Świt 13.pdf

(74 KB) Pobierz
114395470 UNPDF
Autor: Katka
Pomoc: Silvia_sb
Beta: Ann!
Rozdział 13:
Bella:
- Witaj Bello.
- Witaj Matt. Coś się stało?
- Za tydzień obchodzę swoje trzydzieste urodziny i urządzam przyjęcie z tej okazji. Liczę na
to, że się stawisz.
- Będę na pewno.
- Przyleć razem z Nigelem. Musisz mieć partnera do tańca. – Spojrzałam na wampira
siedzącego przy stole, którego na całego podrywała moja przyjaciółka.
- Porozmawiam z nim na ten temat. – Zapewniłam mojego kuzyna.
- Jego też chcę zobaczyć na tym balu. – Powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Dzwoniłeś do niego już w tej sprawie? – Zapytałam.
- Nie mogę się do niego dodzwonić, więc mam nadzieję, że mu przekażesz. – odparł Matt.
- Dobrze, zaraz przekażę. Do zobaczenia za tydzień. – Odparłam.
- Do zobaczenia – powiedział, a ja się rozłączyłam i wróciłam do stolika. Zajęłam swoje
miejsce i odezwałam się do chłopaka. – Za tydzień lecimy do Berlina. Mamy zaproszenie na
przyjęcie.
- Bal? – pisnęła Silvia. – Zabierzesz mnie ze sobą? Proszę – zwróciła się do wampira
wykorzystując jak zwykle, doskonale wyćwiczony błagający wzrok. Tymczasem ja posłałam
Nigelowi wymowne spojrzenie.
- Nie mogę cię zabrać ze sobą. To przyjęcie tylko dla rodziny i znajomych. Poza tym moją
partnerką na tym balu będzie tak jak ostatnio Bella – powiedział uśmiechając się do mnie.
Zauważyłam, że Edward zaciska dłonie w pięści pod stołem. Był zazdrosny. Nie powiem,
żeby mnie to nie cieszyło. Uśmiechnęłam się do niego niewinnie, a on tylko pokręcił głową.
- Przepraszam was, ale skoro mam wyjechać za tydzień, to muszę załatwić kilka spraw. Będę
już leciała – powiedziałam wstając od stołu.
- A co z resztą dzisiejszych wykładów? – zapytała Sophie, spoglądając na mnie karcącym
wzrokiem. Nie przepadała za opuszczaniem zajęć i rzadko tolerowała to u swoich znajomych.
- Nie będzie mnie. Chyba pożyczysz mi później notatki?
- Prześlę ci mailem – powiedziała uśmiechając się do mnie.
- Dzięki. Do jutra – powiedziałam i podeszłam jeszcze do Nigela i szepnęłam mu do ucha. –
Wpadnij wieczorem.
Edward warknął, ale na szczęście na tyle cicho, że dziewczyny nie mogły tego usłyszeć, ale
nasza dwójka i owszem. Wyszłam z restauracji i pojechałam do domu. Zaparkowałam na
podjeździe i poszłam do swojego pokoju. Rozejrzałam się na wszystkie strony, ale nigdzie nie
wiedziałam swojego portfela. To dziwne, bo pamiętałam, że kładłam go na biurku. Podeszłam
do niego i zaczęłam szperać w szufladach, ale tam też go nie znalazłam. Wzięłam głęboki
wdech i poczułam zapach człowieka, ale nie pierwszego lepszego, tylko Olivera. To było
dość dziwne. Co on robił w moim pokoju? Wyciągnęłam telefon komórkowy z kieszeni i
zadzwoniłam do największej plotkary na uniwerku. Ona zawsze wiedziała wszystko, a ja
miałam zamiar złożyć wizytę chłopakowi mo jej córki.
Już po pięciu minutach jechałam pod adres, który zdobyłam podstępem. Droga zajęła mi pół
godziny mimo, że jechałam trzy razy szybciej, niż to było dozwolone na tej drodze.
Zastanawiałam się, o której on wstaje żeby dojechać na zajęcia. Zaparkowałam samochód
przecznicę dalej, a do jego bloku doszłam na piechotę. Była to paskudna, obskurna dzielnica,
która znajdowała się po drugiej stronie miasta w odniesieniu do naszego domu. Gdy
znalazłam się już w bloku, weszłam schodami na górę. Stanęłam przed drzwiami mieszkania
na piątym piętrze i zaczęłam się zastanawiać, jak mam wejść do środka. Podeszłam do okna i
wyjrzałam przez nie. Wychodziło na ciemne podwórko. Obejrzałam się za siebie i
otworzyłam okno. Kucnęłam na parapecie i spojrzałam w lewo. Okazało się, że następne
okno znajduje się jakieś cztery metry ode mnie. Zastanawiałam się, czy mam jakieś szanse się
do niego dostać, biorąc pod uwagę, że nie było zamknięte. Nagle poczułam jak ktoś mnie
chwyta w pasie. Przestraszyłam się, że ktoś mnie przyłapał i odwróciłam się z wampirzą
szybkością, co nie było wskazane. Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam kto mnie przyłapał w
oknie. To był Edward Cullen. Wychylił się obok mnie zerkając w tym samym kierunku co ja i
oceniając odległość.
- Nie wiem, po co chcesz się włamać do tego mieszkania, ale damy radę tam doskoczyć –
powiedział do mnie obojętnym głosem. Doszłam do wniosku, że wie co mówi, więc
skoczyłam i faktycznie – udało się. Edward poszedł w moje ślady i już po chwili byliśmy w
kuchni Olivera. Spojrzałam na mojego towarzysza.
- Sprawdź czy nikogo nie ma w domu.
Gdy mój mąż (tak, jeszcze się nie rozwiedliśmy) poszedł sprawdzić czy jesteśmy sami, ja
poszłam do pokoju chłopaka mojej córki. Zaczęłam po cichu szperać po szafkach, w biurku i
w szafie. Gdy zajrzałam pod łóżko, znalazłam około dwudziestu portfeli, a między nimi mój i
Renesmee. Zaczęłam przeglądać pozostałe, bo w większości portfeli znajdowały się dowody
osobiste. Większość należała do dziewczyn z uniwerku. Nagle do pokoju wszedł Edward i
spojrzał na mnie pytająco.
- Szukałam mojego portfela. – Pokazałam mu swój, po czym go otworzyłam i pokazałam
dowód osobisty, na którym było moje zdjęcie i dane. Później otworzyłam następny, który
należał do Nessie. – Miłość jest ślepa. Nawet nie zauważyła, kiedy go jej ukradł.
- Co masz zamiar zrobić z pozostałymi? – zapytał podchodząc do mnie.
- Te, które należą do dziewczyn z uniwerku zabiorę i podrzucę do sekretariatu, a resztę
zostawię.
Kiwnął tylko głową i zaczął mi pomagać w szukaniu odpowiednich portfeli. Po kwadransie
wyskoczyliśmy przez okno, które wychodziło na ciemny zaułek. Wyszliśmy z niego,
wcześniej upewniając się, że nikogo nie ma w okolicy i poszliśmy do mojego samochodu.
- Zabierzesz mnie ze sobą? Przybiegłem tu, a nie chce mi się wracać na piechotę.
Spojrzałam na niego sceptycznie, bo po pierwsze, nigdy nie rozstawał się ze swoim
ukochanym samochodem, a po drugie, wampiry się nie męczą, więc co mu przeszkadzało
wracanie do domu na nogach? Ale odparłam jedynie…
- Wsiadaj.
Dojechaliśmy do mojego domu w milczeniu. Gdy tylko weszłam do środka i zorientowałam
się, że ten śmiertelnik jest u nas, myślałam, że dostane białej gorączki. Powstrzymałam się i
szepnęłam do Edwarda, żeby się zachowywał normalnie. Przywitaliśmy się z nimi, po czym
poszliśmy do kuchni, a ja wzięłam po drodze telefon stacjonarny. Wybrałam numer telefonu,
pod który dawno żadne z nas nie dzwoniło. Po pięciu sygnałach mój rozmówca podniósł
słuchawkę.
- Tak, słucham.
- Witaj Billy. Zastałam Jacoba?
- Tak. Coś się stało Bello? Raczej nie dzwonisz do nas ostatnio bez powodu – powiedział
zaniepokojony.
- Wszystko w porządku. Chce z nim tylko porozmawiać.
- Już go wołam – powiedział. Usłyszałam, jak woła syna i po chwili Jacob podniósł
słuchawkę - Halo.
- Cześć Jacob. Tu Bella.
- Bella! – zawołał uradowany. – Fajnie, że w końcu zadzwoniłaś.
- Też się cieszę, że cię słyszę. Zastanawiałeś się nad studiami?
- Taaak… Co to ma do rzeczy?
- Może miałbyś ochotę przyjechać do nas i zacząć studia na Oxfordzie?
- Jest jakiś haczyk? Nie stać mnie na taką uczelnie.
- Stać mnie na opłacenie ci studiów, a za to ty wyświadczysz mi przysługę.
- Jaką? – zapytał podejrzliwie.
- Och. To nic takiego dla wilkołaka, który wpoił się w moją córkę i nie może bez niej żyć.
Pamiętasz jak ja i Edward nie zgadzaliśmy się na wasz związek? Zmieniliśmy zdanie. I to jest
ta przysługa. Mam dosyć tych jej chłopaków. Jeden chciał ją zabić, drugi to złodziej. Ty w
porównaniu do nich jesteś aniołkiem.
- Czy ty mi właśnie zaproponowałaś, że zapłacisz za moje studia, jeśli zgodzę się chodzić z
Nessie?
- Nie. Zaproponowałam ci, że zapłacę za twoje studia w ramach przeprosin, że się nie
zgadzałam na wasz związek.
- A co na to Edward? – zapytał podejrzliwie.
- Zgadza się ze mną – powiedziałam do słuchawki, posyłając mojemu towarzyszowi złośliwy
uśmieszek.
- Mam wrażenie, że to propozycja nie do odrzucenia.
- Masz rację. Kupie ci bilety lotnicze na lot w niedziele. Będę czekała na lotnisku. Pa –
powiedziałam i się rozłączyłam. Uśmiechnęłam się szeroko. Edward spojrzał na mnie lekko
zły.
- Ja się nie zgadzam na tego kundla.
- Ty nie masz nic do gadania – syknęłam do niego. – W zeszłym roku chciał ją zabić jej
chłopak wampir, teraz ten złodziej. Takiego męża ma sobie znaleźć?
- Ja też chciałem cię zabić i kradłem. – warknął.
- Wiesz jaka jest różnica?
- Jaka?
- Oni jej nie kochają, a ty i owszem, kochałeś mnie – syknęłam mu w twarz i poszłam do
swojego pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam czytać po raz niewiadomo który „Wichrowe wzgórza”.
Byłam zła i nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Gdy skończyłam czytać drugą książkę, w
końcu spojrzałam na zegarek i trochę spanikowałam. Czytałam całą noc i nie zrobiłam córce
kolacji. Ponieważ była piąta nad ranem, a Nessie miała za pół godziny wstać, poszłam do
kuchni uszykować jej śniadanie. Równo o piątej trzydzieści Renesmee weszła przez drzwi i
zajęła miejsce przy stole. Postawiłam przed nią talerz z naleśnikami i usiadłam naprzeciwko.
- Dzięki, mamo – powiedziała zaspana, lekko się uśmiechając i zabierając się za jedzenie.
Gdy zjadła poszła się ubrać, a ja wziąć prysznic i znaleźć nowy strój. Jak zwykle, o siódmej
trzydzieści wyjechałyśmy do szkoły. Gdy podjechałyśmy, przy naszym samochodzie zaraz
znalazł się Oliver i pocałował czule Nessie w usta, a ona oddała pocałunek. Skrzywiłam się i
warknęłam cicho, tak żeby tylko moja córka usłyszała, ale zaraz za mną pojawił się Edward i
położył mi rękę na ramieniu. Syknęłam mu krótko, że panuje nad sobą i poszłam na wykłady.
Zajęłam miejsce obok Sophie i zaczęłam robić dokładne notatki z wykładu. Podczas lunchu
odmówiłam towarzyszenia moim koleżankom i pojechałam na przejażdżkę, bo miałam kilka
rzeczy do przemyślenia. Zastanawiałam się, jak się pozbyć chłopaka mojej córki, ale w
ostateczności doszłam do wniosku, że Jacob zrobi to za mnie. Tydzień minął mi całkiem
spokojnie. W niedzielę rano nic nie mówiąc Renesmee pojechałam na lotnisko po mojego
przyjaciela. Gdy tylko go zobaczyłam podbiegłam do niego i uściskałam go mocno.
- Też się cieszę, że cię widzę Bells – powiedział również mnie obejmując.
- Nie moja wina, że się już za tobą stęskniłam, mimo wszystko – odpowiedziałam
uśmiechając się. – chodź do samochodu – powiedziałam i poszłam w stronę auta.
- Kasy to ty chyba faktycznie masz sporo – powiedział gdy wsiedliśmy do auta.
- Masz już prawo jazdy? – zapytałam.
- Tak, a co? – Gdy usłyszałam tą odpowiedź, zaraz wyjęłam telefon komórkowy i wybrałam
dobrze mi znany numer. Odebrał po dwóch sygnałach. Załatwiłam z nim szybko, żeby kupił
samochód dla Jacoba i się rozłączyłam. Później rozmawiałam z przyjacielem o wszystkim i o
niczym. Gdy dojeżdżaliśmy, zobaczyłam na naszym podjeździe auto Olivera i uśmiechnęłam
się pod nosem. Zaparkowałam obok i wysiedliśmy. Weszliśmy przez drzwi i w przedpokoju
natknęliśmy się na Nessie całującą się za swoim chłopakiem. Widziałam tylko, jak w moim
towarzyszu rośnie gniew.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin