Alkoholizm (art.).doc

(106 KB) Pobierz

Diabeł na dnie butelki

     Kto z nas wie o tym, że od 39 lat pierwszy tydzień Wielkiego Postu poświęcony jest modlitwie o trzeźwość narodu? Jeśli już kojarzymy tego typu inicjatywy, to wskazujemy na sierpień - postulowany przez Kościół miesiąc abstynencji. Jednak statystyki nie odnotowują znaczącego spadku sprzedaży alkoholu w sierpniu. Czy więc tego typu inicjatywy Episkopatu mają dziś sens i pozytywne skutki?

     W grudniu ubiegłego roku Rada Ministrów poznała i zaaprobowała wyniki ogólnopolskich badań zleconych przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA), z których jasno wynika, że w ostatnich trzech latach średnie spożycie stuprocentowego alkoholu wzrosło o prawie 30 proc, spożycie wódki zwiększyło się o 40 proc, a piwa o 10 proc. Autorzy raportu wiążą ten wzrost bezpośrednio z obniżeniem w 2002 r. akcyzy od napojów spirytusowych. Wzrost negatywnych zjawisk związanych z nadużywaniem alkoholu zanotowała też policja: o 30 proc. więcej interwencji zakończonych dowiezieniem do izby wytrzeźwień, wzrost liczby przestępstw popełnionych przez pijanych sprawców - przede wszystkim kierowców i "domowych bokserów". Co ciekawe, badania pokazały również, że Polacy nie tylko nie ograniczyli, ale jeszcze zwiększyli zakupy alkoholu na nielegalnym rynku.

     Już po dwóch miesiącach od przyjęcia alarmującego raportu przez rząd, dramatyczny apel do premiera wystosował Zespół Apostolstwa Trzeźwości przy Konferencji Episkopatu Polski. W liście z 21 lutego duszpasterze trzeźwości z całego kraju pod przewodnictwem bp. Antoniego Dydycza proszą m.in. o pohamowanie agresywnej, często zakamuflowanej reklamy alkoholu, zmniejszenie - zgodnie z wytycznymi WHO dla krajów Europy - o jedną czwartą spożycia alkoholu (autorzy sugerują "wykorzystanie instrumentów prawnych i ekonomicznych celem zmniejszenia sprzedaży alkoholu"), wspieranie pracy profilaktycznej, promowanie stylu życia bez alkoholu, podniesienie do 21 lat wieku dostępności alkoholu. "Apelujemy o taką nowelizację ustawy o wychowaniu w trzeźwości, aby służyła wychowawczej pracy rodziny, szkoły i Kościoła. Nadzieje, jakie pokłada społeczeństwo w przemianach społecznych, muszą znaleźć przełożenie w aktywnej polityce rządu, który powinien bardziej dbać o dobro młodych obywateli niż interes producentów i sprzedawców alkoholu" - czytamy w liście. Jego sygnatariusz ks. Piotr Kulbacki z Krucjaty Wyzwolenia Człowieka ruchu oazowego przypomina, że rząd może i powinien wpływać na zahamowanie wzrostu sprzedaży alkoholu na przykład poprzez podniesienie podatków - akcyzy, dostępność koncesji na sprzedaż alkoholu czy ograniczenie jego reklamy. - Nie jest to zwykły towar rynkowy, o którym decyduje prawo popytu i podaży. O atrakcyjności alkoholu decydują inne czynniki: cel i sens życia, przymus środowiskowy, uzależnienie - tłumaczy ks. Kulbacki.

     PIJĄ INACZEJ

     Gdy na początku lat 90. malało spożycie alkoholu, wydawało się, że oto wreszcie na progu wolnej Polski mamy za sobą największą plagę społeczną PRL-u. Niestety, dziś już nie jesteśmy takimi optymistami. Z raportu PARPY wynika, że odsetek osób nadużywających alkoholu (tj. powyżej 10 litrów spirytusu rocznie wśród mężczyzn i ponad 7,5 litra wśród kobiet) zwiększył się w ciągu ostatnich 3 lat o 30 proc. Polacy piją więc coraz więcej, ale zmienił się model picia. Za tzw. komuny piło się przede wszystkim w pracy, na ulicy (pod przysłowiową budką z piwem), w bramie kamienicy czy w parku. Dzisiaj natomiast pije się w pubach, no i w domach (picia "na ulicy" zabrania prawo, a w pracy nie można pić, bo zwolnią). W ten sposób problem jest jakby mniej widoczny. O. Jan Karczewski OFM-Cap z Ośrodka Apostolstwa Trzeźwości w Zakroczymiu na podstawie obserwacji i rozmów z alkoholikami zwraca uwagę, że w ostatnich latach w nałóg często wpadają ludzie aktywni, przedsiębiorczy, topiący w alkoholu stresy i napięcia. - Gołym okiem widać też coraz wcześniejszą inicjację alkoholową wśród młodzieży. Sporo młodych ludzi jest już uzależnionych. Oczywiście ma na to wpływ eksperymentowanie z narkotykami, mieszanie ich z alkoholem - zaznacza zakonnik.

     - Młodzi piją inaczej niż my, gdy byliśmy w ich wieku. Przechodząc obok szkół, często widzę uczniów z puszkami piwa, stojących właściwie na widoku nauczycieli. W renomowanych liceach na porządku dziennym jest sięganie po środki psychoaktywne i alkohol. Biorą, bo już w szkole czują presję wyścigu szczurów - uważa terapeuta i zarazem anonimowy alkoholik, znany w środowisku jako Zyga.

     Na szczęście, co podkreśla o. Karczewski, zmienia się też podejście do alkoholizmu: - Ludzie szybciej diagnozują problem, wcześniej szukają pomocy - mówi.

     ŻEBYŚ SIĘ ZAPIŁ NA ŚMIERĆ

     Zyga przestał pić 14 kwietnia, w tym roku będą 22 lata. Od tego czasu pracował w Ośrodku Terapii Uzależnień na Sobieskiego w Warszawie, obecnie jest społecznym terapeutą w Szpitalu Praskim. Dzięki pomocy finansowej miasta w szpitalu otwarto ponad dwa lata temu oddział detoksykacyjny. Przyjmowani są do niego wszyscy, także ci nieubezpieczeni, najczęściej bezdomni. Zespół terapeutyczny ma za zadanie dostarczyć pacjentom wiedzy o chorobie alkoholowej i zmotywować ich do podjęcia leczenia.

     W ciągu ostatnich 3 lat zmieniła się struktura spożycia alkoholu, udział napojów niskoprocentowych (piwa) spadł do 44,5 proc, a udział napojów spirytusowych zwiększył się do 47 proc. całości wypijanego w Polsce alkoholu. Prawie dwukrotnie wzrosła liczba osób zagrożonych uzależnieniem od alkoholu i wynosi obecnie ok. 1,6 min osób. To znaczy, że w najbliższych latach wzrośnie odsetek osób potrzebujących fachowej pomocy terapeutycznej w placówkach odwykowych.

     Na pytanie, co ich ostatecznie przekonuje, Zyga odpowiada: - Cykl wykładów, które pokazują, co alkohol robi z życiem człowieka. Jak picie matki, ojca wpływa na dzieci, własne zdrowie, pracę, funkcjonowanie w społeczeństwie. Bo do tej pory oni żyli w przekonaniu, że po prostu stracili parę złotych, no i mieli często kaca. Konfrontacja ze wszystkimi skutkami picia jest na ogół wstrząsem. Uzależnione kobiety płaczą, uświadamiając sobie, co alkohol zrobił z ich rodzin. Jeden z pacjentów powiedział mi, że zgłosił się na "de-toks" i terapię, bo 12-letni syn powiedział mu: "Życzę ci, żebyś zapił się na śmierć". Wtedy do tego ojca dotarło, że zniszczył własne dziecko! Że za kilka lat syn mógłby powiedzieć "ojciec zapił się śmierć!"

     W leczeniu choroby alkoholowej od 50 lat w USA, a od 30 w Polsce, pomagają wspólnoty samopomocowe Anonimowych Alkoholików. Pierwsza warszawska grupa nazwana "Odrodzenie" powstała przy Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Dziś w stolicy działa 200 grup. Na spotkania, czyli "mityngi AA", może przyjść nawet nietrzeźwy, ale wtedy nie ma prawa głosu. Kilka tygodni temu, 7 stycznia, przy ul. Poznańskiej 38 trzeźwiejący alkoholicy otworzyli Klub Integracji Społecznej. - To pomoc dla tych, którzy chcą zdrowieć. Mogą tam przyjść ci, którzy już mówią o sobie "jestem alkoholikiem". Taka szczerość to właśnie znak, że przestaje się pić - tłumaczy Zyga.

     Po AA powstały działające na podobnych zasadach wspólnoty Al-Anon, skupiające rodziny osób uzależnionych, oraz DDA, które tworzą dorosłe dzieci alkoholików.

     Od wielu lat duszpasterze i moraliści, ale także sami alkoholicy zastanawiają się, czy alkoholizm to grzech czy tylko choroba? Dyskusję sprowokował słynny artykuł prof. Wiktora Osiatyńskiego w "Polityce" w 1985 r.

     - Trudno określić granice, nawet specjaliści mają z tym problemy. Wielokrotnie debatowaliśmy nad tym w Zakroczymiu. Te dwa pojęcia dotyczą innych rzeczywistości, ale przecięż jakoś się łączących. Na pewno nie jest tak, że pijacy pijąc grzeszą, a chorzy na alkoholizm to już nie. Istnieje problem odpowiedzialności za chorobę. W programie AA jest 12 kroków do uzdrowienia, a jednym z nich jest zadośćuczynienie za krzywdy, popełnione podczas choroby. A więc trzeba wziąć odpowiedzialność za to, co się w chorobie złego uczyniło - mówi o. Jan.

     ALKOHOL TO NIE WRÓG

     Wśród specjalistów zajmujących się terapią uzależnień panuje dość zgodna opinia, że państwo ma obowiązek troszczyć się o to, by nie tylko stwarzać warunki do leczenia alkoholików, ale też zapobiegać problemowi. Właśnie o tym piszą autorzy listu do premiera Marcinkiewicza. Ks. Piotr Kulbacki uważa, że rząd powinien popierać wszelkie działania promujące trzeźwość i "podstawowy, skuteczny środek, jakim jest dobrowolna abstynencja". Przypomina zasadę Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, która brzmi: "Przez dobrowolną abstynencję wielu do trzeźwości wszystkich". Z kolei o. Jan Karczewski z OAT zwraca uwagę na kształtowanie mentalności - szacunku dla prawa. Chodzi przede wszystkim o niesprzedawanie osobom nietrzeźwym i małoletnim alkoholu. Innym problemem są trudności w dostępie różnych organizacji pozarządowych do funduszy przeznaczonych na profilaktykę uzależnień.

     Inaczej o alkoholizmie myśli Zyga:

     - Dostępność alkoholu nie jest czynnikiem wpływającym na wzrost spożycia wódki czy piwa. Podobnie z działaniami prawnymi: nic nie dało wprowadzenie do kodeksu drogowego kategorii przestępstwa za jazdę po pijanemu. Ludzie się tym w ogóle nie przejęli. Moim zdaniem alkoholizm stanie się problemem marginalnym tylko wtedy, gdy społeczeństwo będzie zadowolone z warunków życia, gdy frustracja i lęki nie będą powszechne. Poza tym każdy człowiek może nauczyć się prawidłowego zachowania pod warunkiem, że znajdzie miejsce, gdzie może pozbyć się stresu. U nas takich miejsc jeszcze jest za mało - uważa Zyga.

     Ks. Zbigniew Kaniecki, sekretarz Zespołu Apostolstwa Trzeźwości, zwraca uwagę na działania Kościoła promujące trzeźwość.

     - Wokół tego tematu nagromadziło się dużo nieporozumień - wyjaśnia - Weźmy na przykład parafialne księgi trzeźwości. One są uważane za księgi alkoholików i pijaków, którzy ślubują zerwać z nałogiem. Tymczasem księgi przeznaczone są głównie dla osób nienadużywających alkoholu, które mogą świadczyć swoją postawą, że można żyć bez upijania się.

     Ksiądz sekretarz walczy też z opinią, jakoby duszpasterstwo trzeźwości było wrogiem alkoholu.

     - To nie wódka jest wszystkiemu winna, tylko człowiek, który robi z niej zły użytek. Alkohol nie jest szatańskim dziełem, choć można powiedzieć, że diabeł siedzi na dnie butelki. Jeśli się ją opróżnia, wtedy wychodzi - tłumaczy trochę żartobliwie ks. Zbigniew. Ale po chwili dodaje poważnie: - Alkohol jest darem Boga, czyli jest wartością. A jeśli tak, to nie ma obowiązku rezygnacji z niego, pomijając oczywiście tych, którzy są na alkohol uczuleni, czyli na przykład alkoholików. Niemniej, żeby inni mogli im pomóc, można do modlitwy dołączyć ofiarę - właśnie alkoholowy post. Na pewno wyda owoce - zapewnia duszpasterz.

     Innym nieporozumieniem wokół duszpasterstwa trzeźwości jest niechęć rodziców do propagowanych przez Kościół przyrzeczeń dzieci niepicia alkoholu do 18 czy 21 roku życia. -Mama i tata bronią się, mówiąc: A czy ja wiem, czy moje dziecko dotrzyma ślubu? - opowiada ks. Kaniecki. - Wtedy mówię im, że nawet, gdy dziecko znajdzie się w trudnej sytuacji, rodzice będą mogli powołać się na to przyrzeczenie. Będzie to też dobra okazja do rozmowy, do przypomnienia, żeby do przyrzeczenia wrócić, iść do spowiedzi. Kościelne przyrzeczenia trzeźwości to tylko propozycja pracy nad sobą, a nie smutny obowiązek. Bo tak naprawdę chodzi przecież o zmianę kultury i stylu życia. - Zauważmy, że odmawiając wypicia alkoholu, często przepraszamy. A ja pytam: za co masz przepraszać? Wystarczy powiedzieć: "dziękuję, nie piję". Albo wznoszenie toastów tylko alkoholem, bo sokiem to już coś gorszego. A przecież prezydenci USA wznosili wielkie toasty wodą mineralną i nikt się nie gorszył. Przestańmy wreszcie myśleć o cnocie trzeźwości w duchu: ile to ja tracę, zamiast - ile zyskuję - podsumowuje ks. Kaniecki.

     GDZIE SZUKAĆ POMOCY?

     BIURO SŁUŻBY KRAJOWEJ AA: tel. 022/ 828 04 94; od godz. 8 do 16 udziela informacji, gdzie odbywają się mityngi wszystkich wspólnot Anonimowych Alkoholików w kraju (a także Klubów Anonimowych Żarłoków, Anonimowych Erotomanów itp);

     OŚRODEK APOSTOLSTWA TRZEŹWOŚCI w Zakroczymiu: tel. 022/ 785 22 08; od 8. do 12. i od 13. do 16; spotkania i rekolekcje dla alkoholików trzeźwiejących i ich rodzin (w tym DDA - Dorosłych Dzieci Alkoholików oraz dzieci w wieku od 12 do 18 lat); szkolenia dla osób pomagających zawodowo innym;

     KLUB INTEGRACJI SPOŁECZNEJ W WARSZAWIE, ul. Poznańska 38: od 8 do 22 może przyjść każdy trzeźwiejący alkoholik potrzebujący wsparcia.

     LICHEŃSKIE CENTRUM POMOCY RODZINIE I OSOBOM UZALEŻNIONYM: tel. 0 63/ 270 81 32.; udziela informacji o mityngach grup AA, Al-Anon (rodzin alkoholików) i DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików), poradniach leczenia uzależnień, organizuje rekolekcje dla tych grup, kilkudniowe sesje terapeutyczno-edukacyjne dla młodzieży, w tym z rodzin dotkniętych alkoholizmem, oraz Ogólnopolskie Spotkania Środowisk Trzeźwościowych "Mityng pod gwiazdami" - w ostatni weekend lipca.


 

Alicja Wysocka


Tekst pochodzi z Tygodnika
Warszawsko-Praskiego "Idziemy"
http://adonai.pl/graph/idziemy.gif
12.03.2006

Alkoholizm można pokonać

     Z dr. Krzysztofem Wojcieszkiem rozmawia Tadeusz Pulcyn

     W publicznych dyskusjach na temat problemu alkoholowego w Polsce często pijaństwo utożsamia się z alkoholizmem. Jak odróżnić jedno od drugiego?

     Alkoholizm jest jednym ze skutków pijaństwa i to wcale nie oczywistym. Jest wielu ludzi, których byśmy określili pijakami, którzy alkoholikami ani 'nie byli, ani nie będą. Natomiast dokonują oni różnych spustoszeń w swoim otoczeniu, uprzykrzają życie innym, bywają agresywni. Alkoholizm, który jest chorobą, dotyka tylko niektórych ludzi nadużywających alkoholu.

     Moraliści mówią, że i z pijaństwa, i z alkoholizmu trzeba się spowiadać.

     Choroby nie można nazywać grzechem. Ale może być ona skutkiem grzechu. Jeśli ktoś nie zachowywał umiaru w piciu, to narażał się na ten skutek, jakim jest alkoholizm. Podjął ryzyko uzależnienia. Jest sprawą indywidualnej oceny, czy to ryzyko było rozpoznawalne, czy mógł się na nie świadomie zdecydować. Większość alkoholików nie wchodziła w chorobę świadomie. To ich jednak całkiem z odpowiedzialności nie zwalnia, bo człowiek musi się liczyć ze wszystkimi skutkami swoich działań. Jeśli nie zachowuję umiaru w jedzeniu, to narażam się na nadwagę i wynikające z niej choroby. Decyzje o piciu lub niepiciu alkoholu podejmowane są w okresie dojrzewania, gdy się formuje charakter. Chcę jednak pod- kreślić, że tak naprawdę decyzje te są podejmowane pod wpływem społecznego nacisku. W związku z tym, jeśli mówimy o grzechu, odnosząc się do alkoholizmu, to głównie w obszarze społecznym. Spowiadać się powinni więc zwłaszcza ci, którzy czerpią zyski z produkcji i sprzedaży alkoholu, ci, którzy traktują alkohol jak każdy inny towar. A to jest towar śmiercionośny.

     Czy można chorobie alkoholowej zapobiec?

     Jest to choroba duszy i ciała trudna do wyleczenia, ale można ją w jakimś sensie pokonać. Możliwe jest jej zatrzymanie i przywrócenie alkoholika do pełni życia społecznego i osobistego. Mozolny proces rehabilitacji jest w stanie spowodować, że alkoholik może przestać pić i odbudowywać swoje zdrowie, życie rodzinne, może zadbać o swój rozwój intelektualny i duchowy, wspierając się nowoczesną terapią. Konieczne jest zachowywanie abstynencji i odbudowywanie życia wewnętrznego. Terapeutom i osobom duchownym udało się wyprowadzić z alkoholowej pułapki dziesiątki tysięcy osób, a przy większej aktywności profilaktyków przynajmniej połowa z nich mogłaby nie ulec chorobie.

     Najpierw więc profilaktyka, a potem terapia w rozwiązywaniu problemów alkoholowych?

     Terapia ratuje życie ludzkie, więc nie jest to bagatelna sprawa, natomiast należy robić wszystko, co jest możliwe, żeby ludzie nie przekraczali tej cienkiej linii nieodwracalności choroby i nie musieli potem z trudem z niej się podnosić. Można na wczesnych etapach rozwoju problemów alkoholowych podejmować interwencje, które zatrzymają postęp picia alkoholu. Mogą to robić lekarze, nauczyciele, rodzice. Każdy, kto widzi, że młody człowiek idzie w złą stronę, powinien na swój sposób go ostrzegać.

     Jestem zwolennikiem nie tyle walki z alkoholizmem, ile walki z pijaństwem. Alkohol to nie jest niewinna substancja, której można używać do woli. To tak, jakbyśmy chcieli się bawić odbezpieczonymi granatami. Nikt o zdrowych zmysłach tego nie zrobi. Są społeczności, które mają niski poziom problemów alkoholowych dzięki uporczywej, wiekowej pracy nad krzewieniem cnoty trzeźwości. I pielęgnowanie tej cnoty jest możliwe w społeczeństwie polskim.

     Tymczasem ludzie odrzucają tę cnotę zwłaszcza wtedy, gdy nie są kochani, gdy czują się opuszczeni i samotni.

     Z pewnością jest związek między, nazwijmy to, wychłodzeniem ludzkiego serca z powodu osamotnienia, braku ludzkich i boskich relacji osobowych a nadużywaniem mocnych trunków. Jeśli rozmijam się z potrzebą obcowania z ludźmi i z Bogiem, staję się łatwym łupem dla alkoholu, który wprowadzi mnie w świat iluzorycznej arkadii. Można w pewnym stopniu diagnozować społeczeństwa; jeśli jest w nich wysoki poziom uzależnień, to znaczy, że brak w nich miłości, że występuje w nich atrofia życia duchowego, że brakuje wspólnot powiązanych więzami wiary, nadziei i miłości.

     Ich budowanie to rola Kościoła i państwa

     Państwo ma bardziej specjalistyczne zadania. Powinno nie tylko usuwać szkody związane z problemem alkoholowym, ale i przygotować grunt pod skuteczną profilaktykę. Ludzie, którzy są za państwo odpowiedzialni, podejmują określone decyzje, które sprzyjają trzeźwości obywateli lub nie. Natomiast Kościół ma wielką szansę jako wychowawca, może uczyć miłości, budować wspólnoty nawet w niesprzyjających warunkach. Oczywiście lepiej jest, gdy państwo i Kościół współdziałają w dziele budowania trzeźwego życia. Kościół rozwija apostolstwo trzeźwości, a państwo je w różnoraki sposób wspiera, na przykład nie przykłada ręki do reklamowania alkoholu, a nawet ten proceder ruguje.

     Odkryciem i dla państwa, i dla Kościoła na drodze rozwiązywania problemów alkoholowych było powstawanie wspólnot Anonimowych Alkoholików.

     Tam, gdzie się pojawia wspólnota. AA, odsłania się prawda, że jak ludzie są razem, to potrafią robić rzeczy bardzo trudne. W latach trzydziestych uważano, że leczenie alkoholizmu jest utopią. A tu nagle AA udowodnili, że nie jest. Ruchy samopomocowe - m.in. Dorosłe Dzieci Alkoholików, ruch Klubów Absty-nenckich, ruch Krucjaty Wyzwolenia Człowieka czy bractwa parafialne - podejmują zadania we wspólnocie. Gdy człowiek nie jest sam, jest silny. Bardzo ważne jest też sięganie po nowoczesne instrumenty profilaktyczne. Dysponujemy takimi programami opartymi na wiedzy naukowej, które nie przypominają pogadanek parafialnych. I są efektywne.

     Pan jest ich autorem?

     Tylko kilku z nich. Ostatnie nazwałem "Korekta" i "Debata". Program "Debata" jest skierowany do młodzieży gimnazjalnej, a "Korekta" do dorosłych. Struktura obu programów ukształtowana jest tak, że słuchmcz programu sam odkrywa stopniowo pewne walory trzeźwości. Może dociekać prawdy o alkoholu w sposób wolny i nieprzymuszony. Na przykład w obu wymienionych programach zauważam pozytywne strony picia alkoholu, ale po to, by powiedzieć: wiem, że używanie alkoholu jest atrakcyjne, ale mam pomysł jak w bezpieczniejszy sposób pozyskać to, czego oczekujecie po wypiciu wina czy piwa - na przykład humor, radość, czy odwagę, poczucie wolności, braterstwa, jedności. Niektórych dziwi, że w tych programach jest analiza pozytywnych skutków picia alkoholu, ale to jest realizm - wiemy, że ludzie nie piją z obrzydzeniem. Dlatego nie można o tym nie mówić w uczciwej debacie. Jest czas do spokojnego namysłu i wyboru. Powstaje sytuacja opisana w pierwszym Psalmie. W sposób wolny mogę wybrać dobro lub zło. Mogę być "jak drzewo zasadzone nad strugami wody, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną" albo "jak plewa, którą wiatr rozmiata"(zob. Ps 1,3-4).

     Chcę mocno podkreślić: nigdy nie powinni porzucać nadziei - i ci, którzy są uzależnieni, i ci, którzy mają uzależnionych w najbliższym otoczeniu. Czasem nieoczekiwanie ktoś zaprosi nas do wspólnoty, która pomoże rozwiązać problem.
 

Tadeusz Pulcyn


Dr Krzysztof Wojcieszek jest wykładowcą Wyższej Szkoły Zarządzania i Przedsiębiorczości
im. Bogdana Jańskiego, UKSW i SWPS w Warszawie. Jest autorem wielu programów profilaktycznych
i ponad 150 publikacji. Jest członkiem Zespołu ds. Apostolstwa Trzeźwości przy Konferencji
Episkopatu Polski, Zespołu Ekspertów przy Ministerstwie Zdrowia oraz Rady Naukowej przy Rzeczniku
Praw Dziecka. Jest też stałym współpracownikiem OAT w Zakroczymiu. Tekst pochodzi z Tygodnika
Warszawsko-Praskiego "Idziemy"

 

http://adonai.pl/graph/idziemy.gif

 

 

 

Jak czaruje alkoholik

     ROZMOWA Z JANEM LEWANDOWSKIM - PSYCHOLOGIEM, TRZEŹWIEJĄCYM ALKOHOLIKIEM, KTÓRY POMAGA OSOBOM UZALEŻNIONYM POKONAĆ NAŁÓG

     W jaki sposób przychodzący do Pana alkoholicy próbują usprawiedliwić swoje picie?

     Powodów zawsze mają dużo. W mojej praktyce takim najdziwniejszym przypadkiem był mężczyzna, który przyszedł dwa lata temu i powiedział, że pije przez komunistów. Ja mu odpowiedziałem, że przecież komunistów już dawno w Polsce nie ma... Alkoholicy mówią generalnie tak: piję przez żonę - bo jest głupia, niedobra, bo nie dba. To jest główny punkt. Potem piją przez dzieci, bo nie uczą się i w ogóle nie takie miały być. I sztandarowa sprawa - piją przez teściową czy teściów, dalej przez pracę, układ polityczny; powodem może być również beznadzieja. Czasem wspominają też, że nie radzą sobie z emocjami, duszą w sobie złość, nie potrafią powiedzieć, o co im tak naprawdę chodzi, nie potrafią upomnieć się o swoje. Ale o tym mówią najmniej. Generalnie wszystkie sprawy określają w ten sposób - piję, bo jestem nerwowy; piję, bo wkurzają mnie ludzie. Ale za tym kryje się prawda, że to oni nie potrafią sobie relacji z ludźmi ułożyć. Kiedyś przyszedł człowiek do leczenia i mówi: Panie, ja nie mówię, że nie piję, ale ja jestem nerwowy i trzeba mnie leczyć z nerwów. Ja mówię - dobrze pan trafił, bo nasz oddział odwykowy to jest dobra klinika nerwów. I on się strasznie oburzył... Bo ja wiem, co za tym stoi - gdyby nie pił, to by nie miał tych nerwów. Przeprowadzałem kiedyś rozmowę z jednym wykształconym człowiekiem. Kiedy po dwóch godzinach zorientował się, że nie posunął się ani o krok, zapytał mnie skąd te problemy tak dobrze znam. A ja mówię: Panie, bo ja sam jestem alkoholikiem. A on na to: to mógł pan wcześniej powiedzieć, to nie kłamałbym tyle. Ale to nie jest problem, że ludzie piją z jakiegoś tam powodu.

     A w czym tkwi problem?

     W lęku. Boją się przyznać do tego, że alkohol pomaga im przejść przez życie, że pomaga im przetrwać jakieś trudne sytuacje. I ponieważ nie wyobrażają sobie bez niego życia, w związku z tym będą wymyślać różne powody, nawet niestworzone, żeby to picie uwiarygodnić. Ale to są powody, na które tylko oni sami się nabierają, bo ktoś kto żyje z alkoholikiem i ma go blisko może się nabrać raz, drugi, ale nie dziesiąty, nie piętnasty. Zajmowanie się powodami, przez które oni piją, nie prowadzi do niczego, bo to jest rzec...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin