Zaraz wracam • ,
j Te dwie kobiety zlały się we śnie -nie chciałem tak tego powiedzieć.Nad ranem deszcz gradu, nagła cisza.Nadaję nieduży bagaż. Reklamuję kwit.
Płyniemy rozrywkowcem w stronę ujścia rzeki.Na dolnym pokładzie trwa dziwne kolegium.Opieram się o reling i podziwiam deltę.Następny numer pisma będzie wulkaniczny.
Drzwi się otwierają, jest jakaś stołówka.Podmuch znosi mnie na północ od okienka.Dziś barszcz ukraiński i filet z mintaja.Samotny biały żagiel fileta z mintaja.
Ktoś mnie prowadzi za monumentalne parawany.Myślę, że moglibyśmy zrobić to gremialnie.Przymierzam wąski krawat na placu targowym.Ktoś sprzedaje mi bilet. Studiuję odjazdy.
Oceany
Jakże spóźniony wypływam na wielkie oceany
z pierwszym pomyślnym wiatrem. Już plaża rysuje się w dali
kreską przyboju, w kajucie naciąga mokka...
kładę jacht w dryf... Tak bardzo lubię te stany
inercji, kiedy łódź na łagodnej fali ;
tańczy jak liść, że ogarnia mnie odrętwienie
i najpierw w radiu szukam dobrego rocka
a później od niechcenia posyłam myśli w nieznane ,
i drzemiąc na pokładzie przez cały spokojny dzień , ■
próbuję wysnuć z bezkresu rzeczy nie napisane
i w ten sposób pomnożyć nasze wspólne mienie.
Lecz z pierwszym słowem na myśli opada cień.
Jak taidno w istocie zrozumieć, co to jest za cień, .który wędruje za mną przez wszystkie oceanyjak Latający Holender, w pianie wyprzedzający dzień ;na księżycowych żaglach, kiedy w noc unosi nasze mienie!1 Zły ścigacz! Budzę się i przechodzę szybko wszystkie stanystrachu, bólu, rozpaczy jak jakiś narkotyczny bohater rockaspadający z gwiazdy na dno. Zapadła noc. W daliświatła portu, latarnia; bynajmniej nie nieznane.Wyłączam szumiące radio. Mam nadzieję, że wonna mokkaprzyjdzie z pomocą, bo coś powinno zostać napisanezanim na oceany spłynie odrętwieniei nie będę pod sobą czuł nic oprócz martwej fali.
22
23
Siedzę na pokładzie i piję. Jestem już chyba na fali,więc muszę teraz uważać, żeby za głęboko nie wejść w cieńtej chmury, którą wyświetla księżyc i w odrętwieniewprawia me słowa, zwodząc mnie myślą, że jedynie stanybliskie milczenia są słuszne. Słynni wykonawcy rockasą innego zdania, ale ja w ciszy wolę przemierzać oceany,bo interesuje mnie tylko to, co może wynurzyć się z dalinieme i niesłychane. W filiżance kołysze się mokka,żagle leniwie pracują, a ja sprawdzam, co zostało już napisanepamiętając, że często dopiero brzask zwiastujący dzieńprzynosi coś, czego nie daje noc, a co przekreśla mienierzucając na nas blask tego, co nieznane.
Jaki spokój. Na horyzoncie transatlantyk płynie w nieznanei może jeszcze poczuję zamierającą wibrację jego falialbo usłyszę muzykę z oświetlonych pokładów? Tańczą rockaeleganccy panowie i panie, och, żeby popaść w odrętwienie,bo czy nie jest to cel wszystkich naszych wysiłków? Tylko stanyeuforii i wycieńczenia, orgazm i inne ekstazy, powodują, że cieństaje się krótszy, pomiędzy tym, co napisane i nie napisane.I właśnie dlatego zachwyca nas ten, który przychodzi z dali,bo On światłem napuści czas i czas wyparuje. Moja mokkastygnie. Przyjacielu, z ciężkim sercem zostawia się mieniena brzegu, przed wypłynięciem w oceany,bo nie można wiedzieć, czy jeszcze wróci stary poczciwy dzień.
A na razie noc obiecuje, że ten dryf nie prowadzi w dzieńi że jakaś gwiazda jak dźwig uniesie nas nagle w nieznane.Cisza przed burzą. Cóż innego mogłoby znaczyć odrętwieniewody i nieba, jak nie groźbę, że to, co nie napisaneoszołomi i tak zachłannie wciągnie mnie w oceany,że przecierając zielone oczy w niemiłosiernej dalipowiem: O, to nie w porywie elektryzującego rockaznalazłem się tutaj, to nie są pospolite stanyosiągalne przy pomocy stymulantów, takich jak mokkaczy alkohol lub narkotyki, które z człowieka robią cień.To jest kwestia częstotliwości, odpowiedniej fali,której nigdy nie złapiesz, jeśli dbasz o imię i mienie.
I wtedy powiedział wiatr: „Dobrze, jeśli porzucisz mieniei zdasz się na mnie, to zobaczysz taki dzień,że zbledną ci oczy. tylko po co to odrętwieniena burcie, błędne spojrzenie w noc morza, jakby nie napisanemiało być to, co ujrzysz? Po co te melancholijne stany?Chwytaj szoty i ster, i bierz mnie w objęcia, bo w daliczeka przygoda. Z początku możesz posłuchać dobrego rocka,bo raźniej ci będzie z muzyką żeglować przez oceany,zwłaszcza z lekką, agresywną muzyką, dla której cieńtwoich myśli po prostu nie istnieje, A potem nieznanesamo upomni się o swoje prawa i w mgnieniu faliporwie cię w zimne przesmyki. I niech świeża mokka
24
25
ostatni raz sparzy ci wargi, potem będzie za późno". Mokka!Czy wiatr kpił? Szkwał był tak potężny, że całe moje mieniezaczęło fruwać w kajucie i przez szum fal nie słyszałem rocka,który miał mi przygrywać na początku drogi w nieznane.Nabierałem szybkości. Gwiazdy zniknęły, chmury jak wielki cieńmusiały zasnuć całe niebo, które czarne teraz jak oceanydrżało od wiatru. Nagle błyskawica smagnęła horyzont w dali -czy można być pewnym, że coś nie zostało tam napisane?Że szybki flores światła na niebie lub zygzak na falinie jest znakiem, który ma cieszyć lub wprawiać w odrętwienietych, którzy z tak mieszanymi uczuciami wyczekują na dzieńsądu? Lecz nie miałem już czasu, żeby zgłębiać takie stany,
ponieważ w ostrym przechyle szedłem w rozhuśtany mrok. Stany
morza, oto co było ważne. Oczywiście, wylała się mokka,
a zresztą, była już zimna. Założyłem, że kiedy przyjdzie dzień :
zrobię sobie nową, żeby przezwyciężyć poranne odrętwienie,
dodatkowo spotęgowane całą nocą spędzoną na fali,
kiedy w żadnym wypadku nic nie może być napisane.
Poza tym, narastał chłód. Zimna mgła wschodziła nad oceany
albo też w moich oczach lub umyśle. Czy pamiętasz rocka, -
pytałem się bardzo głośno, czy jeszcze rzucasz jakiś cień,
czy mógłbyś choć w przybliżeniu określić swoje mienie
czy też wszystko stopniowo pogrąża się w nieznane
i gubi znajome kontury w niesamowitej dali?
Czy znajdziesz jeszcze coś swojskiego w tej dali
takiego jak dół, góra, powierzchnia i głębia? Czy jakieś stany
dadzą się rozpoznać, czy będzie jedynie huśtawka na fali
niewypowiadalnych uczuć i bezgraniczne oceany
urągające wszystkim mapom i nazwom, takim jak Mokka,
Terre Adelie, Warszawa? Czy jakaś kartografia oswoi nieznane, J
czy też w ryku fal i wiatru jak w negatywie zgiełku rocka
w dzikim skłębieniu wszystko przechyli się w nienapisane
w aurze tak dziwnej, że nie będzie wiadomo: czy to noc czy dzień,
co jest tu a co tam, co jest sumienie, co mienie,
bo wszystkie słowa i składnie zniweluje cień i
i rozum unieruchomi ostateczne odrętwienie? \
Ach, nie trzymam steru, śnieg sypie mi w oczy. Odrętwienie ( ;
ścina wszystkie członki, łódź żegluje sama a w dali ;
majaczą białe widma. Czy to wstaje dzień?
A jeśli nawet, to co z tego? Już nie zaparzy się mokka
w ruinie lodowatej kabiny, palce nie skrzeszą ognia. Już nieznane
błyska w prześwitach między lodowymi górami i oceany
dymią groźnym światłem jak scena na koncercie rocka.
Spod oszronionych powiek widzę, że łódź mknie na oleistej fali
w zatokę pod wielką górą... czy jest na niej coś napisane?
Nie, nie mogę odczytać. Może ostrzeżenie, że stany
tego rodzaju to wyśmienity sposób, żeby stracić mienie")
i skończyć jak cień _:
26
27
/I:
człowieka, którym onegdaj byłeś? A przecież widzę jeszcze cień
na szczycie góry i słyszę, przez moje odrętwienie,
szept... jakby samego śniegu. Czy to są słowa nieznane,
czy też znów drwią ze mnie jakieś fałszywe stany
świadomości, nieprzytomnej, bo ciemnej teraz jak mokka
od lawiny sygnałów zmrożonego ciała kołysanego na fali
u kresu sił? Czy ten olśniewający dzień,
otwarty nade mną jak spadochron śniegu, weźmie to, co napisane
w nawias i poniesie swoją nieprzeniknioną treść, aby w dali
złożyć ją w księdze, w której okładkach przelewają się oceany?
Wtedy nikt nie będzie mógł powiedzieć, że to jego mienie,
nawet ktoś, kto najspokojniej w świecie słucha sobie rocka
.■'■■■ /
na przylądku Denison. Tak jak ja słucham rockaw przyjemnym pokoju. Wiedziałeś! Wszystko to tylko cieńzdarzenia i przygody, sposób na codzienne ,■ odrętwienie^kiedy za oknem morka i w sercu głód. Pyszna mokkaparzy się w kuchni, przez firanki sączy się dzieńi w innej skali widzę teraz nasze wspólne mieniekiedy po lekkim śniadaniu biegam od fali do falipomiędzy stacjami, usiłując znaleźć jakieś nieznanelekarstwo na rany, które zadają godziny. Te stany,stancje, któż je przygarnie? Wiem, że jestem w dali,kiedy z drżeniem serca przekraczam to, co już napisane,próbując bezprzykładnie omówić oceany.
Ale czy nie jestem jak cień, kiedy to, co napisane,zaledwie napoczyna nieznane, tak jak każdy dzieńzaczyna mokka, żeby wprowadzić mnie w dobre stany^ale potem jest odrętwienie i smutna udręka rocka,i nie wiem już, gdzie są oceany, które gdzieś w daliz każdym uderzeniem fali gwiżdżą na nasze mienie?
28
GOTI94