Gran Sara - Jeszcze bliżej.pdf

(648 KB) Pobierz
104427160 UNPDF
Sara Gran
Jeszcze bliżej
Przełożyła z angielskiego
Anna Pajek
Wydawnictwo „Książnica”
104427160.003.png 104427160.004.png
Tytuł oryginału
Come Closer
Opracowanie graficzne
Marek J. Piwko
Copyright © Sara Gran 2003
For the Polish edition
Copyright © by Wydawnictwo „Książnica", Katowice 2007
ISBN 978-83-250-0090-5
104427160.005.png
Dla Warrena i Suzanne Gran.
Dziękuję za wszystko.
104427160.006.png
W styczniu opracowywałam na zlecenie mego szefa, Leona Fieldsa, nowy
projekt. Dotyczył renowacji sklepu z ubraniami, mieszczącego się w pasażu
handlowym na przedmieściu. Nic wielkiego. Skończyłam w piątek rano i podrzuciłam
mu projekt wraz z ofertą na biurko, załączając radosną notkę - „Daj znać, co o tym
sądzisz" - kiedy był w sali konferencyjnej na spotkaniu z nowym klientem.
Później tego ranka Leon otworzył gwałtownie drzwi swego gabinetu.
- Amando! - Zawołał. - Pozwól do mnie.
Poderwałam się z krzesła i szybkim krokiem przemierzyłam biuro, kierując się
w stronę wydzielonej ściankami działowymi enklawy. Gdy weszłam, Leon chwycił
garść leżących przed nim papierów, podniósł je i wbił we mnie spojrzenie. Jego
obwisła twarz pobielała z gniewu.
- Co to, do cholery, jest?
- Nie wiem.
Wyglądało jak moja oferta - ten sam nagłówek i format. Dłonie zaczęły mi
drżeć. Nie miałam pojęcia, co chodzi. Podał mi papiery. Spojrzałam na pierwszą
linijkę i przeczytałam: Leon Fields to pieprzony pedał.
- Co to jest? - Spytałam.
- Ty mi powiedz - odparł, wciąż wpatrując się we mnie. - Podrzuciłaś mi to na
biurko.
Poczułam, że kręci mi się w głowie.
- O czym ty mówisz? Położyłam ci na biurku projekt, nie to... Projekt wraz z
ofertą.
Zaczęłam przeszukiwać gorączkowo papiery na biurku, szukając projektu, który
tam położyłam.
- Co to ma być, żart?
- Amando - powiedział. - Troje ludzi widziało, jak podchodzisz do drukarki,
drukujesz to, a potem przynosisz mi do gabinetu.
Czułam się, jakbym utknęła w koszmarze. Nic nie było już logiczne ani
104427160.001.png
rozsądne.
- Zaczekaj - powiedziałam. Pognałam z powrotem do swego biurka,
wydrukowałam projekt, sprawdziłam go i zaniosłam do gabinetu Leona. Zdążył się już
nieco uspokoić i zasiąść w wielkim, obitym skórą fotelu.
Podałam mu projekt.
- Proszę. Oto co położyłam na twoim biurku dziś rano.
Spojrzał na papiery, a potem na mnie.
- Więc skąd się wzięło to? - Zapytał, wskazując wzrokiem rzekomą ofertę.
- Skąd mam wiedzieć? - Odparłam pytaniem na pytanie. - Pozwól mi rzucić
jeszcze raz okiem.
Przeczytałam drugą linijkę: Leon Fields je gówno i bardzo to lubi.
- Niesmaczne - zauważyłam. - Może ktoś stroi sobie z ciebie żarty. Komuś
wydaje się, że to zabawne.
- A może stroi sobie żarty z c i e b i e - odparował. - Ktoś zastąpił tym twój
projekt. - Nagle coś mu zaświtało. - Przepraszam, że pomyślałem... - Zażenowany
potoczył spojrzeniem po gabinecie. W ciągu trzech lat, jakie dla niego
przepracowałam, nie słyszałam, by Leon kogokolwiek przeprosił. Ani razu.
- W porządku - odparłam. - Niby co miałeś pomyśleć?
Popatrzyliśmy sobie w oczy.
- Przejrzę projekt - powiedział - i dam ci znać.
Wyszłam z gabinetu i wróciłam do swego biurka. Nie napisałam rzekomej
oferty, lecz chętnie dowiedziałabym się, kto to zrobił. Ponieważ ten ktoś się nie mylił;
Leon Fields był pieprzonym pedałem, jadł gówno i zawsze podejrzewałam, że sprawia
mu to nie lada frajdę.
104427160.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin