Od działania Boga w historii człowieka do Pisma św.doc

(130 KB) Pobierz
Od działania Boga w historii człowieka do Pisma św

Od działania Boga w historii człowieka do Pisma św.

Uczęszczanie na religię w wieku dziecięcym, a często i młodzieńczym, a potem mniej lub więcej regularne praktyki religijne wyrobiły w nas przekonanie, że księga Pisma św. zajmuje jakieś ważne miejsce w sys­temie naszej wiary. Przecież czytanie fragmentów tylko tej jednej Księgi wchodzi w stały repertuar obrzędów Mszy św.

Od ostatniego Soboru zaś obserwujemy, jak lektury biblijne zaczynają być czytane w czasie zawierania małżeństw, przy udzielaniu chrztu, pr2y namaszczeniu chorych, a nawet na pogrzebach. Pismo to musi mieć — tak przynajmniej wierzy Kościół — jakiś bliższy związek z Bogiem, skoro przydaje mu się określenie „święte", a po jego odczytaniu w koś­ciołach mówi się: „Oto słowo Boże".

Tej wysokiej randze, którą w naszych mniemaniach posiada Biblia, odpowiada niepokój, który odczuwamy, gdy w jakichś publikacjach czy na jakichś prelekcjach atakuje się Pismo św. wykazując rozliczne błędy i sprzeczności w nim zawarte albo przytaczając rozmaite opisy, trudne do pogodzenia ze świętością tej Księgi.

Każda tego rodzaju deprecjacja Biblii przez wielu podświadomie odbierana jest jako atak na podstawy ich religijnego światopoglądu. W takim momencie zagrożenia rozglądamy się chciwie za jakąś literaturą broniącą Biblii (np. poczytna swego czasu książka Kellera „A jednak Pismo św. ma rację") lub ośmieszającą zarzuty tych, którzy Biblię usiłowali ośmieszyć (np. popularne artykuły ks. Józefa Kudasiewicza polemizujące z Zenonem Kosidowskim).

Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że sama Biblia pozostaje dla przeciętnego katolika księgą zupełnie nieznaną. Te jej urywki, które są czytane w kościele, nie trzymają się zupełnie pamięci, często po powrocie do domu nie wie już, o czym były czytania biblijne. A jeżeli już czasami usiłuje w nie wniknąć, to okazują się one tak nieżyciowe i tak obce jego realnym problemom, że wydają się glosami zza grobu.

Z samodzielną i prywatna lekturą Pisma św. jest jeszcze gorzej. Niewielu ma ochotę zaglądać do niego systematycznie lub choćby sporadycznie. Kto się zaś o to pokusił, musiał stosunkowo szybko stwierdzić, że piętrzy się zbyt wiele przeszkód, aby akurat ta pozycja mogła się stać ulubioną lekturą.

Nawet Nowy Testament, ta przystępniej sza część Biblii, zawiera tyle niezrozumiałych rzeczy, zwłaszcza w listach św. Pawia i innych apostołów, a już o Starym Testamencie lepiej w^cale nie mówmy. Tuzinami występują tam opisy krwawych bitew i rzezi, okropnych aktów odwetu, albo całymi stronicami ciągną się listy nazwisk i genealogie lub przepisy prawne normujące życie liturgiczne i porządek świąteczny Izraela.

Te pierwsze wywołują zgorszenie i zbijają czytelnika z tropu. Te drugie — dla nas nieużyteczne i nudne — wymagają zbyt wiele cierpliwości, żeby się przez nie przedrzeć. W rezultacie Biblia, o ile w ogóle znajduje się w naszych domach, leży przykryta grubym kurzem zapomnienia i niezrozumienia.

Ta sytuacja nie wydaje się nam jednak normalna. Gdzieś w głębi tli się żal, że tak jest, i przeświadczenie, że powinno być inaczej.

Jeśli znana jest komuś literatura wczesnochrześcijańska, a nawet jeszcze średniowieczna, to z pewnością nie uszedł uwadze fakt, że autorzy tamtych pism, a także ich czytelnicy, znali o wiele lepiej Biblię, rozumieli ją jakoś egzystencjalnie, a co najważniejsze — chętnie czytali. Odnosi się wrażenie, że posiadali oni do niej jakiś klucz, który pozwalał im z łatwością odkrywać w niej jakby własną biografię.

Tego klucza z całą pewnością my dziś nie mamy. Pragnęlibyśmy go jednak mieć, aby Pismo św. także i nam dawało to, co dawało pierwszym chrześcijanom, i stało się dla nas — jak sobie tego życzy Sobór Watykański II — stołem suto zastawionym, który sycić będzie nasz głód i karmić nasze życie duchowe.

Celem tego rozdziału nie jest danie do ręki czytelnikowi tego zagubionego klucza. Do tego bowiem potrzebne jest coś więcej niż przeczytanie kilkunastu stron na temat Pisma sw. Skromnym naszym zamiarem jest zorientować, skąd się wzięła Biblia w religii chrześcijańskiej, skąd płynie jej pozycja i wysoka ranga w całokształcie naszej wiary, jakie są potrzebne warunki, by stała się ona i dla nas także księgą żywą.

Pismo sw. dzieli się na Stary i Nowy Testament. Bez wchodzenia na razie w inne subtelne różnice, z grubsza i w sposób nawet dla najmniej obeznanego z Biblią czytelnika zrozumiały, można powiedzieć, że zasadą tego podziału jest Jezus Chrystus: Stary Testament powstał chrono­logicznie przed jego narodzeniem. Nowy Testament — po tym fakcie. Ponadto osoba Jezusa, Jego dzieło i jego znaczenie jest wyraźną treścią Nowego Testamentu.

Obydwie główne części Pisma sw. łączy natomiast fakt, że są one produktem religii jednego konkretnego narodu, istniejącego do dzisiaj, mianowicie Izraela. Nie da się absolutnie zrozumieć tej księgi, jeśli nie uwzględni się historii tego ludu i jego jedynej w swoim rodzaju wiary religijnej.

Izrael posiada swoje dzieje, jak każdy inny naród na ziemi. Rzecz jednak charakterystyczna: jego dziejom towarzyszy uporczywa i w miarę upływu wieków wzrastająca świadomość i przekonanie synów tego ludu, że w tę historię ingeruje Bóg i że On nią kieruje ku jakiemuś sobie wiadomemu celowi.

Skąd się ta wiara wzięła? Niewątpliwie ułatwiały ją fakty tejże historii. Izraelici bowiem słusznie mogli się nazwać, przynajmniej do pewnego czasu, „pokoleniem w czepku urodzonym". Jeśli patrzy się wstecz na te dzieje — dla kogoś żyjącego np. w czasach Dawida i Salo­mona, tj. na przełomie Xl i X wieku przed Chrystusem — to muszą się one jawić jako jeden łańcuch nieprawdopodobnych cudowności.

Oto bowiem w delcie Nilu żyje przez dwa lub trzy stulecia pewien szczep semicki, który w swoich wspomnieniach rodowych zachował pamięć o tym, że jego przodkowie wywodzący się z dorzecza Tygrysu i Eufratu w swych wędrówkach przeszli przez Kanaan (dzisiejszą Palestynę), by wreszcie zmuszeni głodem szukać schronienia dla swoich klanów rodzinnych i dla swoich trzód w urodzajnym Egipcie.

Tu z biegiem czasu, gdy się liczebnie rozrośli, dostali się w tryby niemiłosiernie ich wyzyskującej machiny państwowej  imperium egipskiego przeżywającego za faraonów XIX dynastii (Ramzes I, Set I, Ramzes II i Merenptah) jeden z najlepszych okresów swojej potęgi.

I ci ludzie, stanowiący jedno z kół napędowych ekonomii Egiptu, bezbronni, wycieńczeni biologicznie i psychicznie ciężką pracą, wydostali się z tej niewoli i to w okolicznościach, które dostarczyły obfitego materiału do napisania epopei narodowej, ocalałej w dzisiejszej Księdze Wyjścia, która jest drugą w zbiorze ksiąg Starego Testamentu.

Najważniejszą z tych okoliczności był pościg armii egipskiej i jej zatonięcie w wodach jednej z odnóg Morza Czerwonego, którą krótko przedtem udało się szczęśliwie przejść semickim uciekinierom prawdo­podobnie wskutek pomyślnego wiatru, który zepchnął wody z tego miejsca. Dalsza historia jest niemniej niezwykła. Wieloletnia wędrówka przez niegościnną pustynię synajską zakończyła się niebywałym powodzeniem: klany izraelskie, cywilizacyjnie niżej stojące od zamie­szkałej w Kanaanie ludności, wdarły się pod wodzą Jozuego w tę urodzajną ziemię, powoli się w niej zainstalowały, zdobywając nawet wiele jej obronnych miast, jak o tym świadczą wykopaliska w Hazor czy Betel (ślady zniszczenia w warstwie archeologicznej z przełomu XIII w., czyli z czasów biblijnej kampanii Jozuego).

Egzystencja Izraela w Kanaanie przez pierwsze 150 lat upływała pod znakiem   ciągłego   zagrożenia.   Niedostatecznie   między   sobą zorganizowane klany izraelskie były przedmiotem częstych napaści ze strony okolicznych ludów: Aramejczyków, Madianitów, Ammonitów^, Filistyńczyków. Czasem niebezpieczeństwo wychodziło od miejscowej ludności kananejskiej, która przez długi jeszcze czas trzymała się oddzielnie w wielu enklawach położonych wewnątrz świeżo zdobytych terytoriów izraelskich. Kolo fortuny w tych wojnach i utarczkach obracało się ostatecznie zawsze na korzyść Izraela, mimo że niektórzy jego przeciwnicy dysponowali zdecydowanie liczniejszym i lepiej uzbrojonym wojskiem.

Zupełnie zaś zaskakujący jest finał tych rozgrywek. Mimo szykan i trudności ze strony swoich tradycyjnych wrogów. Izraelici w drugiej połowie XI w. zdołali zorganizować się w monarchię, a już drugi ich król, Dawid, uczynił z Izraela wielkie mocarstwo sprawujące bezpo­średnią lub pośrednią władzę zwierzchnią nad terytoriami ciągnącymi się nieomal od Nilu aż po Eufrat.

Ta zawrotna kariera polityczna Izraela: od niewoli w Egipcie po wielkomocarstwowość Dawida i Salomona, utwierdzała specyficzną dla Izraela wiarę, że w jego dzieje ingeruje Bóg po to, by mu przynieść zbawienie. Wydarzenia potwierdzały tę wiarę, nie one jednak ją zrodziły. Na pytanie skąd się ona wzięła, istnieje tylko ta odpowiedz, którą daje sam Izrael.

Zanim to wszystko się wydarzyło. Bóg objawił się wybranym przez siebie ludziom, członkom tego narodu. To Bóg w specjalny sposób czuwał nad nim. Nachylał się nad jego losem. Zamierzył jego historią pokierować ku przyszłości pełnej szczęścia i pokoju. Innymi słowy, wydarzenia historii Izraela, zanim zaistniały, stanowiły przedmiot obietnicy.

Izrael pamiętał nawet dobrze, przez kogo te obietnice w tym pierwszym, wczesnym okresie jego dziejów, zostały mu przekazane. Oto bezpłodny Abraham i inni patriarchowie jeszcze przed niewolą egipską otrzymali od Boga zapewnienie, że ziemia Kanaan, do której przy­wędrowali z Mezopotamii, stanie się kiedyś dziedzictwem ich potomków. Później wielkim powiernikiem Boga był Mojżesz (XIII w.), który otrzymał obietnicę, że Bóg wywiedzie swój lud z Egiptu i wyprowadzi go do Palestyny, a jednocześnie został wybrany na tego, przez którego ta obietnica się zrealizuje. Również początki monarchii mają swojego interpretatora ze strony Boga — Samuela.

Lektura ksiąg Biblii, w których Izrael opowiada o swoich naj­starszych dziejach, każe zwrócić uwagę na jeszcze jeden element konieczny do zrozumienia genezy wiary tego narodu. Obok obietnicy, którą ze strony Boga przynosi ludowi jego wysłannik, zawsze pojawia się jakiś znak uwierzytelniaJĄcy Boże pochodzenie zarówno misji wysłannika, jak i treści obietnicy. Tym znakiem jest zazwyczaj jakiś cud lub inne niezwykle i rzadko dziejące się wydarzenie. Taki znak wprawdzie nie zmusza człowieka do wiary, wystarcza jednak, by uwierzyć bez narażania się na śmieszność lub zarzut łatwowierności.

Opisane wyżej trzy czynniki — wydarzenia, obietnice, znaki — zrodziły i ukształtowały ową specyficzną, różną od wszystkich innych religię izraelską. Religię, którą lepiej by było nazwać po prostu wiarą.

Używając określenia „wiara" nie tyle mamy na myśli prze­konanie, że istnieje nad światem jakaś wyższa, transcendentna Istota — w tym sensie bowiem wszystkie religie są wiarą — ile raczej wewnętrzną postawą człowieka, która rezygnuje z inicjatywy budo­wania sobie życia i kierowania własną historią, powierzając tę inicjatywę z całym zaufaniem Bogu, skoro On objawił człowiekowi, że sam myśli o jego szczęściu i chce go prowadzić ku pomyślnej przyszłości. Tak pojęta wiara jest zawierzeniem, oparciem swego życia na Bogu.

Przebicie się ku tak głębokiej relacji z Bogiem było w Izraelu możliwe dzięki temu, że uwierzenie w obietnicę wymaga od człowieka wyjścia z siebie, ze swoich dotychczasowych zabezpieczeń, zrezygnowania ze swojego planu życia i odważenia się na skok w nieznane, pójście tylko za słowem Boga.

Towarzyszący obietnicy znak ułatwia wprawdzie człowiekowi taką decyzję, nie odbiera jej jednak charakteru ryzyka. To oczyszcza religijność człowieka z cech egoizmu, tak typowych dla wszystkich odmian religijności. Wiara-zawierzenie nie mogłaby jednak długo istnieć w człowieku, gdyby nie doświadczał tego, że obietnice rzeczywiście się realizują. Tej realizacji Izrael przez trzy pierwsze wieki swojego istnienia w potężnej dawce doświadczył, jak to widzieliśmy wyżej. Jego wiara w ten sposób sprawdzała się, a sprawdzając się utwierdzała i kształtowała na trwałe świadomość religijną całego narodu.

Religijną wiarę Izraela można by też nazwać historyczną. Nie ma w niej bowiem mitów, tak charakterystycznych dla wszystkich innych religii wyznawanych przez ludy otaczające Izraela. Mity te opowiadały o historiach bogów, rozgrywających się w tzw. czasie pierwotnym, który wyprzedził nasz czas historyczny. Pożywką zaś dla tych mitów i materiałem, wokół którego się krystalizowały, były cyklicznie się powtarzające zjawiska przyrody, takie jak wschód i zachód Słońca, fazy Księżyca, umieranie przyrody jesienią i jej nowe zmartwychwstanie wiosną, narodziny i śmierć człowieka itp. Bogowde zaś tamtych religii byli niczym innym, jak personifikacją tych sil i zjawisk przyrody. Historia ze swoimi niepowtarzalnymi wydarzeniami nie leżała w zainte­resowaniu religii pogańskich.

Zupełnie inaczej było w wierze Izraela: małe i drugorzędne znaczenie symbolów religijnych wziętych z przyrody, cala natomiast uwaga była zwrócona ku historii. W sercu izraelskich wierzeń stoi nie jakiś mit o życiu bogów, ale realne, niepowtarzalne wydarzenie historyczne:

wyjście z Egiptu, przemarsz przez pustynię i wejście do Ziemi Obiecanej.

Ponieważ obietnica, ten istotny czynnik wiary Izraela, dotyczyła przyszłych wydarzeń historycznych, historia stalą się więc najważ­niejszym i uprzywilejowanym miejscem, w którym człowiek może poznać Boga, wejść z Nim w doświadczalny kontakt i z Nim dialo­gować. Stopniowe spełnianie się obietnic w faktach życia narodowego i indywidualnego, stało się po prostu — wespół z samym słowem obietnicy — źródłem objawienia i doświadczenia Boga żywego.

W zasadzie każdy członek narodu wybranego — o ile tylko jego religijność kształtowała się według opisanego wyżej schematu — mógłby odpowiedzieć na pytanie o to,  skąd zna Boga, w ten oto sposób:

„On obiecał nam rzeczy po ludzku niemożliwe i rzeczywiście je spełnił. W tym Jego działaniu Go poznałem".

Gdy chodzi o koncepcję Boga w tak pojętej religii, to nie zdziwi nas teraz jej monoteizm. Nie stal on się, oczywiście, od razu dogmatem samo przez się zrozumiałym. Politeizm był w tamtych czasach jedyną znaną, wszędzie uznawaną formą religii. Przodkowie Izraela też byli polite-istami. Przez długie wieki straszliwą, nie zawsze zwycięsko pokonywaną, pokusą dla Izraela była atrakcyjność wierzeń i rytów religii polite-istycznych. A jednak monoteizm ugruntował się w Izraelu definitywnie i z wielką mocą już w VI w. przed Chrystusem. Bóg, który ustawicznie zapowiadał Izraelowi szczęśliwą przyszłość, a potem ją realizował, zaskarbił sobie najpierw wyłączną cześć (henoteizm), potem także wiarę, że tylko On jeden istnieje, skoro żaden inny bóg okolicznych religii nie potrafił przepowiedzieć przyszłości i kierować suwerennie historią.

Dalszą cechą wiary izraelskiej było uwrażliwienie na słowo Boże. Obietnica dociera bowiem do uszu człowieka w oprawie ludzkiego słowa, które wypowiadał ten, kto zdoła się wylegitymować jako wysłannik Boży.

Stąd Izraelici byli tak bardzo wyczuleni na obecność proroka Bożego pośród siebie i na jego słowo, tak przyzwyczajeni do tego, że czuli się nieswojo, a nawet w najwyższym stopniu zaniepokojeni, gdy przez dłuższy czas nie było nikogo, kto by im interpretował historię i swoim słowem wytyczał dalszy jej bieg. Już w tym punkcie staje się dla nas zrozumiałym, że tego rodzaju duchowość jest z natury swojej otwarta na przyjęcie słowa pisanego i darzenie go takim samym szacunkiem, jak słowo mówione.

W religii Izraela słowo pisane pojawiło się bardzo szybko, prędko też zaczęło się krystalizować w zalążek tego, co później będzie się nazywało Pismem św. Jak łatwo się domyśleć, jest ono jednocześnie i wytworem przedstawionego wyżej życia wiary, i jego odzwierciedleniem. W nim przebija się — jak w lustrze — to doświadczenie Boga, które było udziałem owego wyjątkowego pod względem religijnym narodu.

Ten punkt jest w naszych rozważaniach bardzo istotny. Pozwoli nam bowiem zrozumieć, dlaczego Biblia jest taka, jaka jest. A także dlatego jest ona dziś dla nas często księgą martwą, o czym później powiemy. Na razie wróćmy do naszych wywodów.

Nie dziwi nas teraz, dlaczego w Piśmie św. jest tyle historii ze wszystkimi jej — nieraz okrutnymi — realiami. Tu bowiem — w życiu takim, jakie jest — Izrael odkrył obecność i działanie Boga. Autorzy tych pism jednak nie zamierzali w* nim pisać historii jako takiej. Ich intere­sowało właśnie owo działanie w niej Boga — to, co ono dla narodu znaczy, co z niego wynika. Ich celem jest pokazanie wymiaru nadprzy­rodzonego historii. Ta perspektywa zniekształca czasem faktograficzną stronę wydarzeń. Tym mocniej zaś uwypukla ich wewnętrzną, religijną treść. „Zniekształcenie" to wynika z jednego jeszcze powodu. Z tego mianowicie, że starożytni autorzy ksiąg Biblii ubierają fakty w szatę gatunków literackich, dziś już nie używanych, które „prawdę" danego wydarzenia mierzą innym metrem niż my dzisiaj.

Najstarsze dzieje Izraela od Abrahama poprzez wyjście z Egiptu, okres pustyni aż do dojścia do Ziemi Obiecanej, znalazły aż cztery razy swoje odbicie w literaturze biblijnej Izraela. W wieku X, potem w VIII, jeszcze raz w VII, ale tym razem tylko okres pustyni, a wreszcie w VI w. dokonano próby refleksji nad tamtymi wydarzeniami, by znaleźć w nich światło na nabrzmiałą problemami współczesność pisarza i jego czytelników.

Te cztery wersje historii początków Izraela nie zachowały się każda niezależnie od siebie do naszych czasów. W wieku V ktoś połączył je w jedną całość znajdującą się dziś w pierwszych pięciu księgach Starego Testamentu (Księgi Rodzaju, Wyjścia, Kapłańska, Liczb i Powtórzo­nego Prawa}, zwanych razem po grecku Pentateuchem.

Fakt, że złożyły się nań aż cztery oddzielne dzieła historyczne dotyczące tego samego czasu, świadczy, jak ważny był dla Izraela ten pierwszy okres jego dziejów. Wydarzenia, które wówczas miały miejsce, ukonstytuowały Izraela jako jeden naród, nadały mu specyficzną fizjonomię religijną, legły u podstaw jego poznania Boga.

Naród poznał mianowicie w tych faktach Boga miłosiernego, cierpliwego, bogatego w laskę i wierność, przebaczającego niegodziwość i grzech (por. Wj 34,6-7). Poznał Boga, który nie jest obojętny na cierpienia ludzkości wywołane jej grzechem, ale który ingeruje właśnie po to, by im położyć kres. W tym celu wybrał sobie Abrahama, aby w nim i jego potomstwie błogosławieństwo osiągnęły wszystkie ludy ziemi (por. Rdz 12,3; 22,18). Cale dalsze życie potomstwa Abrahama będzie pogłębianiem i rozwijaniem tej wielkiej obietnicy.

Pentateuch opisuje wydarzenia zbawcze tej rangi, co dla nas chrze­ścijan Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa, a sam zbiór tych pięciu ksiąg odpowiada znaczeniem naszym czterem Ewangeliom.

Okres królestwa Dawida, który zakończył ów początkowy, konstytu­tywny dla Izraela i jego wiary okres jego dziejów, był czasem, w którym zostały napisane pierwsze większe utwory, wchodzące w skład dzisiejszej Biblii. Przedtem istniały tylko bardzo nieliczne, objętościowo bardzo małe, luźne jej fragmenty. Poczynając jednak od czasów królów Dawida i Salomona — czasów największej świetności narodu wybranego — Pismo św. Starego Testamentu zaczęło powiększać się z wieku na wiek. Tak jak poprzednio, tak i teraz odzwierciedla ono doświadczenie wiary dokonujące się w nowych wypadkach dziejowych, które składają się na dalszą historię Izraela.

Nie jest to już historia pomyślna, jaką była do tej pory. Splendor i jedność królestwa Dawida i Salomona (wiek XI i X) jeszcze prędzej się rozpadły niż powstały. Izrael przez prawie dwa następne wieki (930-721) żył rozbity na dwa państwa, politycznie coraz słabsze, terytorialnie coraz bardziej okrojone, często między7 sobą skłócone, jeszcze częściej napadano z zewnątrz.

Największe zagrożeniem stanowiło nowe potężne mocarstwo — Asyria, która w 721 r. z północnego państwa Izraela uczyniła swoją prowincję, przesiedlając jej żydowską ludność do Azji Mniejszej. Półtora wieku później, w roku 586, ten sam los spotkał ze strony świeżo powsta­łego imperium babilońskiego południowa państwo Budy. Zaczął się dramatyczny, ale ważny okres wygnania w Babilonii.

Sytuacja wewnętrzna najpierw w obydwu państwach izraelskich, a potem w ocalałym z pogromu asyryjskiego południowym państwie judzkim, nie była dobra. W narodzie zaczęły wyłaniać się dwie warstw}7 społeczne: bogaczy i ubogich. Ci pierwsi bogacili się coraz bardziej, ci drudzy zaś staczali się w coraz większą biedę i zależność od bogaczy.

Zdrową tkankę życia społecznego niszczyła chciwość pieniądza, bezwzględność w powiększaniu majątku, bezlitosne traktowanie ubogich, zabieranie w niewolę osobistą za niespłacone długi i rozmaite inne formy wyzysku, którym sprzedajne sądy nie były w stanie położyć tamy.

Ten sam dekadentyzm cechował w tym okresie religię Izraela. Monoteizm utrzymywał się w świadomości i w religijnych przeżyciach narodu z wielkim trudem. Dawne mity kananejskie oraz kult lokalnych bóstw wyznawanych przez okoliczne ludy, od wieku VIII zaś także religia asyryjska, stały się dla Izraela wielką pokusą. Ustawicznie wracał on do politeizmu, tej formy religii w tamtych czasach o wiele bardziej oczywistej i „normalnej" (ze względu na brak wymagań moralnych), albo mieszał swoją specyficzną, narodową, monoteistyczną religię z obcymi wierzeniami, uprawiając swoisty synkretyzm religijny.

W tej sytuacji spodziewać by się należało, że wiara Izraela, której ;echy wyżej opisaliśmy, przestanie po prostu istnieć, stając się znowu religijnością taką, jaką posiadały wszystkie inne ościenne narody. Tak się ednak nie stało. Wprost przeciwnie! Jeśli nie w całym narodzie, to przy­najmniej w jakiejś jego reszcie, wiara ta się przechowywała, pogłębiała, a nawet rozwijała w zupełnie nieoczekiwanych kierunkach.

Motorem tego rozwoju była, podobnie jak w poprzednim okresie, sama historia oraz ciągle istnienie w Izraelu ludzi posianych przez Boga, interpretujących sw^oim słowem sens nowych wydarzeń dziejowych.

Są to prorocy! W IX wieku należą do nich wielkie postacie Eliasza i Elizeusza, w VIII wieku Ozeasza, Amosa, Izajasza i Micheasza w VII i VI wieku Sofoniasza, Jeremiasza i Ezechiela, by ograniczyć się tylko do najważniejszych i najsłynniejszych imion.

Ich najistotniejszą misją było pokazywanie obecności i działania Boga w historii narodu, odsłanianie oczom ludzi związku między faktami a ich życiem moralnym i religijnym, oraz wiążące się z tym nawoływanie do nawrócenia, wreszcie przepowiadanie, w jakim kierunku pójdzie bliższa i dalsza przyszłość narodu. Spełnianie się ich proroctw (wyrażone np. w zasadzie sformułowanej w Księdze Amosa:

..Bóg nie czyni niczego, czego by przedtem nie objawił sługom swoim prorokom" Am 3,7) oraz inne znaki (cuda), których dokonywanie, potwierdzało wiarygodność, a także Boże pochodzenie ich słowa i misji.

Skutek działalności proroków był olbrzymi. Po pierwsze, utrzymanie się monoteizmu jako podstawowego dogmatu wiary Izraela, a nawet jego oczyszczenie i głębsze wkorzenienie się w świadomość ludu. Po drugie, zrozumienie, że pogarszające się położenie narodu jest skutkiem grzechu, panoszącego się coraz mocniej w dziedzinie religijnej i społecznej.

To nowe światło objawienia, które dotyczyło grzechu, jego uni­wersalności, jego mocy nad człowiekiem, było czymś niezmiernie ważnym. Wiara Izraela wchodzi dzięki temu w nowy wymiar. Oto rodzi się przekonanie, że zbawienie Boże, którego lud doświadczył w swojej przeszłości w wydarzeniach wyjścia z Egiptu, zdobycia Ziemi Obiecanej i świetności monarchii Dawida i Salomona, nie może się ograniczyć jedynie do płaszczyzny zewnętrznej: do zewnę­trznych zwycięstw, pomyślności doczesnej, wolności od tyranii wroga narodowego. Jest coś w człowieku jakiś tajemniczy dyna­mizm wewnętrzny, trzymający go w niewoli egoizmu, pchający go do stawiania siebie ponad innych, każący mu szukać ponad wszystko swojego zabezpieczenia, swojej wygody, swojego życia. To właśnie ta wewnętrzna silą, rozpętana wskutek odejścia człowieka od Boga, rodzi niesprawiedliwe struktury społeczne, uniemożliwia normalne życie narodom, sprawia, że jedne napadają na drugie.

Jeżeli Bóg pragnie naprawdę zbawić Izraela i przez niego całą ludzkość, musi to Jego zbawienie dotyczyć obok sfery zewnętrznej także owej wewnętrznej mocy trzymającej w niewoli serce człowieka, zwanej grzechem.

Naród wybrany zaczynał sobie uświadamiać to wszystko, zaczynał widzieć swoje głębokie uwikłanie w grzech i niemożność wyjścia zeń o własnych siłach. Zaczynał pragnąć tego zbawienia, a także łączyć wszystkie swoje związane z tym nadzieje z postacią Mesjasza.

Jest to figura specjalnego wysłańca Bożego, skupiającego w sobie cechy i funkcje wszystkich wybitnych postaci dotychczasowej historii Izraela, takich jak Mojżesz, Jozue, Dawid, posiadających dla niej decydujące znaczenie. Mesjasz ich wszystkich przewyższy, zbawi Izraela i ludzkość pod każdym względem i definitywnie.

Obydwa te nowe komponenty treściowe wiary Izraela osiągnęły swoją największą głębię w wieku VI w czasie tzw. niewoli babilońskiej. W świetle słów proroka Jeremiasza, Ezechiela i innych anonimowych działających na wygnaniu proroków, naród zobaczył nowe wymiary destruktywnej siły grzechu. To on pozbawił go świątyni, niepodległości, a nawet własnej ziemi. Potrzeba Mesjasza i jego wybawienia nas „od naszych przewrotnych dróg" (Iz 53,6; 63,17) jest odtąd bezdyskusyjna.

To właśnie ta historia i to doświadczenie wiary doprowadziły do powstania nowych ksiąg Starego Testamentu. Są to przede wszystkim księgi prorocze, takie jak Izajasza, Jeremiasza, Ezechiela, Amosa, Ozeasza, Micheasza, Sofoniasza i innych proroków, zwanych mniejszymi.

Odzwierciedlają się w nich mniej lub bardziej długie sekwencje :aktów historycznych współczesnych danemu prorokowi, ale przedsta­wione tak, jakby widziane były oczami Boga, jakby prześwietlone dlatego przejrzyste, odsłaniające człowiekowi swój głębszy sens i kierunek, stające się dla niego egzystencjalną katechezą Boga. Pisma proroków wypełnione są ostrą krytyką niesprawiedliwych struktur społecznych oraz formalizmu i bezduszności w praktykach religijnych. Są ostrym sprzeciwem wobec próby powrotu do politeizmu lub niebez­piecznego synkretyzmu usiłującego pogodzić wdarę w Boga Izraela 2 wiarą i kultem obcych bogów. Wychodząc od takich faktów, księgi prorocze uświadamiały Izraelowi jego grzech, wszywały go do nawrócenia oraz stawiały mu przed oczyma postać przyszłego wybawiciela — Mesjasza.

Spisane słowo proroków jest kontynuacją i wzmocnieniem ich słowa mówionego. Znamienne jednak, że słowo to, choć odnoszące się często do jakiejś jednorazowej sytuacji historycznej, było przez Izraela zachowane od zapomnienia, przekazywane następnym pokoleniom, czytane przez nie, a nawet rozszerzane. Zwyczaj ich rozszerzenia lub reinterpretowania prowadził do tego, że prawie każda księga Starego Testamentu powstawała powoli; do jakiegoś pierwotnego jej rdzenia następne pokolenia dopisywały nowe partie.

Księga Izajasza krystalizowała się np. przez niemal 600 lat. Świadczy to o tym, że Naród Wybrany uważał słowa powstającej w jego łonie Biblii za słowa żywe, mogące pomóc mu zrozumieć głębiej wyda­rzenia nowe i zobaczyć w nich obecność i działanie Boga. Tu chwytamy jakby na żywo pewien wspaniały rys duchowości biblijnej, typowej również dla pierwszych chrześcijan: językiem przemawiającego do nich Boga była historia, w niej więc prowadzili dialog z Bogiem; Pismo św. natomiast, ciągle przez nich czytane, pomagało im zobaczyć w wydarzeniach to, c...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin