sztuka w okresie wczesnoromańskim.doc

(193 KB) Pobierz
Krystyna Józefowiczówna

Krystyna Józefowiczówna

Sztuka w okresie wczesnoromańskim

 

Zabytki sztuki z doby pierwszego państwa piastowskiego mają dla nas w Wielkopolsce walor dwojaki: spuścizny artystycznej doniosłego dla kultury europejskiej okresu formowania się stylu romańskiego, a zarazem dzieł związanych z ziemią, na której najwcześniej obudziła się samowiedza narodu. W obecnym rozdziale do dorobku dotychczasowych opracowań 1 będziemy się starali dołączyć uwagi pod kątem takiego ujęcia tematu.

Gdy chcemy zdać sobie sprawę z charakteru i elementów składowych produkcji artystycznej, która wiąże się na naszym terenie z pierwszą fazą romanizmu, nieodzowny wydaje się rzut oka wstecz, na długi okres przedmieszkowego bytu Polaków, poprzedzający ich bliższe zetknięcie się z kulturą ówcześnie panującą na zachodzie Europy. Dzięki wielu publikacjom archeologicznym polskiemu czytelnikowi dobrze jest znany obfity inwentarz wytworów rodzimych z ostatnich kilku stuleci przed chrztem Mieszka. W tej bogatej produkcji różnorodnych rzemiosł manifestowało się już dążenie do upiększania życia harmonijnie i starannie wykonanym przedmiotem użytkowym czy też celową i estetyczną konstrukcją domu. Tęsknoty pozautylitarne wyraża także dekoracja o prostych motywach geometrycznych, nacinana lub ryta w powierzchni ozdobniejszych przedmiotów z kości, rogu i drewna oraz na górnych partiach glinianych naczyń. Rzecz oczywista, wszystkie te grzebienie, przęśliki, kabłączki skroniowe i pierścionki ze splatanych drutów, zdobione drewniane łyżki, a nawet pewne próby okrągłej rzeźby w rodzaju zwierzęcej głowy, znanej z zakończenia belki z wału grodowego w Gnieźnie — zachowane niewątpliwie w procencie ułamkowym, ale dość jednolite z punktu widzenia poziomu — kwalifikują ten etap usiłowań artystycznych jako przygotowawczy dla sztuki sensu stricto.

Sztuki w postaci dzieł produkowanych wyłącznie dla ich wartości estetycznej i oddziaływania na wyobraźnię odbiorcy jeszcze wtedy nie ma, nie ma bowiem wyodrębnionej grupy ludzi szkolonych, którzy by te dzieła tworzyli, ani warstwy wykształconych mecenasów, którym by one były potrzebne i przez nich opłacane. Rolniczy i wojenny tryb życia nie sprzyjał rozwijaniu talentów, nie dając czasu na ich kształcenie; piękną broń, narzędzia czy ozdoby kobiece zawsze można było dostać u wędrownych kupców, ich też możemy uważać za jedynych dostarczycieli rzadkich przedmiotów zbytku nacechowanych artyzmem, jakie bywają znajdowane w warstwach archeologicznych pochodzących sprzed połowy X w. z wykopalisk wielkopolskich. Dopiero polityczno-społeczny przełom dokonany u początku drugiej połowy owego stulecia zrewolucjonizował dotychczasowe stosunki przez wzrost znaczenia wyższych warstw społecznych i ich szybkie bogacenie się, a jednocześnie przez postępujący proces urbanizacji grodów.

Aczkolwiek rzemiosło dawało u Polan naturalne ujście talentom ludzi o uzdolnieniach plastycznych, nie dawało im jednak możliwości pełnego rozwinięcia się, surowy bowiem standard zapotrzebowań zatrzymywał całą produkcję na stopniu utylitarnym. W tych warunkach najwyższy poziom musiało osiągnąć i rzeczywiście osiągnęło budownictwo, którego metody wypracowywały się w długim szeregu stuleci, wśród ciągle ponawianych doświadczeń osiadłego życia przodków. Zrębowe domostwa, moszczone drewnem ulice, a przede wszystkim mosty z drewna i potężne fortyfikacje drewniano-ziemne, wznoszone dla obrony grodów już przez poprzedników Mieszka I, słusznie są uznawane za jedno ze znamion wysokiego poziomu rodzimej kultury, do której bez zewnętrznych impulsów cywilizacyjnych doszły plemiona prapolskie, gospodarząc od wieków na swoich ziemiach. Potrzebną sztukę budowania postawili Polanie na znacznym stopniu rozwoju, o czym zadecydowały z jednej strony ich życiowe wymagania i potrzeby, z drugiej zaś ograniczenia, jakie narzucał drewniany budulec wespół z techniką i narzędziami obróbki. Szczegółowa charakterystyka tego budownictwa wydaje się na tym miejscu całkowicie zbędna wobec istnienia powszechnie znanej, obfitej literatury specjalnie poświęconej drewnianym budowlom i drewniano-ziemnym konstrukcjom obronnym Polski wczesnośredniowiecznej. Dla nas bodaj najistotniejsze jest stwierdzenie, że budownictwo to nie zanika ani po pierwszej „kamiennej” rewolucji budowlanej, za Mieszka i Chrobrego, ani nawet w okresie pełnego rozkwitu gotyku, który stanowił milowy skok naprzód w tej dziedzinie dzięki upowszechnieniu cegły. Także i później, bo aż do naszych czasów „Polska drewniana” nie utraci swych cech żywotnych, dając w ten sposób dobitne świadectwo siły i trwałości tradycji swego czynnika etnicznego.

Inne sztuki miały się dopiero narodzić i rozkwitać w sprzyjającej atmosferze bytu państwowego, ale nie ulega wątpliwości, że ogromną rolę w przygotowaniu gruntu na ich przyjęcie odegrał ów ciemny, bo mało znany, i długi etap drogi do kultury, krystalizujący stosunki społeczne i rodzinne, prawo krajowe i obyczaj. Gromadzone dobra odkładały się przede wszystkim w warstwie wspólnej świadomości: w języku, w pieśni, obrzędach i tańcu, zwyczajach oraz w ustnych przekazach dziejów plemiennych. Tropienie tych dawnych wątków w ich późniejszych kontynuacjach nie wchodzi w zakres naszego studium, bez wspomnienia jednak o całym bogactwie duchowym wielu poprzednich pokoleń nie można by mówić o fakcie przyjęcia w drugiej połowie X w. wyższego stopnia cywilizacji.

Zatem zainteresowania plastyczne Polan były ówcześnie nikłe; mamy prawo mniemać, że to one właśnie stały wtedy najniżej, czyli dawały się znacznie wyprzedzać wrodzonej wszystkim Słowianom muzykalności 2, a także zamiłowaniu do snucia prawdziwych i baśniowych opowieści. Pięknych przedmiotów w tym okresie brak lub są bardzo skromne. Ozdoby metalowe, jak kabłączki skroniowe, pierścionki i kolczyki, nie należą jeszcze do właściwego złotnictwa prócz, oczywista, nielicznych importów, przybyłych drogą handlu czy łupów z ziem przeważnie południowych, mających kontakt z kulturą śródziemnomorską, jak np. Wielka Morawa. Zasoby rodzimych form zdobnictwa prapolskiego są ubogie, dekoracja nie wykracza poza gliniany garnek i przedmioty w rodzaju rogowych grzebieni i okładzin noży. Przy tym jest to typ dekoracji najskromniejszy. Najczęściej spotykany ornament poziomo lub falisto zwielokrotnionych rytych linii, ukośnych powtarzających się nacięć i punktów albo kółeczek z zaznaczonym środkiem, miewa pewną regularność, ale rzadko splata się w motyw, który poza wdziękiem rękodzieła przedstawiałby jakąś wartość artystyczną. Znane z wczesnej plastyki innych ludów Europy, jak Skandynawów czy Celtów, bogate wątki kompozycyjne typu plecionki i stylizacji roślinno-zwierzęcej pojawią się u nas dopiero w fazie romańskiej, przyjdą zatem z zewnątrz. Miejscowa dekoracja jest prosta i wyłącznie linearna, bez prób sięgania do efektów reliefu (na glinianych naczyniach ryt pogłębia jedynie materiał, zdobiony przed wypaleniem). W minimalnym stopniu można niekiedy dostrzec ślad plastyczności, np. na oprawkach sierpów, nożyków lub fujarek w motywie rytmicznie falującej taśmy, którą odrobinę uwypukla podcięcie tła wzdłuż ubogiego meandra. W sumie jednak brak tendencji do płaskorzeźbienia oraz do motywów przedstawieniowych wskazuje na fazę poprzedzającą korzystanie przez rękodzielnika z obserwacji natury, tym bardziej zaś niemożliwe było na tym etapie wyrażenie formą plastyczną bardziej skomplikowanych treści.

W tych warunkach również rzeźba pełnoplastyczna nie miała jeszcze warunków rozwoju. Wydaje się, że jedynie wystające partie belek w okazalszych budynkach, może w kalenicy domów lub wyjątkowo w odrzwiach, mogły być — dla względów magicznych — zdobione motywami zaczerpniętymi z otaczającej przyrody i wyrażającymi jej siły. Znana jest taka belka prymitywnie ociosana na końcu na kształt rogatej zwierzęcej głowy, jakby barana 3, odkryta w wykopaliskach w latach 1936–1938 w zewnętrznym licu wału grodowego w Gnieźnie. Niestety ten cenny obiekt nie jest ściśle datowany, nie wiadomo, czy należy do wału zbudowanego przez poprzedników Mieszka I, przez niego samego czy jeszcze później. W każdym razie chronologia między połową X a połową XI w. jest bardzo prawdopodobna i tym samym gnieźnieński „baran” czy „dzik” 4, jako najstarszy wielkopolski zabytek rodzimej rzeźby, zasługuje na specjalną uwagę. Przede wszystkim pragnęlibyśmy wiedzieć, w jakim celu umieszczono ów wizerunek na zewnątrz wału siedziby książęcej, świadomie czy bezwiednie, dla magii — odstraszania demonicznych sił sprzymierzonych z wrogiem, czy dla przypadkowej igraszki cieśli, który dostrzegł podobieństwo do głowy zwierzęcej w sękatej nasadzie ociosywanego pnia? Możliwe było również wtórne wykorzystanie do budowy wału belek pochodzących z rozbiórki jakiejś starszej budowli, przy czym wysunięta przez W. Dalbora hipoteza, iż byłaby to świątynia kultu pogańskiego, ma wiele cech prawdopodobieństwa. Rozstrzygnięcie tej kwestii — bez dalszych na razie znalezisk tego typu — pozostaje w sferze domysłów, magiczny charakter obiektu wydaje się jednak niewątpliwy.

Z Wielkopolski pochodzi jeszcze inny zabytek rzeźby w drzewie, uważany na ogół za relikt pogańskiej sztuki statuarycznej, a mianowicie głowa tzw. bóstwa z Jankowa w powiecie mogileńskim 5. Odkopana w r. 1887 u brzegu Jeziora Pakoskiego, rzeźba przedstawia głowę brodatego i wąsatego mężczyzny, wykonaną w drzewie dębowym. Atrybucję tej rzeźby jako idolu pogańskiego można bez wahania odrzucić, nie da się ona bowiem umieścić w czasie nawet u schyłku romanizmu; sądzę, iż jest znacznie późniejszym produktem rzeźby ludowej, której pewna surowość nas łudzi.

Brak zatem autentycznych okazów rzeźby z X w. poza gnieźnieńskim „dzikiem” czy „baranem”. Gdyby prób z tej dziedziny plastyki było wówczas na terenie Wielkopolski więcej, mogłyby one skutecznie wspierać hipotezy na temat rozwiniętych form pogańskiego kultu o typie znanym ze źródeł pisanych dotyczących wierzeń Słowian północno-zachodnich. Niedostatek zabytków tego rodzaju sugeruje, iż w religii naszych przodków, niezależnie od dawnego istnienia w niej pojęć bóstw wyższych 6, przemiany idące w kierunku oddawania im czci w świątyniach raczej jeszcze się nie dokonały. Etap ten zeszedł się zapewne u nas z momentem przyjęcia chrześcijaństwa. Sztuka całkowicie już związana ze światem idei i pisma — malarstwo, rzecz jasna, także jeszcze wtedy nie istnieje. Wraz z chrztem, a zarazem ideą wspólnoty ponadpartykularnej, odziedziczoną przez Zachód po rozbitym cesarstwie rzymskim, przyszły do nas wszystkie bogactwa duchowe określane słusznym mianem romanizmu i odbijające się w nowych dla nas, ogólnoeuropejskich potrzebach i formach sztuki.

Murowana kamienna architektura kościelna przyszła do nas z chrześcijaństwem jako mieszkanie i symbol „nowego” i „powszechnego”. Dla budowniczych przybyłych z misją ordynowanego w r. 968 pierwszego biskupa poznańskiego, Jordana, oczywiste było, że w tym kraju nie znającym innych budowli jak drewniane, wzniosą katedrę wielką i białokamienną, taką jaka przystoi stróżowi nowego, rzymskiego porządku, ordinis romani. Inna postawa w tym przełomowym okresie nie wchodziła w rachubę, toteż kościoły drewniane mogły się u nas pojawić dopiero po dłuższym zadomowieniu się nowej wiary, w fazie jej szerokiej penetracji poza skupiska grodowe. Istotnie, pierwsza polska katedra biskupia wzniesiona w Poznaniu w niczym nie odbiegała od typu monumentalnych katedr budowanych ówcześnie na zachodzie Europy. Jej formę architektoniczną rekonstruujemy na podstawie wyników wykopalisk przeprowadzonych 7 w obecnej katedrze, z nich również uzyskujemy dość szczegółowy obraz wydarzeń bezpośrednio związanych w Poznaniu z przyniesieniem chrześcijaństwa. Na wstępie bowiem należy wymienić znalezisko szczególnie ważkie, a mianowicie odkrytą na osi nawy głównej pierwszej poznańskiej katedry, ale wcześniejszą od niej, płaską misę 8 z „betonu” wapiennego, średnicy około 4 m i wokół niej relikty prymitywnej konstrukcji osłaniającej (cokoły drewnianych słupów). Technika wykonania i forma zabytku łączą go z basenami chrzcielnymi stosowanymi w baptysteriach od czasów wczesnochrześcijańskich do romanizmu, brak natomiast monumentalnej obudowy architektonicznej (budynku baptyzmalnego) wskazuje, iż sadzawka ta miała charakter prowizorycznego lavacrum, jakie urządzano na jednorazowy użytek do masowych chrztów misyjnych. Interpretację tę potwierdza fakt znalezienia podobnego basenu (mniejszego, w r. 1938) w warstwie przedromańskiej przed katedrą.

Na miejscu zbiorowego chrztu, a zatem na osi obwarowanego podgrodzia grodu poznańskiego — mieszczącego się na wyspie wśród rozlewisk Warty i Cybiny — wzniesiona została ok. 968 r. katedra biskupa Jordana. Jej kamienne mury charakteryzuje wątek przedromański, z płaskich warstw okrzesków lub z zastosowaniem opus spicatum, ale zawsze bez lica z ciosów (opus emplectum), które występuje w murach następnej, romańskiej fazy. Mury wiązane gipsową zaprawą były tynkowane, ich fundamenty zaś z wielkich, nie obrabianych głazów granitowych. Monumentalna ta bazylika, długości około 49 m, miała trzynawowy (zapewne filarowy) korpus, zamknięty od wschodu trójdzielnie ukształtowanym chórem, złożonym z kwadratowego sanktuarium z apsydą oraz z dwu flankujących go prostokątnych pomieszczeń, szerszych nieco od naw bocznych, co — moim zdaniem — wskazuje, że wschodnią fasada pierwszej katedry była dwuwieżowa. Wyniosłej części prezbiterialnej odpowiadał na przeciwległym biegunie gmachu symetryczny akcent wysokościowy w postaci masywu zachodniego o płaskiej fasadzie i spiętrzonej w wieżę środkowej partii zawierającej emporę, do niej przystawały węższe od naw bocznych wieżyczki schodowe. Powyższa rekonstrukcja, dobrze udokumentowana zachowanymi fundamentami, na ogół nie budzi zastrzeżeń, dyskutowane jedynie są szczegóły urządzenia chóru, ta bowiem część uległa w późniejszych przebudowach największym zniszczeniom. Niezależnie jednak od tego, czy chór pierwszej katedry mógł czy nie mógł być wywyższony nad domniemaną (przez J. Zachwatowicza) kryptę lub mieć zamiast dwu wież wschodnich transept (sugestia Z. Świechowskiego) 9, bryła kościoła jako całość stanowi przykład budynku katedralnego typowego dla stylu zachodniej architektury sakralnej drugiej połowy X w.

Kliknij --> powiększenie 35.682 bajty


15. Poznań. Katedra I. Wątek opus spicatum w murze empory zachodniej

Istotne cechy pierwszej katedry poznańskiej to z jednej strony trójdzielny plan jej chóru, z drugiej zaś akcenty wertykalne umieszczone na dwu biegunach tej budowli. Pierwsza cecha wskazuje wyraźnie na filiacje ze strefą południowoeuropejską (lombardzką) ze względu na typ chóru z zakrystiami i lektorium ukształtowany w zasięgu terytorialnym liturgii ambrozjańsko-galikańskiej. Natomiast masyw za­chodni i dwie wieże chórowe to motywy ideowo-formalne wzięte z czołowych katedr i klasztorów ottońskich, takich jak Fulda, Trewir, Reichenau, jako signum feudalnego dostojeństwa budowli cesarskiej. Typ monumentalnej budowli kościelnej zespalającej te dwie tendencje o odmiennej genezie wypracowuje się około połowy X w. w centrach monastycznych pogranicza północnych Włoch i cesarstwa, zwłaszcza zaś w sferze wpływów sławnej naówczas wspólnoty benedyktyńskiej znad Jeziora Bodeńskiego, w St. Gallen, Reichenau, Konstancji, Schaffhausen 10. Dlatego wolno domyślać się, iż stamtąd właśnie przybył do Poznania budowniczy, który wzniósł katedrę Św. Piotra, podwładny, a być może i brat zakonny jej biskupa, Jordana.

4.803 bajty
16. Poznań. Katedra I.
A — Rekonstrukcja pierwszej fazy budowlanej, ok. 968 r.
B — Przedromańska przebudowa zachodniej części kościoła przed 1034 r.

Wielki i wspaniały gmach katedry na podgrodziu Poznania był więc pierwszą, a w każdym razie główną budowlą kościelną wzniesioną przez Mieszka I w grodzie, który ten książę obrał na swą uprzywilejowaną stolicę. Na wzór feudalnych zwyczajów Zachodu, katedra jako rodowa fundacja Piastów będzie aż do końca XIII w. miejscem ich wiecznego spoczynku. Fakt ten, zaświadczony w źródłach, potwierdziły przedromańskie grobowce — niewątpliwie Mieszka i Chrobrego — odsłonięte pośrodku nawy pierwszej katedry 11.

3.643 bajty

3.924 bajty
17. Poznań. katedra I. Rekonstrukcja bryły
A — faza ok. 968 r.
B — faza ok. 1034 r.

Mamy prawo przypuszczać, że wzorując się na władcach zachodnich, Mieszko zbudował zarazem na własny użytek kaplicę pałacową w wydzielonej odrębnym obwarowaniem części grodu, w której sam mieszkał, a która położona była, jak wia­domo, w zachodniej części wyspy (tzw. Ostrowa) tuż przy przepra­wie przez Wartę. Do dziś na tym miejscu stoi niewielka kolegiata p. w. Najświęt­szej Panny Marii, od XV w. całkowicie gotycka, ale mimo zaginięcia wszelkich starszych dokumentów uważana za funda­cję pierwszych Piastów 12. Do niej nie­wątpliwie, tzn. do jej pierwotnej wersji z doby wczesnoromańskiej, należy odnieść znany przekaz Kroniki polskiej 13­wiący o „kościele ufundowanym przez Dąbrówkę na cześć Matki Boga błogosła­wionej Marii na zamku Ostrów”, dokąd wszedł modlić się Kazimierz Odnowiciel przed bitwą stoczoną o gród poznański z przywódcą Mazowszan Mojsławem. Wpra­wdzie inne źródło l4, mó­wiąc o tym samym fakcie podaje, że Kazimierz wszedł do beate Virginis ecclesiam in castro Ostrow per uxorem fundatam, zapewne jednak należy się zgodzić z ks. Nowackim 15, iż w drugim przypadku autor kroniki pomylił Dąbrówkę z Marią Dobroniegą, żoną Odnowiciela.

Ze względu na stołeczność Poznania za rządów Mieszka I tak wczesna data i funkcja kościoła Panny Marii jako kaplicy książęcej są bardzo prawdopodobne. Słusz­nie bowiem wskazuje się 16 na prastary, imitowany z urządzeń dworskich Bizancjum wzorzec kaplicy Matki Boskiej — „straż­niczki domu panującego” — jako na model ideowy rozpowszechniony na Zachodzie, zwłaszcza od czasów Karolingów, a po połowie X w. na nowo aktualizowany wraz z odnową idei cesarstwa zachodniego; nie mógł on nie być dostrzeżony przez świadomie przyjmującego tę ideologię Mieszka.

Kliknij --> powiększenie 26.076 bajtów


18. Poznań. Katedra I. Grobowce przedromańskie w nawie głównej

Dotykamy tu jednego z najbardziej pasjonujących zagadnień naszej najwcześniejszej architektury monumen­talnej, a mianowicie kwestii tzw. palatiów książęcych i kaplic z nimi związanych, których cała seria znana jest 17 dzięki badaniom archeologicznym przepro­wadzonym w ostatnim dwu­dziestoleciu: na Ostrowie Lednickim, w Gieczu, Przemyślu, Wiślicy, Płocku oraz na Wawelu w Krakowie. Charakterystyka tych budowli zarysowała się dzięki nowym odkryciom dość wyraźnie; na obecnym etapie badań wydaje się najbardziej pożądane uściślenie ich chronologii, przyjętej niewątpliwie słusznie, ale nieprecyzyjnie na czas między drugą połową X a połową XI w. Inaczej mówiąc, pragniemy z pewnością wiedzieć, czy zespoły palatialne były już wznoszone przez Mieszka I czy dopiero przez jego bezpośrednich następców. Dlatego nie znana jeszcze forma kościoła Panny Marii na grodzie poznańskim — podobnie jak analogiczny zabytek gnieźnieński — może kryć w sobie odpowiedź na nie dające nam spokoju pytanie.

Domniemane kaplice i dworce książęce Mieszka może by należało pozostawić na razie na uboczu, ponieważ ostatnio ogłaszane wyniki badań nie dostarczają dostatecznie pewnych poszlak istnienia tych zespołów w czasie, gdy kościół biskupi w Poznaniu był już zrealizowany ponad wszelką wątpliwość. Budowla ta, rzecz jasna, nie mogła pozostać odosobniona, jeżeli chrześcijaństwo miało czynić postępy w rozległym kraju Polan. Mamy zarazem wszelkie prawo wierzyć Gallowi, iż z Dąbrówką przybył do Polski cały sztab duchowieństwa; wzięło się ono natychmiast do roboty, co potwierdza wczesne świadectwo Thietmara o trudach biskupa Jordana „nad zaganianiem Polaków do winnicy pańskiej”. Nie wątpimy więc, że wspierany silnym ramieniem księcia kler od razu przystępował do masowych chrztów w głównych grodach książęcych, po czym kładziono kamienie węgielne kościołów. Przede wszystkim więc potężna dotychczasowa stolica protoplastów Mieszka — Gniezno musiała przyjąć chrzest i otrzymać odpowiednio do swej rangi silną placówkę kościelną. Legendy, jak wiadomo, mówią o istnieniu w grodzie gnieźnieńskim miejsca kultu pogańskiego; jeżeliby tak miało być istotnie 18, to tym bardziej wcześnie musiał książę przystąpić do likwidacji takiego ośrodka, przy czym dawna praktyka zachodnioeuropejska ukazuje zakładanie kościołów na miejscach świętych dla pogan jako regułę postępowania w takich okolicznościach.

Kliknij --> powiększenie 11.287 bajtów


19. Gniezno. Katedra. Hipotetyczny rzut najstarszych faz budowlanych

Kościół zatem na grodzie gnieźnieńskim, zapewne okazały i ob­sługiwany przez liczną grupę duchow­nych 19, budowano bodaj jednocześ­nie z poznańską katedrą Św. Piotra. Nie wahamy się sądzić, że to do niego należy odnosić wezwanie Naj­świętszej Marii Panny, będące pierw­szym tytułem póź­niejszej katedry w Gnieźnie, wzboga­conym od r. 1000 o wezwanie św. Woj­ciecha. Inaczej mówiąc, kościół Panny Marii stanął w Gnieźnie na tym samym właśnie miejscu co katedra, przy północnym wale tzw. pierwszego pod­grodzia 20 na wzgórzu Lecha. Wielo­krotnie przebudowywana katedra zacho­wała w swych warstwach podposadzkowych zaledwie nikłe szczątki najstarszej fazy budowlanej. Wykopaliska ujawniły ogromne zniszczenie tych reliktów, dlatego przed pełną publikacją wyników badań trudno jest snuć hipotezy, nie wiadomo zresztą jak dalece w tych warunkach sprawdzalne. Osobiście w miarę możliwości korzystałam z nadarzających się okazji zaglądania do warstw w katedrze i do ich dokumentacji 21, co pozwoliło mi stwierdzić, że pod korpusem dzisiejszej katedry oprócz znanych i nie budzących wątpliwości resztek fundamentów katedry romańskiej z drugiej połowy XI w. 22 znajdują się na znacznej przestrzeni fundamenty przypuszczalnie dwu 23 budowli kamiennych starszych. Jedna z nich, bardziej czytelna, zbudowana z materiału mieszanego: tzw. petit appareil i okrzeskowego, łączonego silną zaprawą gipsową o siwym zabarwieniu, stanowiła pierwszą wersję kościoła katedralnego, bazylikowego, czyli katedry Chrobrego przygotowanej na r. 1000. Był to kościół o skali i formie całkowicie zbliżonej do kościoła z drugiej połowy XI w., o czym świadczy: a) zachowany fundament apsydy głównej, po wewnętrznej stronie fundamentu apsydy romańskiej oraz b) fragment fundamentowy o tym samym wątku co w apsydzie głównej, pod północną połową południowej apsydy romańskiej. Także resztki posadzek oraz niektóre odcinki ław międzynawowych możemy uważać za relikty pierwszej katedry, wczesnoromańskiej.

Kliknij --> powiększenie 20.234 bajty


20. Gniezno. Katedra. Relikt apsydy z okrzesków w nawie północnej

Nie jest to jednak kościół, którego spodzie­waliśmy się, tzn. kościół Mieszka I z lat po 966 r. Ten natomiast, według mego zdania, istniał również na tym miejscu, acz przesunięty był w planie ku północnemu wałowi tzw. pierwszego podgrodzia, przy czym centralna część tej najstarszej budowli sakralnej mieściła się na terenie dzisiejszego II i III przęsła północnej gotyckiej nawy bocznej. Pozostałości tej konstrukcji zostały odsłonięte przede wszystkim w północnej nawie w formie szczątków murów 24, wykonanych wyłącznie z okrzesków kładzionych płasko lub w opus spicatum i łączonych zaprawą gipsową o bardzo jasnym, żółtawym zabarwieniu. W szczątkach tych, niesłychanie zresztą zdewastowanych, uderza jedno, a mianowicie, że większość z nich ma bieg poprzeczny lub ukośny w stosunku do osi nawy, nie są to zatem wbrew pozorom relikty jednego, podłużnego muru. Pierwszy zachodni fragment przebiega w poprzek na granicy I i II przęsła gotyckiego i zagina się ku wschodowi w swym południowym odcinku. Drugi, również poprzeczny, występuję w zachodniej połowie III przęsła gotyckiego i także wykazuje w rzucie ślady wygięcia. Następnie w zachodniej części IV przęsła gotyckiego leży denny relikt grobu o osi zgodnej z osią dzisiejszej nawy, w masywnej, okrzeskowo-wapiennej obudowie. Na granicy IV i V przęsła gotyckiego pod warstwą posadzki późnoromańskiej zarysowuje się jeszcze jeden okrzeskowy poprzeczny fragment. Ostatni tego typu relikt leży na zewnątrz północnej apsydy romańskiej, w poprzek I przęsła ambitu gotyckiego. Nie jest to, moim zdaniem, apsyda pierwszej budowli katedralnej, choć mógłby to sugerować półkolisty bieg tego muru; zaprawa i materiał należą jednak do najstarszej grupy. W nawie głównej znaleziono także szczątki, które można zaliczyć do tegoż zespołu, a mianowicie a) murowany z płaskich okrzesków relikt wystający spod południowo-zachodniego naroża ogromnego betonowego fundamentu 25 II północnego filara gotyckiego, b) denny fragment fundamentu z okrzesków i okrąglaków zataczający półkole od środka III przęsła nawy do południowo-wschodniego naroża tegoż betonowego fundamentu II północnego filara, c) okrzeskowy, wybrzuszony ku wnętrzu nawy głównej odcinek muru pod gotycką ławą między IV i V gotyckimi filarami strony północnej.

Wykreślanie rzutu kościoła w oparciu o przytoczone szczątki mogłoby wydawać się przedwczesne prz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin