50 pytań o miłość.doc

(273 KB) Pobierz
Moim ideałem kobiety była kiedyś: Wysportowana brunetka, lubiąca góry

Moim ideałem

kobiety była kiedyś: Wysportowana brunetka, lubiąca góry

Miałem pecha, bo nie mogłem na nią trafić. Wreszcie po kilku latach intensywnych poszukiwań poznałem pewną ... blondynkę, owszem lubiącą góry, ale raczej te niższe, niezbyt wysportowaną i nie podzielającą moich intelektualnych pasji. Nie mogłem sobie z tą blondynką poradzić, bo przecież absolutnie nie pasowała do mojego ideału, a zawróciła mi jednak w głowie.

Kilka razy rozstawaliśmy się już na zawsze, aż pewnego dnia uświadomiłem sobie, że ja bez niej nie mogę żyć. Co mnie w niej zachwyciło, a co ona zobaczyła we mnie? Dlaczego połączyła nas miłość? Do dzisiaj nie rozwiązaliśmy tej zagadki, a nawet specjalnie nie próbujemy jej rozwikłać. Wiemy tylko, że jest MIŁOŚĆ i jesteśmy tego pewni także wtedy, gdy zdarzy nam się ostro pokłócić.

Niezachwianym fundamentem naszej małżeńskiej miłości jest Boża Miłość. Gdy podejmowaliśmy decyzję na wspólne życie nieważna była uroda, majątek czy seks. Podstawowe pytanie brzmiało: czy będziemy dla siebie nawzajem odpowiednią pomocą na drodze do Nieba, do Królestwa Bożej Miłości (Patrz: Księga Rodzaju, rozdział 2, wiersz 18). Kilka lat temu odpowiedzieliśmy sobie: tak!

Dzisiaj moim ideałem życiowym nie jest jakaś brunetka czy blondynka, tylko Elżbieta - moja żona. Niepowtarzalna i jedyna na świecie.

 

Mój ideał kobiety? Mój ideał mężczyzny?

Zamieszczamy tu wypowiedzi pochodzące z ankiety przeprowadzonej wśród ok. 80 młodych osób (w wieku od 16 do 22 lat) w Krakowie i okolicy. Wybraliśmy nie te, które przedstawiają poglądy redakcji, ale te które wydawały nam się najbardziej charakterystyczne i powtarzające się.
Redakcja

o        musi kochać - to chyba jedyne kryterium

o        90 - 60 - 90 cm

o        to ta, która mnie kocha takiego jakim jestem, a sama nie jest idealna i dzięki Bogu!

o        niepaląca, wierząca, lubiąca higienę, nie musi być klasyczną pięknością

o        ideały się zmieniają, ale ruda z prostymi nogami

o        zadbana, dla której ważniejsze jest uczucie niż pieniądze

o        abstynentka z poczuciem humoru i osobowością

o        wnosząca światło w moje życie

o        musi być piękna, inteligentna, z dużym biustem, wyrozumiała, wysportowana, z własnym domem, musi mieć Porsche

o        byle nie ruda i żeby się dało z nią porozmawiać na każdy temat

o        seksy, SEKSY!

§         rodzaj przyjaciela

§         musi posiadać dużo ciepła w sobie

§         ideałów nie ma, ale jeśli już to: mądry, czuły, opiekuńczy, wierny, tolerancyjny. Wystarczy!

§         bogaty, BOGATY, jeszcze raz BOGATY, dowcipny koszykarz

§         wątpię czy istnieje, ale warto poczekać

§         inteligentny, romantyczny, ambitny, ale bez przesady, najlepiej bez nałogów

§         wystarczy by widział we mnie kobietę

§         dojrzały, odpowiedzialny - również za mnie

§         barwny, pełen zaskoczeń, mający to "coś", co wyzwala we mnie uczucia

§         ideał nie ma sensu - ktoś jest dla mnie przeznaczony

§         musi mieć zapał do życia, nie znoszę "ciepłych kluchów"

Co to znaczy kochać?

Czy miłość nie jest tym, o czym wszyscy marzymy i do czego wszyscy dążymy? Czy można żyć nie kochając i nie będąc kochanym?

Znamy różne rodzaje miłości: przyjaźń, miłość rodzicielska, miłość małżeńska, miłość do Boga. Aby znaleźć prawdę o miłości między mężczyzną i kobietą, trzeba zadać sobie pytanie: Co w nim, w niej, mnie pociąga? Czy są to jakieś korzyści, które mogę osiągnąć? (majątek, pozycja społeczna?) Czy jest to uroda? A może sam seks?

Jeśli na jedno czy wszystkie z tych pytań odpowiemy "tak", czujemy, że nasz związek jest niedoskonały. Druga osoba zostałaby bowiem zredukowana do roli przedmiotu, środka potrzebnego do osiągnięcia celu.

Kochać naprawdę - znaczy kochać kogoś dla niego samego. Miłość autentyczna to pragnienie szczęścia tej drugiej osoby. Ta głęboka relacja zakorzenia się w samej osobie, ponad jej zaletami czy wadami. Nie kocham jej za to, co może mi dać, ale przede wszystkim dlatego, że to jest właśnie ona.

Kochać - to znaczy dokonać wolnego wyboru: dobrowolnie decyduję się kochać drugą osobę. Nie można kochać naprawdę bez dokonania daru z naszej wolności na rzecz drugiej osoby. Dar musi być wzajemny, gdyż to stanowi warunek relacji miłości. Szukać więc szczęścia tego, kogo kocham - znaczy przyczyniać się do własnego. Na tym właśnie polega miłość - dar wzajemny i dobrowolny. Nie zawsze jest to rzeczą łatwą - wszyscy podlegamy różnym humorom, rutynie codziennego życia, rozmaitym doświadczeniom, a także własnemu egoizmowi. Miłość jest krucha...

Rodzą się wątpliwości: "Czy będę go jeszcze kochać za pięć albo za dwadzieścia lat? Czy jestem w stanie znosić jego przywary? Czy miłość na całe życie jest możliwa? Jak zachowamy się w różnych próbach, w chorobie?"

Miłość od pierwszego wejrzenia, mimo iż wywołuje silne emocje, nie oznacza koniecznie uczucia głębokiego i trwałego. Jeżeli nasz związek opiera się na wyborze wolnym i wzajemnym, ma szansę pogłębiać się w przyszłości. Prawdziwa miłość jest relacją osobową. Buduje się i rozwija w rosnącym wzajemnym zaufaniu, podsyca się i odnawia z dnia na dzień poprzez gesty i postawy, które wskazują drugiej osobie, jakie miejsce zajmuje w naszym życiu. Przeżyte zaś wspólnie radości, wszelkie wydarzenia, a nawet rozmaite próby umacniają naszą zażyłość. Będzie się ona pogłębiać, w miarę jak poprzez różne trudności będziemy zwracać się wzajemnie do siebie.

Miłość nie jest więc prostym połączeniem się dwóch osób, ale wzajemnym darem dwóch wolnych istot wraz ze wszystkim, co stanowi o każdej z nich: ciałem, sercem i umysłem. Naturą miłości jest dążenie do daru całkowitego i ostatecznego. Jedynie wzajemna relacja na całe życie pozwala człowiekowi osiągnąć szczęście i jest w stanie wypełnić jego serce.

Dla chrześcijanina źródłem i wzorem miłości jest Bóg. Jest miłością ponad wszelką ludzką miłość - szczęśliwą i nieszczęśliwą. Kocha nas, zanim my pokochamy. Kocha nas również wtedy, kiedy ludzie przestaną nas kochać. Czyż nie jest On najwyższym dobrem, którego stale szukamy?

Co to... - prawdziwa miłość?

Kiedy miałem ok. 6 lat, po raz pierwszy zetknąłem się z seksem. Dziewczynka, z którą się spotykałem, była zaledwie dwa lata starsza ode mnie. Pierwsze nasze kontakty były tylko na poziomie pocałunków, delikatnych dotyków. Były to "zakazane zabawy" małego chłopca i dziewczynki ukrywane przed dorosłymi. Z upływem lat, gdy dorastaliśmy, spotkania te przestały być tak "niewinne". Stawały się coraz bardziej perwersyjne, coraz bardziej przepełnione namiętnością. Podsycaliśmy się nawzajem literaturą o treści pornograficznej. Trwało to parę lat. Padały wtedy słowa "kocham cię", mające przysłonić obłudę, jaką okazywałem tamtej dziewczynie. Jednak coś powstrzymywało nas przed współżyciem. Teraz wiem, że była to opieka samego Boga. Cała ta sytuacja stała się dla mnie tunelem bez wyjścia. Nie wiedziałem, co to szacunek dla drugiej osoby będącej świątynią Ducha Świętego. Zarazem tak głęboko tkwiłem w szponach ślepej namiętności, że nie wiedziałem, co mam robić, jak się od tego uwolnić, do kogo się zwrócić o pomoc. I nieoczekiwanie w czasie wiosennych rekolekcji znalazłem pomoc u samego Boga. W czasie owych rekolekcji postanowiłem ofiarować swoje życie, radości i smutki Bogu ufając, że mi pomoże wyrwać się z tej sytuacji. Na skutki i odpowiedź nie czekałem długo. Wszedłem we wspólnotę, w której odkryłem, co to znaczy szanować człowieka, czystość, piękną miłość, wagę słowa "kocham". Mój spowiednik w umiejętny sposób poruszył we mnie struny, które nigdy nie grały. Pięknie a umiejętnie wytłumił dźwięki zła, poczucia winy i słabości. Potem poznałem moją obecną dziewczynę, z którą jestem już ładnych parę lat. Razem postanowiliśmy budować czysty związek ufając w moc i miłość Bożą. Myślę, że to świadectwo może uzmysłowić, jak wielką moc posiada Bóg. To, co na ludzki rozum może wydawać się niewykonalne, to dla Boga, w którym człowiek pokłada całą nadzieję i ufność, jest możliwe. Myślę, że samemu nie udałoby mi się wyzwolić z tej sytuacji. A kto wie, czy nie zabrnąłbym jeszcze dalej - do miejsca skąd nie ma odwrotu. Dziękuję ci Boże za wyzwolenie mnie z mojej słabości i za to, że mogłem złożyć w Tobie całego siebie. Dziękuję, że ukazałeś mi prawdziwą miłość między ludźmi, której źródłem jesteś Ty sam. Dziękuję!!

Zbyszek

Co to... – pustynia bez Boga

W wieku 12 lat obudziło się we mnie pożądanie seksualne i pragnienie bycia dorosłą. Na obozie młodzieżowym spotkałam się z czymś takim jak stosunki chłopcy-dziewczęta, pornografia. Tego wszystkiego nie znałam wcześniej. Moja rodzina była pod tym względem bardzo powściągliwa. Zaczęłam nazywać DOBREM to, co uprzednio wydawało mi się ZŁEM. To przestawienie wartości pozwoliło mi bezładnie przeżywać doświadczenia seksualne, jak najróżniejsze i jak najbardziej urozmaicone. Porzuciłam czynione wcześniej plany nauki w dobrym liceum. Sprzeniewierzyłam się zaufaniu rodziców. Próbowałam narkotyków i alkoholu. Żyłam zgodnie z dwiema zasadami:

·  - im więcej zgromadzę doświadczeń, tym moje życie będzie ciekawsze;

·  - będę korzystać ze wszystkiego i to zaraz.

W tym oszałamiającym wyścigu zostałam powstrzymana przez przygodę, która skończyła się bardzo źle. Wyjechałam, by się zabawić i spotkałam kilku chłopaków, którzy wcale nie żartowali... Zostałam zgwałcona. Pozostał niesmak do samej siebie i do innych.

Następna faza, poczynając od 16 roku życia, polegała na poszukiwaniu miłości coraz głębszej, choć nadal wykrętnej. Chciałam być kochana i robiłam wszystko, aby to osiągnąć. Nadal jednak kierowałam się zasadą "wszystko i to zaraz". W rezultacie - pobojowisko, wspomnienie rozerwanych przyjaźni, wielkiej miłości, która spełzła na niczym, pięknych zasad, które nie trzymają się rzeczywistości... Spotkało mnie drugie wewnętrzne rozdarcie, drugie przejście przez pustynię. Pustynię bez Boga, gdyż sprawa Boga, życia duchowego czy jakiegokolwiek metafizycznego niepokoju była mi najzupełniej obca.

A jednak zawsze odczuwałam w głębi wielką potrzebę miłości. I co ja mam z tym zrobić?

Angelika

Jak zdobyć pewność, że się kogoś kocha?

Doświadczenie wielu osób wskazuje, że trudno jest być pewnym swej miłości.

Miłość nie jest ideą, pozwalającą się zdefiniować, ani zjawiskiem materialnym, które można zmierzyć. Miłość jest decyzją, wyborem. Przypomnijmy określenie św. Bonawentury: "Miarą miłości - i jej kryterium - jest miłość". Istnieje jednak kilka praktycznych (choć nie wyczerpujących) punktów odniesienia, za pomocą których możemy sprawdzić nasze uczucie. Spróbujmy odpowiedzieć na trzy pytania:

- Czy kocham rzeczywiście tę osobę, czy też moje uczucia?

Czasem jest się do tego stopnia zafascynowanym swoimi nadzwyczajnymi przeżyciami, że ukochaną osobę przesuwa się na drugi plan.

- Czy istotnie pragnę kochać?

Miłość nie tyle jest uczuciem, ile decyzją, wyborem, pragnieniem kochania.

- Czy moje uczucie jest odwzajemnione?

Miłość, aby trwała, potrzebuje odpowiedzi drugiej strony. Można mówić o miłości tylko wtedy, gdy jest to uczucie wzajemne.

Jeśli nie jesteśmy tego pewni, najlepiej będzie o tym ze sobą szczerze porozmawiać.

 

Jak zdobyć... – nie musiałam grać

Gdy spotkałam Janka, nauczyłam się najpierw odkrywać go jako przyjaciela; nie wyobrażając sobie nigdy, że mógłby zostać moim mężem. Pamiętam tylko, że zauważyłam, iż jest jakby inny od reszty: milszy; bardziej otwarty wobec mnie. Później, w miarę naszych spotkań, nabierałam pewności, że to jest "on". Gdy byłam z nim, mogłam być całkowicie sobą, mogłam pokazać się taką, jaka naprawdę jestem. Zdaje mi się, że istotnym wymiarem miłości jest prawda. Nie staramy się grać przed drugą osobą, nie mnożymy wysiłków, by się jej koniecznie spodobać i dostosować za wszelką cenę do jej osobowości. Gdy znalazło się swoją "połówkę", ma się zarazem poczucie bezpieczeństwa, wypływające z tej wewnętrznej pewności. Z Jankiem czułam się zdolna do stworzenia rodziny. Mimo pewnych trudności z dostosowaniem do siebie naszych odmiennych temperamentów, odczuwałam głęboki wewnętrzny pokój. Decyzja zaręczenia się a potem okres narzeczeństwa nie były łatwymi chwilami w naszym życiu, ale ta wewnętrzna pewność, że jesteśmy przeznaczeni dla siebie, nigdy nas nie opuściła i po pięciu latach małżeństwa pozostaje w nas.

Krystyna

Jak przeżywać swoją inność? – dziewczyna i chłopak

Jesteśmy kobietami lub mężczyznami całymi sobą. Każda komórka, bez wyjątku, zawiera chromosom płci - męski albo żeński. Cała osoba ma określoną płeć.

W sposób bardzo ogólny można powiedzieć, że kobieta postrzega świat i zdarzenia kierując się w większym stopniu niż mężczyzna intuicją i wyobraźnią. Mężczyzna jest raczej racjonalistą, cechuje go bardziej analityczne podejście do życia.

Uczuciowość i wrażliwość u kobiety są dominujące, szczególnie w podejściu do miłości. Relacje fizyczne są dla niej drugoplanowe. U mężczyzny przeciwnie - najpierw odzywa się popęd fizyczny, a czas na wrażliwość i głębsze uczucie przychodzi później. Powinniśmy poznawać te różnice. Jedynie wiedza o nich pomoże nam właściwie zachowywać się we wzajemnych kontaktach. Ileż dziewczyn nie zdaje sobie wcale sprawy z tego, że na przykład niektóre ich stroje mogą wywołać wręcz podniecenie u chłopców. Nie chodzi o to, aby ubierać się nieatrakcyjnie, ale konieczna jest pewna doza czujności. Nie musimy być niewolnikami mody. Iluż chłopców nie zdaje sobie sprawy z tego, że czasem ich nierozważna, nadmierna uprzejmość, uruchamia wyobraźnię dziewcząt, które w miłym geście doszukują się znaku zakochania.

 

JAK PRZEŻYWAĆ... - CHODZIMY ZE SOBĄ. JAKIE ZACHOWAĆ GRANICE?              

 

Nie zawsze te same gesty oznaczają to samo dla obydwojga. Czy wynikają z miłości, z potrzeby czułości, a może tak po prostu z potrzeby doznania przyjemności? A może wyrażają więcej niż to, co jest w naszym sercu? Jeśli doświadczymy już wszelkich gestów miłości i oddamy się sobie wzajemnie, czy wtedy jesteśmy w stanie jasno określić, jakie są nasze prawdziwe uczucia?

Okres, który często nazywamy "chodzeniem ze sobą", powinien być czasem wyrabiania w sobie dyscypliny wewnętrznej. Możemy wtedy poznawać drugą osobę, jej oczekiwania i reakcje.

Wiele małżeństw się rozpadło, ponieważ wcześniej kobieta i mężczyzna nie dali sobie wystarczająco dużo czasu na wzajemne poznanie się i dokonanie w pełni wolnego wyboru.

"W społeczeństwie, w którym hasła reklamowe powtarzają bezustannie słowo "natychmiast" i gdzie wszyscy chcą mieć "wszystko, od razu" nie można zapominać, że dla narodzenia się głębokiego uczucia między mężczyzną i kobietą potrzeba czasu, a sprawdzianem miłości jest trwały związek"

(Jan Paweł II do młodzieży, Mauritius,15 X 1989).

Jak przeżywać... – czekam

Szanuję dziewczyny, to znaczy przede wszystkim chcę z nimi rozmawiać bez żadnych dwuznacznych zamiarów. Najbardziej interesuje mnie możliwość poznania kogoś bliżej. Stosunki seksualne można w ostateczności mieć łatwo, natomiast porozmawiać z kimś fajnym jest o wiele trudniej:..

Poza tym wolę poczekać na tę "właściwą" i to pomaga mi walczyć z samym sobą, kontrolować się. Wynagrodzeniem jest satysfakcja, że nie wpadłem w sidła instynktu:.. co byłoby straszne! Mówię to z całą świadomością, gdyż przeżyłem już taką sytuację.

Czuję, że ta postawa mnie wzbogaca i za każdym razem staję się silniejszy. Poza tym wiem, że z tą, która przyjdzie, związek będzie prawdziwy, oparty na solidnych podstawach.

Łukasz

Jak przeżywać... – nie zgodziłam się

W wieku 16-17 lat marzyłam o spotkaniu idealnego mężczyzny. Pewnego dnia poznałam Jurka. Wszystko układało się wspaniale. Nasza sympatia szybko przekształciła się w niewinne flirtowanie.

Byliśmy w tej samej klasie, widywaliśmy się więc codziennie, a wieczorami godzinami rozmawialiśmy przez telefon, opowiadając sobie różne szkolne plotki. Krótko mówiąc, wszystko było jak najlepiej.

Ale pewnego dnia Jurek dał mi do zrozumienia, że flirt mu nie wystarcza. Chciał posunąć się dalej. Dla mnie było to jak niespodziewany cios. Oczywiście wszyscy wokół nas to robili. Ale ja nie mogłam się zgodzić: byłoby to wbrew mojej wierze, rodzinie, wbrew tak wielu sprawom, które miały dla mnie znaczenie. Modliłam się, by Jurek to zrozumiał. Ale on nie dał się przekonać i wkrótce przestało się między nami dobrze układać.

Nie miałam siły zerwać. Bałam się. Bałam się samotności i tego, że nie będę miała kogoś, kto mnie kocha. Jurek wypominał mi moje przekonania religijne i opowiadał o tym innym. Pamiętam, że jedna z koleżanek powiedziała mi kiedyś: "Moim zdaniem Jurek jest bardzo wytrwały, że ciągle się z tobą spotyka! Nie masz prawa go tego pozbawiać! Zacznij brać pigułkę i po kłopocie."

Taka sytuacja trwała do następnego lata. W końcu nie mogłam już tego wytrzymać i zdecydowałam się zerwać.

Nie było to łatwe. Przeszłam trudne chwile samotności, gdyż nie miałam odwagi wrócić do starych przyjaciół. Kilka miesięcy później poznałam Alka. Nasz związek szybko zamienił się w poważne zaangażowanie i zaręczyliśmy się.

Kasia

Jak przeżywać... – ks. Jan Twardowski o miłości

CZEKANIE

Myślisz - znowu się spóźnia
zaraz się obrażasz
marudzisz jak sikorka ta brzydsza bez czubka

kto miłości nie znalazł już jej nie odnajdzie
a kto na nią wciąż czeka nikogo nie kocha
martwi się jak wdzięczność że pamięć za krótka

miłość dawno przybiegła i uklękła przy nas
spokojna bo szczęście porzuciła ciasne
spróbuj nie chcieć jej wcale
wtedy przyjdzie sama

MIŁOŚĆ

Jest miłość trudna
jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia
jest przewidująca
taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby
niedokładna jak uczeń co czyta po łebkach
jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie
jest miłość wariatka egoistka gapa
jak jesień lekko chora z księżycem kłamczuchem
jest miłość co była ciałem a stała się duchem
i ta co nie odejdzie - bo znów niemożliwa

 

Czy istnieje ktoś stworzony dla mnie?

Czy ta, o której marzę, istnieje, a jeśli tak, jak ją rozpoznać wśród innych?
Czy osoba, którą już spotkałem, jest naprawdę dla mnie stworzona?

Takich pytań nie można uniknąć: im lepiej kogoś znamy, tym więcej odkrywamy w nim zalet, ale również i wad. Zdajemy sobie z tego sprawę, gdy związek nabiera trwałego charakteru. A jeśli się pomyliłem? A jeśli to nie ona. A jeśli zaślepiła nas namiętność, a po ślubie okaże się, że popełniliśmy błąd?

Czasem wyobraźnia podsuwa nam idealny obraz takiej osoby: on albo ona musi dokładnie pasować do tego wyobrażenia, wyglądać w określony sposób, mieć taki a nie inny charakter, a zwłaszcza nie może mieć pewnych wad! Często nie staramy się kogoś naprawdę poznać, lecz szukamy w nim swojego ideału.

Do wspólnego wniosku, że jest się dla siebie stworzonym, można dojść tylko wtedy, gdy ma się dość czasu na wzajemne poznanie: dzielenie się wrażeniami, zaakceptowanie odmienności. Dobrze jest również wspólnie postawić sobie pewne pytania:
- Czy będziemy mogli kochać się do końca życia?
- Czy będziemy umieli razem stawić czoła trudnościom?
- Czy kochamy się wystarczająco mocno, by znosić wzajemnie nasze wady?

Po odpowiedzi na te pytania możemy dokonać wolnego wyboru: tak, to z nim, z nią chcę spędzić życie, mieć dzieci, rodzinę, dom. Wybór prowadzący do całkowitego zaangażowania dokonuje się wtedy w zaufaniu i nadziei.

Trzeba też czasem umieć zerwać związek, jeśli dwoje ludzi uświadomi sobie, że nie są dla siebie stworzeni, że nie przezwyciężą swoich ograniczeń czy też różnic temperamentu, środowiska, kultury lub wieku. Należy wystrzegać się myślenia typu "chcę za wszelką cenę ożenić się i mieć dzieci", "wszystko jakoś się ułoży po ślubie". Nie należy poddawać się presji społecznej czy namowom rodziny, idealizować drugiej osoby, uzależniać się fizycznie i emocjonalnie (mamy do tego skłonności).

 

Czy istnieje... – odkrycie na kajakach

Wanda
- Przy okazji ślubu kuzynów, jeszcze w podstawówce myślałam, że niemożliwe jest wyjście za mąż za kogoś, kogo się dłużej wcześniej znało. Ale w życiu się to nie potwierdziło... Znaliśmy się z Marcinem kilka lat przed ślubem i nic nie wskazywało na to, że tak się to skończy. Nawet pamiętam, że koleżance, która była w nim zakochana, tłumaczyłam szczerze, że znam go dobrze i naprawdę na męża się nie nadaje...

Marcin
- Znałem przypadki zakochania "od pierwszego wejrzenia" nawet z własnego doświadczenia, ale z nami było inaczej. Przez parę lat widywaliśmy się w kręgu znajomych dość często. Był to rodzaj przyjaźni, ze sporym wzajemnym zaufaniem - choć były całe sfery życia, o których nie mówiliśmy. A potem nagle - tak.

Wanda
- Dosyć nagle - i niespodziewanie... Mimo nieco innych wcześniejszych planów wybraliśmy się razem na spływ kajakiem po Bugu. Na tydzień. Początkowo byłam głównie skoncentrowana na opanowaniu właściwej techniki wiosłowania, co mnie dość pochłaniało. A potem zaczęły się bardzo intensywne, głębokie rozmowy między nami. I nagle wszystko się zmieniło, sytuacja stała się dla nas jasna - resztę życia chcemy spędzić razem. Do dziś żałuję, że Marcin mi się nawet nie oświadczył, nie pytał, czy zechcę. Tak było to dla nas oczywiste.

Marcin
- Było to nam jakoś dane, tak jakby "informacja spłynęła z góry", że takie rozwiązanie jest najwłaściwsze i najpotrzebniejsze zarazem. Nagle w moim życiu wszystko się zmieniło. Pamiętam, że wcześniej - dość abstrakcyjnie-myślałem, że chciałbym, aby mój ślub był cichy, dwóch świadków - bo to taka prywatna, osobista chwila. A gdy już ślub nasz stał się czymś oczywistym pojawiło się pragnienie podzielenia się naszą radością z jak największą ilością znajomych.

Wanda
- Po naszej błyskawicznej decyzji o małżeństwie przeżyliśmy smutne zetknięcie z rzeczywistością - niektórzy znajomi, którym mówiliśmy o szybkim ślubie - kajaki były w sierpniu, a ślub w październiku - odbierali tę wiadomość jako jednoznacznie łączącą się z "przymusową sytuacją", a my- tak zupełnie inaczej widzieliśmy naszą miłość... Bardzo zależało nam obojgu na tym, aby w czystości doczekać ślubu. Po powrocie z kajaków Marcin musiał wyjechać. Ten czas samotności był możliwością pewnej weryfikacji na modlitwie, czy rzeczywiście tak ma być. Nie odebrałam żadnego "negatywnego sygnału" od Boga, aby czekać, lub że to nie tak. Był tylko wielki pokój serca i radość z otrzymanego daru.

Dlaczego on? Dlaczego ona?

Gdy widzimy dwoje głęboko kochających się ludzi, myślimy często, że ich miłość jest czymś naturalnym gdyż są do siebie podobni, mają wspólne zainteresowania albo mieli jakieś racjonalne powody, by się w sobie zakochać ("kocham ją, bo jest taka śliczna", "kocham go za poczucie humoru", "jest taki dobry i wrażliwy", "jesteśmy idealnie dopasowani, uzupełniamy się" itp.).

A jednak jest wiele osób o dobrym sercu, wrażliwych czy z poczuciem humoru, których nie połączyła miłość.

W miłości tkwi pewna tajemnica. Nie można jej do końca wytłumaczyć, zmusić się do niej ani jej przewidzieć. I bardzo dobrze, że tak jest. Uczucie miłości dotyka bowiem najgłębszej, niepowtarzalnej części naszej istoty.

Dlaczego więc on? Dlaczego ona? Jedyne prawdziwe wytłumaczenie brzmi: "Ponieważ to on, ponieważ to ona".

 

Dlaczego... – zakonnik i narzeczona

Piotr - Poznaliśmy się w połowie liceum. Oboje chodziliśmy do krakowskiej "piątki" oraz do tego samego Duszpasterstwa "Przystań". Kasia od początku była dla mnie kimś ważnym. Choć ona twierdzi, że to niemożliwe, byłem w niej nieświadomie zakochany. Jednak myślałem wtedy, że moim powołaniem jest życie w zakonie, tak więc nie przyszło mi do głowy rozwijanie naszej znajomości w coś więcej niż przyjaźń.

Kasia - W połowie studiów byłam z kimś zaręczona, ale tak jakoś się stało, że do ślubu nie doszło. Potem było tzw. "nieciekawe towarzystwo" i pomieszkiwanie z kimś "bez zobowiązań". Piotr był wtedy klerykiem w zakonie i niewiele wiedzieliśmy o sobie nawzajem. W każdym razie był ostatnią osobą, co do której mogłabym przypuszczać, że będzie moim mężem.

Piotr - W zakonie jednak uświadomiłem sobie, że to nie jest moja droga do Boga, a ja nie jestem dla zakonu. Bóg czekał na mnie w świeckim życiu i w małżeństwie. Kasia nadal była dla mnie bardzo ważna. Myślę, że jej obecność w moim życiu miała znaczenie (jak duże? - jeden Bóg wie) w poważnym potraktowaniu tkwiącego we mnie pytania: "Czy na pewno zakon?".

Kasia - Nigdy nie zastanawiałam się, czego chce ode mnie Bóg. Nasza sytuacja była taka, że mogłam sądzić raczej, że jestem "światową pokusą" w życiu Piotra, że jestem mu przeszkodą na drodze do Boga. Potem, przez okres naszego narzeczeństwa, takie myśli pojawiały się często. Nie pytałam o to, dlaczego to on, a nie kto inny - raczej o to, czy decyzja o małżeństwie nie jest wyborem mniejszego dobra, łatwiejszej drogi.

Piotr - Po powrocie do świata (jest to głupie sformułowanie, sugeruje, jakoby zakonnicy nie żyli na świecie) naturalne było to, że Kasia stała się dla mnie pierwszą osobą. Napisałem "naturalne", choć cała sytuacja była nieprawdopodobną, choć rzeczywistą możliwością, stworzoną nie tylko przez ludzkie (w tym i nasze) decyzje, lecz przede wszystkim przez Niego, możliwością daną nam do wolnego wykorzystania lub odrzucenia.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin