Prawdą jest, że młodzież kontestuje dziedzictwo przekazywanych jej wartości. Kontestuje, to niekoniecznie znaczy, że niszczy je czy z góry odrzuca, lecz raczej poddaje je próbie we własnym życiu i przez tego rodzaju egzystencjalną weryfikację ożywia te wartości, nadaje im aktualność i charakter personalny, rozróżniając to, co w tradycji jest wartościowe.[1]
Jan Paweł II
NA TLE RUCHÓW KONTESTACYJNYCH
Każdy człowiek jest z głębi swojej natury istotą społeczną i przeznaczony do życia wśród innych ludzi. A determinantą ludzkiego rozwoju, który dokonuje się w toku doświadczeń społecznych, jest wychowanie - mające na celu przygotowanie każdej jednostki do pełnienia określonych ról w grupie i społeczeństwie. W koncepcji Floriana Znanieckiego, czołowego przedstawiciela socjologii humanistycznej, proces uspołeczniania rozumiany jest dwojako: po pierwsze - jako wchodzenie jednostki w kulturę i po drugie - jako ukształtowanie osobowości społecznej. Socjalizacja i kontrola społeczna są potężnymi środkami, którymi grupa dysponuje dla utrzymania swojej integralności. Grupy dążą do roztoczenia kontroli nad środowiskiem społecznym swoich członków nie tylko poprzez wyznaczenie norm czy wartości, ale również poprzez nadawanie charakteru publicznego prywatnym stycznościom między członkami, czyli instytucjonalizację stosunków interpersonalnych. Tworzą odrębne środowiska społeczne, zwane środowiskami wychowawczymi, dążącymi do tego, by osobnik nie nabył cech szkodliwych, a nabył cechy pożądane.
Każda grupa musi liczyć się z tym, że już od samego początku dziecko ma do czynienia ze “stałymi” i w gruncie rzeczy naturalnymi elementami środowiska wychowawczego, do których należą: rodzice i inni członkowie rodziny, otoczenie sąsiedzkie, czy instytucje wychowawcze z Kościołem i tradycyjną szkołą na czele. Jedno z ogniw procesu socjalizacji tworzą też grupy rówieśnicze mające bardzo duży wpływ na postawy i działania podejmowane przez młodych ludzi. Bez względu na szeroko pojęte “dziedzictwo kulturowe”, przekazywane przez “pokolenie starszych”, młodzi ludzie próbują wypracować własną tożsamość pokoleniową.
Jednym z objawów tego zjawiska są subkultury młodzieżowe, które – zdaniem Margaret Mead – powstają jako efekt tradycyjnych mechanizmów socjalizacyjnych społeczeństw[2]. Owe subkultury miałyby powstawać w opozycji do tego, co proponuje społeczeństwo, miałyby być pewną formą ochrony młodych ludzi przed mechanizmami narzucanymi im przez społeczeństwo dorosłych. Propozycje płynące ze świata dorosłych są, według M. Mead, dysfunkcjonalne dla młodych, przybierają już dla nich formę przestarzałą. Podporządkowanie się im oznaczałoby dla młodych bierność wynikającą z niemożności przystosowania się i włączenie ich we własny system wartości na zasadach przymusu, a nie pełnej akceptacji. Wybranie przeciwstawnej drogi oznacza utworzenie własnej kultury, która miałby bardziej przystosowawczy do nowego świata charakter.
Odpowiedzią na niezadowolenie z zastanej rzeczywistości, choć wyrażane nie tylko przez młodych ludzi, było zjawisko kontestacji.
Kontestacja ze względu na wielorakość form i głoszonych haseł nie należy do pojęć łatwo definiowalnych, ale generalnie rzecz biorąc jest zakwestionowaniem wszystkiego: kultury, polityki, organizacji społecznej, oczywistych form codziennej egzystencji, norm etycznych, wzorów i standardów zachowania[3].
Do objawów postaw kontestacyjnych zalicza się zachowania niekiedy skrajnie różne. Kontestacja postrzegana jako zespół zjawisk społecznych lub wydarzeń umieszczonych w określonym czasie (szczególnie w latach 1960-1970), charakteryzująca się ogólnym nasileniem konfliktów i wzmocnieniem opozycji wobec aparatu władzy, była wyrażana w formie demonstracji czy strajków studenckich o podłożu politycznym. Ucieczki z domu praktykowane przez zbuntowane dzieci, tworzenie małych społeczności, kształtujących nowe style życia, jak również zamachy bombowe i inne akty przemocy, to także objaw kontestacji. Ruch kontestacyjny uzewnętrznia się również w wielorakiej twórczości artystycznej, poszukującej nowych form wyrazu.
Kontestacja obejmuje swoim zasięgiem wiele grup społecznych, do których należą zarówno studenci jak i przedstawiciele związków zawodowych, oraz przybiera różne formy. Z jednej strony mamy do czynienia z emigracją wewnętrzną, obecną szczególnie w Polsce w okresie stanu wojennego i reprezentowaną przez samotnika-intelektualistę, a z drugiej strony kontestacja przybiera formę grupową – tworzą się różnego typu komuny (jak np. hipisi) i subkultury młodzieżowe, próbujące w taki czy inny sposób zmieniać świat. Reprezentantami omawianego zjawiska są ludzie, którzy rzeczywiście chcą dokonać jakiejś zmiany i ci podejmują konkretne działania (przy czym np. sam fakt strajku nie zakładał żadnej zmiany, nie wnosił niczego konstruktywnego), jak również ci, którzy jedynie się odcinają – przykładem są komuny religijne (np. Oregon Family).
W obliczu różnorodności form i głoszonych haseł można postawić pytanie, co jest wspólnym mianownikiem działań podejmowanych przez tych ludzi? Otóż wszystkich kontestatorów łączy niezadowolenie z tego, w czym przyszło im uczestniczyć. Aldona Jawłowska mówi, że tym, co wspólne, spajające ten niejednorodny ruch w pewną całość, jest totalne zwątpienie w racjonalność rzeczywistości, połączone z niezachwianą wiarą, iż kształty rzeczywistości nowej tkwią wewnątrz ruchu i wyłonią się same w momencie zniesienia krępujących i sprzecznych z naturą form życia społecznego[4].
Kontestacja demaskuje uznawane za podstawowe “prawdy” mity cywilizacji zachodniej i buduje nową wizję świata. Zakwestionowaniu podlega rzeczywistość, która zupełnie nie pasuje do obrazów, jakie ukształtowała szkoła i system wychowania. Świat nie funkcjonuje wedle praw, jakie miały regulować jego działanie. Nastąpił rozdźwięk między wartościami oficjalnymi, odświętnymi, a rzeczywiście realizowanymi, i wartości realizowane – w postaci pieniądza, kariery, prestiżu – jako niemożliwe do przyjęcia stały się całkowicie pozorne. Nie dlatego, że są sprzeczne z odświętnymi, lecz dlatego, że ich osiągnięcie obraca się przeciwko człowiekowi. Zakwestionowanie całości organizacji społeczno-ekonomicznej i kultury było udziałem wielu grup, ale nie każdej w takim samym stopniu.
Kontestacja kultury była szczególnie ważnym zjawiskiem. Obejmowała wszelkie możliwe jej obszary: naukę i formy przekazywania wiedzy, ideologie i światopoglądy, wzory i standardy zachowania, style życia, świat wartości uprzedmiotowionych, sztukę, literaturę, architekturę, a nawet język. Ale nie jest sztuką negacja rzeczywistości, lecz dawanie czegoś w zamian, stwarzanie nowych perspektyw i wyznaczanie określonych celów działania. A. Jawłowska mówi, że kontestacja kultury jest jednocześnie jej odrzuceniem i reinterpretacją, lecz także tworzeniem kultury nowej, wykraczającej poza zastane systemy komunikacji i rodzaje ekspresji[5].
Poszukiwanie nowych koncepcji kultury i funkcji społecznych sztuki dokonywało się na dwu płaszczyznach. Jedną z nich była twórczość, gdzie formował się nowy system znaków, następowała zmiana kodów umożliwiająca ujęcie nowych treści, które nie mogły być wyrażone i przekazane za pomocą starego języka. Drugą płaszczyzną jest pozytywna integracja polityki i kultury, których znaczny stopień zależności nie jest już kwestionowany. Dlatego celem ruchu nie było uwolnienie kultury od dominacji ekonomii i zinstytucjonalizowanej władzy oraz zagwarantowanie w przyszłości jej autonomii, lecz zastąpienie jednego zintegrowanego systemu upolitycznionej kultury i uwarunkowanej kulturowo polityki – innym systemem[6].
Bunt skierowany przeciwko działaniom wojennym i innym aktom przemocy, przeciwko systemowi politycznemu posługującemu się ukrytym aparatem agresji, przeciwko wypaczaniu właściwej roli szkoły jako instytucji socjalizującej, czego konsekwencją był rozdźwięk na polu aksjologicznym (następowała różnica między deklaracją wartości a ich realizacją), przeciwko nadmiernemu konsumpcjonizmowi w USA i kilku krajach Europy Zachodniej, a przeciw nędzy w krajach Ameryki Łacińskiej lub Hiszpanii, bunt przeciwko światu posługującemu się manipulacją przybierał różne formy – zależnie od metod, za pomocą których działały określone subkultury młodzieżowe.
Niezwykle popularni w latach 60-tych byli HIPISI - ruch o charakterze pacyfistycznym. Grupy hipisów skupiały młodych ludzi, którzy zdecydowali się odpaść od konsumpcyjnego, wymuszającego konformizm społeczeństwa, ludzi nie akceptujących drogi wyznaczonej przez sukces materialny i opartej na podporządkowywaniu się ustalonym normom obyczajowym. Ale jednym z ważniejszych ich postulatów był bunt skierowany przeciwko prowadzonej przez USA wojnie w Wietnamie. Ruch powstawał w atmosferze rozruchów na uniwersytetach, zamieszek na tle rasowym i pewnej dezorientacji w elicie władzy. Prezydent Lyndon Johnson nie potrafił skutecznie kontynuować polityki Johna F. Kennedy’ego, co stało się powodem niezadowolenia, ale – mimo wszystko – nie tyle polityka, co kultura stała się dla hipisów obiektem zakwestionowania. Kultura, która charakteryzowała się – tradycyjnymi dla Amerykanów – wartościami kariery, profesjonalnej perfekcyjności, postępu, prestiżu mierzonego stanem posiadania. Na tle odmiennej oceny systemu wartości rosła wzajemna niechęć i niezrozumienie między młodymi Amerykanami a ich rodzicami, w wyniku czego pogłębiał się konflikt pokoleń.
Hipis, postrzegający innych w kategoriach indywidualistycznych, to człowiek wolny, nie związany ograniczeniami narzucanymi przez społeczeństwo czy jakikolwiek system polityczny. Swoją wolność manifestował w różny sposób, nawet poprzez swój wygląd i strój – charakterystyczne dla niego długie włosy i broda kłóciły się z mieszczańskim wyobrażeniem codziennej estetyki. Wolność oznaczała też dla hipisów zerwanie z ustaloną społecznie hierarchią według kryterium płci, statusu czy roli w rodzinie. Odrzucili tradycyjną rodzinę na rzecz nieskrępowanych związków z innymi na zasadzie równouprawnienia – rodzinę miała zastąpić komuna (choć postulaty odwołujące się do równości i sprawiedliwości nie zawsze sprawdzały się w praktyce, a przynajmniej sprawiały kłopot w okresie wdrożeniowym). Hipisi – pomimo takich mankamentów, jak towarzyszące ich życiu narkotyki – nie stanowili zagrożenia dla społeczeństwa, od którego na wszelkie możliwe sposoby próbowali się odseparować. Ich życie biegło w duchu szeroko pojętej twórczości – każdy mógł malować, grać, śpiewać, pisać wiersze. Ważne jest to, że kontestacja w wydaniu hipisów, będących z założenia ruchem pacyfistycznym, nie odwoływała się do agresji. A. Jawłowska mówi wyraźnie, że “z tymi zasadami wolności, równości i opartego na miłości braterstwa oraz całkowitego odrzucenia wszelkich form destrukcji i agresji rozpoczęli hipisi swój pochód ku nowej Ameryce.”[7]
Do w miarę bezpiecznych zjawisk kontestacyjnych – pomimo przejawianych niekiedy skłonności anarchistycznych – należeli PROVOSI – holenderski ruch kontrkulturowy, który powstał w Amsterdamie w roku 1965. Główną formą ich działalności były happeningi urządzane w centrum miasta, mające na celu ośmieszenie oficjalnej kultury i stylu życia mieszczańskiego społeczeństwa. Krytykowali dominującą obyczajowość, rytuały życia publicznego, skomercjalizowaną kulturę masową oraz instytucjonalizację społeczeństwa. Happeningi miały wyraźnie prowokacyjny charakter (co pozostawało w całkowitej zgodzie z nazwą ruchu), lecz provosom nie chodziło o “rewoltowanie mas”, a o manifestację wolności, przeciwstawienie temu, co oficjalne, ponure i nadęte, tego, co spontaniczne i twórcze. Znaczenie provosów dla całej epopei młodzieżowej kontestacji okazało się zadziwiająco doniosłe. Zaczęli być dla młodzieży autorytetem, ukazując możliwości pozytywnej, a zarazem krytycznej działalności politycznej i artystycznej[8], bez uciekania się do przemocy i montowania politycznej rewolucji.
Tradycja holenderskich provosów była w jakimś stopniu obecna również na gruncie polskiej kontestacji, ponieważ do ich założeń nawiązywała POMARAŃCZOWA ALTERNATYWA – ruch happeningowy, który wyłonił się z założonego w roku 1980 przez wrocławskich studentów Ruchu Nowej Kultury. Happeningi wprost odnosiły się i atakowały polityczną i społeczną rzeczywistość schyłkowego komunizmu. Materiałem tych wystąpień były oficjalnie głoszone hasła, komunistyczne rytuały obchodów rocznicowych, polityczne wydarzenia, święta państwowe, a wreszcie polska szara codzienność z jej rozlicznymi absurdami. Cel każdego happeningu, jak mówi W. Wójcik, autor książki “Od hipisów do satanistów”, był dość wyraźnie określony: chodziło o sparodiowanie, ośmieszenie, a także sprowokowanie wszelkiej (w tym politycznej) oficjalności[9]. Okazało się, że z komuną można walczyć poprzez śmiech i kpinę. Pomarańczowa Alternatywa – pomimo starć z ówczesną milicją, ale uniknąć ich można było tylko w domowym zaciszu – była odbierana jako dość atrakcyjna propozycja buntu. Po każdorazowej akcji Pomarańczowej Alternatywy, stanowiącej wyzwanie dla sztywnych reguł życia w ramach systemu, ludzie mogli się przekonać, że władza może być nie tylko groźna, ale i śmieszna, bo sama się ośmieszała i pozostawała bezbronna wobec parodii.
Dość istotne znaczenie miała również kontestacja w ujęciu SYTUACJONISTÓW – powstałego w roku 1957 ruchu społeczno-politycznego, który skupiał głównie artystów i radykalnych działaczy studenckich z Francji, Wielkiej Brytanii, Holandii, Belgii, Danii i Włoch. Jak pisze Aldona Jawłowska, “było to międzynarodowe stowarzyszenie zaangażowanych społecznie artystów, awangarda twórców zmierzających do przekształcenia rzeczywistości przez upowszechnienie wśród ludzi potrzeby tworzenia nowych jej wymiarów”.[10] Jedną z form podejmowanej przez nich działalności artystycznej był teatr uliczny. Nazwa ruchu odnosi się do kluczowego dla ideologii sytuacjonistów pojęcia “sytuacji”, którą rozumieją jako zespół warunków składających się na relacje człowieka z otoczeniem. Postulowane przez nich “przekształcenie rzeczywistości” polegać ma na tym, że człowiek, który zwykle sytuację zastaje i podporządkowuje się jej, zmienia się w jej kreatora, czyli w aktywny podmiot rzeczywistości. Podobnie jak anarchiści, sytuacjoniści opowiadali się za zmianą radykalną, która jest możliwa przez zburzenie starych struktur systemu społeczno-politycznego. W latach 60-tych ruch ten radykalizuje się, w manifestach zaczyna dominować tematyka polityczna i rewolucyjna frazeologia. Pada postulat "totalnej walki z kapitalizmem", który - według sytuacjonistów - znajduje się w fazie głębokiego kryzysu. Ma to być walka "na wszystkich frontach"[11], obejmująca swoim zasięgiem tak różne sfery jak obyczajowość, sztuka, polityka, gdyż zmianie ulec musi całokształt rzeczywistości społecznej. Z równą siłą sytuacjoniści krytykowali mieszczański model rodziny, instytucję Kościoła, rządzące partie polityczne i państwowy aparat przymusu. Ze względu na głoszone przez siebie poglądy polityczne byli określani jako ruch lewicowy, co nie oznacza jednak, że aprobowali komunizm czy sowiecki model systemu państwowego.
Myślę, że należy abstrahować od poglądów politycznych, z którymi możemy się zgadzać bądź nie - dla nas ważne są metody "walki", jakimi posługiwali się sytuacjoniści. Odwoływali się wprawdzie do pojęcia "rewolucji", ale - według nich - była ona "świętem", ekstatycznym aktem twórczości społecznej, która między innymi wchodzi w miejsce bezpiecznej dla systemu twórczości czysto artystycznej. Tak pojęta rewolucja nie wymaga zabijania ludzi, raczej wyklucza przelewanie krwi, jest swoistą zabawą, w trakcie której dokonuje się podważenie ustalonych w zastanym systemie porządków wartości. O ile wystąpienia sytuacjonistów możemy nazwać agresywnymi, to tylko na poziomie werbalnym (np. szyderstwo) - nie odwoływali się w swojej ideologii do aktów przemocy fizycznej, tak znamiennej dla wielu subkultur młodzieżowych.
"Alternatywą" subkulturową, lecz w mało pozytywnym znaczeniu, byli git-ludzie, tzw. GITOWCY - zjawisko rdzennie polskie, choć występujące wśród nich nastawienia, rytuały i systemy wartości nieobce są różnym grupom subkulturowym z innych krajów. Chodzi tu jednak wyłącznie o takie grupy, które funkcjonują na granicy świata przestępczego, jak skinheadzi, londyńscy czy jamajscy rude boys, a wreszcie rosyjscy chuligani posługujący się nieczytelnym dla postronnych slangiem (tzw. błatnaja mowa).
W polskich miastach subkultury przestępcze istniały już w XIX w. Zawsze tworzyły swój odrębny świat, niedostępny i wrogi dla obcych. Gitowcy nie są jednak po prostu tylko grupą przestępczą. Można mówić raczej o tym, że świat przestępczy służy im inspiracją i dostarcza wzoru dla rytuału i języka. Ta subkultura pojawiła się jako odrębne i rozpoznawalne zjawisko na początku lat 70-tych i objęło swoim zasięgiem przede wszystkim duże miasta i środowiska robotnicze. Gitowcy tworzyli niewielkie, kilkunastoosobowe społeczności, akcentujące silny związek ze swoim miejscem zamieszkania - im węższy krąg i bliższa okolica, tym ściślejsza więź. Nietrudno się domyśleć, że często dochodziło do bójek między gitowcami z różnych dzielnic, regionów lub środowisk - najważniejszą opozycją była dla nich dychotomia swój - obcy. Generalnie można powiedzieć, że świat według gitowców dzielił się na swoich i obcych.
W każdej grupie gitowców obowiązywała hierarchia, czyli stosunki podporządkowujące jednych drugim. Przywódcą bywał zazwyczaj ktoś o najdłuższym stażu w subkulturze, a zwłaszcza ten, kto miał kontakty ze światem przestępczym (pobyt w zakładzie poprawczym lub więzieniu).
Wśród gitowców obowiązywał kult siły i silnego człowieka, którym mógł być tylko mężczyzna. Kobiety (z wyjątkiem matek) były traktowane instrumentalnie - w ideologii gitowców funkcjonowały jako przedmiot seksualnego odprężenia. Wzory zachowań gitowcy początkowo czerpali wprost ze świata przestępczego, a więc z poprawczaków i tzw. drugiego życia w więzieniach - stąd ważne było mieć za kumpla prawdziwego "garownika". Stamtąd również przyszedł zwyczaj rytualnego samookaleczania oraz zwyczaj "braterstwa krwi", które było znakiem najsilniejszej solidarności. Z czasem jednak sama subkultura gitowców zaczęła oddziaływać na życie w zakładach zamkniętych i walnie przyczyniła się do rozwoju grypsery pojmowanej przez resocjalizatorów jako całokształt drugiego życia. Generalnie należy powiedzieć, że przemoc była jednym z podstawowych mechanizmów działania, jakimi posługiwali się gitowcy i eskalacja agresji, czasem w bardzo brutalnym wydaniu, ma swoje źródło również w tej subkulturze.
Pewne elementy charakterystyczne dla gitowców przeniknęły do subkultury kibiców piłkarskich i wspomnianych skinheadów. SKINHEADZI, którzy pojawili się po raz pierwszy w Anglii około roku 1966, także wywodzili się ze środowisk robotniczych, lecz swoim zachowaniem wyrażali pogardę dla stereotypu robotnika. Podobnie jak gitowcy odwoływali się też do pojęcia "obcości", czemu towarzyszyła gotowość do walki, a "obcym" był zazwyczaj ktoś wyżej umiejscowiony w hierarchii społecznej.
Dość brutalną stronę działalności skinheadów możemy zaobserwować w Polsce. Trudno powiedzieć, kiedy dokładnie pojawili się w naszym kraju, ale można ich było spotkać na ulicach Warszawy, Gdańska czy Wrocławia już w latach 1982-83. Od mniej więcej tego czasu spore grupy skinheadów przybywają na coroczne festiwale rockowe do Jarocina. Początkowo wydają się bardziej agresywną grupą punków, jednak wkrótce okazuje się, że to właśnie punk z jego anarchistycznymi poglądami drażni skinheadów najbardziej. Polscy reprezentanci tej subkultury rychło znajdują dla siebie oparcie ideologiczne w stałym, wciąż powtarzanym katalogu haseł skrajnie nacjonalistycznych i faszystowskich: "Polska dla Polaków, Żydzi do gazu, Precz z czarnuchami". Dokonana w 1989 roku zmiana systemu politycznego powoduje uaktywnienie się różnych ekstremalnych ugrupowań. Naturalnym przeciwnikiem skinheadów stają się przede wszystkim anarchiści. Dochodzi do licznych starć, zwykle przy okazji manifestacji organizowanych przez anarchistów. Skinheadzi wykorzystują wiele różnych okazji, by poprzez otwartą agresję zaakcentować swoją obecność. Trudno powiedzieć, by skinheadzi dysponowali w pełni spójną ideologią, ale w ich zachowaniu można dostrzec postawę rasistowską, szowinistyczną oraz stale obecny kult siły fizycznej, przemocy i swoiście pojmowanego porządku.
Mechanizm jawnej przemocy jest również widoczny w zachowaniu wspomnianych już kibiców pi...
bomaszko