Cabot Meg - 02 - Kryptonim 'Kasandra'.pdf

(910 KB) Pobierz
25764385 UNPDF
JENNY CARROLL
KRYPTONIM „KASANDRA”
1
Nie wiem, po co to robi ę . To znaczy, po co to pisz ę . Nikt mi przecie Ŝ nie ka Ŝ e.
Nie tym razem.
Ale wydaje mi si ę , Ŝ e kto ś powinien to wszystko spisa ć . Kto ś , kto wie, co si ę
naprawd ę stało.
A federalnym raczej nie nale Ŝ y ufa ć pod tym wzgl ę dem. Och, pewnie, raport napisz ą .
Ale nie zrobi ą tego tak, jak trzeba.
Uwa Ŝ am, Ŝ e kto ś powinien zrelacjonowa ć , jak było. Zgodnie z faktami.
No wi ę c dlatego pisz ę . To w gruncie rzeczy nic takiego, naprawd ę , Mam po prostu
nadziej ę , Ŝ e pewnego dnia kto ś to przeczyta, wi ę c to nie jest kompletna strata czasu... W
przeciwie ń stwie do wi ę kszo ś ci moich przedsi ę wzi ęć .
We ź my, na przykład, transparent powitalny. Klasyczny przykład zmarnowanego czasu
i wysiłku.
Wła ś ciwie od tego si ę zacz ę ło. Od tego transparentu.
WITAMY W OBOZIE WAWASEE,
GDZIE UTALENTOWANE DZIECI WSPÓLNIE
TWORZĄ MUZYKĘ SŁODKĄ DLA TWOICH USZU.
Wła ś nie to było napisane na transparencie.
Wiem, Ŝ e mi nie wierzycie. Pewnie nie mie ś ci wam si ę w głowie, jak mo Ŝ na napisa ć
na transparencie co ś równie głupiego.
Przysi ę gam jednak, Ŝ e to prawda. Wiem, co mówi ę : to ja to napisałam.
Nie zrozumcie mnie ź le. Wcale nie chciałam. Zmusili mnie do tego. Wr ę czyli mi farb ę
i ogromny kawał białego płótna, powiedzieli, co mam napisa ć , i tyle. Poprzedni transparent
spotkał tragiczny los; kto ś go zwin ą ł i zostawił w pomieszczeniach gospodarczych, gdzie
wylały si ę jakie ś chemikalia i prze Ŝ arły go na wylot.
Wi ę c kazali mi zrobi ć nowy.
Niestety, napis był nie tylko głupi. Jak si ę popatrzyło na dzieci przechodz ą ce obok
niego, mo Ŝ na si ę było od razu połapa ć , Ŝ e jest równie Ŝ kompletnie nieprawdziwy. Je ś li te
dzieci były utalentowane, to ja jestem Jean - Pierre Rampal.
To taki sławny flecista, jakby kto ś nie wiedział.
Jeszcze nigdy w Ŝ yciu nie spotkałam takiej bandy rozkapryszonych dzieciaków. A
mam z dzie ć mi du Ŝ o do czynienia, głównie dzi ę ki, no wiecie, mojemu wyj ą tkowemu
talentowi. Od razu mówi ę , Ŝ e nie chodzi o mój talent muzyczny.
25764385.001.png
Wi ę c te dzieciaki... Słowo honoru, były okropne. Wszystkie, co do jednego. Snuły si ę
tu i tam ze skwaszonymi buziami, daj ą c do zrozumienia, Ŝ e wcale nie chciały przyje Ŝ d Ŝ a ć na
ten obóz i Ŝ e najch ę tniej wróciłyby do mamusi. Tak jakby perspektywa sze ś ciu tygodni bez
rodziców napawała je przera Ŝ eniem. Gdyby mnie zaproponowano, kiedy miałam te osiem,
dziesi ęć lat, Ŝ ebym rozstała si ę z rodzicami na sze ść tygodni,' na pewno skakałabym z
rado ś ci.
Ale te dzieci nie skakały. Pewnie dlatego, Ŝ e były utalentowane i w ogóle. Mo Ŝ e
utalentowane dzieci akurat lubi ą swoich rodziców. Sk ą d mam wiedzie ć .
A jednak starałam si ę uwierzy ć w ten napis. Zwłaszcza Ŝ e, jak wiecie, był moim
dziełem. No, Ruth troch ę mi pomogła. Je ś li to w ogóle mo Ŝ na nazwa ć pomoc ą ; po prostu
zwróciła mi uwag ę , Ŝ e krzywo pisz ę . Przygl ą daj ą c si ę ź niej transparentowi, musiałam jej
przyzna ć racj ę . Litery wyszły krzywo. W ą tpi ę jednak, czy zauwa Ŝ ył to ktokolwiek poza mn ą i
Ruth. - Prawda, Ŝ e s ą urocze?
Cała Ruth! Spacerowały ś my przed wej ś ciem do obozu i przygl ą dały ś my si ę dzieciom.
Wszystkie miały załzawione oczy. Wszystkie poci ą gały nosami i popiskiwały: „Ja chc ę do
domu”. Ale do Ruth jako ś to chyba nie dotarło.
Za to do mnie dotarło. Sama zacz ę łam mie ć ochot ę na powrót do domu.
Tylko Ŝ e gdybym wróciła do domu, zagnaliby mnie do roboty przy podgrzewanym
bufecie. Tak wła ś nie sp ę dzasz lato, je ś li twoi rodzice maj ą restauracj ę : harujesz przy
podgrzewanym bufecie. I zero szans na wymiganie si ę , bo moi rodzice maj ą trzy restauracje.
Najmniej elegancka, U Joego, oferuje rozmaite dania z makaronem, serwowane na ciepło
dzi ę ki wy Ŝ ej wymienionemu urz ą dzeniu, oddaj ą cemu nieocenione usługi krajowej
gastronomii.
Zgadniecie, któremu dziecku powierza si ę tradycyjnie obsług ę tego urz ą dzenia?
Zgadza si ę . Najmłodszemu. Mnie. Miałam do wyboru podgrzewany bufet albo bar sałatkowy.
A wierzcie mi, przeszłam ju Ŝ swoje, je ś li chodzi o nurkowanie gł ę binowe w pojemniku z
sosem w celu odnalezienia zaginionych pomidorów malinowych.
Ale nie tylko podgrzewany bufet zniech ę cał mnie do powrotu do domu.
- Mam nadziej ę , Ŝ e ta b ę dzie w mojej grupie - zawołała Ruth z entuzjazmem,
wskazuj ą c blondyneczk ę o wygl ą dzie aniołka, która stała pod moim transparentem,
przyciskaj ą c do piersi mał ą wiolonczel ę . - Prawda, Ŝ e jest słodka?
- Owszem - przyznałam niech ę tnie. - Ale co b ę dzie, jak dostaniesz tego?
25764385.002.png
Wskazałam chłopczyka, który pomysł rozdzielenia go z rodzicami na półtora miesi ą ca
skwitował takim wrzaskiem, Ŝ e dostał ataku astmy. Zdenerwowani rodzice rzucili si ę do
niego z inhalatorami.
- Aa - powiedziała Ruth ze zrozumieniem. - Ja na pierwszym obozie zachowywałam
si ę tak samo. Przejdzie mu do kolacji.
Uznałam, Ŝ e powinnam wzi ąć jej słowa za dobr ą monet ę . Rodzice Ruth zacz ę li
wysyła ć j ą na obozy Wawasee, kiedy tylko osi ą gn ę ła odpowiedni wiek, to znaczy siedem lat,
w zwi ą zku z tym miała obecnie za sob ą dziewi ęć lat bogatych do ś wiadcze ń . Ja z kolei
regularnie sp ę dzałam wakacje przy podgrzewanym bufecie, zdychaj ą c z nudów, poniewa Ŝ
mojej najlepszej (i w gruncie rzeczy jedynej) przyjaciółki nie było w mie ś cie. Mimo Ŝ e moi
rodzice s ą wła ś cicielami trzech restauracji, do których mog ę zaprasza ć przyjaciół, kiedy mi
si ę Ŝ ywnie podoba, nigdy nie cieszyłam si ę jak ąś szczególn ą popularno ś ci ą . Pewnie dlatego,
Ŝ e jak twierdzi mój szkolny psycholog, „mam swoje problemy”.
Wła ś nie ze wzgl ę du na te problemy nie byłam pewna, czy pomysł Ruth - Ŝ ebym
zło Ŝ yła podanie o prac ę jako wychowawczyni na letnim obozie - jest naprawd ę dobrym
pomysłem. Cho ć by dlatego, Ŝ e pomimo szczególnego daru, jaki posiadam, umiej ę tno ść opieki
nad dzie ć mi nie stanowi mojej mocnej strony. Po drugie, hm, jak ju Ŝ wspomniałam, mam
swoje problemy.
Nikt jednak, jak si ę wydaje, nie zauwa Ŝ ył u mnie aspołecznego nastawienia, poniewa Ŝ
dostałam t ę prac ę .
- Słuchaj, czy to na pewno tak? - zwróciłam si ę do Ruth, wpatruj ą cej si ę t ę sknym
wzrokiem w mał ą wiolonczelistk ę . - Obóz Wawasee, skrytka 40, Wawasee, Indiana?
Ruth z najwy Ŝ szym wysiłkiem oderwała wzrok od Złotowłosej.
- Tak - powiedziała lekko zirytowana. - Ostatni raz ci mówi ę .
- W porz ą dku. Chciałam tylko sprawdzi ć , czy podałam Rosemary dobry adres. Od
tygodnia nie mam od niej wiadomo ś ci i troch ę si ę martwi ę .
- Bo Ŝ e! - Tym razem to ju Ŝ nie była lekka irytacja. Raczej ci ęŜ ka. - Naprawd ę nie
mo Ŝ esz przesta ć ?
Wysun ę łam podbródek do przodu.
- Co przesta ć ?
- Pracowa ć - o ś wiadczyła. - Wolno ci od czasu do czasu zrobi ć sobie wakacje. Rany!
A ja na to:
- Nie wiem, o czym mówisz - mimo Ŝ e, oczywi ś cie, wiedziałam doskonale, a Ruth
zdawała sobie z tego spraw ę .
25764385.003.png
- Słuchaj - powiedziała. - Wszystko b ę dzie dobrze, rozumiesz? Wiem, co zrobimy.
Przestałam udawa ć , Ŝ e nie wiem, o co chodzi, i powiedziałam:
- Po prostu nie chc ę tego schrzani ć . To znaczy tego systemu. Ruth przewróciła
oczami.
- A co ty tu mo Ŝ esz schrzani ć ? Rosemary przesyła poczt ę na moje nazwisko, a ja
przekazuj ę j ą tobie. Co, my ś lisz, Ŝ e po trzech miesi ą cach ja ci ą gle jeszcze nie załapałam, na
czym to polega?
Powiedziała to tak gło ś no, Ŝ e si ę przestraszyłam i chwyciłam j ą za rami ę .
- Na Boga, Ruth - sykn ę łam. - Zamknij dziób, dobra? To, Ŝ e jeste ś my na ś rodku
pustkowia, wcale nie znaczy, Ŝ e tu nie ma wiesz - kogo. Ka Ŝ dy z tych kochaj ą cych rodziców
mo Ŝ e by ć z FBI.
Ruth znowu przewróciła oczami.
- Błagam!
Miała troch ę racji. Przesadzałam. Chocia Ŝ z drugiej strony Ruth mogłaby jednak
zachowa ć dyskrecj ę i mówi ć troch ę ciszej.
Niestety, mojej przyjaciółce kompletnie odbiło na punkcie tego obozu i absolutnie nie
była w stanie my ś le ć o niczym innym. Ju Ŝ na całe tygodnie przed wyjazdem powtarzała w
kółko: „B ę dzie fantastycznie!” i „Och, nie mog ę si ę doczeka ć ”. Jakby ś my si ę wybierały do
Pary Ŝ a z French Clubem, a nie do północnej Indiany, Ŝ eby harowa ć przez całe wakacje jako
wychowawczynie na obozie. Cz ę sto miałam na ko ń cu j ę zyka: Kochana, to mo Ŝ e nie
podgrzewany bufet, ale w ka Ŝ dym razie robota.
Poza tym mam tak ą swoj ą prac ę , któr ą wykonuj ę nieoficjalnie, a która te Ŝ zajmuje mi
troch ę czasu.
Entuzjazm Ruth okazał si ę jednak straszliwie zara ź liwy. Ci ą gle gadała o tym, jak to
b ę dziemy sp ę dza ć popołudnia, opalaj ą c si ę na d ę tkach samochodowych unosz ą cych si ę na
spokojnych wodach jeziora Wawasee. Albo jak przystojni s ą niektórzy wychowawcy i jak si ę
w nas nieprzytomnie zakochaj ą i b ę d ą nas wozi ć na przeja Ŝ d Ŝ ki kabrioletami do wydm jeziora
Michigan.
Naprawd ę .
Po pewnym czasie, sama nie wiem dlaczego, po prostu dałam si ę na to nabra ć .
I to był mój drugi bł ą d, je ś li zło Ŝ enie podania uzna ć za pierwszy.
We ź my na przykład to, co Ruth opowiadała o uczestnikach obozu.
Cudowne dzieci, tak si ę o nich wyra Ŝ ała. To prawda, Ŝ eby si ę stara ć o miejsce na
obozie, czy to jako uczestnik, czy wychowawca, trzeba przej ść przesłuchanie. Opowie ś ci
25764385.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin