego RNA w surowicy krwi, ale jest to badanie bardzo kosztowne i nie jest możliwe do przeprowadzenia we krwi pobranej ze zwłok uległej hemolizie. Wyniki fałszywie-ujemne występujące w 15% krwi pobranej od dawcy po jego śmierci, praktycznie wykluczają możliwość stosowania przeszczepów na podstawie takich badań. /26,50,54/.

   Dostępne i powszechnie stosowane testy diagnostyczne przeznaczone są bowiem do badania żywych dawców, a ich wyniki nie mogą być zatem odnoszone do badań pośmiertnych.

   Ryzyko przeniesienia zakażenia wirusem HIV od dawców „seronegatywnych” można zmniejszyć poddając kwarantannie pobrane przeszczepy tkanek i narządów, przechowując je - zgodnie z obowiązującymi przepisami - przez okres 6 miesięcy karencji, badając w tym czasie ich dawców na obecność wystąpienia w surowicy krwi przeciwciał anty-HIV, co u zmarłych dawców tkanek i narządów - z przyczyn zasadniczych - nie jest możliwe.

   Jest to powodem, że ten rodzaj asekuracji w przypadku pobierania ze zwłok: skóry, tkanek oraz narządów nie jest możliwy. /26,50,54,65/.

   Wydaje się być słusznym zadanie w tym miejscu  pytania: „Czy współcześnie propagowanie metody

wczesnych wycięć ran oparzeniowych oraz miejscowego leczenia ran u dzieci i u dorosłych stosowaniem allogennej skóry pobieranej ze zwłok i konserwowanej w glicerolu, którego „właściwości sterylizujące” są co najmniej wątpliwe /50 / – to postęp i dobrodziejstwo dla chorych – czy raczej, jest to istotne zagrożenie dla ich życia i zdrowia?”

   Zakażenia spowodowane w szpitalach przez pracowników służby zdrowia wcale nie należą do rzadkości. Nie trzeba sta...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin