Rozeznanie.doc

(93 KB) Pobierz
DOMINIQUE HERMANT OSB

DOMINIQUE HERMANT OSB
ROZEZNANIE

Dziś rano znowu spotykamy się na nauce, czyli oddajemy się refleksji, ustawiając doświadczenie w pewnej perspektywie, aby popatrzeć, co się dzieje, uświadomić to sobie i uczynić z naszego życia, najlepiej jak się da, coś mądrego, inteligentnego.

Mamy bowiem obowiązek bycia inteligentnymi, wyrażania swego sądu, wykorzystywania wszystkich możliwości intelektualnych, jakie dał nam Bóg. Stanowi to część naszego życia duchowego. Wszystko po to, aby móc potem oddać się Mu, „poddać się” w całej pełni spontaniczności i porywie Ducha.

Wczoraj mówiliśmy o postawie, która jest wyjściem, źródłem odnowy, duchowego odnawiania. Dziś przyjrzymy się temu, co znajduje się – by tak powiedzieć – po drugiej stronie: kiedy w naszym życiu duchowym coś się dzieje, ma miejsce jakieś wydarzenie, to musi potem nadejść rozeznanie.

A zatem w jakiś sposób zakreślamy ramy naszego życia duchowego, jego główne wydarzenia, zwłaszcza to wszystko, co dotyczy odnowy ściśle charyzmatycznej, to znaczy prośby o wylanie Ducha i prośby o charyzmaty, która następuje między tą fundamentalną postawą, o której próbowałem mówić wczoraj, a rozeznaniem.

Jeśli z naszej strony wnosimy te dwie rzeczy, nasze oddanie się Bogu oraz dokonywane na zimno, ze spokojną głową rozróżnianie jako wkład naszej dobrej woli, to w pozostałych sprawach możemy postępować śmiało, dać się nieść Duchowi, pozwolić Mu na realizację Jego wszelkich zamysłów bez obaw, bez nieśmiałości, bez żadnych zastrzeżeń.

Powiem najpierw, na czym polega rozeznanie, w jakich dziedzinach i przypadkach się je stosuje; dotyczą tego cztery pierwsze punkty. Trzy ostatnie będą bardziej praktyczne i dotyczyć będą metody rozeznawania.

 

1. DWIE DZIEDZINY ROZEZNAWANIA

 

Rozeznanie jest zatem czymś niezmiernie ważnym, i to nie tylko w życiu duchowym! Jest ważne we wszystkich dziedzinach życia. Ale zajmuje szczególniejsze miejsce w życiu w Duchu. Dlaczego?

a. Poza zwyczajnością

Najpierw dlatego, że to, co nazywamy „życiem duchowym”, ma swoje źródło w nas, w strefie, która wydaje się nam „głęboka”, mniej lub bardziej niezrozumiała, która nie leży w jasnej świadomości, w świetlistej strefie naszego umysłu i naszego życia. To coś, co przychodzi z daleka. Ale przychodzić z daleka może znaczyć pochodzić od Boga i Jego Ducha albo pochodzić z ciemności. I dlatego rozróżnianie jest bardzo potrzebne, bardziej konieczne niż gdziekolwiek indziej.

Z drugiej strony jasne jest, że rozeznanie jest również szczególnie ważne, kiedy chodzi o rzeczy wykraczające poza zwyczajność, a więc na przykład charyzmaty, przynajmniej niektóre. Kiedy tylko coś wykracza poza zwyczajność, to zaczyna jakby błyszczeć w naszych oczach, przyciąga naszą uwagę, a tym samym pomniejsza naszą zdolność do zdrowej krytyki lub zdrowego osądu. Musimy zareagować, nie pozwalając się zaślepić przez zbijający z tropu aspekt cudowności.

U wielu współczesnych ludzi, zwłaszcza tych, którzy ulegają fascynacjom sektami, pojawia się pokusa pewnego powrotu do magii i do cudowności, które występują w tradycyjnych religiach i kulturach. Występują w nich fakty, które mogą nas zadziwiać, ukazują nam bardzo irracjonalny świat i w konsekwencji pociągają wszystkich pragnących czegoś trochę sympatyczniejszego, trochę bardziej urzekającego niż płaski styl codziennego i poukładanego życia.

Tak więc rozeznanie jest konieczne w tych wszystkich dziedzinach jeszcze bardziej niż w dziedzinach naturalnych i przybiera tu specyficzną postać. Oprócz rozeznania, które jest naturalną funkcją ludzkiego umysłu, istnieje – nazwane bardzo precyzyjnie – „rozeznanie duchów”.

b. Nasze naturalne uposażenie

Zacznę jednak od rozeznania naturalnego. Nie sądźcie, że jest to ucieczka daleko poza dziedzinę ducha. Nie należy wyobrażać sobie, że życie duchowe jest całkowicie odrębną dziedziną, odciętą od codziennego życia, odciętą od naszego osądu, naszego rozumowania, od tego wszystkiego, co jest ważne w praktyce, w codziennym życiu. Nie ma dwóch pięter ze szczelną przegrodą między nimi. Bóg posługuje się wszystkim, co posiadamy z natury. Podnosi to, przekracza, przebóstwia, nie wlewa w nas życia duchowego, które byłoby kompletnie pozbawione korzeni i związku z naszym życiem, że tak powiem „normalnym”.

A zatem wcale nie uważam, że byłoby bluźnierstwem czy czymś niestosownym stosowanie w naszych relacjach z Bogiem naturalnych środków, które oddał nam do dyspozycji, abyśmy mogli dokonywać rozeznania, przynajmniej w najprostszych przypadkach. Zobaczymy więc pokrótce, jak to się odbywa.

Później będziemy mogli przejść do rozeznania duchów. Sprawy Boże zawsze pojmujemy w ten sposób: najpierw patrząc na sprawy człowieka, a potem przekraczając je, przez to, co teolodzy nazywają „analogią”. Poza ludzkim doświadczeniem nie mamy innych możliwości poznania Boga. Sam Bóg objawił się nam, posługując się naszymi słowami, uczuciami i myślami.

 

2. ROZEZNANIE NATURALNE

 

Najlepszy przykład jaki mi się nasuwa, dotyczy lekarza. Miejmy nadzieję, że będzie dobry!

a. Rozpoznanie medyczne

Na czym polega to rozeznanie? Sądzę, że na dwóch sprawach.

Pierwszą jest rozeznanie, spenetrowanie, rozszyfrowanie znaczenia znaków. Widzę, że skóra się zaczerwieniła, puls przyspiesza, co to może znaczyć? Co się za tym kryje?

Drugą jest przedmiot rozeznania: jakie będą szansę takiego czy innego leczenia. Lekarz nigdy nie działa z całą pewnością. Matematyk czy inżynier dokonują obliczeń, a potem, pewni tych obliczeń, mogą powiedzieć: „Do roboty, nie ma ryzyka!”. Lekarz nigdy nie może powiedzieć: „Nie ma ryzyka”. A więc kalkuluje ryzyko i rozpoznaje, jakie są szansę powodzenia, jeśli zrobi się to czy tamto, czy jeszcze coś innego.

Oto przykład rozeznania.

b. Diagnoza lekarska

Jak proces ten przebiega u lekarza? Myślę, że można tu wyróżnić trzy stopnie.

Najpierw istnieje dar naturalny.Niektórzy „znają diagnozę”. Przychodzi im z łatwością i natychmiast. Znaczenie tego, co się dzieje, jest dla nich od razu oczywiste. Są też inni, którzy nie posiadają tej naturalnej zdolności w tym samym stopniu.

Następnie ten naturalny dar jest stosowany,rozeznanie doskonali się, dzięki praktyce staje się pewniejsze, dokładniejsze.

W następnej kolejności to naturalne rozeznanie umacnia się, staje się pewniejsze dzięki badaniom naukowym.Dowiadujemy się, że statystycznie taki symptom oznacza to czy tamto, że takie leczenie będzie odpowiednie w 90,95 albo w 98% przypadków.

Ale dość już na ten temat. Z łatwością pojmujemy, że to naturalne rozeznanie może być stosowane w rzeczywistości duchowej.

A teraz dochodzę do zagadnienia, które w perspektywie odnawiania duchowego i Odnowy charyzmatycznej jest dla nas szczególnie interesujące.

 

3. ROZEZNANIE DUCHÓW – JEGO CEL I NATURA
 

a. Badajcie duchy, czy są z Boga

Zjawisko rozeznania duchów ukazane jest szeroko w 1 Liście świętego Jana, w którym czytamy: nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga (1 J 4,1-2).

Oto właściwa definicja rozeznania duchów: badanie,wystawianie na próbę – w dzisiejszym technicznym języku powiedzielibyśmy – „testowanie” duchów,czyli natchnień, porywów, sił, które działają w takich czy innych okolicznościach, w takiej czy innej osobie. Dlaczego? Aby poznać, czy są z Boga.

b. Znaki przynależności do Boga

Skoro cytujemy 1 List świętego Jana, chciałbym zaznaczyć, że jest on w całości poświęcony temu tematowi. W liście tym święty Jan cały czas powtarza: „Poznajemy, że jesteśmy z Boga, jeżeli… Poznajemy, że Bóg jest w nas, jeżeli…” i tak dalej.

Weźmy kilka przykładów, jedynie dla przyjemności i by nabrać chęci do czytania tego wspaniałego tekstu w tej perspektywie:

Po tym zaś poznajemy, że Go znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania (2,3).

Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała (2,5).

Co do was, to namaszczenie, które otrzymaliście od Niego, trwa w was i nie potrzebujecie pouczenia od nikogo, ponieważ Jego namaszczenie poucza was o wszystkim. Ono jest prawdziwe i nie jest kłamstwem. Toteż trwajcie w nim tak, jak was nauczył (2,27).

Jeżeli wiecie, że jest sprawiedliwy, to uznajecie również, że każdy, kto postępuje sprawiedliwie, pochodzi od Niego (2,29).

Można by powiedzieć, że u świętego Jana występuje ciągła obsesja rozeznania, uznawania, upewniania się, że jesteśmy naprawdę w Bogu, że jesteśmy rzeczywiście dziećmi Bożymi, że to naprawdę Bóg nas porusza. Mamy prawo to wiedzieć. Mamy prawo wiedzieć, czy podlegamy działaniu Boga, czy nie. A na to są sposoby.

Kilka kolejnych przykładów:

Dzięki temu można rozróżnić dzieci Boga i dzieci diabła: każdy, kto postępuje niesprawiedliwie, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie miłuje swego brata (3,10).

My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci (3,14).

Tu się zatrzymam. Zasygnalizuję tylko, jeśli macie zamiar kontynuować lekturę, wersety 4,2-3; 4,6; 4,20; 5,2; 5,13; i z całą pewnością to jeszcze nie wszystko.

A więc jeśli święty Jan, ukochany uczeń, w tym liście, będącym jednym z ostatnich pism Nowego Testamentu, przedstawia rezultat swych duchowych przemyśleń prowadzonych prawdopodobnie przez czterdzieści czy pięćdziesiąt lat po śmierci Jezusa, jeśli kładzie na to tak wielki nacisk, to prawdopodobnie dlatego, że temat ten jest tego wart.

c. Różne światła naszego poruszenia

Wróćmy więc do definicji, którą podaliśmy za świętym Janem. Próbujemy się dowiedzieć, czy duch, czyli żywe źródło czegoś w nas, pochodzi od Boga, czy nie.

Dla ścisłości dodajmy, że nie powinniśmy wyobrażać sobie czegoś całkowicie nam obcego, jakbyśmy mówili: „To pochodzi albo ode mnie, albo od Boga”, jakby to, co pochodzi ode mnie, było naturalne, ludzkie, a to, co od Ducha Świętego – boskie. Bóg tak nie działa, o czym już wspominałem. Bóg działa w nas, poruszając nas samych. Wprawiając w ruch to wszystko, co już w nas jest – nasze naturalne siły. W Liście do Rzymian święty Paweł mówi: sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha (por. Rz 8,14-16).

A zatem, to, co dzieje się w nas, pochodzi od nas. Wszystko! I zawsze nosi piętno naszej natury, naszej osobowości, naszej drogi życiowej. Zawsze. Nawet to, co jest najbardziej duchowe. Trzeba jedynie wiedzieć, czy te wszystkie formy naturalne, które są w nas i pozostają nasze, są w danym wypadku ożywiane i poruszane przez Boga, czy też nie.

Jeśli nie porusza nimi Bóg, to kto? Być może po prostu głębiej ukryte siły naturalne. Psychologia głębi pokazała, że istnieje w nas mnóstwo mechanizmów podświadomych, które mogą włączać się w takim czy innym wypadku. Wtedy choć sądzimy, że to pochodzi spoza nas, pochodzi ono w rzeczywistości z naszego głębokiego ja. Ale zdarza się również, że poruszają nas siły pozaludzkie, które są złymi siłami, czyli siłami zbuntowanymi – przeciw Bogu i w taki czy inny sposób opierającymi się Bogu.

 

4. KILKA PRZYKŁADÓW STOSOWANIA ROZEZNANIA
 

a. Przyjęcie kogoś do wspólnoty

W pierwszym wypadku chodzić będzie o kogoś, kto chce zostać przyjęty do grupy modlitewnej. Jest to przykład bliski zakonnikom, którzy musieli dokonać rozpoznania u postulantów, ale występuje to dość często także w odniesieniu do grupy modlitewnej. Przychodzą do niej ludzie: co nimi kieruje? Czy to Bóg ich przysyła?

Jeśli tak, to jasne jest, że musimy ich przyjąć, nawet jeśli stwarza to pewne trudności. Bóg przysyła nam niekiedy ludzi, którzy nie ułatwią nam życia, nie uprzyjemnią go i nie uproszczą. Jednak wysyła ich, bo uważa, że będzie to ich życiowa droga. Chociaż dla nas jest to droga cierniowa! W takim wypadku trzeba mieć odwagę przyjąć brata, który został do nas posłany.

Ale mogą być też ludzie, którzy przychodzą do grupy modlitewnej z wszelkich innych przyczyn, z niezwykle wątpliwych pobudek psychicznych. W taki m przypadku nie mamy wcale tych samych powodów do przyjęcia ich. Niekiedy zresztą byłoby to najgorszą przysługą, jaką moglibyśmy im oddać, dlatego że pozwolilibyśmy im na pogrążenie się w nerwicy, którą pogłębialiby, posługując się nami.

b. Wybór pasterza

Weźmy inny przykład, który zaobserwujemy w każdej grupie, czyli wybór duszpasterza (niezależnie od nadawanego mu tytułu). Są ludzie, którzy zdają się do tego przeznaczeni z powodu różnorodnych zalet naturalnych, które – jak to się mówi – same się wprost narzucają. A później okazuje się, że nie taki jest zamysł Boga! Bóg nie tego chce obdarzyć potrzebnymi grupie charyzmatami.

W tym wypadku rozeznania należy dokonać nie tyle w nim, co w samej grupie. Grupa skłania się do poproszenia tej osoby o posługę duszpasterską. Co skłania grupę do zwrócenia się do niej? Czy to Bóg zwraca serca w tę stronę? W takim razie nie ma problemu, można pójść za tym głosem! Nawet jeśli ma się wrażenie, że nie ma ona wszystkich koniecznych cech (nie ma się nigdy ich wszystkich), nawet jeśli brak jej czegoś, co chętnie widzielibyśmy u jej pasterza, co pochlebiałoby, dawało poczucie bezpieczeństwa, byłoby miłe grupie…

c. Co nami kieruje?

A zatem widzicie, że rozeznanie ma dwie strony. Trzeba rozpoznać, co sprowadza drugiego człowieka, co go pcha, co motywuje. A równocześnie trzeba rozpoznać w sobie, w każdym z nas, co nas skłania do takiego czy innego rozwiązania.

Podobnie zresztą jest z kandydatem do grupy modlitewnej. Może zdarzyć się, że ktoś przychodzi, że się go nawet bardziej lub mniej świadomie przyciąga, mówiąc: „To ktoś, kto może dużo wnieść, kto przyniesie nam taką czy inną korzyść…”. Co nas skłania do dobrego lub złego przyjęcia danej osoby? Czy to Duch Boży w nas wychodzi naprzeciw Ducha Bożego w nim, czy jest to raczej coś innego? (niekoniecznie pochodzącego od diabła! Nie doszukujmy się wszędzie diabła. On tego wcale nie potrzebuje, my też nie. W naszej naturze jest dość rzeczy pozwalających stopniowo wyjaśniać, co się dzieje, nie musimy szukać gdzie indziej).

Oto zatem przypadki, w których musimy dokonywać rozeznania.

d. Czy nadzwyczajne dary pochodzą od Boga?

Musimy robić to także za każdym razem, kiedy w nas albo w grupie dzieje się coś bardziej wyjątkowego: czy pochodzi to od Boga, czy nie? W miarę czynienia postępu, umacniania się w postawie, o której mówiliśmy wcześniej, czyli takiego postępowania, aby pozostawiać coraz więcej inicjatywy Duchowi, coraz potrzebniejsza staje się wiedza, kiedy On naprawdę interweniuje, czy też przeciwnie, kiedy krępujemy Jego inicjatywę. Dopóki kierujemy się własnym światłem, potrzebujemy jedynie naturalnego rozeznania, o którym mówiłem wcześniej. W miarę jak naprawdę próbujemy pozostawić miejsce Duchowi Świętemu, konieczne staje się rozróżnianie duchów. W przeciwnym razie ktoś inny mógłby zająć to miejsce, zanim byśmy zdali sobie z tego sprawę.

I zapewniam was, że w środowiskach Odnowy charyzmatycznej dzieje się wiele rzeczy, które nie pochodzą od Ducha Bożego, i to w jak najlepszej wierze członków grupy. W danym momencie, danych okolicznościach brakuje rozeznania. Tymczasem pozostaje pewna filozoficzna, a nawet teologiczna maksyma, która po łacinie brzmi: Corruptio optimi pessima,czyli „najlepsze rzeczy, kiedy się zepsują, stają się najgorsze”. Jeśli ten wielki ruch duchowego odnawiania nie jest nieustannie prostowany, stanowczo naprowadzany na właściwe tory, to może doprowadzić do jak najgorszych skutków.

Nie mówiłem o tym wszystkim po to, by was nastraszyć, ani by schłodzić wasz entuzjazm. Ale entuzjazm jest dobry tylko wtedy, gdy jest rozsądny.

Przejdę do drugiej, bardziej praktycznej części.

 

5. JAKIE SĄ OGÓLNE ZASADY ROZEZNANIA DUCHÓW?
 

a. Duch rozpoznaje Ducha

Pierwszą jest to, że Duch rozeznaje Ducha. To Duch Boży we mnie rozpoznaje Ducha Bożego w tobie.

Nie chodzi tu jedynie o próbę rozwinięcia naturalnej zdolności. Z chwilą kiedy wkraczamy w dziedzinę ściśle duchową, czyli kiedy należy rozpoznać, czy naprawdę interweniuje Bóg, trzeba zacząć słuchać Ducha. Tylko Duch we mnie może rozpoznać, czy Duch jest w tobie, w grupie, czy działał w danych okolicznościach.

b. Rozeznanie wstecz

Drugą niezmiernie ważną sprawą jest czas. Rozeznanie we właściwym znaczeniu tego słowa przychodzi zawsze po fakcie.

Nie możemy z góry przeprowadzić kalkulacji i powiedzieć sobie: „W porządku, śmiało do przodu!”. W życiu duchowym to niemożliwe. Każde działanie, którego dokonujemy, jest ryzykiem, które podejmujemy. Należy to do samej struktury wiary. W życiu duchowym kierujemy się wiarą, a wiara zawsze polega na zaufaniu. Zaufać – to podjąć ryzyko. Wczoraj mówiłem: nie podejmuje się ryzyka źle skalkulowanego, nierozsądnego, nie popełnia się głupstwa. Jednak przyjmuje się ryzyko. Rezygnujemy z wiedzy z góry, a w szczególności z wiedzy, że się nie mylimy. W życiu duchowym nigdy nie wiadomo wcześniej, że się nie mylimy.

Dla urozmaicenia przytoczę anegdotkę. Pewnego dnia przyjmowaliśmy w En Calcat grupkę młodych Holendrów. Było to już dość dawno, w 1968 roku. W Holandii istniał wtedy bardzo silny młodzieżowy ruch kontestacyjny. Naszymi gośćmi byli chłopcy, którzy zajmowali się teatrem. Mieli odbyć wielkie tournée po krajach wschodniej Europy. Żyli oni poza wszelkimi normami religijnymi, społecznymi, moralnymi. Mimo to byli bardzo sympatyczni, inteligentni, pełni dobrej wiary w poszukiwaniu prawdy w życiu. Był pośród nich jeden ochrzczony katolik, jeden Żyd i jeden kompletny agnostyk. I to on zapytał mnie któregoś dnia w swobodnej i ufnej rozmowie: „Dlaczego zostałeś mnichem?” (klasyczne pytanie, które zadaje się na każdym kroku). Odpowiedziałem: „Z miłości do Jezusa Chrystusa”. On rzekł: „Jaki miałeś dowód, że się nie mylisz?” „Żadnego! Nie miałem żadnego dowodu, że się nie mylę! Podjąłem ryzyko. Mogę tylko powiedzieć, że przez dwadzieścia lat nigdy tego nie żałowałem”. Odpowiedział mi: „Ach tak!”.

Tak jest. Po dwudziestu latach nie żałuję tego. Ale wtedy nie mogłem powiedzieć z matematyczną pewnością: „Jestem pewien, że się nie mylę”. Rozeznanie w wielkich i w małych rzeczach ma taki właśnie charakter.

c. Dwa etapy rozeznania

Po tych dwóch uwagach przejdę do wyróżnienia dwóch etapów rozeznania: rozeznanie wewnętrzne, którego muszę dokonać w sobie, i rozeznanie zewnętrzne lub raczej takie, które dzielimy z innymi: to, o które pytam innych (mówię o rozeznaniu, które dotyczy tego, co się dzieje we mnie, ale można zastosować je punkt po punkcie, lecz w odwrotnym układzie, kiedy ja przeprowadzam rozeznanie z innymi).

Pierwsze jest zawsze konieczne, ale zawsze niewystarczające. Oznacza to, że muszę zacząć od próby rozpoznania tego, co dzieje się we mnie; stanowi to część mojej ludzkiej odpowiedzialności. Ale zawsze powinienem w miarę możliwości odwoływać się do innych.

 

6. ROZEZNANIE WEWNĘTRZNE
 

Jak powiedziałem, rozeznanie we właściwym znaczeniu tego słowa dokonuje się po fakcie. Jednak jest coś do zrobienia przed i kiedy się coś dzieje, na przykład przed podjęciem ważnej dla mojego życia decyzji: prośba o nałożenie rąk i wylanie Ducha, odrzucenie wygodnej sytuacji, która jednak wprawia mnie w moralne zakłopotanie, małżeństwo itd. Czy też niekiedy decyzji o wiele mniej poważnej, jak wejście do takiej czy innej grupy modlitewnej, przyjęcie czy rezygnacja z takiego czy innego zadania, które chce mi powierzyć mój proboszcz itd.

a. Postawa modlitwy

Przed i w trakcie podejmowania decyzji jest to bardzo proste: powinniśmy przyjąć postawę modlitewną. Rozeznanie duchów dokonuje się tylko w modlitwie. Nie możemy go przeprowadzić przy biurku, na kartce papieru, gdzie w dwóch kolumnach wypiszemy korzyści i szkody. To coś innego (chociaż też może się przydać). Rozeznanie duchów, poznanie, czy to Duch Boży nakłania mnie do zrobienia tego czy tamtego, dokonuje się jedynie w modlitwie, w obecności Boga.

Ta modlitwa musi być zawsze modlitwą oddania się Bogu, czyli zawsze wariantem modlitwy małego Samuela: Mów Panie, Twój sługa słucha (1 Sm 3,9). Kiedy uda nam się powiedzieć to z głębi serca, bez fałszu, bez zastrzeżeń, Duch rozeznania może być w nas światłem.

b. Po owocach poznajemy

Drugi moment: jeśli po uczynieniu tego coś zaczyna się w was dziać, jeśli decyzja zaczyna przybierać kształt, jeśli pojawia się pragnienie albo w tym momencie przychodzi wam do głowy jakaś myśl, to trzeba to zebrać, bo to są owoce Ducha. Jeśli to Duch spowodował w was ten zalążek decyzji, tę intencję, ten krok, to zrodzi równocześnie owoce. A owocami są miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (Ga 5,22-23). Listę tę trzeba znać na pamięć – to rachunek sumienia numer dwa (numer jeden to błogosławieństwa), to nasza wieża kontrolna. Jeśli coś w nas przynosi takie owoce, to pochodzi to od Ducha Świętego, i tylko od Niego. Jeśli tego nie ma albo jest coś wręcz przeciwnego, na przykład niepokój, niecierpliwość, brak łagodności itd., to można być pewnym, że nie pochodzi to od Ducha.

Lista ta znajduje się w Liście do Galatów. Moglibyśmy dodać do niej kilka innych pojęć, na przykład „pokora” we właściwym znaczeniu tego słowa, która jest czymś innym niż łagodność; 5 rozdział Listu do Galatów nie wymienia jej, ale znajduje się ona w innych pismach, takich jak Ef 4,1-3, gdzie występuje nieco odmienny spis. Gdzie indziej mówi się o „prawdzie” (Ef 5,9). Jest jeszcze „wolność”, która jest znakiem: gdzie jest Duch Pański – tam wolność (2Kor 3,17).

I tak, kiedy chcemy dokonać rozeznania w nas samych, na przykład w kwestii zaczynającego w nas dojrzewać planu, który rośnie i nabiera kształtu, mniej trzeba patrzeć na jego treść, a więcej na jego jakość. Podobnie, kiedy ktoś przychodzi do nas. Myślę o postulantach przybywających do En Calcat. Pytamy ich oczywiście: „Czego chcesz? Czym jest dla ciebie bycie mnichem?”. Może się zdarzyć, że ktoś odpowie wspaniałym przemówieniem na szóstkę! Cała doktryna życia monastycznego doskonale ujęta. A jednak słychać coś, nie w jego mowie czy słowach, ale w głosie, w tonie, w postawie, a to dowodzi, że to coś on sam spreparował, że pochodzi od niego, a nie od Ducha Bożego.

Podam przykład – czyni to przecież mój wykład bardziej konkretnym. Osiemnastolatek po trzeciej klasie liceum chciał koniecznie zostać mnichem. Chłopak chętny, energiczny, zaangażowany w pracy na rzecz swej szkoły, gorliwie oddający się praktykom religijnym, moralnie bez zarzutu, a ponadto bardzo inteligentny, doskonale zrozumiał teorię życia monastycznego, krótko mówiąc – wspaniale było go słuchać. Ale chciał wstąpić do zakonu od razu, natychmiast. Powiedziałem mu: „Skończ szkołę, a potem zobaczymy”. Nie przyjmował tego do wiadomości. Napierał coraz bardziej, jak ktoś, kto chce wyważyć drzwi. Moja odpowiedź była kategoryczna: niecierpliwość nie jest znakiem Ducha. Powiedziałem mu: „Nie!”. Wobec zamkniętych drzwi musiał ustąpić: wrócił do szkoły. Po kilku miesiącach napisał mi: „Ojcze, ty miałeś rację”. Co mu zresztą nie przeszkodziło w próbie wyważenia drzwi innego nowicjatu. Tym razem mu otwarto, ale po dwóch latach wyszedł – nie było to prawdziwe powołanie zakonne. A więc, jak widzicie, treść jego planu była bez zarzutu, ale jakość – gwałtowność i niecierpliwość, jaka w nim tkwiła, była dla mnie oczywistym znakiem, że plan ten nie pochodził od Ducha Świętego.

Tak samo jest z nami, kiedy na przykład pragniemy wylania Ducha. Jest to czymś dobrym. Jeśli ponadto czytaliśmy wystarczająco dużo na ten temat, rozmawialiśmy z doświadczonymi ludźmi, możemy mieć doskonale słuszny, jasny, zdrowy pogląd na to, czym ono jest, i sporządzić plan, który pod względem intelektualnym będzie świetnie umotywowany. Spójrzmy jednak w nasze serce: czy temu projektowi towarzyszy wewnętrzny pokój, cierpliwość, łagodność, opanowanie…? Jeśli tak, możemy sądzić, że pochodzi od Ducha Świętego. A jeśli nie? Jeśli nie, to nie!

c. Cierpliwość

Co zatem robimy, jeśli plan ten nie pochodzi od Boga?

Czekamy! Kiedy rodzi się w nas coś, co nie przynosi owoców Ducha – czekamy. Czekamy. Nie podejmujemy decyzji o wymiarze duchowym, jeśli nie ma w nas pokoju, a nawet radości, l oczywiście, jeśli nie możemy zaświadczyć, że robimy to z miłości. Miłość, radość, pokój. Nie zapominamy też o cierpliwości, łagodności, ufności…

Widzicie, jakie to ważne. To bezwzględnie najistotniejsze. Zawsze kiedy mam do czynienia z ludźmi, którzy mieli problemy natury duchowej, i mówię im o tym, a oni moje słowa wprowadzają w czyn, uspokajają się, spływa na nich światło… (niekiedy natychmiast, w ciągu dziesięciu sekund). Nieraz trwa to dłużej i pewne sprawy muszą się wyklarować, aby odzyskali pokój. Ale kiedy nie ma się w sobie owoców Ducha, a zwłaszcza pokoju, pierwszym obowiązkiem jest go odzyskać, zanim zrobi się coś innego. Nawet jeśli miała to być pilna posługa wobec braci.

d. Trudne napomnienie braterskie

Weźmy inny przykład: napomnienie braterskie. To ogromnie trudny obowiązek, wymagający dobrego rozeznania, co trzeba powiedzieć bratu, aby go pouczyć, aby mu pomóc; jest to jedno z najtrudniejszych zadań miłości braterskiej. Jeśli jesteście w stanie uczynić to w całkowitym pokoju i łagodności, to nie wahajcie się; jeśli nie, czekajcie i proście Boga, aby udzielił wam pokoju, łagodności, cierpliwości wobec tej osoby. I im bardziej wydaje się wam to pilne, tym ważniejsze jest wcześniejsze znalezienie w was samych pokoju Ducha. I wolności.

 

7. ROZEZNANIE WSPÓLNE
 

Mówiłem wam, że to wewnętrzne rozeznanie, zawsze potrzebne w dziedzinie życia duchowego, musi być potwierdzone przez rozeznanie zewnętrzne, którego oczekujemy od ludzi, którzy nas otaczają.

a. Weryfikacja przez innych

Najpierw bardzo konkretnie po to, by inni weryfikowali te owoce Ducha, które – jak nam się zdaje – znajdujemy w sobie. Może nam się bowiem tylko zdawać, że jest w nas pokój, radość, łagodność, wyrozumiałość, przebaczenie. Ale bracia mówią nam: „Ach! Tak? Chyba nie widziałeś się w lustrze. Spójrz na swoje usta! Spójrz na swoje oczy! Wydaje ci się, że jesteś cierpliwy? Gdybyś był na naszym miejscu, na miejscu tych, z którymi żyjesz, którzy żyją z tobą, zdałbyś sobie sprawę, że żyjesz w ciągłym napięciu” itd. Jest to więc pierwsza rzecz, która jest kwestią zwykłego, zdrowego rozsądku i ostrożności.

b. Dla wspólnoty

Druga sprawa: owoce Ducha nie są nam dane wyłącznie dla nas samych. Dlatego środkiem służącym rozeznaniu są nie tylko owoce, jakie taka czy inna rzecz przynosi nam, ale są także owoce, które przynosi ona wspólnocie.

Trzeba tu jednak dokonać bardzo ważnego rozróżnienia: jeśli owoce dla wspólnoty są dobre, jeśli to, co robię, powoduje w moich braciach wzrost miłości, pokoju, radości, wtedy mogę być pewien, że pochodzi to od Boga. Ale jeśli tego nie powoduje, nie mogę być pewien, że nie pochodzi to od Boga; w grę wchodzi bowiem wolność innych i wszelkie możliwe przeszkody. Dowodem na to jest fakt, że nawet Pan Jezus nie doprowadził do zrodzenia się w faryzeuszach i arcykapłanach owoców miłości i radości… Zatem również my, nawet jeśli działamy jak najbardziej zgodnie z wolą Boga, nie możemy być pewni, że takie owoce zrodzą się we wspólnocie, w której żyjemy. Ale jeśli się pojawią, możemy być pewni, że był w tym Bóg, Jego ręka, i że możemy iść dalej tą drogą.

Trzeba o tym zawsze pamiętać. W przeciwnym razie można się zniechęcić, zmienić kierunek działania, choć nie powinno się tego robić. Jezus znalazł się w takiej sytuacji. Zdał sobie sprawę, że Żydzi nie idą za Nim, nie wierzą w Niego, i musiał zadawać sobie pytanie: „Czy powinienem iść do innych?”. A potem znalazł w sobie, przez swe osobiste rozeznanie pewność, że Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela (Mt 15,24), a więc nie zmienił drogi, poszedł prosto, i to prosto na Kalwarię.

Może się zatem zdarzyć, że Duch Boży doprowadzi nas do porażki wobec naszych braci albo nie tyle do porażki, ile do czegoś, co grzech ludzki przemienia w niepowodzenie. W takim razie musimy być naprawdę pewni tego, co robimy! Trzeba mieć naprawdę to wewnętrzne rozeznanie, które zawsze podziwiałem u Jezusa.

Widzimy Jezusa, który od początku wie dokładnie, co musi robić. Pierwsze [znane z Ewangelii] słowa Jezusa, które w wieku dwunastu lat wypowiada do swych rodziców: Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? (Łk 2,49). Wie już, jako dwunastoletni, co „trzeba” robić, gdzie „trzeba” być. Gdy prosi o chrzest, święty Jan Chrzciciel dziwi się: Ty przychodzisz do mnie? Jezus odpowiada: Godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe (Mt 3,15). „Godzi się” jest łagodniejsze od „trzeba”, ale ma to samo znaczenie. Jezus rzeczywiście dokonał rozeznania i za każdym razem, gdy coś robi, wie, co musi czynić.

c. W harmonii z Kościołem

Trzecim punktem dotyczącym rozeznania zewnętrznego, na który w Kościele kładzie się duży nacisk – wiemy dlaczego – jest to, co nazywa się „analogią wiary”. Oznacza to, że co przychodzi z wewnątrz, „nie powinno stać w sprzeczności z doktryną Kościoła”.

Powiedziałbym, że nie może także być sprzeczne z dyscypliną Kościoła. Coś, co miałoby wyprowadzić nas poza Kościół, zerwać naszą więź z Kościołem, nie pochodzi od Boga. Jest to dość oczywiste.

Jednak powtarzam: doprowadziłoby do zerwania więzi, nie do napięcia! W życiu wielkich świętych są historie, które pokazują, że natchnienie Ducha Świętego może wywołać niekiedy silniejsze lub słabsze napięcie z pewnymi aspektami lub pewnymi sektorami Kościoła ich czasów.

Przykładem niech będzie święta Klara. Kiedy święta Klara zakładała zakon klarysek, Duch Święty naprawdę skłaniał ją do całkowitego ubóstwa; był to jej charyzmat, któremu naprawd...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin