Morrell David - Ostatnia szarza.txt

(368 KB) Pobierz
DAVID
MORRELL
OSTATNIA SZAR�A
Przek�ad W�adys�aw Masiulanis
AMBER
Tytu� orygina�u THE LAST REvEILLE
Redakcja stylistyczna EL�BIETA DELIS-MODZELEWSKA
Ilustracja na ok�adce THE STOCK MARKET/AGENCJA PI�KNA
Opracowanie graficzne ok�adki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER
KSI�GARNIA INTERNETOWA WYDAWNICTWA AMBER
Tu znajdziesz informacje o nowo�ciach i wszystkich naszych ksi��kach!
Tu kupisz wszystkie nasze ksi��ki!
http://www.amber.supermedia.pl
Copyright � 1977 by David Morrel!
For the Polish edition O Copyright by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 2000
ISBN 83-7245-459-0
WYDAWNICTWO AMBER Sp. z o.o. 00-108 Warszawa, ul. Zielna 39, tel. 620 40 13, 620 81 62
Warszawa 2000. Wydanie II Druk: Wojskowa Drukarnia w �odzi

Dla Henry'ego Morrisona

Wojna znaczy okrucie�stwo; nie da si� ich rozdzieli�.
William Te�umseh Sherman

JEDEN
Tematem tej ksi��ki s� wydarzenia historyczne. Niekt�re postaci i epizody zosta�y wymy�lone, lecz zasadnicz� jej materi� stanowi� fakty. Tam gdzie to by�o mo�liwe, autor pos�u�y� si� fragmentami autentycznych rozm�w i zachowanymi relacjami opisywanych wypadk�w.

EL PASO, TEXAS, 8 marca � Genera� Gabriel Gavira otrzyma� dzi� w Juarez nie potwierdzony jak dot�d raport o �mierci dw�ch Amerykan�w, Franklina i Wrighta, zabitych w poniedzia�ek przez bandyt�w Villi w Pacheco, mi�dzy Casas Grandes a Janos, w Chi-huahua.
W doniesieniach tych brak informacji o losie �ony i nieletniego syna pana Wrighta, kt�rych widziano w Pacheco w towarzystwie obu m�czyzn.
Gavira o�wiadczy�, �e Wright i Franklin � znani tu mormo�scy rancherzy, �yj�cy na zach�d od Casas Grandes � zlekcewa�yli ostrze�enie, kt�re wys�a� po otrzymaniu pierwszych wiadomo�ci o ruchach wojsk Villi na tym obszarze do wszystkich Amerykan�w, przebywaj�cych w p�nocno-zachodnich rejonach stanu Chihuahua.
COLUMBUS, NEW MEXICO, 8 marca � Oddzia�y Francisca Villi dotar�y dzisiaj do rancha Palomas Land and Cattle Company w No-gales, Chihuahua, szesna�cie kilometr�w od granicy i siedemdziesi�t kilometr�w na po�udnie st�d � tej tre�ci depesz� nades�a� dzisiaj ameryka�ski zarz�dca rancha.
Nie ma w niej wzmianki o Arthurze McKinneyu, Jamesie Corbetcie i Jamesie O'Neillu, ameryka�skich hodowcach byd�a, rzekomo uprowadzonych dzie� wcze�niej.
WASHINGTON, 8 marca � Departament Stanu otrzyma� potwierdzenie meldunku o obecno�ci Villi na ranchu Palomas w Nowym Meksyku, kilkadziesi�t kilometr�w na po�udnie od Columbus. �adne informacje nawi�zuj�ce do wcze�niejszych doniesie�, jakoby ludzie Villi zabili w okolicach Casas Grandes dw�ch Amerykan�w, Franklina i Wrighta, nie dotar�y do Waszyngtonu. Poza jednym cz�owiekiem, wszyscy Amerykanie zatrudnieni na ranchu Palomas przeszli na ameryka�sk� stron� granicy przed nadej�ciem Villi. Jak si� dowiadujemy, si�y Villi ocenia si� na czterystu ludzi. *
Columbus, Nowy Meksyk, rok 1916. Nic, nawet jednego drzewka.
Troch� kolczastych krzew�w mi�dzy domami i namiotami, pojedyncze badyle wysch�ej trzciny wzd�u� rowu przy przecinaj�cej miasto z po�udnia na p�noc drodze. Tu i �wdzie kaktusy i oset. Pustynia. Piasek i ska�y. Nie spodziewa� si� czego� takiego. Wyjrzawszy przez okno wagonu pomy�la�, �e to chyba przedmie�cie. P�niej poci�g zatrzyma� si�, wszyscy zacz�li wstawa�, wi�c i on si� podni�s�, zarzuci� plecak na rami� i wysiad�. Spojrza� wzd�u� sk�adu, za lokomotyw�, gdzie ko�czy�y si� zabudowania. Jakie tam przedmie�cie! Ca�e miasto to raptem ze cztery przecznice. Sta� na peronie, pr�buj�c opanowa� uczucie zawodu. Pami�ta� ziele� El Paso; Rio Grand�, elektryczne tramwaje. Podczas trzydniowego pobytu w Fort Bliss wolne chwile sp�dza� przesiaduj�c w cieniu drzew na placu alarmowym, ch�odz�c si� w rze�kich podmuchach wiatru. Na p�nocy, tam sk�d pochodzi�, by�a jeszcze zima. Go�e drzewa, br�zowa, zwi�d�a trawa. Ale w Teksasie marzec by� ca�kiem przyjemny. By�o ciep�o, a wiosenne deszcze barwi�y ziemi� rozkwitaj�c� ro�linno�ci�; niewyblak��, nie wypalon� jeszcze upa�em. M�wiono mu, �e wiosn� na pustyni mo�na zobaczy� kwiaty, ale odk�d opu�ci� El Paso, nie widzia� �adnych kwiat�w. Teraz wiedzia�, �e kpili sobie z niego. Tu nic nie ros�o. Chaty z suszonej ceg�y, drewniane domy, spieczone �arem ulice, wychud�y pies o zapadni�tych bokach, z wywieszonym j�zykiem pomykaj�cy w stron� rowu. Spojrza�
* Fragmenty doniesie� korespondent�w New York Times z 9 marca 1916 r. (przyp. autora).
10

na sp�kane od s�o�ca, pokryte py�em deski peronu i przesun�� po nich butem. Rzuci� okiem na zakurzone okna budynku stacji, obliza� wargi i rozejrza� si� jeszcze raz.
O ile m�g� si� zorientowa�, na lewo od tor�w rozci�ga� si� ob�z wojskowy. Wracaj�cy z przepustek �o�nierze, kt�rzy przyjechali tym samym poci�giem, wysiedli na t� stron� i ze swoimi plecakami pomaszerowali w kierunku rz�du d�ugich drewnianych budynk�w, czy raczej barak�w, spoza kt�rych dochodzi�o r�enie koni. Dotar� do ko�ca peronu i ujrza� flag� oraz tablic� z napisem CAMP FURLONG. Dw�ch oficer�w wysz�o z przysadzistego budynku z suszonej ceg�y. Mia� racj�. To ob�z wojskowy. S�o�ce, wisz�ce teraz nisko nad torami, �wieci�o mu prosto w oczy, a gruba we�niana koszula klei�a si� do spoconych piersi. Niebo nadal przes�ania�a bia�awa mgie�ka. Zahucza�a lokomotywa. Poci�g ruszy� i po chwili ostatni wagon przesun�� si� obok niego. Miasto po drugiej stronie tor�w by�o w�a�ciwie takie samo. Takie same drewniane cha�upy, domy z gliny, kilka pi�trowych, wygl�daj�cych na hotele, budynk�w, sklep, poczta i piaszczyste, jak po tej stronie, ulice. Ale chyba za spraw� zachodz�cego s�o�ca wszystko to wygl�da�o jako� dziwnie, inaczej; zabarwione na br�zowo, nieostre i jakby oddalone; zupe�nie jak na fotografii. Widzia� jak dwaj m�czy�ni w workowatych garniturach wychodz� zza rogu, s�ysza� posapywanie automobilu, dochodz�ce gdzie� z p�nocnej strony miasta. Podszed� do kraw�dzi peronu i spojrza� w tamtym kierunku, ale nie dostrzeg� �r�d�a d�wi�ku, chocia� ulica bieg�a prosto i ca�kiem wyra�nie widzia�, gdzie miasto si� ko�czy. Pi�� przecznic. Ani kropli wody w rowie.
Kompletna pustka.
Sier�ant musia� tam by� od dawna. Sta� i przygl�da� mu si� przez zakurzone okna stacji. Ujrza� go, gdy odwr�ci� si� na odg�os skrzypienia drzwi za plecami. Surowa twarz, niska, kr�pa sylwetka, podwini�te r�kawy i lu�ne spodnie wpuszczone w wysokie buty. Kurz na jego twarzy sprawia�, �e wygl�da� jak nie ogolony.
Ch�opiec zesztywnia� w postawie na baczno�� i zasalutowa�.
�  Twoje nazwisko? � rzuci� sier�ant.
�  Prentice.
�  Prentice,   panie   sier�ancie.  I nie musisz salutowa�. Zobaczymy tw�j rozkaz.
Ch�opak pogrzeba� w plecaku i pokaza� swoje dokumenty.
11
�  A co z reszt�?
�  Nie rozumiem. Z jak� reszt�?
�  Z pozosta�ymi. Prosili�my o dziesi�ciu, dali nam trzech. Wi�c gdzie jeszcze dwaj?
�  Naprawd� nie mam poj�cia.
�  Tu pisz�, �e jeste� z Ohio. Dziewi�tna�cie lat, sze�� tygodni w s�u�bie. I przydzielili ci� do kawalerii. � Sier�ant pokr�ci� g�ow�. � Do kawalerii. Nie wiem, co ma z tego wynikn��. No dobrze, czego si� dowiedzia�e�?
�  Nie rozumiem.
�  Konie. Co wiesz o komach? Jakich u�ywamy?
�  Ach, rozumiem. O to chodzi.
�  W�a�nie. O to. Wi�c co powiesz? Podobno jeste� kawalerzyst�. No wi�c, udowodnij to. Jakich...
�  Krzy��wka araba i ameryka�skiego. Sier�ant zmru�y� oczy.
�  Siod�o? � rzuci� kolejne pytanie.
�  Zmodyfikowane McClellana. ~ To znaczy?
�  Przedni ��k wysuni�ty do przodu, wysoki, bez uchwytu. Tylny zaokr�glony.
�  Zalety?
�  Raczej niewielkie. Olstra lubi� si� odpina�. Tybinki s� za mi�kkie, kula uwiera i ca�y ci�ar je�d�ca spoczywa na kr�gos�upie konia. Poza tym pu�liska s� zbyt sztywne. Ocieraj� boki zwierz�cia.
�  Gdzie� ty si� tego nauczy�? W jakim� klubie polo w Cincinnati?
�  Nie. Pod Cleveland. Na farmie mojego ojca. Sier�ant zacisn�� wargi i przyjrza� mu si� uwa�nie.
�  W porz�dku. Mo�e i mieli racj�, �e ci� tu przys�ali.
Pomieszczenie mia�o jakie� trzy metry szeroko�ci i tyle� d�ugo�ci. Trzy prycze, kilka p�ek, niewielki brzuchaty piecyk i zdj�cia z katalogu Searsa � reklamy damskich gorset�w � na �cianach.
� Do jutra wystarczy. Ci trzej s� na przepustce.
Zdj�� plecak i rozejrza� si�. Pod�oga pokryta by�a warstw� b�ota. Przez szczeliny w �cianach z surowych desek wida� by�o zachodz�ce s�o�ce. Zauwa�y�, �e nogi prycz wstawiono w otwarte puszki. Odwr�ci� si� do sier�anta i pytaj�co zmarszczy� czo�o.
12
�  A tak. I skoro ju� przy tym jeste�my, zwr�� uwag�, �e prycze nie dotykaj� �cian. Tu jest inaczej ni� na p�nocy. S� trzy rzeczy, o kt�rych musisz pami�ta�: paj�ki, w�e i skorpiony.
Na d�wi�k s�owa �paj�ki" ch�opiec a� si� skuli�.
�  Jak wchodzisz, to najpierw bierzesz miot�� i wygarniasz spod ��ka. � Sier�ant ilustrowa� s�owa odpowiednim pokazem. � Potem musisz podnie�� koce i sprawdzi�, czy nie ma czego� w pos�aniu. Rano zn�w trzeba pogrzeba� pod ��kiem. Ubranie wytrzepa� i wytrz�sn�� wszystko z but�w. I nie spiesz si�, jak je wk�adasz. To �aden problem, kiedy ju� z�apiesz, o co chodzi.
�  A po co te puszki pod pryczami?
�  W jednej czwartej nape�nia si� je naft�. Silny, s�odki zapach przenika� ca�� izb�.
�  Je�li co� chce wpe�zn�� na ciebie, kiedy �pisz, musi przej�� przez naft�. Oczywi�cie nie przejdzie. Wyczy�� i nape�nij jedn� z tych puszek, a zobaczysz, co znajdziesz w niej po tygodniu. Zdziwisz si�.
Ch�opiec nie chcia� nawet o tym my�le�.
�  No, to mniej wi�cej wszystko. Powiedz w kuchni, �e jeste� nowy, dostaniesz je��. Zobaczymy si� rano. Gdzie, powiadasz, by�a ta farma?
�  Niedaleko Cleveland.
�  Taa. Ja sam jestem z tamtych stron. Pami�taj, co m�wi�em
0 butach. � Sier�ant wyszed�.
Ch�opiec sta� na �rodku pokoju, wdycha� wo� nafty i przygl�da� si� smugom s�onecznego blasku na pod�odze. Czu� zapach kurzu
1 �wie�ego drewna. Westchn�� powoli, obliza� wargi i g�o�no prze�kn�� �lin�. Przez dobr� chwil� sta� tak bez ruchu, potem zdj�� z g�owy wojskowy kapelusz z okr�g�ym rondem i zawiesi� na ko�ku. Przez chwil� zastanawia� si�, gdzie powinien umie�ci� plecak, w ko�cu zawi�za� go mocno i powiesi� obok kapel...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin