Senne manowce.pdf

(847 KB) Pobierz
Norton Andre - Senne manowce
ANDRE NORTON
SENNE MANOWCE
PrzełoŜyła Bogumiła Kaniewska
Tytuł Oryginału Perilous Dreams
Część Pierwsza
Zabawki Tamisan
I
— Ma certyfikat od samej Matki Foost, Lordzie Starrexie, jest prawdziwą
fantazjotwórczynią, jej sny to przygody do dziesiątej potęgi! Jabis stawał się
nachalny, niemal zbyt nachalny, za bardzo nalegał. Tamisan Ŝachnęła się w myślach i,
nie zmieniając obojętnego wyrazu twarzy, obrzuciła wszystkich błyskawicznie
spojrzeniem spod przymkniętych powiek. Ta transakcja dotyczyła przede wszystkim
jej, była towarem, o którym mówiono, choć ona sama nie miała tu nic do
powiedzenia. Miejsce, w którym się znalazła, wyglądało jak typowa podniebna
wieŜa. Podpory wznoszące ją wysoko ponad poziom Ty–Kry były cienkie i tak dobrze
ukryte, Ŝe zdawało się, iŜ konstrukcja unosi się w powietrzu. Z Ŝadnego z okien nie
dostrzegało się jednak rzeczywistego widoku na zewnątrz, w kaŜdym umieszczony
był inny pejzaŜ przedstawiający — jak się domyślała — inne planety. MoŜe niektóre z
nich zainspirowały, czy nawet stworzyły jakieś sny… Pośrodku puszystego,
miękkiego niczym zielona ruń dywanu stała wygodna sofa, na której — pół siedząc,
pół leŜąc — spoczywał właściciel zamku. Jabisowi nie podsunięto nawet
rozkładanego stołka, stali równieŜ dwaj męŜczyźni towarzyszący Lordowi Starrexowi.
Obaj byli ludźmi, nie androidami — co od razu sytuowało ich pana w klasie
kredytowych krezusów. Jeden z nich wyglądał, zdaniem Tamisan, na osobistego
straŜnika Lorda, ale strój drugiego — młodszego i szczuplejszego, o nienasyconych
ustach — prawie dorównywał szatom męŜczyzny na sofie i tylko nieznaczna róŜnica
wskazywała na to, Ŝe jego pozycja rodowa była nieco niŜsza. Tamisan starała się
chłonąć wszystko, co widziała, i zachować to w sobie na przyszłość.
Fantazjotwórczynie zwykle nie zwracały uwagi na otaczający je świat, były zbyt
zagubione we własnych kreacjach, by obchodziła je rzeczywistość. Tamisan
zmarszczyła brwi. Tak, była fantazjotwórczynią. Jabis i Matka Foost dobrze o tym
wiedzieli. Ten próŜniak na sofie teŜ moŜe się o tym przekonać, jeśli tylko zapłaci tyle,
ile od niego Ŝądano. Była jednak kimś jeszcze, kimś więcej, choć sama jeszcze nie
wiedziała kim. Jej matka okazała się na tyle mądrą, by ukryć to, co róŜniło jej córkę
od innych dziewcząt z Roju Matki Foost — one nie potrafiły tak gładko wracać ze
snów do świata rzeczywistości. Niektóre musiały być karmione, ubierane, otaczane
opieką;
wyglądały,
jakby utraciły świadomość posiadania ciała!
— Fantazjotwórczyni przygód. — Lord Starrex uniósł ramiona, a miękkie obicie sofy
natychmiast zmieniło kształt, tak reagując na jego poruszenie, by zapewnić mu jak
 
największą wygodę. — Sny przygodowe są trochę dziecinne.
Tamisan poczuła w sobie iskrę gniewu, ale opanowała się. Dziecinne? Zapragnęła
pokazać mu, jak „dziecinny” sen potrafi stworzyć, by złapać w pułapkę swego klienta.
Jednak Jabis wydawał się nie wzruszony tą poniŜającą uwagą człowieka, który mógł
mu zapłacić;
w jego
oczach było to tylko logiczne posunięcie handlowe.
— Skoro Ŝyczysz sobie fantazjotwórczynię klasy E… — Wzruszył ramionami,
zdobywając się na drobną bezczelność. — Choć zamawiałeś w Roju klasę A. CzyŜby
był aŜ tak pewny swego? — zastanawiała się Tamisan. Musiał dysponować jakimiś
ukrytymi informacjami, które dawały mu całkowitą pewność, Jabis potrafił bowiem
płaszczyć się i czołgać, jeśli uznał, Ŝe pomoŜe mu to zyskać jeden lub dwa płatki
kredytu.
— Kas, ile jest wart ten twój pomysł? — spytał obojętnie Starrex. Młodszy z
męŜczyzn przesunął się o krok czy dwa do przodu — to z jego powodu znalazła się
tutaj. Lord Kas był kuzynem właściciela tej wspaniałej posiadłości, choć z pewnością
— Tamisan odkryła to wcześniej — nie posiadał Ŝadnej władzy. Jednak to, Ŝe Starrex
spoczywał na sofie, nie było wynikiem lenistwa, lecz tego, co ukrywała połyskliwa,
luźna, jedwabna szata okrywająca połowę jego ciała. Dla człowieka, który nigdy juŜ
nie będzie chodzić o własnych siłach, moŜliwości fantazjotwórczyni mogły okazać się
prawdziwą rozkoszą. — Ma dziesięć punktów na skali — przypomniał mu Kas.
Czarne brwi, które nadawały twarzy Lorda surowy wygląd, uniosły się lekko.
— To aŜ tak?
Jabis szybko skorzystał z okazji.
— AŜ tak, Lordzie Starrexie, z całego wylęgu tego roku ona osiągnęła najwięcej
punktów.
To dlatego… z tego właśnie powodu, oferujemy ją Waszej Lordowskiej Mości.
— Nie płacę za same słowa — odparł Starrex. Jabis nie stracił rezonu.
— Dziesięć punktów, drogi Lordzie, wyklucza pokazy. Jak sam wiesz, Rój nie
wystawia
fałszywych świadectw. Nie sprzedawałbym jej wcale, gdyby nie to, Ŝe mam pilne
interesy na
Brok i muszę tam natychmiast wyjechać. Miałem propozycję od samej Matki Foost,
by ten
egzemplarz zatrzymać i przeznaczyć wyłącznie do wydzierŜawiania. Tamisan
załoŜyłaby się, gdyby tylko miała o co, albo z kim, Ŝe tę walkę wygra jej wuj.
Wuj? Tamisan nie mogła znieść myśli, Ŝe jest połączona więzami krwi z tym marnym
ludzkim insektem z pooraną zmarszczkami twarzą, wiecznie rozbieganymi oczyma i
chudymi dłońmi z przykurczonymi palcami, przywodzącymi jej na myśl szpony
wysunięte po łup. Jej matka na pewno w niczym nie przypominała wujaszka Jabisa, w
przeciwnym wypadku jej ojciec nie mógłby przecieŜ znaleźć w niej nic, co kazałoby
mu dzielić z nią łoŜe (i to nie przez jedną noc, lecz przez pół roku). Nie po raz
pierwszy jej myśli skierowały się ku tajemnicy własnego pochodzenia. Jej matka nie
tworzyła snów, ale miała siostrę, która na nieszczęście (dla stanu rodzinnego majątku)
zmarła w Roju podczas stymulacji, jako fantazjotwórczyni klasy E. Jej ojciec
pochodził z innego świata, był obcym, choć przypominał człowieka na tyle, by móc
się z ludźmi krzyŜować. Zniknął znów w innych światach, kiedy jego Ŝądza
gwiezdnej włóczęgi stała się tak silna, Ŝe nie mógł jej juŜ opanować. Gdyby nie to, Ŝe
 
dość wcześnie zaczęła wykazywać swój talent do tworzenia snów, ani wuj Jabis, ani
nikt inny z chciwego klanu Yeska nie poświęciłby jej nawet jednej myśli po tym, jak
jej matka umarła na błękitną zarazę.
Była zatem mieszańcem i miała dość inteligencji, by domyślić się, Ŝe właśnie z tego
powodu jej talent róŜni się od talentu innych mieszkanek Roju. Zdolność do
tworzenia snów była wrodzonym darem. Dla fantazjotwórczyń o mniejszej mocy
oznaczała ona właściwie nieobecność w świecie, toteŜ były one w większości
bezuŜyteczne. Te natomiast, które potrafiły projektować sny i przez połączenie
wprowadzać w nie innych, osiągały wysoką cenę, w zaleŜności od siły i stałości
swych kreacji. Fantazjotwórczynie klasy E, które wywoływały erotyczne, lubieŜne
światy, były niegdyś cenione wyŜej niŜ śniące przygody.
Jednał w ostatnich latach role się odwróciły, choć nikt nie mógł zgadnąć, jak długo to
potrwa.
Szczęściarze, którzy byli w posiadaniu fantazjotwórczyń klasy A, wyprzedawali w
pośpiechu swój towar w obawie przed zmianą popytu.
Ukryty talent Tamisan polegał na tym, Ŝe nigdy nie zanurzała się bez reszty w krainie
snu — jak ci, których do niej przenosiła. Poza tym (a odkryła to całkiem niedawno i
zachowała wyłącznie dla siebie) potrafiła — do pewnego stopnia — panować nad
połączeniem z nimi, nie była zatem bezwolnym więźniem zmuszonym do tworzenia
snów zgodnie z cudzymi pragnieniami. Zastanowiła się, co wie o Lordzie Starrexie.
To, Ŝe Jabis sprzeda ją któremuś z właścicieli podniebnych zamków, było jasne od są
mego początku, tak jak oczywiste było, Ŝe przyjmie tę ofertę którą uzna za
najkorzystniejszą. Jednak, choć w Roju krąŜyły najróŜniejsze pogłoski, Tamisan
wierzyła, Ŝe większość opowieści o zewnętrznych światach jest przesadzona i
zniekształcona Fantazjotwórczynie były przecieŜ odgrodzone ścianami i dachem od
prawdziwego, normalnego Ŝycia, ich talenty rozwijano i doskonalono podczas długich
sesji z projektorami tri–dee oraz taśmami informacyjnymi. Starrex, odmiennie niŜ
inni członkowie kasty, z której się wywodził, był człowiekiem czynu. Łamiąc kastowe
zwyczaje wyprawiał się w długie podróŜe poza granice świata.
Dopiero jakiś tajemniczy wypadek sprawił, Ŝe stał się kaleką, skrzętnie kryjącym
wszakŜe swe niesprawne ciało. W niczym nie przypominał tych, którzy zwykle
odwiedzali Rój w poszukiwaniu towaru. Choć właściwie to Lord Kas ją tu
sprowadził. LeŜący na sofie męŜczyzna, szczelnie okryty wspaniałym jedwabiem, był
postacią zagadkową. Pomyślała, Ŝe stojąc, górowałby nad Jabisem, wyglądał teŜ na
muskularnego, ale przypominał przy tym raczej swego straŜnika niŜ kuzyna. Twarz o
dziwnym obrysie — szeroka w czole i kościach policzkowych, gwałtownie zwęŜająca
się ku wąskiej, mocnej brodzie — nadawała jego głowie niezwykły, lekko klinowaty
kształt. Miał śniadą skórę, niemal tak śniadą jak zwykły astronauta. Jego ciemne
włosy były obcięte tak krótko, Ŝe wyglądały jak ciasna, aksamitna czapeczka. RóŜnił
się pod tym względem od noszącego dłuŜsze kosmyki krewnego. Lutraxowa tunika w
rdzawym odcieniu miedzi była uszyta ze znakomitego materiału, lecz mniej zdobna
niŜ ta, którą miał na sobie młodszy z męŜczyzn. Jej rękawy były bardzo luźne i
szerokie, a gdy od czasu do czasu wznosił dłonie do ramion, zsuwająca się materia
odsłaniała nagą skórę. Zdobił go tylko jeden klejnot — kamień korosu osadzony w
kolczyku niczym kropla zwisająca poniŜej linii szczęki. Tamisan nie wydawał się
przystojny, ale było w nim coś pociągającego. MoŜe sprawiała to aura aroganckiej
pewności siebie, sprawiająca wraŜenie jakby przez całe Ŝycie przywykł do tego, Ŝe
spełniano wszystkie jego Ŝyczenia. Jednak nigdy przedtem nie spotkał się z Jabisem,
 
więc moŜe nawet teraz Lord Starrex mógłby się czegoś nauczyć.
Wijąc się i kręcąc, oburzony lub przekonujący, wykorzystując kaŜdą sztuczkę ze
swego bogatego doświadczenia w handlu i ciemnych interesach, Jabis kontynuował
transakcję.
Wzywał bogów i demony, by świadczyli o jego bezinteresownym pragnieniu
sprawienia Lordowi radości. Udawał zrozpaczonego z powodu niezrozumienia jego
prawdziwych intencji. Było to wspaniałe przedstawienie i Tamisan starała się
zapamiętać co smaczniejsze kawałki i przechować je w swoim zbiorze
wykorzystywanym w tworzeniu snów. To było znacznie bardziej fascynujące niŜ tri–
dee. Zastanawiała się nawet, dlaczego ten dziejący się realnie dramat nie jest dostępny
w Roju. MoŜe Matka Foost i jej pomocnicy obawiają się, Ŝe tak samo jak wszystkie
inne okruchy rzeczywistości mogłyby wytrącić śniące z właściwego im stanu
pogrąŜenia we własnym, śnionym świecie.
Przez chwilę odnosiła wraŜenie, Ŝe Lorda Starrexa równieŜ bawi ten spektakl.
Wprawdzie na jego twarzy pojawił się wyraz znuŜenia, ale było to normalne w
przypadku kaŜdego, kto kupował sobie prywatnego fantazjotwórcę. Wtem, jakby
zniecierpliwiony, stanowczym gestem przerwał Jabisowi jedno z jego najgorliwszych
błagań o niebiańskie poświadczenie, Ŝe chodzi mu wyłącznie o zwrot poniesionych
kosztów. — Człowieku, jestem zmęczony, weź swoją zapłatę i odejdź. — Zamknął
oczy na znak zakończenia posłuchania.
StraŜnik wyjął zza pasa płatek kredytu i wyciągnął długie ramię ku Lordowi
Starrexowi, który odcisnął na nim swój kciuk, przypieczętowując transakcję, a
następnie rzucił kredyt Jabisowi. Płatek spadł na podłogę, więc mały człowieczek
musiał zeskrobać go paznokciami.
Tamisan zauwaŜyła, jak Jabisowi ściemniały oczy. Nie przepadał za Lordem
Starrexem, co, oczywiście, nie oznaczało pogardy dla płatka kredytu, po który musiał
się schylić. Wycofując się w ukłonach, nawet nie spojrzał na Tamisan, stojącą bez
ruchu jak android. Podszedł do niej Lord Kas i lekko dotknął jej ręki, jakby sądził, Ŝe
potrzebuje przewodnika. — Chodź — powiedział, zaciskając palce wokół jej
nadgarstka. Lord Starrex nie zwracał uwagi na swój nowy nabytek.
— Jak masz na imię? — Lord Kas mówił wolno, podkreślając kaŜde słowo, jakby
musiał przedzierać się przez jakąś zasłonę między nimi. Tamisan domyśliła się, Ŝe
miał dotąd do czynienia z fantazjotwórczyniami niŜszej klasy, które zawsze gubią się
w rzeczywistym świecie. OstroŜność podpowiedziała jej, by utwierdzić go w
przekonaniu, iŜ tkwi w stanie podobnego oszołomienia. Powoli podniosła głowę,
starając się sprawiać wraŜenie osoby, której z trudem udaje się skoncentrować.
— Tamisan — odezwała się po dłuŜszej przerwie. — Tamisan. — Tamisan to ładne
imię — mówił jak ktoś, kto zwraca się do nierozgarniętego dziecka.
— Jestem Lord Kas. Chcę być twoim przyjacielem.
Tamisan, uwraŜliwiona na najmniejszą zmianę tonu głosu, pomyślała, Ŝe dobrze
zrobiła, udając oszołomioną. Kimkolwiek był ten Kas, na pewno nie darzył kaŜdego
przyjaźnią, zwłaszcza wówczas, gdy nie słuŜyło to jego planom.
— Oto twoje komnaty. — Poprowadził ją w dół holu, ku odległym drzwiom.
Przesunął dłonią po ich powierzchni, aby odsunąć lekką zasuwkę. Później, trzymając
ją wciąŜ za rękę, wprowadził Tamisan do wysoko sklepionego pokoju. Zakrzywionej
ściany nie przecinało ani jedno okno. Pomieszczenie miało owalny kształt, a podłoga
 
opadała szerokimi, płytkimi stopniami aŜ do środka, gdzie znajdował się niewielki
basen z fontanną rozpylającą pachnącą mgłę, opadającą następnie do basenu w
kolorze kości. Na stopniach leŜało mnóstwo poduszek i poduszeczek w pastelowych
odcieniach błękitu i zieleni. Owalne ściany były pokryte udrapowaną jasnoszarą siatką
z lśniącego zidexu, ozdobioną bladozielonymi paskami i splotami. Komnatę
urządzono z ogromną starannością. Być moŜe Tamisan była kolejną z
zamieszkujących ją fantazjotwórczyń, bo miejsce to okazało się wręcz wymarzone do
wypoczynku śniących, wyposaŜone w luksusy, o jakich nawet w Roju nikomu się nie
śniło.
Jedna ze ściennych draperii uniosła się i pojawiła się pokojówka–android. Jej głowa
była spłaszczoną kulą z szeroko rozstawionymi płytkami oczu i sensorami słuchu —
nic więcej nie zakłócało gładkiej powierzchni. Jej nagi korpus o ludzkim kształcie
miał barwę kości słoniowej.
— To jest Porpae — powiedział Kas. — Będzie się tobą opiekowała. Moja
straŜniczka — pomyślała Tamisan. Nie wątpiła w to, Ŝe android otoczy ją
najstaranniejszą, a przy tym niekrępującą opieką, ale wiedziała takŜe, Ŝe ta istota w
kolorze kości słoniowej stanie pomiędzy nią a nadzieją na wolność.
— Przekazuj jej kaŜde swoje Ŝyczenie. — Kas puścił jej dłoń i odwrócił się do drzwi.
Kiedy Lord Starrex zapragnie śnić, przyśle po ciebie.
— Jestem do usług — wymamrotała i była to właściwa odpowiedź. Odprowadziła
wzrokiem wychodzącego Lorda i spojrzała na Porpae. Tamisan nie bez powodu
przypuszczała, Ŝe android został tak zaprogramowany, by rejestrować kaŜdy jej ruch.
Czy jednak ktokolwiek stąd uwierzyłby w to, Ŝe fantazjotwórczyni chce być wolna?
Twórcy snów pragną tylko śnić, sny są całym ich Ŝyciem. Opuszczenie miejsca, które
zostało stworzone po to, by Ŝyć, śniąc, wyglądałoby na samozagładę, o której
prawdziwa fantazjotwórczyni nigdy by nie pomyślała.
— Jestem głodna — powiedziała androidowi. — Chcę jeść. — Będzie jedzenie. —
Porpae podeszła do ściany, znów odsunęła siatkę i odsłoniła rzędy guzików, które
wciskała w jakimś skomplikowanym porządku. Posiłek podano na tacy, kaŜdą
potrawę w innym — ciepły lub zimnym — pojemniczku. Jedząc, Tamisan
rozpoznawała dania, które zazwyczaj składały się na dietę twórczyń snów, ale były o
wiele lepiej ugotowane i smaczniej podane niŜ w Roju. Najedzona, wykąpała się w
łazience, którą Porpae wskazała jej za innym fragmentem ściany z siatki, a potem
zasnęła słodko i spokojnie na poduszkach obok basenu, ukołysana szumem wody. W
owalnym pokoju czas tracił swoje znaczenie. Tamisan. jadła, spała, kąpała się i
przeglądała taśmy tri–dee, które dostarczyła jej Porpae. Gdyby niczym nie róŜniła się
od swych współplemieńców z Roju, ten tryb Ŝycia byłby dla niej ideałem. Ona jednak
niepokoiła się coraz bardziej, gdyŜ wezwanie, które miało stać się okazją do
zaprezentowania całego jej kunsztu, wcale nie nadchodziło. Zdawało się, Ŝe nikt z
mieszkańców podniebnego zamku nie pamiętał o niej, uwięzionej w owalnej
komnacie. Przy drugim przebudzeniu Tamisan stwierdziła, Ŝe moŜe zrobić juŜ tylko
jedno. Fantazjotwórczyni — jeśli została kupiona na własność, a nie tylko
wydzierŜawiona z Roju — mogła, a nawet powinna zbadać osobowość pana, któremu
słuŜy. Teraz miała prawo zaŜądać taśm dotyczących Lorda Starrexa. Byłoby wręcz
dziwne, gdyby tego nie uczyniła, toteŜ poprosiła o nie od razu. Nareszcie dowie się
czegoś o Starrexie i jego rodzie.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin