Na Jedną Noc.rtf

(1336 KB) Pobierz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Na

jedną

noc

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

        Bella, nieprzytomna z rozpaczy, odsunęła się na bok, kiedy pierwsze grudy ziemi uderzyły o trumnę. Przepełniona głębokim bólem spojrzała w ciemne wnętrze grobu. W trumnie leżała jej najbliższa przyjaciółka. Przez osiemnaście długich miesięcy walczyły razem przeciwko wrogiej chorobie niszczącej ciało Alice i niespełna tydzień temu tę walkę przegrały.

        Nawet teraz Bella nie mogła do końca w to uwierzyć. Ona i Al studiowały razem na uniwersytecie, w tym samym czasie ukończyły studia i podjęły pierwszą pracę. Później nie widziały się przez kilka lat i spotkały ponownie, gdy wyszła pierwsza książka Alice. Bella pracowała w tym czasie w programie telewizyjnym, do którego zaproszono jej przyjaciółkę.

        Z zadowoleniem przekonały się, że nadal mają podobne poglądy i takie samo poczucie humoru. Ponieważ Alice mogła się już utrzymać z pisania, postanowiła przenieść się do Londynu, a ta decyzja spowodowała z kolei, że wspólnie kupiły mieszkanie.

        W życiu Alice nie było wówczas żadnego mężczyzny, wciąż dochodziła do siebie po zerwaniu dwuletniego romansu z kochankiem, który okazał się zazdrosny o jej literacki sukces. Jeśli zaś chodzi o jej własne życie osobiste... Bella westchnęła.

        Na samym początku pracy w telewizji, kiedy wszystko było jeszcze dla niej wspaniałe i zaczarowane, Bella zakochała się w jednym z producentów. Zupełnie przypadkowo, od jednej z jego wcześniejszych ofiar, dowiedziała się, że on dla sportu podrywa i uwodzi wszystkie młode i naiwne kobiety, które przychodzą tam do pracy, a później przechwala się swoimi podbojami przed kolegami w barze, kiedy może im już opowiedzieć intymne szczegóły.

        Bella miała szczęście, ponieważ dowiedziała się o tym, zanim stała się jedną z jego ofiar, ale od tej chwili nie ufała mężczyznom pracującym w środkach masowego przekazu. Zniechęcała każdego, który próbował się do niej zbliżyć.

        Bella i Alice zgadzały się co do tego, że należy się raczej skoncentrować na karierze zawodowej i traktować mężczyzn z takim samym lekceważeniem, z jakim oni traktują kobiety. Żadna z nich nie spodziewała się, że po prostu nie będą miały czasu na życie towarzyskie.

        Pierwsze objawy śmiertelnej choroby wystąpiły u Al po kilku tygodniach wspólnego mieszkania.

        Bella z początku się nie wtrącała, ale Alice nikła w oczach i Bella uznała za swój obowiązek porozmawiać z przyjaciółką o jej gwałtownym chudnięciu.

        Odwróciła głowę od okropnej jamy grobu, a ostry wiatr rozwiał jej złotorude włosy. Początkowo Bella myślała, że Alice nękają jakieś problemy gastryczne, ale prawda okazała się dużo gorsza niż jej przypuszczenia.

        Pewnej nocy obudziło ją rozpaczliwe łkanie Al i Bella poszła do jej pokoju. Alice usiłowała najpierw twierdzić, że nic jej nie jest, lecz w końcu opowiedziała przyjaciółce wszystko. Od jakiegoś czasu kiepsko się czuła, była zmęczona i apatyczna, przypisywała to jednak zerwaniu romansu i ciężkiej pracy. Poszła do lekarza, sądząc, iż zapisze jej jakieś wzmacniające lekarstwo, tymczasem lekarz skierował ją do szpitala na badania, których wyniki były jednoznaczne - miała białaczkę.

        Rozmawiały długo w noc. Alice otwarcie mówiła o planach na krotką resztę życia. Nie miała żadnej rodziny, ciotka i wuj, którzy ją wychowali, zginęli w wypadku samolotowym, kiedy Alice studiowała. Postanowiła znaleźć prywatne hospicjum, w którym miałaby dobrą opiekę, lecz na to nie zgodziła się Bella. Były przyjaciółkami i nadal nimi pozostaną. Bella zaopiekowała się Alice. Wszystko okazało się trudniejsze, niż przypuszczały. Wiele razy lekarze chcieli zatrzymać Al w szpitalu, ale Bella, wiedząc, jaki to byłby stres dla Alice, odmawiała. Zabierała Alice do domu i sama ją pielęgnowała. Na ostatnie, bolesne tygodnie Bella wzięła zwolnienie z pracy.

        Poczuła w oczach łzy, pierwsze łzy od śmierci przyjaciółki. Bol i gniew były ponad zwykły płacz, śmierć Alice wydawała się niezrozumiała, niesprawiedliwa, nielogiczna. Alice była taka młoda, tyle mogła jeszcze zrobić w życiu.

        Bella zadrżała od silniejszego podmuchu kwietniowego wiatru. Po długiej i nieprzyjemnej zimie ziemia zaczynała budzić się do wiosennego życia. Jak na ironię Alice umarła właśnie teraz, kiedy powstawało nowe życie. Bella przypomniała sobie, jak bardzo Alice lubiła się przyglądać rosnącym cebulkom, ich kiełkom z uporem przebijającym się do światła.

        Miniona zima była wyjątkowo mroźna, z częstymi opadami śniegu i Alice musiała długo czekać na pierwsze przebiśniegi i krokusy.

        Ktoś dotknął jej ramienia i Bella obróciła się do tyłu. Pastor spoglądał na nią ze współczuciem. Podczas tych ostatnich kilku miesięcy regularnie odwiedzał Alice. Żadna z nich nie była' głęboko wierząca, lecz Bella widziała, że odwiedziny pastora podnosiły Alice na duchu.

        A teraz odeszła na zawsze, pochowana głęboko w cmentarnej ziemi w północnej części Londynu.

        - Za zimno jest, żeby tu stać. Może wstąpi pani do nas na filiżankę herbaty.

        Na cmentarzu było tylko ich dwoje, tak Życzyła sobie Alice. Kto miałby przyjść? Najwyżej znajomi z kręgów wydawniczych.

        Bella zamierzała odmówić, w końcu kiwnęła głową. Nie chciała być sama. Nie była w stanie wrócić do pustego mieszkania. Załatwiła już wszystkie sprawy spadkowe. Zgłosiła się do adwokata Alice, tak jak jej powiedziała przyjaciółka. Wiedziała już wcześniej, że jest jedyną spadkobierczynią. Omawiały tę sprawę, Bella chciała, aby Alice zapisała pieniądze na badania medyczne, lecz ta nie zgodziła się.

        - Chcę, żebyś ty je miała - nalegała Alice, a ponieważ każda sprzeczka nadwątlała jej siły, Bella ustąpiła.

        Miała się spotkać z prawnikiem, panem Hale, po południu, ale teraz nie chciała nawet o tym myśleć. Nie chciała o niczym myśleć... Odwróciła się i poszła za pastorem, rzucając ostatnie spojrzenie na grób i ostatnie słowo pożegnania.

        Adwokat Alice, czy raczej obecnie jej adwokat, pracował w bardzo starej londyńskiej firmie i został Alice polecony, kiedy sprzedała swoją pierwszą książkę.

        - Staromodny, ze szlacheckimi koneksjami. Tak go kiedyś opisała Alice. - Mam wrażenie, że większość jego klientów pochodzi ze starych, dobrych rodzin.

Okropnie angielski i bardzo, bardzo uczciwy - oto pan Hale.

        - Zechce pani usiąść, panno Swan.

        Opis Alice doskonale oddawał cechy zażywnego pana w średnim wieku, który siedział naprzeciwko Belli.

        Gabinet był umeblowany tak, jak powinien być umeblowany staroświecki gabinet prawniczy, z tradycyjnym biurkiem dla wspólnika i oszklonymi półkami na książki na całej jednej ścianie. Nawet aparat telefoniczny miał staroświecki kształt i tradycyjny czarny kolor. Bella podziękowała za herbatę i czekała, podczas gdy pan Hale rozwiązał różowy sznureczek i rozłożył papier.

        - Wiem, że zna pani treść ostatniej woli panny Brandon. Jest pani jedyną spadkobierczynią. - Kwota, jaką wymienił, wprawiła Bellę w stan osłupienia.

        - I naturalnie mieszkanie, które panie dzieliły, teraz należy w całości do pani.

        Pan Hale odłożył papiery i spojrzał na nią znad okularów.

        - Jeśli posłucha pani mojej rady, to wykorzysta pani ten spadek na to, aby zacząć nowe życie. Na ogół nie radzę tego moim klientom w żałobie znajome przedmioty, znajome miejsca przynoszą pociechę, jednak w pani przypadku...

        Bella wstała gwałtownie. Rozumiała, o co chodzi adwokatowi i po części przyznawała mu rację. Powrót do pustego mieszkania wydawał się jej czymś okropnym nie tylko, dlatego, że nie było w nim Alice, lecz także z tego powodu, że cała jego atmosfera przesiąkła beznadziejną tragedią ostatnich tygodni. Bella nie była w stanie nawet tam wejść. Pożegnała adwokata i wyszła z budynku, wprost w jaskrawe wiosenne słońce. Powodowana nagłym impulsem zatrzymała taksówkę i podała nazwę znanego londyńskiego hotelu. Postanowiła tam spędzić noc. W ten sposób zachowa pewną perspektywę. Lekarz Alice dał jej niewielką ilość proszków nasennych, ale do tej pory nie musiała z nich korzystać. Była bardzo zajęta załatwianiem różnych spraw związanych z pogrzebem, z posegregowaniem rzeczy Alice. Teraz chciała spać, a cudowna anonimowość hotelowego pokoju stanowiła dla niej wprost idealne miejsce.

        W hotelowym westybulu kręciło się mnóstwo ludzi. Kiedy Bella odbierała klucz, recepcjonista powiedział jej, że odbywa się u nich jakaś konferencja. Być może z tego powodu nikt nie zwrócił uwagi na to, że nie ma żadnego bagażu, a chłopiec hotelowy szybko ją zaprowadził do eleganckiego pokoju, podobno ostatniego, jaki mieli wolny.

        Wreszcie została sama, zasunęła zasłony i otworzyła podręczny minibarek. Na widok przerzedzonych zapasów pomyślała, że obsługa hotelowa musi być bardzo zajęta, skoro nie uzupełniono braków po poprzednim mieszkańcu hotelu. Na podręcznym stoliku stała nawet pusta szklanka. Bella zignorowała to wszystko, nalała sobie dą porcję ginu z tonikiem i poszła do łazienki.

        Kiedy indziej z przyjemnością skorzystałaby z próbek rozmaitych luksusowych kosmetyków, teraz jednak marzyła wyłącznie o długiej, gorącej kąpieli i o śnie. Połknęła jedną tabletkę nasenną, popijając ginem. Łączenie środków nasennych z alkoholem nie było rozsądne, lecz Bella nie miała zamiaru pamiętać w tej chwili o rozsądku. Leżała w wannie tak długo, aż poczuła, że alkohol i lekarstwo zaczynają działać.

        Wyszła, włożyła na siebie wiszący w łazience frotowy szlafrok i przeszła do pokoju. Zasunięte zasłony nadawały pokojowi tajemniczy wygląd. Bella położyła się na łóżku i zamknęła oczy, pozwalając, aby sen przyniósł jej zapomnienie.

      

        ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin