Waleria (erotyk) - część I.doc

(40 KB) Pobierz
iękki, skórzany fotel

 

Waleria

( Erotyk ) - część I

 

Gdy słońce zachodzi 
Ty do mnie przychodzisz 
Milionami pocałunków 
Mnie zawsze uwodzisz. 
Całą noc mnie pieścisz 
I siebie mi dajesz 
Że już mam Cię na zawsze 
Tak mi się wydaje. 
Wraz ze świtem znikasz 
Nawet cień zabierasz 
Ręce błądzą w pustce 
Na płacz mi się zbiera. 
Usta nie całują 
Nie mają już Ciebie 
Czekam stęskniona zachodu słońca 
Chcąc znów mieć Cię dla siebie.*)

*) erotyk nie znanego mi autora.

 

 

Był gorący i upalny dzień z początku czerwca. Spotkałem ją w tramwaju, gdy jechałem do szkoły.

Od razu zwróciłem na nią uwagę. Była piękną naturalną blondynką z długimi włosami. Miała około 35 latSiedziała przy oknie i schylona czytała jakieś kolorowe czasopismo. 

 

Ja, młody  niespełna 15 letni nastolatek z kilkoma chłopięcymi pryszczami na czole, wpatrywałem się w nią nie mogąc oderwać od niej wzroku.

 

Była naprawdę ładną i atrakcyjną kobietą. Szczególną uwagę zwróciłem na jej makijaż. Wspaniałe brązowe oczy były podkreślone zielonkawą kredką .  Cienka linia namalowana  na powiekach uwidaczniała jeszcze bardziej jej wielkie brązowe oczy z długimi rzęsami i starannie wymodelowanymi brwiami.

 

W pewnej chwili poruszyła się, podnosząc swoje brązowe oczy z nad czasopisma. Rozejrzała się wokoło i jej wzrok zatrzymał się na mojej chłopięcej prawie już uformowanej w ostatecznym kształcie sylwetce.

 

Zauważyła moje zmieszanie i z pewnością pojawiający się na moich policzkach purpurowy rumieniec, gdyż zaczerwieniłem się jakbym był  pensjonarką a nie prawie dorosłym mężczyzną. .

Uśmiechnęła się. Uśmiech na wargach ukaz jej równe i błyszczące białe zęby.

 

Wstała szykując się do wyjścia – był to z pewnością kres jej dzisiejszej podróży.

Przechodząc koło mnie, niby przypadkiem  trąciła mnie lekko swoim biodrem. Byłem całkiem sparaliżowany i zdawało mi się, że nawet już nie oddycham.

Wysiadła na przystanku, jeszcze spojrzała ma mnie wielkimi brązowymi swymi oczyma, zalotnie mrugnęła jednym z nich i machnęła na pożegnanie ręką znikając w grupie wysiadających pasażerów.

 

Spotkałem ją ponownie po kilku dniach. Była jak zawsze elegancka i piękna. W tramwaju nie było dużo pasażerów, wiele miejsc było wolnych. Rozejrzała się wokoło i jej wzrok padł na wolne miejsce obok mnie.

 

Usiadła, poczułem zapach drogich perfum zmieszany z jej potem.

Zamarłem z wrażenia i onieśmielony spod spuszczonych powiek kątem oka spojrzałem na nią.

- Część, jak się masz? Jestem Waleria.  A Ty jak masz na imię? – zadźwięczał jej miły głos wydobywający się z uśmiechniętych warg.

- Ja, ja, Adam – odparłem jąkającym i załamującym się głosem.

- Piękne imię protoplasty grzechu - z uśmiechem stwierdziła Waleria.

 

 

 

 

 

Nie rozumiałem co oznacza protoplasta, ale było mi bardzo miło.

Pierwsze lody zostały przełamane. Rozmawiem ze swoim bóstwem.

 

- Muszę już wychodzić, bo zbliża się mój przystanek. Bardzo bym chciała, abyśmy spotkali się u mnie w domu. Podobasz mi się bardzo. – odparła Waleria wręczając mi numer swego telefonu i adres.

 

Niebo zawaliło mi się na głowę, otworzył się raj. Będę u swojego bóstwa, swojej królewny, swojej wyśnionej, wymarzonej, najpiękniejszej, jak mi się zadawało pierwszej miłości….

 

Nie mogąc doczekać się końca lekcji, głuchy na wszystko i wszystkich, pojechałem do niej już tego samego popołudnia.

Pod wskazanym adresem, znalazłem się przed niewielkim domkiem. Był w ogródku w którym rosły czerwone, szkarłatne, białe i herbaciane róże. Intensywny zapach róż, moje zdenerwowanie oraz prawie podniecenie spowodowały, że myślałam tylko o niej…

 

Przed domkiem stała Waleria i ze swoim przecudnym uśmiechem witała mnie. Weszliśmy do środka. Nerwowo zacząłem rozglądać się po salonie, w którym się znajdowaliśmy. Wnętrze było całkiem przytulne. Lekko przyciemnione światło. Gdzieś zza moich pleców sączyła się spokojna nastrojowa muzyka.

 

Moja gospodyni miała na sobie długą luźną suknię w kolorze jasnego beżu i w tymże kolorze korale na szyi. Jej spore piersi miękko tańczyły pod cienkim materiałem sukienki.

Przywitała się ze mną  lekkim pocałunkiem w policzek i nie tracąc powabnego uśmiechu wzięła mnie za rękę i poprowadziła do stojącej w rogu salonu kanapy.

 

- Admie, bardzo mi się podobasz, pragnę Ciebie – powiedziała Waleria i nie odrywając ode mnie wzroku delikatnie pocałowała mnie, już drugi raz dzisiaj w policzek.

 

 

cdn. w części II

Zgłoś jeśli naruszono regulamin