Andrzej Sosnowski Oceany w tegoż Stancje Lublin 1997.doc

(49 KB) Pobierz





Zaraz wracam              •    ,

j     Te dwie kobiety zlały się we śnie -
nie chciałem tak tego powiedzieć.
Nad ranem deszcz gradu, nagła cisza.
Nadaję nieduży bagaż. Reklamuję kwit.

Płyniemy rozrywkowcem w stronę ujścia rzeki.
Na dolnym pokładzie trwa dziwne kolegium.
Opieram się o reling i podziwiam deltę.
Następny numer pisma będzie wulkaniczny.

Drzwi się otwierają, jest jakaś stołówka.
Podmuch znosi mnie na północ od okienka.
Dziś barszcz ukraiński i filet z mintaja.
Samotny biały żagiel fileta z mintaja.

Ktoś mnie prowadzi za monumentalne parawany.
Myślę, że moglibyśmy zrobić to gremialnie.
Przymierzam wąski krawat na placu targowym.
Ktoś sprzedaje mi bilet. Studiuję odjazdy.


Oceany

Jakże spóźniony wypływam na wielkie oceany

z pierwszym pomyślnym wiatrem. Już plaża rysuje się w dali

kreską przyboju, w kajucie naciąga mokka...

kładę jacht w dryf... Tak bardzo lubię te stany

inercji, kiedy łódź na łagodnej fali              ;

tańczy jak liść, że ogarnia mnie odrętwienie

i najpierw w radiu szukam dobrego rocka

a później od niechcenia posyłam myśli w nieznane   ,

i drzemiąc na pokładzie przez cały spokojny dzień   , ■

próbuję wysnuć z bezkresu rzeczy nie napisane

i w ten sposób pomnożyć nasze wspólne mienie.

Lecz z pierwszym słowem na myśli opada cień.

Jak taidno w istocie zrozumieć, co to jest za cień,    .
który wędruje za mną przez wszystkie oceany
jak Latający Holender, w pianie wyprzedzający dzień      ;
na księżycowych żaglach, kiedy w noc unosi nasze mienie!
1 Zły ścigacz! Budzę się i przechodzę szybko wszystkie stany
strachu, bólu, rozpaczy jak jakiś narkotyczny bohater rocka
spadający z gwiazdy na dno. Zapadła noc. W dali
światła portu, latarnia; bynajmniej nie nieznane.
Wyłączam szumiące radio. Mam nadzieję, że wonna mokka
przyjdzie z pomocą, bo coś powinno zostać napisane
zanim na oceany spłynie odrętwienie
i nie będę pod sobą czuł nic oprócz martwej fali.


 


22


23




Siedzę na pokładzie i piję. Jestem już chyba na fali,
więc muszę teraz uważać, żeby za głęboko nie wejść w cień
tej chmury, którą wyświetla księżyc i w odrętwienie
wprawia me słowa, zwodząc mnie myślą, że jedynie stany
bliskie milczenia są słuszne. Słynni wykonawcy rocka
są innego zdania, ale ja w ciszy wolę przemierzać oceany,
bo interesuje mnie tylko to, co może wynurzyć się z dali
nieme i niesłychane. W filiżance kołysze się mokka,
żagle leniwie pracują, a ja sprawdzam, co zostało już napisane
pamiętając, że często dopiero brzask zwiastujący dzień
przynosi coś, czego nie daje noc, a co przekreśla mienie
rzucając na nas blask tego, co nieznane.

Jaki spokój. Na horyzoncie transatlantyk płynie w nieznane
i może jeszcze poczuję zamierającą wibrację jego fali
albo usłyszę muzykę z oświetlonych pokładów? Tańczą rocka
eleganccy panowie i panie, och, żeby popaść w odrętwienie,
bo czy nie jest to cel wszystkich naszych wysiłków? Tylko stany
euforii i wycieńczenia, orgazm i inne ekstazy, powodują, że cień
staje się krótszy, pomiędzy tym, co napisane i nie napisane.
I właśnie dlatego zachwyca nas ten, który przychodzi z dali,
bo On światłem napuści czas i czas wyparuje. Moja mokka
stygnie. Przyjacielu, z ciężkim sercem zostawia się mienie
na brzegu, przed wypłynięciem w oceany,
bo nie można wiedzieć, czy jeszcze wróci stary poczciwy dzień.


A na razie noc obiecuje, że ten dryf nie prowadzi w dzień
i że jakaś gwiazda jak dźwig uniesie nas nagle w nieznane.
Cisza przed burzą. Cóż innego mogłoby znaczyć odrętwienie
wody i nieba, jak nie groźbę, że to, co nie napisane
oszołomi i tak zachłannie wciągnie mnie w oceany,
że przecierając zielone oczy w niemiłosiernej dali
powiem: O, to nie w porywie elektryzującego rocka
znalazłem się tutaj, to nie są pospolite stany
osiągalne przy pomocy stymulantów, takich jak mokka
czy alkohol lub narkotyki, które z człowieka robią cień.
To jest kwestia częstotliwości, odpowiedniej fali,
której nigdy nie złapiesz, jeśli dbasz o imię i mienie.

I wtedy powiedział wiatr: „Dobrze, jeśli porzucisz mienie
i zdasz się na mnie, to zobaczysz taki dzień,
że zbledną ci oczy. tylko po co to odrętwienie
na burcie, błędne spojrzenie w noc morza, jakby nie napisane
miało być to, co ujrzysz? Po co te melancholijne stany?
Chwytaj szoty i ster, i bierz mnie w objęcia, bo w dali
czeka przygoda. Z początku możesz posłuchać dobrego rocka,
bo raźniej ci będzie z muzyką żeglować przez oceany,
zwłaszcza z lekką, agresywną muzyką, dla której cień
twoich myśli po prostu nie istnieje, A potem nieznane
samo upomni się o swoje prawa i w mgnieniu fali
porwie cię w zimne przesmyki. I niech świeża mokka


 


24


25




ostatni raz sparzy ci wargi, potem będzie za późno". Mokka!
Czy wiatr kpił? Szkwał był tak potężny, że całe moje mienie
zaczęło fruwać w kajucie i przez szum fal nie słyszałem rocka,
który miał mi przygrywać na początku drogi w nieznane.
Nabierałem szybkości. Gwiazdy zniknęły, chmury jak wielki cień
musiały zasnuć całe niebo, które czarne teraz jak oceany
drżało od wiatru. Nagle błyskawica smagnęła horyzont w dali -
czy można być pewnym, że coś nie zostało tam napisane?
Że szybki flores światła na niebie lub zygzak na fali
nie jest znakiem, który ma cieszyć lub wprawiać w odrętwienie
tych, którzy z tak mieszanymi uczuciami wyczekują na dzień
sądu? Lecz nie miałem już czasu, żeby zgłębiać takie stany,

ponieważ w ostrym przechyle szedłem w rozhuśtany mrok. Stany

morza, oto co było ważne. Oczywiście, wylała się mokka,

a zresztą, była już zimna. Założyłem, że kiedy przyjdzie dzień   :

zrobię sobie nową, żeby przezwyciężyć poranne odrętwienie,

dodatkowo spotęgowane całą nocą spędzoną na fali,

kiedy w żadnym wypadku nic nie może być napisane.

Poza tym, narastał chłód. Zimna mgła wschodziła nad oceany

albo też w moich oczach lub umyśle. Czy pamiętasz rocka,     -

pytałem się bardzo głośno, czy jeszcze rzucasz jakiś cień,

czy mógłbyś choć w przybliżeniu określić swoje mienie

czy też wszystko stopniowo pogrąża się w nieznane

i gubi znajome kontury w niesamowitej dali?


Czy znajdziesz jeszcze coś swojskiego w tej dali

takiego jak dół, góra, powierzchnia i głębia? Czy jakieś stany

dadzą się rozpoznać, czy będzie jedynie huśtawka na fali

niewypowiadalnych uczuć i bezgraniczne oceany

urągające wszystkim mapom i nazwom, takim jak Mokka,

Terre Adelie, Warszawa? Czy jakaś kartografia oswoi nieznane, J

czy też w ryku fal i wiatru jak w negatywie zgiełku rocka

w dzikim skłębieniu wszystko przechyli się w nienapisane

w aurze tak dziwnej, że nie będzie wiadomo: czy to noc czy dzień,

co jest tu a co tam, co jest sumienie, co mienie,

bo wszystkie słowa i składnie zniweluje cień    i

i rozum unieruchomi ostateczne odrętwienie?              \

Ach, nie trzymam steru, śnieg sypie mi w oczy. Odrętwienie (   ;

ścina wszystkie członki, łódź żegluje sama a w dali              ;

majaczą białe widma. Czy to wstaje dzień?

A jeśli nawet, to co z tego? Już nie zaparzy się mokka

w ruinie lodowatej kabiny, palce nie skrzeszą ognia. Już nieznane

błyska w prześwitach między lodowymi górami i oceany

dymią groźnym światłem jak scena na koncercie rocka.

Spod oszronionych powiek widzę, że łódź mknie na oleistej fali

w zatokę pod wielką górą... czy jest na niej coś napisane?

Nie, nie mogę odczytać. Może ostrzeżenie, że stany

tego rodzaju to wyśmienity sposób, żeby stracić mienie")

i skończyć jak cień              _:             


 


26


27


/I:


człowieka, którym onegdaj byłeś? A przecież widzę jeszcze cień

na szczycie góry i słyszę, przez moje odrętwienie,

szept... jakby samego śniegu. Czy to są słowa nieznane,

czy też znów drwią ze mnie jakieś fałszywe stany

świadomości, nieprzytomnej, bo ciemnej teraz jak mokka

od lawiny sygnałów zmrożonego ciała kołysanego na fali

u kresu sił? Czy ten olśniewający dzień,

otwarty nade mną jak spadochron śniegu, weźmie to, co napisane

w nawias i poniesie swoją nieprzeniknioną treść, aby w dali

złożyć ją w księdze, w której okładkach przelewają się oceany?

Wtedy nikt nie będzie mógł powiedzieć, że to jego mienie,

nawet ktoś, kto najspokojniej w świecie słucha sobie rocka

.■'■■■       /

na przylądku Denison. Tak jak ja słucham rocka
w przyjemnym pokoju. Wiedziałeś! Wszystko to tylko cień
zdarzenia i przygody, sposób na codzienne ,■ odrętwienie^
kiedy za oknem morka i w sercu głód. Pyszna mokka
parzy się w kuchni, przez firanki sączy się dzień
i w innej skali widzę teraz nasze wspólne mienie
kiedy po lekkim śniadaniu biegam od fali do fali
pomiędzy stacjami, usiłując znaleźć jakieś nieznane
lekarstwo na rany, które zadają godziny. Te stany,
stancje, któż je przygarnie? Wiem, że jestem w dali,
kiedy z drżeniem serca przekraczam to, co już napisane,
próbując bezprzykładnie omówić oceany.


Ale czy nie jestem jak cień, kiedy to, co napisane,
zaledwie napoczyna nieznane, tak jak każdy dzień
zaczyna mokka, żeby wprowadzić mnie w dobre stany^
ale potem jest odrętwienie i smutna udręka rocka,
i nie wiem już, gdzie są oceany, które gdzieś w dali
z każdym uderzeniem fali gwiżdżą na nasze mienie?


28

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin