Godność kobiety.doc

(29 KB) Pobierz
Godność kobiety

Godność kobiety

Fragment rozmowy z siostrą Agnieszką Aliną Ossowską, misjonarką z Kamerunu:

Na afrykańskiej kobiecie spoczywa nie tylko wyłączna troska o dzieci, ale też obowiązek pracy na polu, pranie, gotowanie i pełnienia właściwie wszystkich funkcji w domu. Po całodziennej pracy na plantacji wraca do domu, gdzie musi przygotować posiłek dla męża. Jeśli się z tego nie będzie wywiązywać, albo zostanie odesłana, a mąż weźmie sobie nową żonę, albo, w przypadku związków poligamicznych, będzie przez niego dyskryminowana: ani ona ani jej dzieci nie dostaną od niego nic z tego, co upoluje, nie kupi im też mydła, nafty czy soli, to jest produktów, bez których trudno żyć.

Ile kobiet żyje przeciętnie w rodzinie poligamicznej?

Na wschodzie Kamerunu, gdzie panuje wielka nędza, mąż ma przeważnie dwie-trzy żony. Tylko bogatszych stać na więcej, na przykład na pięć. Ale na zachodzie, przy okazji odwiedzin w tamtejszej polskiej misji, widziałam kiedyś posiadłość kameruńskiego milionera, który miał pięćdziesiąt żon. Każda z nich miała własny dom z wyasfaltowaną drogą dojazdową.

Choć muszę powiedzieć, że ostatnio nawet na wsiach kameruńskich, gdzie tradycja jest bardziej skrupulatnie zachowywana, coraz częściej dostrzega się wartość monogamii.

Pod wpływem ewangelizacji?

Tak. Choć wielożeństwo było dawniej między innymi konsekwencją sytuacji społecznej. Zamiast wynajmować robotników do pracy na plantacji kawy czy kakao, mężczyzna wolał się ożenić z kilkoma kobietami, bo miał w ten sposób darmową siłę roboczą.

Mówi się wiele o konieczności poszanowania obcej kultury. Czy Kościół zwalcza poligamię?

Należałoby się zastanowić, co to znaczy "zwalczać". To wcale nie oznacza, że żyjący w związkach poligamicznych nie mają wstępu do Kościoła. Wielu z nich uczestniczy w sprawowanej liturgii, nie mogąc jednak przyjąć sakramentów. Kobieta, która była pierwszą żoną w związku poligamicznym, może przystępować do sakramentów, ale tego prawa nie mają już następne żony. Dzieciom, które przyszły na świat w takich rodzinach i takiej kulturze, nie można zamknąć dostępu do życia sakramentalnego, choć wymaga się, by rodzice chrzestni żyli według nauki Kościoła.

Kościół, zgodnie z Objawieniem, naucza o świętości związku monogamicznego. Katolik decydujący się na poligamię - prawnie zaakceptowaną w Kamerunie - sam dokonuje wyboru. Wartości doczesne stają się dla niego bardziej atrakcyjne niż trwanie w wierności Bożym przykazaniom. Trzeba czasu, aby chrześcijaństwo - nie niszcząc tego, co dobre w afrykańskiej tradycji - przekształciło i zewangelizowało to, co sprzeciwia się Bożemu Objawieniu. Św. Paweł pięknie mówi o konieczności nieustannego odradzania się poprzez przemianę sposobu myślenia i postępowania. Ostrzega też wyraźnie, aby chrześcijanie nie brali wzoru "z tego świata". Słowa te nie przestają być aktualne. Niegdyś przestrzegały przed pogańską kulturą starożytnego Rzymu i Grecji, dziś wskazują na konieczność zewangelizowania tradycyjnych religii czarnej Afryki, a także naszej neopogańskiej cywilizacji XXI wieku.

Dzisiejsza kultura czarnej Afryki bardzo przypomina kulturę Wschodu z epoki Chrystusa. Prawo lewiratu nadal istnieje i dopiero od niedawna zaczyna zanikać. Kiedy poznałam kulturę afrykańską i sytuację kobiety w niej żyjącej, zrozumiałam, jak wiele zmienił Chrystus w życiu człowieka, a w szczególności w życiu kobiet. W Afryce zdarza się, że ojciec sprzedaje na noc swoją córkę za butelkę piwa albo wysyła ją do spółki leśnej w dniu, kiedy robotnicy otrzymują wypłatę, żeby sprzedając się, zarobiła dla rodziny pieniądze. Godność kobiety tam nie istnieje.

W Starym Testamencie jest scena, w której do lewity przychodzą mężczyźni, żeby się zabawić z nim i jego sługą, a on, próbując ocalić siebie, wydaje im swoją żonę. Kobieta zostaje wielokrotnie zgwałcona i umiera pod drzwiami domu swojego męża. To pokazuje, jaki w tamtych czasach był status kobiety. W Afryce jest podobnie. Pamiętam, jak kiedyś w spółce leśnej przyjmowałam chorych, a z pobliskiego domu dochodziły przerażające krzyki kobiety maltretowanej przez męża. Katecheta, który też je słyszał, powiedział mi, że w sprawy małżeńskie nie wolno ingerować. Przez siedem lat pracy w Kamerunie dwa razy spotkałam kobiety, które broniąc się przed mężem, ugryzły go. Widziałam natomiast dziesiątki kobiet pobitych, pokaleczonych sztyletem, przebitych dzidą tylko dlatego, że broniły się przed pijanym mężem domagającym się współżycia.

Kobieta traktowana jest instrumentalnie. Ma rodzić i wychowywać dzieci, pracować w polu i usługiwać mężowi. Kiedy małżeństwo afrykańskie, nawet całkiem młode, wraca z pola, przodem idzie żona, która na plecach dźwiga ciężki kosz z jarzynami, a na brzuchu niemowlę ssące jej pierś. Mąż idzie z tyłu i niesie tylko maczetę. Nie idą obok siebie, nie są partnerami. Ewangelia zaczyna powoli zmieniać te obyczaje. Ewangelizacja staje się równocześnie promowaniem kobiety. Poniżenie i wyzyskiwanie kobiet jest wielkim problemem społecznym. Kościół wcale nie boi się podejmować tego tematu. Trzeba nawet powiedzieć, że niekiedy jest on wręcz nadmiernie eksponowany, kosztem przepowiadania Jezusa, które schodzi na drugi plan. Tego też winniśmy się wystrzegać.

Młodzi chłopcy, którzy są już częściowo formowani przez misjonarzy w katolickich szkołach, próbują coś zmieniać. Niektórzy starsi mężczyźni także usiłują czasem przełamać te utrwalone relacje, ale płacą za to wysoką cenę. Pewien mężczyzna, który poszedł przynieść wodę, żeby wyręczyć swoją żonę, naraził się na szyderstwo całej wioski i teraz nie jest już tak odważny. Starsze kobiety również pouczają synów, żeby nie psuli żon swoją pomocą.

(powyższy tekst stanowi fragment wywiadu "Pomoc mi przyjdzie od Pana", który ukazał się w 544 numerze miesięcznika "Znak"; rozmawiała Dorota Zańko)

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin