MICHALKIEWICZ - FAŁSZYWKI I PRAWDZIWKI.doc

(36 KB) Pobierz
Stanisław Michalkiewicz: "Fałszywki" i prawdziwki (numery akt TW "Historyka")

Stanisław Michalkiewicz: "Fałszywki" i prawdziwki (numery akt TW "Historyka")

 



Trudno wprawdzie w to uwierzyć, ale chyba rzeczywiście świat zbliża się ku końcowi, nawet nie tylko dlatego, że tak powiedział pewien Murzyn z Atlanty, ale przede wszystkim dlatego, że zagęszczają się symptomy przewidziane u proroka Joela, że "w ostatnich dniach" Pan Bóg wyleje ducha "na wszelkie ciało". W maju 1999 roku pisałem, że koniec świata zaczął się w Lublinie, bo prorokować tam zaczął JE ks. arcybiskup Józef Życiński. Już wtedy był to przypadek zwracający uwagę, aczkolwiek jeszcze odosobniony, podczas gdy teraz sprawa wygląda poważniej. Oto 4 września br. JE opublikował w "Rzeczpospolitej" zagadkowy artykuł "Solidarność czy naszość?", w którym dał wyraz trosce, że szybki przepływ informacji będzie sprzyjał pluralizmowi ocen, wskutek czego będzie przybywać różnych opinii, nie zawsze entuzjastycznych. Ale nie ma strachu, bo wystarczy, by takim opiniom "nie przyznawać racji" i wszystko będzie w jak najlepszym porządku, tzn. zapanuje entuzjazm nie do opisania. Był to tekst niewątpliwie proroczy, bo już wkrótce, tzn. 7 listopada taka opinia właśnie się pojawiła na łamach "Głosu Katolickiego" w Paryżu, a przedstawił ją niżej podpisany w felietonie "Poczet tumanistów", który m.in. zawierał informację iż prof. Jerzy Kłoczowski jest podejrzewany o to, że był długoletnim tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Historyk".
I w tym momencie proroctwo wyrażone we wspomnianym artykule spełniło się błyskawicznie. 12 listopada prorokuje już grupa, doprawdy nie wiem; intelektualistów, a może autorytetów moralnych, wystosowała "protest" z powodu mego "nieuczciwego tekstu", w którym, operując "wyłącznie pomówieniami" insynuowałem długoletnią współpracę. Nawiązując w ten sposób do tradycji SB-eckich "fałszywek" dopuściłem się "aktu barbarzyństwa", odbiegającego od zachowań "przyjętych w cywilizowanym społeczeństwie". Skąd to wszystko wiedzą? A skądże by, jeśli nie z proroctw? Kropkę nad "I" postawił JE, stwierdzając na specjalnie zwołanej w Lublinie konferencji prasowej, że "gdy po latach będziemy wspominać rekord prymitywizmu moralnego w III Rzeczypospolitej, to tekst Michalkiewicza ma duże szanse znaleźć się na pierwszym miejscu". Jednym słowem - "nie przyznano mi racji", zgodnie z proroczą instrukcją, sformułowaną przez JE już 4 września.
Zachowanie intelektualistów i autorytetów moralnych (bo wśród sygnatariuszy "protestu" są intelektualiści, jak np. prof. Jerzy Zdrada, ale i autorytety moralne, jak np. przewodniczący Unii Wolności Władysław Frasyniuk) przypomina mi trochę dyskusję, jaką w swoim czasie próbował odbyć św. Szczepan z reprezentacją synagogi Libertynów. Jak wspomina autor "Dziejów Apostolskich", nie mogąc merytorycznie odnieść się do argumentów przedstawionych przez św. Szczepana, "podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem". W przypadku intelektualistów takie zachowanie może wydać się trochę dziwne, z drugiej jednak strony, intensywne nawiązywanie przez niektórych sygnatariuszy protestu do "judaizmu", nie może przecież pozostać bez wpływu również na sposób dyskutowania. Najwidoczniej myślą, że im głośniejszy podnoszą klangor, tym słuszniejsza ich racja.
Oczywiście, jak zwykle się mylą, w szczególności przypuszczając, że operuję "wyłącznie pomówieniami". Ekscelencja podzielił się nawet z dziennikarzami przypuszczeniem, że nie mam "żadnych dowodów". Aż tak źle ze mną nie jest. Właśnie wystąpiłem do lubelskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej o oficjalne udostępnienie mi akt opatrzonych sygnaturą IPN Lu 0317/1, IPN Lu 0317/2, IPN Lu 0276/158 oraz akt opatrzonych kryptonimem "Olimp", mających sygnaturę IPN Lu 08/276. Otrzymałem stosowne zapewnienie, obejmujące również możliwość sporządzania kopii interesujących mnie dokumentów. A we wskazanych przeze mnie aktach jest, według moich wiadomości sporo informacji o Tajnym Współpracowniku Służby Bezpieczeństwa noszącym pseudonim "Historyk". Na przykład w tomie IV na kartach 41-43 jest protokół rozmowy poprzedzającej werbunek, który nastąpił w roku 1961. Zdaje się, że tę właśnie rozmowę, z której protokół był przedrukowany w "Naszej Polsce" - sygnatariusze "protestu" uważają za fałszywkę". Tymczasem jest to chyba jednak prawdziwka, bo w aktach opatrzonych sygnaturą IPN Lu 0317/1 na karcie 18 mamy pismo kapitana Jana Sekuły, zastępcy naczelnika Wydziału "C" KWMO w Lublinie do naczelnika Wydziału I Biura "C" MSW w Warszawie z datą 29 marca 1979 roku, zawierające meldunki operacyjne karty E 16 dotyczące spraw i osób zarejestrowanych do spraw, gdzie pod pozycją 17. figuruje Kłoczowski Jerzy, numer rejestracyjny 8529 - zmiana prowadzącego. Chodzi o zmianę oficera prowadzącego Tajnego Współpracownika o tym właśnie numerze (niskim; TW zwerbowani w latach późniejszych noszą już numery wysokie, powyżej 20 tysięcy), bo kartoteki TW w centrali musiały być w takich przypadkach aktualizowane. Od roku 1961 do roku 1979, kiedy współpraca bynajmniej się nie zakończyła, upłynęło 18 lat. Czy co najmniej 18-letnia współpraca może być już uznana za "długoletnią"? A przecież to tylko przykłady szczegółów, na które można natrafić we wspomnianych aktach. Czy w takiej sytuacji można powiedzieć, by napisane przeze mnie zdanie, iż prof. Jerzy Kłoczowski jest PODEJRZEWANY o to, że był długoletnim tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Historyk" - jest "nieuczciwym" operowaniem "wyłącznie pomówieniami" i stanowi "akt barbarzyństwa", jak chcieliby sygnatariusze "protestu" albo też stanowi "rekord prymitywizmu moralnego", jak opowiada dziennikarzom Jego Ekscelencja? Kiedy zatem w takiej sytuacji spotykam się z tak kategorycznymi ocenami ze strony ludzi uważających się za intelektualistów lub autorytety moralne, to nie mogę oprzeć się wrażeniu pewnego podobieństwa między ich zachowaniem a zachowaniem posłów Jagiełły, Długosza i Sobotki. Czy zatem mamy już do czynienia z sitwą autorytetów moralnych, czy na taką ocenę byłoby jeszcze za wcześnie? Wymaga to zastanowienia, bo mimo tych podobieństw są też istotne różnice. O ile mi wiadomo, żaden z bohaterów afery starachowickiej nie uważał się ani za intelektualistę, ani nawet za autorytet moralny

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin