Sesja 7 - Porzućcie Wszelką Nadzieję, część 2.pdf

(754 KB) Pobierz
Microsoft Word - Jaki ojciec, taki syn - sesja 7, część 2
Ostatnim razem:
Nero zmiażdżył wzrastające romantyczne marzenia Patty i nauczył się, ze
może [czasami] najlepiej jest słuchać ojca, Modeus w końcu się postawił, a
Dante odkrył swoją mroczną stronę.
Sesja 7
Porzućcie Wszelką Nadzieję, część 2
Z miejsca w którym siedział, rozciągnięty na kanapie, Nero nucił do siebie z
nudy. Jego ojciec siedział na drugim końcu, przeglądając magazyn
motoryzacyjny ze szklanym spojrzeniem wyrażającym równie wielkie
znudzenie.
Minęło zaledwie pięć dni od kiedy ten skurwysyn Baul został zdjęty przez
jego ojca i w większej części mały półdiabeł został wyleczony. Ciągle chodził
lekko kulejąc, uszkodzenia jakie odniósł jego kręgosłup był tak mocne, że będą
potrzebowały kolejnego tygodnia lub dwóch do zagojenia.
A Dante nie spuszczał Nera z oczu. Łowca już odmówił dwóm robotom, bo
oznaczałyby pozostawienie go samego. Spali razem, jedli razem, razem
oglądali telewizję. Naprawdę to był cud, że Nero mógł sam się wysikać! Choć
musiał przyznać, że przez pierwsze kilka dni obecność starszego półdiabła
była ulgą. To było dla niego dziwne doświadczenie; chłopak nigdy nie był
przesadnie od kogoś zależny. Ale przez dwa lub trzy dni po ataku nie chciał
niczego poza byciem przy boku ojca.
Dante był więcej niż szczęśliwy poddając się jego nagłemu przypływowi
braku poczucia bezpieczeństwa.
Ale teraz… teraz doprowadzało to Nera do szału!
Chłopak przewrócił oczyma, gdy Dante znów wkurzył Patty, mała
blondynka zaskrzeczała głośno. Zareagował pogłaśniając telewizor.
Kwadratowa miotła wskazywała w kierunku Dantego z wyraźną groźbą.
- Mówię poważnie! Mam już dość, ty głupku! Sprzątam i sprzątam, a i tak
jest tak samo! Sprzątaj. Po. Tym. Jak. Zjesz!
- Nieważne, dziewczynko. Nie złość się. Jutro będzie porządek.
- Ponieważ ja sprzątam!
Nero przestał zwracać uwagę na resztę, tylko zerkając i patrząc jak maleńka
blondynka stłukła łowcę wspomnianą miotłą. Walka zaowocowała tym, że
Patty niszczyła wszelki porządek jaki wcześniej osiągnęła i wyszła w słusznej
furii, zatrzaskując za sobą drzwi.
- I mówisz, że to ja sobie z nią nie radzę – powiedział Nero ze złośliwym
uśmieszkiem, rozglądając się po zdemolowanym sklepie.
Ze swojego miejsca Dante sapnął.
- Przejdzie jej.
- Hej, podaj mi napój, staruszku.
- Sam sobie weź.
Nero westchnął, tworząc wielkie przedstawienie, gdy usiadł powoli, potem
sięgnął by chwycić krawędź kanapy, gdy wstał sztywno. Sekundę później jego
diabelska ręka wystrzeliła by chwycić puszkę z napojem lecącą ku jego głowie.
- W pełni wykorzystujesz sytuację, co? – głos Dantego był suchy, ale
rozbawiony, uśmieszek niedowierzania pojawił się na jego ustach, gdy oparł
się o lodówkę.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz – odparł Nero radośnie, ponownie
zagnieżdżając się na kanapie, gdy pociągnął długi łyk chłodnej, słodkiej
cieczy.
- Pewnie, że nie. – Drzwi frontowe otworzyły się z miękkim dźwiękiem. –
Czego chcesz?
- Cześć, Morrison.
- Witaj, Nero. Lepiej wyglądasz.
Młodzik przechylił puszkę w lekkim salucie.
- Lepiej się czuję.
Agent się roześmiał, potrząsając głową gdy rozglądał się po zdemolowanym
sklepie, czarne oczy lekko błyszczały.
- Widzę, ze znów rozłościłeś Patty.
- Jest jakiś powód, dla którego tu jesteś?
- Mam dla ciebie robotę, cóżby innego? – Gdy mówił, do sklepu powoli
weszła kobieta, z oczyma lustrującym zdewastowany obszar z wyrazem
lekkiego rozdrażnienia. Była niewiarygodnie blond i niewiarygodnie blada,
wyglądała niemal jak żywa lalka. Gdy Nero obserwował, subtelnie zmierzyła
wzrokiem jego staruszka, nim znów skupiła się na rozglądaniu.
Nero poczuł jak jego brwi uniosły się w zaskoczeniu, napój zamarł w pół
drogi do jego ust, gdy zielone oczy zatrzymały się i rozszerzyły na jego widok.
Spojrzenie trwało i Nero czuł jak coraz bardziej się denerwuje, małe włoski na
tyle jego karku stanęły. I wtedy zrozumiał na co patrzyła.
Trzymał puszkę w diabelskiej ręce.
Jego nieowiniętej diabelskiej ręce.
Nagle przejmująco zawstydzony, Nero pośpiesznie opuścił rękę, wciskając
ją i puszkę w małą przestrzeń między ramieniem kanapy a jego udem. Kobieta
obserwowała jego ruchy, zielone oczy skupione na świecącej kończynie. Nero
poczuł jak gorąco pomalowało jego policzki i uszy czerwienią, wypełniło go
daleko zbyt znajome uczucie.
Poczucie nieczystości.
Ręka Nera byłą nieczysta. Byłą skazą na jego osobie, fizycznym znakiem
odróżniającym go jako dziwadło od wszystkich innych. Była… była… Niech to
cholera! Dlaczego jej nie owinąłem?
Bo nie owijał tego, nie tak jak w Fortunie czy gdy żył na ulicy. Nero czuł –
błędnie – że pozostawianie jej nieowiniętą w sklepie było w porządku.
Dlaczego był taki głupi? Powinien…
I, Zbawco, ciągle patrzyła…
Nero zacisnął zęby, wolna ręka zakryła zniekształconą kończynę, by lepiej
ukryć dziwaczne łuski i świecący połysk. Usłyszał szelest skóry, łomot
obutych stóp i nagle jego ojciec stał przed nim, chroniąc go przed tymi
zielonymi, zielonymi oczyma.
- Nikt ci nigdy nie powiedział, że gapienie się jest niegrzeczne? – Głos łowcy
był lodowaty, dłonie przy bokach odrobinę zwinięte. Owinął go zapach ojca i
napięcie zniknęło z ciała Nera, gdy opadł na kanapę, chwytając poduszkę i
naciągając ją na swoją rękę.
Poza Dantego była tak luźna jak zawsze, ale Nero dość dobrze znał
półdiabła, żeby rozpoznać gniewne zesztywnienie w jego sylwetce.
Najwidoczniej Morrison również, ponieważ agent natychmiast wtrącił się,
żeby załagodzić sytuację.
- Obecna tu pani Nina chciałby cię zatrudnić do chronienia tego – Blondyn
położył zdobiony amulet na stoliku i Nero musiał się przechylić, żeby to
zobaczyć, gorączkowo trzymając spojrzenie z dala od kobiety – pani Niny –
która ciągle na niego patrzyła. – I również dobrze ci za to zapłaci.
- Czy to nie robota dla skrytek do wynajęcia w śródmieściu? – słowa były
żartobliwe, łagodnie obraźliwe, ale ich sarkastyczna krawędź była ostra.
Morrison tylko westchnął i potrząsnął głową. Zaczął wyjaśniać, że amulet
był w jej rodzinie od bardzo dawna i był bezcenny. Odziedziczyła go, gdy
umarł jej ojciec i przez dziesięć kolejnych lat od tego zdarzenia ataki na panią
Ninę wzrastały na liczbie i gwałtowności.
Nero mógł ocenić, że jego ojciec nie kupował tej historii. On też nie. Coś
śmierdziało w historii kobiety a amulet sprawiał, że Nero czuł się… dziwnie.
- Weźmiesz tę pracę? – zapytała cicho pani Nina i Nero przypadkowo
odkrył, że znów patrzy w te jasne jeziora zieleni. Sekundę później Dante
przesunął się w jego pole widzenia. Nero zadrżał, palce jego ludzkiej ręki
wbiły się w drgające ciało na jego diabelskim ramieniu, gdy patrzył na tył
koszuli ojca.
Nie bierz tego, staruszku , błagał milcząco Nero, ona mnie przeraża. Coś złego jest
w tej kobiecie.
Wydawało się, że mimo bycia diabelskimi, brakowało im zdolności do
mentalnego kontaktu i Dante wzruszył ramionami, zgadzając się zająć robotą
z tym samym nonszalanckim, drwiącym tonem, którego używał od oczątku
rozmowy.
Tamta dwójka opuściła sklep równie cicho jak weszła i Nero nie mógł
powstrzymać westchnienia ulgi, które mu się wyrwało, gdy Nina i jej dziwna
obecność odeszły. Dante obrócił się, żeby na niego spojrzeć i zmarszczył brwi,
leniwym palcem wskazując jego zakrytą rękę.
- Rany, patrz co zrobiłeś.
Mrugając z zaskoczeniem, Nero podążył wzrokiem i zrozumiał, że
właściwie rozdarł puszkę z napojem i rozlał zawartość na poduszkę.
Zawstydzony odsunął przemoczoną poduszkę.
- Ech, sorry.
Jego ojciec tylko westchnął, przesuwając dłonią po włosach.
- Dzieciaku…
- To moja wina – wymamrotał częściowy diabeł. – Powinienem to zakrywać
na dole.
Nero pisnął z zaskoczenia, gdy wyszarpnięto mu puszę z ręki i odrzucono
ją, jego diabelska ręka została pociągnięta w górę niemal szorstko. Twarz
Dantego była kamienna, gdy patrzył na chłopaka z rozpalonymi niebieskimi
oczyma.
- Nie zrobisz tego.
- Co? Coś nie tak?
- Nie będziesz tutaj owijał ręki.
- Ale przeze mnie mogłeś nie dostać roboty! Następna osoba pewnie…
- Nie dbam o to . – To był… imponująco prawie warkot. Półdiabeł usiadł
ciężko na stoliku, zniekształcona dłoń otoczona jego większymi. – To jest twój
dom . Nie będziesz tego ukrywał w swoim domu . Nie musisz tego ukrywać tego
wychodząc, jeśli nie chcesz.
Nero opuścił głowę, niezdolny znieść palącego spojrzenia ojca.
- Mówisz tak, bo sam nie masz żadnych dziwacznych części. - Mówił
głównie do swoich ud, więc większość zdania była wymamrotanym
bałaganem.
Nastąpiła długa cisza a potem silna dłoń chwyciła jego podbródek,
zmuszając półdiabła żeby znów spojrzał w górę. Uparcie skupił spojrzenie na
kołnierzu koszuli ojca, odmawiając napotkania jego wzroku.
- Nero. – Dźwięk jego imienia był szokiem – Dante nigdy nie nazywał go po
imieniu – i wzrok chłopca uniósł się gwałtownie ze zdumieniem. –
Dzieciaku… czy nie wiesz… - łowca potrząsnął głową, bladoniebieskie oczy
przeszukiwały jego z dziwnym rodzajem desperacji. – Nie ma w tobie nic
czego bym się wstydził.
To… nie było tym, co Nero miał na myśli przez to co powiedział, ale jakoś,
w jakiś sposób którego nie był świadomy, było dokładnie tym co potrzebował
usłyszeć. Świadomy że rumienił się okropnie, Nero szybko odwrócił wzrok.
- To… - Jego głos się załamał. Zbawco, brzmiał żałośnie. Nero odchrząknął i
szorstko wyrwał się rękom ojca. – To jest za bardzo babski moment, żebym
mógł to nieść.
Usłyszał nagły, niemal zdumiony śmiech.
- Taa, pewnie jest.
Potem,
- Głodny? Chodźmy do Freddie’ego.
Nero się zerwał. Uwielbiał Freddie’ego. Facet robił niesamowity grillowany
ser.
U Frieddie’ego było zaskakująco zatłoczenie jak na porę dnia, ale to nie
zmieniło tego, że natychmiast dostali stolik. Nero pracował nad
zdemolowaniem piątej kanapki z grillowanym serem i trzecim talerzem
frytek, i Dante obserwował twarz swojego dzieciaka z rozbawieniem, gdy sam
zajmował się pizzą.
Amulet zapulsował w jego kieszeni i łowca go wyciągnął, patrząc przez
chwilę jak kołysał się przez chwilę nim położył go na stole. Po przeciwnej
stronie loży, dzieciak zastygł w połowie ugryzienia. Przełknął ciężko i
wyraźnie odsunął się od przedmiotu.
- Nie podoba mi się ta rzecz. – powiedział powoli. – Nie jest normalna, bez
znaczenia na to co mówiła.
Dante skinął zgodnie.
- Nie, nie jest. Czujesz w tym demoniczną energię.
- To sprawia, że moja ręka boli.
750320767.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin