PAWE� JASIENICA PAMI�TNIK Poniedzia�ek, 5 stycznia 1970 roku Te o musia� by� wczesny wiecz�r: z g�ry pada�o ju� na st� silne �wiat�o lampy naftowej, lecz nas z bratem jeszcze nie zap�dzono do ��ek. A mo�e rodzice nie mieli w�wczas g�owy po temu? Pochy�em nad jakim� papierem, nad listem czy gazet�, debatowali zawzi�cie. Zahaczy�y mi si� o pami�� ich s�owa dotycz�ce tajemniczych spraw � zamarzni�tej rzeki, przer�bli w pobli�u mostu, czyjego� kalosza porzu- conego na lodzie. �atwo mi dzisiaj rozszyfrowa� znaczenie owych urywk�w wspomnie�, bez b��du dopasowa� tamten wiecz�r do chro- nologii wydarze� powszechnie uznawanych za historyczne, nawet za �wstrz�saj�ce �wiatem". By� to po prostu sam pocz�tek roku 1917, kt�ry� z jego najpierwszych dni. Polska para inteligencka, zamieszka�a w miasteczku Maksaticha guberni twerskiej Imperium Rosyjskiego, roztrz�sa�a �wie�o otrzyman� wiadomo�� o gwa�townej �mierci Grzegorza Rasputina. � Stary porz�dek p�ka� o w�asnych si�ach. Up�yn�y pi��dziesi�t trzy lata (znowu jest wczesny wie- cz�r styczniowy, wigilia Trzech Kr�li), szmat czasu wystar- czaj�co rozleg�y, by m�c stwierdzi�, �e wbrew gromkim zapowiedziom pewnego wieszcza �koby�a historii" wcale nie zosta�a zaje�d�ona. Ruszy�a wtedy ostro z miejsca, wzi�a sporo barier, lecz i zawlek�a niekt�rych, imponuj�co zreszt� licznych, swych pasa�er�w w regiony zjawisk osobliwych, z filozoficznego punktu widzenia zdecydowanie zabawnych. Rozpocz�wszy przed dwoma miesi�cami si�dmy krzy�yk, zasiad�em oto do pisania mej dwudziestej pierwszej ksi��ki, Pawe� Jasienica, lata 60. czyli pami�tnika. C� bardziej normalnego u literata, kt�ry od najwcze�niejszego dzieci�stwa przejawia� na�ogowe zain- teresowanie dla historii, w jej zakresie odby� studia uniwer- syteckie, po�wi�ci� jej wi�kszo�� swych wspomnianych przed chwil� wypracowa� i by� �wiadkiem interesuj�cych zjawisk dziejowych? W pewnych okoliczno�ciach post�powanie lo- giczne mo�e si� okaza� karygodn� lekkomy�lno�ci�. Nie wiem, nikt nie mo�e mi zar�czy�, jaki b�dzie los tych 1| pokrytych pismem kartek, czemu i komu one pos�u��. M�j K"' 'dom wcale nie jest moj� twierdz�. Nie jestem panem szuflady l w�asnego biurka. st; wiem, | Pisarzowi nie przys�uguje dzi� w Polsce swoboda tw�rczo- �� �ci. W pe�ni ciesz� si� ni� za to czynniki polityczne. W lutym 1968 roku trzej starsi panowie � Zygmunt Mycielski, Juliusz �u�awski i autor tej ksi��ki � zastanawia- li si� wsp�lnie nad potrzeb� i sensem wys�ania do przewod- nicz�cego Rady Pa�stwa listu, protestuj�cego przeciwko zdj�ciu ze sceny Dziad�w Mickiewicza. Szacowni gentlemani debatowali przez ca�y wiecz�r, nast�pnego dnia zaprosili do swego grona jeszcze jednego r�wie�nika, Jerzego Andrzeje- wskiego, oraz przedstawiciela pokole� m�odszych, pi��- dziesi�cioletniego Paw�a Hertza. Rozprawiano, wypito spo- ro kawy, sporz�dzono projekt listu i postanowiono ostatecz- nie nic nie pisa�. Wkr�tce potem swoboda tw�rcza zatrium- fowa�a w Warszawie i w ca�ej Polsce. Prasa poinformowa�a nar�d o rzeczonej naradzie, ods�oni�a jej z�owrogi charakter. Z kameralnej, w czterech �cianach prowadzonej i ja�owej w rezultacie rozmowy kilku os�b uczyni�a fragment spisku, maj�cego na celu zamach stanu, zmian� ustroju oraz inne okropno�ci. Quae cum ita sint... do czeg� pos�u�y� mo�e bezbronny maszynopis pami�tnika, kt�rego autor mniema skromnie, �e skoro wolno mu mie� prywatny pogl�d na czyny i poziom moralny kr�la Dawida, to tym bardziej na fakty ogl�dane w�asnymi oczami? Oczywi�cie do wykazania, �e walka ideologiczna nie tylko trwa, lecz rozpala si� gro�nie, co wymaga wzmo�enia czujno�ci, zdrowego mrozu na odwil- �owe miazmaty. � Pos�uch wobec pisarskiego powo�ania mo�e si� niekiedy okazywa� czynno�ci� podobn� do s�cze- nia oliwy w tryby mechanizmu represji. W lutym 1968 roku tak zwane czynniki nie chcia�y przyj�� do wiadomo�ci, �e protest literat�w przeciwko konfiskacie Dziad�w nie by� spraw� polityki, ale sumie�. Po rozgadanym lutym nast�pi� nacechowany namacalnym konkretem marzec. Jesieni� 1967 roku uczestniczy�em, jako m�� zaufania oskar�onej, w toczonym przy drzwiach zamkni�tych, lecz mimo to g�o�nym na ca�y kontynent procesie Niny Karsow. W�r�d nale��cych do niej papier�w znalaz�y organa �ledcze pami�tnik zaopatrzony na wst�pie zastrze�eniem: do opub- likowania w dwadzie�cia lat po �mierci autorki. Prokurator uzna� to za kamufla�, samo za� pismo za materia� prze- znaczony do natychmiastowego wywiezienia za granic� w celu drukowania, szkalowania, walki... Na pr�no obro�- cy � Jan Olszewski i W�adys�aw Si�a-Nowicki � wywodzili, �e tego rodzaju praktyki, same w sobie nies�uszne i krzyw- dz�ce, mog� si� w dodatku fatalnie odbi� na rozwoju literatury pami�tnikarskiej w Polsce. Micha� Dobrzy�ski ujemnie ocenia� antyukrai�skie pomy- s�y genera�a Tadeusza Rozwadowskiego. Szkodzenie wybit- nemu �o�nierzowi nie interesowa�o go jednak, skoro za- broni� og�aszania pami�tnika wcze�niej ni� w �wier�wiecze po zgonie autora. Jako� wydrukowano ksi��k� wtedy, gdy Rozwadowskiemu wszystkie sprawy tego padom by�y ju� od dawna oboj�tne. Za to wspomnienia galicyjskiego namiest- ka nie utraci�y znaczenia dla kultury polskiej. Nie przegra�a ona na tym, �e ekscelencja by� samow�adnym panem szuflad we w�asnym biurku. Minister Kazimierz �witalski zastrzeg� przed �mierci� stanowczo, �e je�li memuary jego maj� by� og�oszone, to tylko jako ca�o��. W �Kulturze" warszawskiej ukaza�y si� ich wybrane fragmenty, uzyskane drog�... urz�dow�. Zna�em takiego, kt�ry jesieni� 1944 roku, wyl�dowawszy po rozmaitych przygodach u gospodarza w Bia�ostockiem, w chwilach wolnych od troski o byd�o, tudzie� od innych zatrudnie� parobcza�skich, zaj�� si� utrwalaniem pi�rem swych prze�y�. By� oficerem zawodowym, zrzutkiem-cicho- ciemnym, konspiratorem i partyzantem. Kt�rej� nocy funk- Pawet Jasienica, lata 60. (Fot. P. Bar�cz) cjonariusze sowieckiego KGB po�o�yli r�k� na zapisanych brulionach, no i na ich autorze. Obi�o mi si� p�niej o uszy, �e kopa� on w�giel w stronach niezbyt odleg�ych od bieguna p�nocnego. Tego rodzaju przygody ju� nie gro�� pami�tnikarzom. Je�li nawet wszystko lub niemal wszystko zosta�o u nas po staremu, to jest niew�tpliwie wykonywane �agodniej. Nie mo�e to jednak uwolni� od l�ku o los w�asnej pisaniny. System, kt�remu zagra�aj� dzi� wy��cznie konsekwencje jego w�asnych b��d�w, piel�gnuje i nieustannie podsyca mit wszechstronnego zagro�enia. Swobodne wywody i oceny pisarskie mog� pos�u�y� za po�ywk� propagandzie wrogiej wszelkiej swobodzie my�li, nagonkom uprawianym w doda- tku przez miernoty, kt�rym cenzura prewencyjna i policyjny zakaz stwarzaj� jedyn� szans� �yciow�. Poranek 29 lutego 1968 roku, kt�ry to dzie� przeszed� do historii jako data protestacyjnego zebrania literat�w war- szawskich, poranek ten sp�dzi�em na Cmentarzu Pow�z- kowskim, samotnie. By�o to zaiste najbardziej w�a�ciwe miejsce do rozmy�la� o tym, co mia�o si� odby� wieczorem. Nie �udzi�em si� ani przez chwil�, nie wierzy�em w dora�nie pomy�lny skutek protestu. Co razem wzi�te wcale nie zwal- nia�o od dotkliwie odczuwanego obowi�zku. Z w�asnej ini- cjatywy, nie naradzaj�c si� z nikim, postanowi�em poprzed- nio, �e wyst�pi�, z�o�� wniosek o tajne g�osowanie, a w prze- m�wieniu podnios� mi�dzy innymi spraw� antysemityzmu. Nic to nie pomo�e, niczemu nie zapobiegnie, lecz zgodne b�dzie z t� najprostsz� i najbardziej s�uszn� filozofi� �ycio- w�, kt�ra nakazuje przestrzega� przyzwoito�ci. Podobne, w og�lnych zarysach, my�li snuj� mi si� po g�owie i teraz, kiedy nareszcie zdecydowa�em si� pos�ucha� g�osu przemawiaj�cego we mnie od lat, od wielu lat i podj�� ryzyko, kt�re nie jest niestety moim ryzykiem osobistym tylko. Wierno�� samemu sobie na pewno jest obowi�zkiem pisarza, trzeba ulega� przymusowi wewn�trznemu. A w do- datku � kto jest z wykszta�cenia historykiem, ten powinien zna� cen� pami�tnikarskich wyzna�..., nawet obci��onych ^ �przekle�stwem subiektywizmu", nawet k��bi�cych si� od Sflaniema� mylnych. �D�u�ej klasztora ni�li przeora". Niech- przyszli lokatorzy nadwi�la�skiego konwentu, gdy ju� p^stan� nas dzisiaj trapi�ce, ma�o powabne monachomachie, Ipyskaj� jedn� wi�cej okazj� do wyrozumia�ych � miejmy H nadziej�! � rozwa�a�, do utwierdzania si� w zbawiennym p przekonaniu, �e quantilla sapientia regitur mundus � nik�a 'm�dro�� �wiatem rz�dzi. Do takiego bowiem wniosku do- szed� autor tej ksi��ki, kt�rego �ywot przypad� na czasy historii-skeadensowanej, jak nigdyjeszcze,^~-~- Bo trudno bardzo iSbpatrzec^sI� innego ni� klanowe u�ytkowy sens w przyczynach om�wionych przed chwil� l�k�w i zahamowa�. Polityczni w�odarze utracili miar� nie tylko szk�d wyrz�dzonych og�owi, wi�c samym sobie r�wnie�, lecz i w�asnej �mieszno�ci. Wygody administracy}^ ne, mo�no�� nie kontrolowanego przez plebs smakowa� ni� w�adzy i po�ywania jej owoc�w wydaj� im si� dobrem najwy�szym. Z tego to powodu literatura spe�ni� winna funkcje, kt�re Stefan �eromski w fantastycznej zreszt� opowie�ci przypisa� bardom, otaczaj�cym �redniowiecznego j monarch�: �A pie�� jasnego pana za nogi ob�apia, czo�em mu bije..." Zasiad�em wi�c do pracy pami�tnikarskiej, nie maj�c �adnych zapisek osobistych, niczego, co przypomina�oby dziennik. Przechowuj�, owszem, notatniki z wypraw repor- terskich oraz zagranicznych. Stwierdzenie, �e tego dnia zwiedza�em wykopaliska w Wi�licy, innego bawi�em w Szan- ghaju, a jeszcze innego w Tours, to materia� w miar� istniej�cych warunk�w neutralny, wzgl�dnie bezpieczny. Wprawdzie pewien podaj�cy si� za literata macher politycz- ny twierdzi� publicznie, i� nie wybra�em wolno�ci, po- wr�ci�em do Polski, aby w porozumieniu ze syjonistami sia� w niej uplanowany zbrodniczo zam�t, ale niszczenie owych notatnik�w by�oby ostro�no�ci� przesadn�, skoro w sank- tuariach Ministerstwa Spraw Wewn�trznych le�y paszport, Pawe� Jasienica. Bieszczady, lato 196...
zbrozlo1