Manipulacja.doc

(71 KB) Pobierz
Manipulacja

Manipulacja

Obrona przez atak

Środa, 4 kwietnia 2007

Liderzy postkomunistycznej formacji próbują odwrócić uwagę opinii publicznej od oskarżeń, które padły podczas rozmowy Józefa Oleksego z Aleksandrem Gudzowatym.

Jesienią 2005 roku lewica znalazła się w odwrocie. Cztery lata rządów naznaczonych kolejnymi aferami i skandalami z udziałem posłów i ministrów rządów Millera i Belki oraz fronda grupy Borowskiego na tyle osłabiły SLD, że niektórzy wieszczyli postkomunistom los AWS-u. Z rekordowych 41 proc. poparcia w wyborach w 2001 roku zostało niecałe 12 proc. Do tego doszło do zmiany warty w pałacu prezydenckim. Aleksander Kwaśniewski w ostatnich dniach urzędowania zdążył zwolnić z więzienia swojego partyjnego towarzysza, skazanego za udział w "aferze starachowickiej" Zbigniewa Sobotkę i na kilka miesięcy wyjechał z kraju. Dotychczasowi liderzy Sojuszu usunęli się w cień. Leszek Miller, Aleksander Kwaśniewski, Józef Oleksy, Krzysztof Janik czy Włodzimierz Cimoszewicz, z różnych powodów znaleźli się poza bieżącą polityką lub przestali odgrywać znaczącą rolę we władzach partii. Nowymi twarzami partii mieli zostać młodzi działacze – Wojciech Olejniczak i Grzegorz Napieralski. SdPL i reszta drobnych ugrupowań lewicowych przekonała się, że jedyną lewicową siłą zdolną odgrywać znaczącą rolę na scenie politycznej pozostaje SLD. Jednak do zażegnania dawnych konfliktów, urazów i historycznych uprzedzeń potrzeba czasu, wspólnego wroga i wzorem dawnych czasów – dobrego alibi dla wspólnego frontu jedności. Dlatego skandal wywołany opublikowanym niedawno nagraniem może być tym wydarzeniem, które na nowo scementuje różne pokolenia i frakcje SLD. W dodatku jest doskonałym i bardzo spektakularnym alibi dla powrotu Aleksandra Kwaśniewskiego na scenę polityczną.

Kolacje przy dyktafonie

Złote czasy SLD. Leszek Miller odbiera nagrodę "Człowieka Roku Wprost 2002". Źr. www.wikipedia.pl

Nie wiadomo w jaki sposób tzw. taśmy Oleksego znalazły się w rękach dziennikarzy. Według Aleksandra Gudzowatego oryginalny zapis rozmowy z Józefem Oleksym jest w posiadaniu prokuratury, która od  kilku miesięcy prowadzi śledztwo w sprawie gróźb pod adresem biznesmena i jego rodziny. Biznesmen zasugerował, że wyciek nastąpił z ABW lub prokuratury. Chociaż nie mniej prawdopodobna jest wersja, że za przeciekiem stoją ludzie Gudzowatego. Tym z kolei mogła kierować chęć zemsty na politykach lewicy.

O jego bliskich kontaktach z ówczesnym prezydentem i premierem świadczy chociażby fakt, że gdy zaczął otrzymywać pierwsze pogróżki, szukał pomocy bezpośrednio w ABW. Za pośrednictwem Aleksandra Kwaśniewskiego, Andrzej Barcikowski zlecił podległym służbom śledztwo w sprawie pogróżek pod adresem szefa Bartimpeksu. Podczas jednego ze spotkań u byłego prezydenta miało dojść do ostrej kłótni między Gudzowatym a Siemiątkowskim. Normalny obywatel może w podobnej sytuacji zgłosić się do prokuratury lub na policję. Aleksander Gudzowaty mógł liczyć na pomoc najważniejszych polityków w państwie.

Aleksander Gudzowaty jest jednym z najbogatszych ludzi w Polsce. Ten nomenklaturowy potentat zbił fortunę na handlu z Rosją. Na początku lat dziewięćdziesiątych przejął od PGNiG pośrednictwo w handlu gazem między Rosją a Polską. Twierdzi, że miał szczęście, znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie i w przeciwieństwie do państwowego molocha miał głowę do interesów. Mówi również, że od połowy lat dziewięćdziesiątych próbowano go z interesu wyrzucić, zastąpić podmiotem podobnym do spółki J&S, której właścicielami są dwaj pochodzący ze wschodu muzycy. Ich firma w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach zmonopolizowała dostawy rosyjskiej ropy do Polski.

Na czołówki polskich gazet Gudzowaty wrócił we wrześniu ubiegłego roku, gdy "Dziennik" opublikował artykuł śledczy o próbie skorumpowania syna Leszka Millera przez grupę polskich biznesmenów. Młody Miller miał im obiecać przychylne decyzje ze strony polskiego rządu. Gudzowaty, który według relacji świadków miał składać tę propozycję wyparł się całego zdarzenia, ale wkrótce zaczął oskarżać kolejne osoby o próbę zniszczenia go. Z przyjaciela lewicy, przeistoczył się w zajadłego przeciwnika Leszka Millera i Zbigniewa Siemiątkowskiego, któremu podlegały służby specjalne w okresie rządów lewicy. Gudzowaty twierdził wówczas, że stał się ofiarą prowokacji wymierzonej w niego przez Zbigniewa Siemiątkowskiego.

W listopadzie ubiegłego roku dowiedzieliśmy się o istnieniu tajemniczych nagrań. Dziennikarze dotarli wówczas do rozmowy Gudzowatego z Adamem Michnikiem, gdzie redaktor tłumaczy się z ataków "Gazety Wyborczej" na Bartimpeks. Przyznaje się wręcz do podejrzeń pod adresem Andrzeja Kublika, którego posądza o działanie na zlecenie służb specjalnych. To właśnie publikacja tych taśm oraz zapowiedź, że poza ujawnionym nagraniem w posiadaniu ludzi szefa ochrony Gudzowatego, Marcina Kosska, znajdują się jeszcze trzy inne rozmowy z Michnikiem, mocno ostudziły zainteresowanie "Gazety" rewelacjami "Dziennika". Gdy ujawniono nagranie rozmowy Oleksego z Gudzowatym, "Gazeta Wyborcza" niemal przemilczała ten fakt, podczas gdy inne media uczyniły z tego newsa dnia.

Brzytwa Oleksego

Józef Oleksy jeszcze pod sztandarem SLD. Źródło: www.sld.pl

Politycy ośmieszeni wypowiedziami Oleksego starają się przedstawiać obydwu rozmówców przynajmniej jako postaci inspirowane przez obóz rządzący. "Po każdej zmianie władzy Aleksander Gudzowaty idzie do następnej i mówi to, co jemu się wydaje jest miłe dla ucha nowej władzy, kiedy mówi się krytycznie o poprzednikach" – skomentował jesienią ubiegłego roku rewelacje Gudzowatego Zbigniew Siemiątkowski. Lewica stara się go przedstawiać jako postać, która chce się wkupić w łaski nowej koalicji. Nie jest to trudne, zwłaszcza, że Gudzowaty tworzy wokół siebie aurę człowieka szczególnie zagrożonego i nie ukrywa, że drogi jego i liderów SLD rozeszły się. Wiele mówi o próbach zamachu na jego życie. Dlatego towarzyszy mu zawsze trzech lub czterech ochraniarzy. Podejrzenia o próbę zamachu na jego życie, mają być oficjalnym powodem nagrywania przez ochronę Bartimpeksu rozmów Gudzowatego z jego gośćmi. Jak donoszą niektóre gazety, nagrań może być nawet czterdzieści, a wśród gości milionera wymienia się polityków wszystkich opcji, miedzy innymi Marka Ungiera, Lecha Wałęsę czy Andrzeja Urbańskiego. Co ciekawe, Gudzowaty upiera się, że nie inspirował żadnego z nagrań i sam nie miał wiedzy o działaniach ochrony. Nawet nie przesłuchał dyktafonów  przed oddaniem ich do prokuratury. W wywiadach podkreśla, że ufa swoim ludziom bezgranicznie.

"Jeśli ten oszalały Gudzowaty mówi o 300 godzinach nagrań i 35 osobach, to zadaję sobie pytanie, dlaczego akurat mnie wydobyto z tego tłumu?" – mówił w jednym z wywiadów Oleksy. Publikacja nagrań zbiegła się w czasie z zapowiedzią powrotu Oleksego do wielkiej polityki. Uwolniony z zarzutu kłamstwa lustracyjnego miał stanąć do walki o przywództwo w mazowieckich strukturach SLD. Po ujawnieniu treści rozmowy z Gudzowatym jego nadzieje na powrót do pierwszych szeregów Sojuszu legły w gruzach. 

Oleksy dobitnie i bez cenzury zrecenzował swój obóz polityczny: "Moja sitwa miała w d… Polskę". Nie oszczędził żadnego z liderów Sojuszu. Aleksandra Kwaśniewskiego oskarżył o posiadanie majątku znacznie przekraczającego jego możliwości finansowe ("Nie uzbiera, żeby nie wiadomo jak się naharował, to nie uzbiera tyle, ile potrzebuje na wylegitymizowanie tego"). Olejniczakowi dostało się za to, że nie zna języków i że ukrywa skandale poprzedników ("Olejniczak był w moim zarządzie i słowa nie słyszałem przez dwa lata, żeby mu się jakieś aferki nie podobały. Wszystko mu się w SLD podobało"), Szmajdzińskiego nazwał "bucem" a Borowskiego posądził o ukrywanie rzeczywistych kosztów kampanii wyborczej.

Pierwsze reakcje liderów SLD wskazywały na duże zamieszanie w szeregach. Władze partii zapowiedziały wyrzucenie Oleksego z SLD, a Aleksander Kwaśniewski powiedział w TVN24, że w afekcie może go udusić. "Język Oleksego kończy się w okolicach jego kolan" – skomentował we "Wprost" wypowiedzi na swój temat Leszek Miller. Dodał też, że wielokrotnie zwracano Oleksemu uwagę, że jego gadulstwo może przysporzyć mu kłopotów. "I bardzo pokaleczył się tą brzytwą" - dodał.

Oleksemu nie pozwolono na zwołanie konferencji prasowej w siedzibie partii. Podczas spotkania z dziennikarzami w redakcji "Trybuny", starał się tłumaczyć swoje wypowiedzi pod adresem kolegów. Między innymi dowiedzieliśmy się, że bucowatość Szmajdzińskiego oznacza jego małomówność. Oleksy starał się podważyć wiarygodność nagrania, mówiąc, że część jego wypowiedzi spreparowano. Żadne pokrętne wyjaśnienia nie mogły pomóc byłemu premierowi. Jego polityczna kariera dobiegła końca.

Ręce na pokład

Czy Alekander Kwaśniewski poderwie czerwony sztandar? Źr. www.wikipedia.pl

W kryzysowym momencie ster w ręce przejął Aleksander Kwaśniewski. Z pozycji polityka, któremu zwierzenia Oleksego powinny zaszkodzić najbardziej, przeszedł do kontrataku. Najpierw przedstawił dokumenty świadczące o swoich dochodach, zapowiedział powrót do polityki a następnie oskarżył rządzącą koalicję o inwigilację. Dwuznaczne wypowiedzi o obawach podczas rozmów przez telefon, ogólniki o państwie podsłuchów i oskarżenia o łamanie praw człowieka, stały się główną bronią byłego prezydenta. Pytany o konkretne dowody wycofuje się z tych oskarżeń: "Nie ma o czym gadać. Nie tyle ważne jest czy człowiek jest podsłuchiwany, czy nie. Tylko czy żyje w kraju, którym jest poczucie, że każdy jest podsłuchiwany" – mówił w Faktach TVN. "Aleksander Kwaśniewski mówi, że jest podsłuchiwany, bo wie coś, czego nie chce powiedzieć. Dostał przeciek od służb, że go podsłuchują" – wtórował mu Leszek Miller. Do mediów powrócili jako wiarygodni komentatorzy Mieczysław Rakowski i Jerzy Urban.

Społeczeństwo otrzymało spektakl, gdzie Aleksander Kwaśniewski gra pokrzywdzonego przez IV RP. Lewica za wszelką cenę próbuje odwrócić uwagę od grzechów swoich liderów, zakrzyczeć fakt, że nagrania rozmowy dokonał biznesmen od lat związany z lewicą, ochraniany przez człowieka, który chwali się kontaktami z rosyjskimi służbami specjalnymi a dostarczycielem rewelacji na temat polityków sojuszu jest były prominentny polityk SLD. Co więcej, prasowe plotki i zachowanie niektórych polityków koalicji, pozwoliły przedstawić Józefa Oleksego jako osobę posiadającą bliskie kontakty z Samoobroną a nawet niektórymi politykami prawicy. Oleksy był jednak jednym z liderów SLD, był posądzony o współpracę ze służbami specjalnymi PRL. Przed wyrokiem skazującym za kłamstwo lustracyjne uchroniły go niedoskonałości starej ustawy, która nie dość dokładnie zdefiniowała współpracę z tymi służbami.

W medialnym szumie giną podstawowe fakty. Rząd został zmuszony, by usprawiedliwiać się z faktów, które kolejno tworzył Aleksander Kwaśniewski i jego drużyna. Premier i minister Wassermann dementowali informacje o podsłuchiwaniu byłego prezydenta, a prokuratura musiała tłumaczyć się, że taśmy z nagraniem nie zostały przez nią specjalnie udostępnione dziennikarzom.

Nie brak opinii, że ujawnione nagrania pogrzebały postpezetpereowską formację na dobre. Najnowsze wyniki sondaży wskazują jednak, że afera nie wpłynęła na obniżenie notowań koalicji Lewicy i Demokratów. Powrót Kwaśniewskiego do polityki i systematyczna kampania pod hasłem obrony praw człowieka, konstytucji i swoiście pojmowanej proeuropejskości, może tę pozycję wzmocnić. Kolejnym krokiem może być współpraca z Platformą Obywatelską. Alternatywą jest próba rozbicia tej partii i stworzenia pod patronatem byłego prezydenta nowej centrolewicowej partii. Były prezydent na łamach "Gazety Wyborczej" rzucił hasło: "Wszystkie ręce na pokład". Zapomniał dodać, że ma również zamiar wykorzystać wszystkie metody w walce o odzyskanie władzy przez postkomunistyczną lewicę.

Janusz Podolski

 

5

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin