Campus Liaisons - rozdział I.doc

(48 KB) Pobierz
Campus Liaisons

Campus Liaisons

Rozdział 1: Hangovers and First Days

Pierwszą rzeczą, której byłam świadoma, było okropnie głośne walenie w mojej głowie. Każdy dźwięk był głośniejszy. Ktoś podkręcił głośność na maxa, prawda?

O żesz w mordę. Co mi się stało?

Leżałam płasko na brzuchu, na moim łóżku, z policzkiem wciśniętym w materac. Zadrżałam, gdy dreszcz przeszedł przez moją skórę.

Chwileczkę … Zazwyczaj nie jest mi zimno, kiedy się budzę.

O co chodzi?

Powoli przeturlałam się na plecy i jasne promienie wschodzącego słońca dotarły wprost w moje oczy, powodując wciśnięcie mojej twarzy z powrotem w materac

Za jasno.

Jęknęłam głośno i obróciłam się w drugą stronę, tak aby uniknąć słońca. Moje oczy otworzyły się z trudem, wciąż obolałe od oślepiających promieni.

Przez zmrużone oczy, mogłam zobaczyć, że żółte prześcieradła zostały przesunięte na drugą stronę mojego ogromnego łóżka.

Że co?

Próbowałam zetrzeć resztki snu z moich oczu, ale sprawiłam tylko, że moja pulsująca już głowa zabolała jeszcze bardziej.

Tabletki przeciwbólowe. Potrzebuję tabletek przeciwbólowych. Bardzo dużo tabletek.

Moje zmaltretowane ciało podniosło się na łóżku i następny powiew zimnego powietrza przeszedł przez moją skórę.

I wtedy spojrzałam w dół.

Nie miałam na sobie biustonosza. Ani koszulki.. Ani bluzki. Na dobrą sprawę nie miałam czegokolwiek.

Byłam zupełnie naga od pasa w górę.

Natychmiast żołądek podszedł mi do gardła i ogarnęły mnie nudności.

Co ja zrobiłam ostatniej nocy?

Prześcieradła były splątane wokół moich nóg i talii. Jakaś część mnie chciała zajrzeć pod  przykrycie, by zobaczyć to co i tak spodziewałam się ujrzeć – resztę mojego nagiego ciała, jednak o wiele większa część mnie wzbraniała się od tego.

Jeżeli byłam całkowicie naga, to istniała tylko jedna rzecz, jaką mogłam zrobić zeszłej nocy.

Usiadłam na moim łóżku, z prześcieradłami owiniętymi wokół siebie i sercem ciężkim od wyrzutów sumienia. Moje myśli krążyły wokół czegoś, jak mogłam się domyślać - wydarzeń wczorajszego wieczoru, ale mało co z niego pamiętałam.

Jedynym, co zachowało się w mojej pamięci były słowa Alice i Rosalie: „Pieprzyć chłopaków! Upijmy się!”

To nigdy nie było dobre.

Ostatnia rzecz, która zachowała się w mojej głowie to oporna zgoda się na kolejną tequilę z Rosalie. Barman pchnął dwa kieliszki pełne złotej cieczy w naszą stronę i podał nam dwie limonki. Popatrzyłyśmy na siebie i splotłyśmy ramiona. Ostatni głęboki wdech i kieliszki w górę.

I po tym, nic więcej.

Cholera.

To nie było dobre.

Moje poszarpane wspomnienia wywołały u mnie potrzebę hiperwentylacji. Błysk uśmiechu tu, słodki zapach sunący przez moje nozdrza, tam.

Znowu jęknęłam głośno, przerywając ciszę mojego pokoju.

Teraz albo nigdy, tak myślę.

Zacisnęłam palce wokół brzegu prześcieradła i zamknęłam oczy, bojąc się tego, co zobaczę.

Powoli podniosłam je do góry i przyszykowałam się na ten widok.

Następny głęboki wdech i byłam gotowa. Cóż, właściwie, to nie byłam gotowa, ale prawdopodobnie na tyle przygotowana, na ile mogłabym kiedykolwiek być.

Nieśmiało otworzyłam oczy i całe powietrze z moich płuc uleciało w jednym wydechu.

Tak, byłam całkowicie i kompletnie naga. W całej okazałości. Obnażona jak w dniu, gdy się urodziłam.

Cholera, cholera, cholera.

Moja głowa zwróciła się w kierunku mojego stolika nocnego, gdzie leżało rozerwane, foliowe opakowanie, drażniące mnie moimi nocnymi wybrykami.

Moja przygoda na jedną noc.

Cóż, myślę, że powinnam być szczęśliwa, że użył prezerwatywy. Szczęście, że byłam religijna, co do stosowania antykoncepcji. Dzięki niebiosom za małe cuda.

Mam 24 lata. Nie robię takich rzeczy. Cóż, zazwyczaj nie robię takich rzeczy. Byłam mądra. Absolwentka z wyróżnieniami. Nauczycielka.

Kurwa! Zajęcia!

Nagłe olśnienie, co do tego, jaki dziś dzień, uderzyło we mnie jak tona cegieł. Wyskoczyłam z łóżka, a kac nagle stał się ostatnim z moich zmartwień. Potykając się pobiegłam do łazienki i rzuciłam się pod prysznic. Ledwie pozwoliłam wodzie, żeby się wystarczająco nagrzała, by nie była lodowata. Będę musiała uporać się z moimi lukami w pamięci i przypadkowym seksem później. W tej chwili było o wiele więcej ważniejszych spraw.

Dzisiaj był najważniejszy dzień w moim życiu! Dzisiaj był pierwszy dzień mojego nowego semestru, mojego pierwszego semestru, jako wykładowcy.

Ukończyłam uniwersytet przedterminowo i szybko zrobiłam magistra z literatury angielskiej na tej samej placówce. Po tym wszystkim, nie miałam ochoty na przechodzenie przez próby znalezienia nowej szkoły, nowych wykładowców, nowego promotora, i co najgorsze…na przeprowadzkę. Lubiłam Waszyngton, taki zielony, jakim był. Był taki inny niż Phoenix i dlatego, po studiach zapragnęłam tu zostać.

Więc zostałam. I zrobiłam magistra o czasie. Nawet wcześniej.

Uczelnia była pod wielkim wrażeniem mojego poświęcenia, więc zaproponowali mi stanowisko nauczyciela literatury angielskiej w jednej klasie. Mam być najmłodszym wykładowcą na wydziale i muszę się wykazać, jeśli chcę być zatrudniona jako profesor za kilka lat. Nigdy nie myślałam o nauczaniu w czasie studiów, ale kiedy dostałam taką propozycję, nie mogłam jej odrzucić.

To była wygodna praca, ale raczej dzięki niej nie stanę się bogata. Ale była wygodna. I bezpieczna. Dwie rzeczy w niej lubiłam najbardziej. Nie musiałam zmieniać swojego życia. I nie musiałam opuszczać moich przyjaciół, mojego środowiska lub mojego domu.

Kupiłam mały domek na obrzeżach campusu w zeszłym roku, na ostatnim roku studiów. Nie był jakiś wymyślny, ale jak dla mnie idealny. Było tam dosyć do zrobienia, ale nie na tyle, żeby wymagany remont mnie przerósł. Dzięki temu, że mój brat Emmett mieszkał blisko mnie pomógł mi z większością prac. Jak na jego gust dom znajdował się za blisko bractw studenckich, była to jego jedyna skarga, ale ja go wyśmiałam.

Szybko skończyłam prysznic i włożyłam na siebie najbardziej profesjonalny strój, jaki miałam w szafie. Biała bluzka na guziki i ciemnoszare spodnie z szerokim mankietem na dole. Upięłam włosy w ciasny kok, już za bardzo spóźniona, żeby je wysuszyć.

Dziękowałam cicho Bogu, za to, że przygotowałam już materiały na zajęcia i położyłam je na biurku w moim gabinecie.

Timer ekspresu do kawy działał idealnie i napój był gotowy w momencie, gdy wyszłam z sypialni. Mocny zapach płynu pełnego kofeiny uwolnił mnie z wszelkich resztek senności. Wlałam trochę do termicznego kubka i chwyciłam moją teczkę i torebkę.

Drzwi zatrzasnęły się za mną, gdy wyszłam i wybiegłam na ulicę w moich płaskich butach by dotrzeć na wydział na czas. Studenci byli wszędzie, gromadząc się przed wejściami i blokując przejścia.

“Przepraszam! Przepraszam!” Krzyczałam dziko i przebiegłam przed kilkoma samochodami. Kierowcy trąbili i musieli gwałtownie skręcać, aby mnie ominąć, ale nie mogłam się tym przejmować w tej chwili. Jeśli nie dostanę się na czas na wydział, będę spóźniona na własne zajęcia. A to byłoby nie do przyjęcia.

Znalazłam się w samą porę przed czerwonymi, pokrytymi bluszczem murami wydziału i przepchnęłam się przez drzwi unikając kilku, wyglądających na zagubione, dziewczyn. Zapewne były to pierwszoroczne szukające swoich sal.

Otworzyłam drzwi od mojego biura i rzuciłam teczkę na krzesło w rogu, obok mojego biurka. Stos konspektów leżał dokładnie tam, gdzie je zostawiłam wczoraj. Jeszcze raz podziękowałam więc szczęśliwym gwiazdom za moją przezorność.

Popatrzyłam na mój zegarek i stwierdziłam, że mam tylko 15 minut zanim zajęcia się zaczną.

Opadłam na krzesło przy biurku i pozwoliłam, aby ogarnęły mnie nerwy.

Mój żołądek fikał koziołki, burząc rytm mojego oddechu.

Dam radę. To nic wielkiego. Jesteś mądra, Bella. Ukończyłaś studia z wyróżnieniem i sam dziekan polecił Cię do tej pracy. Dasz radę.

Z głową pomiędzy kolanami, próbowałam kontrolować mój szalony oddech. Ostatni raz spojrzałam na zegarek.

Pięć minut.

Cóż, teraz albo nigdy.

Wsunęłam stos papierów w ramiona i chwyciłam pióro.

Po zamknięciu mojego biura, znalazłam drogę do przypisanej mi sali. Zza drzwi mogłam usłyszeć głośne rozmowy i burzliwy śmiech.

O, Boże. Jeszcze raz, dlaczego się na to zgodziłam?

Dasz radę, Bella.

Obie strony mojego umysłu walczyły ze sobą o kontrolę. Nerwowa, niepewna strona tak bardzo chciała wygrać, ale nie mogłam jej na to pozwolić. Nie mogłam pokazać swojej słabości w pierwszym dniu. Nie, muszę być silna i zrobić dobre wrażenie w tym semestrze. Nie chciałam, żeby studenci weszli mi na głowę.

Wzięłam ostatni głęboki wdech i otworzyłam drzwi.

Natychmiast cisza ogarnęła studentów i wszystkie pary oczu skupiły się na mnie.

Proszę, niech nie będzie papieru toaletowego na moim bucie. Mam nadzieję, że dobrze założyłam moją bluzkę. Dobry Boże, czy założyłam oba kolczyki?

Mój umysł szalał, ale starałam się osiągnąć spokojny, opanowany wygląd.

Podeszłam do niewielkiego stołu z małą mównicą na środku klasy i położyłam stos konspektów. Moje dłonie instynktownie chwyciły obie strony katedry i w końcu spróbowałam skupić się na twarzach przede mną.

Tuziny par oczu gapiły się na mnie. Nie było słychać nic oprócz walenia mojego serca. Modliłam się, żeby nie usłyszał go nikt poza mną.

W końcu, byłam gotowa.

“Dzień dobry klaso, witam na zajęciach z literatury angielskiej. Jestem profesor Swan. Cieszę się, że będę mogła państwa poznać w ciągu tego semestru. Przejdźmy do programu zajęć.” Powiedziałam z udawaną pewnością siebie.

Mogłam stwierdzić już teraz, że to będzie długi semestr.

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin