Związek przeznaczenia 22.rtf

(12 KB) Pobierz

Rozdział 22

 

Dzień po świętach Severus długo siedział w swojej prywatnej bibliotece, studiując dzieło Harry’ego.

Dzisiejszy ranek przypominał obrazek z pocztówki — w nocy spadło więcej śniegu i dwójka uczniów, którzy zostali na święta w zamku, toczyła na błoniach bitwę na śnieżki. Zaś małżonkowie znaleźli wygodne schronienie w lochach.

Starszy czarodziej nachylił się nad rysunkiem. Harry zdołał doskonale uchwycić zarys jego twarzy, długość szczupłych palców i nastrój miejsca. To był zaledwie szkic, ale zadziwiła go ilość detali — kosmyk włosów opadający na prawy policzek, ciemny przebłysk pod opuszczoną powieką, cieniowanie ohydnego nosa… Jego ostry profil zdawał się kontrastować z delikatnym światłem padającym na niego, trzymaną w dłoniach książkę i sofę, na której siedział. Zwrócił uwagę na podpis. Zwykłe litery H i P oraz dzień, miesiąc i rok, zapisane dyskretnie w rogu.

Podarunek chłopaka mile go zaskoczył czy raczej fakt, że mąż cokolwiek mu dał. W końcu, on sam potraktował go w dniu urodzin okrutnie. Snape poczuł, jak policzki płoną mu ze wstydu. Po chwili stały się jeszcze gorętsze, bo to zupełnie nie w jego stylu odczuwać wyrzuty sumienia z powodu urodzin Pottera, zwłaszcza, gdy niejednokrotnie życzył sobie, aby ten nieznośny bachor w ogóle się nie urodził… Tylko że teraz tak nie czuł. W rzeczywistości, jego kwatery zdawały się być bardziej przytulne, od kiedy młodzieniec w nich zamieszkał… Mistrz Eliksirów zamarł i odłożył szkic.

 

Nieco później, gdy jedli razem lunch, Snape w zadumie spoglądał na męża. Harry bardzo się cieszył, że zaczęli wspólnie spożywać posiłki i zawsze mu dopisywał apetyt. Zaś z drugiej strony, Severus zastanawiał się, dlaczego Voldemort obrał sobie za cel młodego, dorastającego mężczyznę, jakim był Harry Potter. Starszy czarodziej wspominał noc, kiedy skonsumowali swoje małżeństwo. Przed oczami wciąż miał w połowie rozebranego chłopaka leżącego na łóżku, tak obnażonego, a równocześnie starającego się ukryć swoje przerażenie, będąc zmuszonym do nagłego i niemile widzianego zbliżenia. Powiedział mu, żeby położył się na brzuchu, aby żaden z nich nie musiał dodatkowo znosić tortury, jaką byłoby patrzenie sobie w oczy. Widział, jak młodzieniec mocno zaciskał dłonie na poduszce podczas całego aktu. Twarz Severusa sposępniała. I jeszcze ten zduszony szloch, kiedy było po wszystkim. Co, gdyby postąpił inaczej? Porozmawiał i pocieszył Harry’ego? Dotknął jego ramienia czy dłoni, by go uspokoić? A może wtedy wszystko poszłoby dużo gorzej? Być może Pottera odrzuciłby jego dotyk. Z początku ich związek był niezwykle nieprzyjemny, łagodnie rzecz ujmując. Jeżeli Harry zdoła przeżyć wszystkie wyzwania i przeciwności, jakie ma jeszcze przed sobą, czy będzie zdolny pokochać kogoś, mając za sobą taki wymuszony związek?

Mistrz Eliksirów miał raczej dość cyniczne i zjadliwe poglądy, jeżeli chodzi o miłość. Wiele lat temu zdecydował, że nie dane mu jest kochać, ani też zaznać czyjejś miłości. Harry był atrakcyjny na wiele sposobów, a on zniszczył jego pierwsze seksualne doświadczenie. I na dodatek złamał mu rękę. Zaś Potter, przechodząc przez to wszystko, kupił mu drogi płaszcz. I jeszcze go uściskał. Mężczyzna nie potrafił sobie przypomnieć, by ktokolwiek wcześniej go przytulał. Dumbledore ściskał go za ramię w najlepszym wypadku — to wszystko, co wiedział o przyjacielskich gestach, przynajmniej dopóki Harry go nie objął. Wciąż czuł jego nieujarzmione włosy łaskoczące go po policzku i ramiona wokół swej szyi. Nadal widział iskierki w tych zielonych oczach. I jeszcze jego uśmiech. Harry lubił się śmiać. Czasami uśmiechał się, gdy coś szkicował, prawdopodobnie nawet nie zdając sobie z tego sprawy. To był taki rozmarzony uśmiech, który sprawiał, że Severus zaczynał zastanawiać się, co temu młodemu człowiekowi chodzi po głowie. Oczy i usta w kolorze zielono-czerwonego turmalinu, dumał Snape.

 

Młodzieniec przeprosił, wstał od stołu i podszedł do komody, by wziąć owoc. Mistrz Eliksirów śledził go wzrokiem.

— Masz ochotę na mandarynkę? — zapytał Gryfon.

— Tak, poproszę — odpowiedział starszy czarodziej.

— Łap! — chłopak uniósł rękę.

— Nie lubię, gdy rzuca się jedzeniem po naszych komnatach.

— Mówisz tak, bo boisz się, że nie złapiesz — stwierdził sprytnie chłopak.

Severus zmrużył oczy.

— Dobrze, celuj — warknął.

Mandarynka pofrunęła w jego stronę wdzięcznym łukiem. Mężczyzna zdołał ją uchwycić, lecz wyślizgnęła mu się spomiędzy palców i wylądowała na kolanach.

— Ha! Nie złapałeś! — zawołał Harry.

— Masz okropny cel. Dzięki Bogu nie grasz już w drużynie quidditcha — zrzędził czarnooki czarodziej.

— Próbujesz ratować swoją twarz, prawda? — odpowiedział nonszalancko młodzieniec, gdy Snape podniósł owoc i zaczął go obierać długimi palcami. Parsknął tylko w odpowiedzi na zaczepny komentarz Pottera. Gryfon skrzywił usta siadając do stołu. Zjedli w ciszy.

— Co chciałbyś robić w swoje urodziny? — zapytał nagle Harry.

Mistrz Eliksirów spojrzał na niego bez wyrazu.

— Dlaczego pytasz? Gdybyś przypadkiem nie widział kalendarza, mamy teraz święta, a nie moje urodziny.

— Ale wkrótce będą. Więc, co byś chciał wtedy robić?

— Nic.

— Nic?

— Nic — powtórzył ostro Snape, przenosząc skórki do kosza za pomocą niewerbalnego zaklęcia, wykonując tylko gest lewą dłonią.

— A co z Nowym Rokiem? — dopytywał się uparcie Gryfon.

— Nie wierzę w żadne odliczanie, szampan i tym podobne utarte nonsensy — odpowiedział mężczyzna znudzonym głosem — i jestem zdumiony tym, że dotychczas nie zorientowałeś się, że nie przepadam za jakimikolwiek spotkaniami towarzyskimi.

 

oOoOo

 

 

Jeżeli Severus sądził, że spędzi spokojnie ostatni dzień grudnia, bardzo się mylił. Bracia Weasley przysłali Harry’emu wiele noworocznych gadżetów, zaś Voldemort wybrał to popołudnie, by przywołać go przez mroczny znak. Snape natychmiast zebrał się i założył szatę wyjściową — tę, którą podarował mu Harry — po czym spojrzał w twarz męża.

Zielone oczy były śmiertelnie poważne i spoglądały na niego ze strachem zza szkieł okularów.

— Uważaj na siebie — powiedział młodzieniec.

— Czyżbym zawsze tego nie robił? — odpowiedział Severus. W jego głosie nie było słychać ironii, był raczej delikatny. Młody czarodziej nic nie odpowiedział, tylko patrzył na niego przenikliwie. Mężczyzna pogłaskał dłonią niesforne włosy chłopaka, zanim wyszedł.

Na szczęście Harry nie musiał czekać na niego tak długo jak ostatnio. Snape wrócił już pół godziny później. Mimo wszystko, nastolatek był zszokowany — jego mąż był niezwykle blady i przeszedł obok niego bez słowa, zmierzając wprost do swojej sypialni. Gdy po chwili wyszedł z pokoju, miał resztki wody na ustach i wciąż był śmiertelni blady.

— Dobrze się czujesz? — zapytał.

Mistrz Eliksirów spojrzał na niego chłodno.

— Czuję się świetnie wymyślając dla Czarnego Pana kolejne wizje, w których wielokrotnie gwałcę swojego męża, podczas których on masturbuje się mentalnie, bo nie jest do tego zdolny fizycznie.

— Przepraszam cię — powiedział Harry, kładąc swoją dłoń na dłoni męża.

— Za co?

— Za to, że musisz przez to przechodzić.

— To moja praca.

— Doświadczanie takiego cierpienia nie powinno należeć do twoich obowiązków — odpowiedział Potter.

Severus spojrzał głęboko w zielone oczy.

— Powiedz mi, jak się czułeś, gdy konsumowaliśmy nasz związek krwi? Tylko mi nie mów, że nie czułeś się, jakbyś został zgwałcony. Że nie czujesz tego względem mnie, albo że nie chcesz żebym cierpiał…

Chłopak przerwał mężczyźnie, chwytając go za rękę.

— A jak ty się czułeś? — zapytał łagodnie. — Już o tym rozmawialiśmy. Obaj zostaliśmy do tego zmuszeni.

— Odebrałem ci coś bardzo osobistego. Nie mogłeś sam zdecydować, komu to dać. Musiałeś oddać się mnie, wbrew swojej woli.

— Severusie… — Harry delikatnie ścisnął jego dłoń. — Wiem, że właśnie tego od nas oczekiwano. Razem zgodziliśmy się na to małżeństwo i związek. Mogliśmy się wycofać. Wtedy, wszystko między nami układało się inaczej. Nie potrafiliśmy nawet ze sobą rozmawiać jak w tej chwili. Było mi łatwiej cię oskarżać, zwłaszcza, że byłeś… no wiesz… na górze. To nie była twoja wina. — Zarumienił się, gdy czarne oczy znów przenikliwie spojrzały w zielone. Dlaczego, na Boga, ten młody człowiek musi być tak niewinny i tak spostrzegawczy zarazem? — Severusie, czy ty czujesz się winny? — Czarodziej skinął twierdząco głową. Ciężko było mu to przyznać, uczynić ten wielki krok, by przyznać się do części swoich uczuć przed Harrym. — Wiesz, ja też czułem się winny. Kiedy w końcu się uspokoiłem i porozmawiałem z Hermioną, często rozmyślałem o tym, jak ty czułeś się podczas naszego stosunku — wyznał Potter.

— Leżałeś na moim łóżku, obnażony, mając zaledwie siedemnaści lat — zaczął starszy czarodziej pustym głosem. — A ja musiałem… posiąść cię. Jakbyś był jakimś kawałkiem mięsa. Nienawidziłem sam siebie i nienawidziłem ciebie. Ale ty musiałeś być takim zdeterminowanym Gryfonem, prawda? — Mężczyzna ścisnął dłoń swojego młodego męża. — Nie poddałeś się. Nie chciałeś trzymać się ode mnie z daleka. Jesteśmy tak samo uparci, Harry.

— W innych rzeczach też jesteśmy do siebie podobni — stwierdził Potter. Obaj spoglądali na siebie w milczeniu.

— Rysowałeś? — Severus przerwał w końcu ciszę.

— Skąd wiesz?

— Masz ślad po graficie na nosie — odpowiedział Mistrz Eliksirów.

Harry roześmiał się i potarł skórę.

— Nie tutaj. Zaczekaj — powiedział Snape, wzdychając i pocierając delikatnie kącik jego nosa, aż ślad zniknął.

— Dziękuję, Severusie. Jak widzisz, cieszę się twoim podarunkiem.

— Nie musisz jednak malować sobie twarzy. Twoje naturalne wdzięki są wystarczające — wymamrotał starszy czarodziej, siadając z powrotem na sofie, podczas gdy Potter ponownie spłonął rumieńcem.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin