Różewicz - Kartoteka.doc

(201 KB) Pobierz

TADEUSZ RÓŻEWICZ

 

KARTOTEKA

/dramat/

 

 

 

II poł. XX wieku.

W poprzedzającym dramat tekście pobocznym autor podkreśla, że bohaterem utworu jest człowiek nie posiadający żadnych charakterystycznych cech, którego często zastępują na scenie inne postacie. Nie wiemy, ile ma lat możemy jedynie przypuszczać, że reprezentuje on pokolenie urodzone po roku 1920.

Wydarzenia rozgrywają się w banalnie umeblowanym pomieszczeniu, przez które przewija się mnóstwo osób w codziennych, zwykłych ubraniach. Sam autor zwraca uwagę, że plastyka wnętrza jest nieistotna. W różnych miejscach pokoju, w którym rozgrywa się akcja utworu, rozmieszczeni są ludzie. Czasami coś wtrąca­ją od siebie do tekstu sztuki, niekiedy tylko przysłuchują się wypowiadanym kwe­stiom. Wygląda to tak, jak gdyby przez pomieszczenie przechodziła ulica, a na scenie pojawiali się przechodnie ludzie spoza dramatu.

 

Bohater leży w łóżku. Porusza ręką, ogląda ją. Prowadzi monolog, zastanawiając się na funkcją swojej ręki. Odwraca się do ściany i chyba zasypia. Do pokoju wchodzą jego rodzice. Z ich rozmowy wynika, że syn ma czterdzieści lat i jest dyrektorem administracyjnym operetki. Jednak za chwile mówią do niego jak do siedmioletniego dziecka. Ojciec uważa, że ma on siedem lat, wyjada cukier z cukiernicy, ukradł mu złotówkę i musi być ukarany.

Dialog rodziców przerywa nadejście Chóru Starców. Jest ich trzech, zajmują krzesła pod ścianą – ich rola polega na wypowiadaniu różnych treści w przerwach akcji. Teraz recytują fragment "Ody do młodości" Adama Mickiewicza ("Dzieckiem w kolebce...").

W tym czasie Ojciec próbuje obudzić Bohatera. Podchodzi do syna i pociąga go za ucho mówiąc: "Nie udawaj, że śpisz. Wstań kiedy ojciec do ciebie mówi!" Następnie pyta go, dlaczego wyjadł cukier z cukiernicy. Bohater próbuje początkowo zrzucić winę na kolegę, potem przyznaje się do tego ,,okropnego” czynu, a także do zjedzenia kiedyś kawałka kiełbasy w Wielki Piątek (czego bardzo się wstydzi, bo uczynił to z łakomstwa, a nie z głogu) i otrucia babci (mówi, że z premedytacją dawał jej codziennie do ciasteczek biszkoptowych strychninę). Planował również zgładzić ojca. Plany te zrodziły się u niego, gdy ukończył pięć lat. Bohater wyznaje rodzicom, że teraz po trzydziestu latach, zrozumiał ogrom swoich win i dlatego wymienia kolejno swoje przewinienia z dzieciń­stwa.

Tymczasem kobiecy Głos Spod Kołdry, którą przykryty jest bohater, ponagla go, aby przygotował się do konferencji.: "Panie dyrektorze, czas na posiedzenie".

Wobec tego rodzice wychodzą. Głos spod kołdry zawiadamia, że konferencja odbędzie się dopiero za dwie godziny. Bohater zasypia.

Po chwili budzi go wystrzał armatni. Głos Spod Kołdry donosi, że strzelano na wiwat, ponieważ księżna Monako urodziła ośmioraczki.

Do pokoju wchodzi Olga, kobieta w średnim wieku, i wypomina Bohaterowi, że minęło pięt­naście lat, od chwili jak wyszedł z domu po papierosy i nie dał o sobie znaku życia. Wspomina dawne czasy i nazywa go świnią i oszustem. Oznajmia mu, że nigdy mu tego nie przebaczy i opuszcza pokój. Kobieta myli przy tym imiona, nazywając go Henrykiem, podczas gdy bohater dramatu uważa, że ma na imię Wiktor.

W tym czasie Bohater czyta na głos fragment artykułu z gazety o fałszerzach piwa, mówiący o potrzebie mycia butelek przed rozlaniem do nich piwa oraz o sposobach oszukiwania klientów. Starcy żywo dyskutują o tym, czy tekst ów zawiera treści polityczne. Jeden z nich uważa, że owszem, są one zawarte w artykule, drugi zaś, że nie ma tu żadnych podtekstów, tylko jest mucha, która pływa w piwie. Trzeci Starzec zarzuca Bohaterowi, że utracił swe bohaterstwo, a sztuka pozbawiona została swej elitar­ności. Bohater interesuje się tylko przyziemnymi sprawami, a słownictwo przez niego stosowane słownictwo jest niewybredne i pospolite (ta ostatnia uwaga dotyczy również pozostałych postaci dramatu). Chór komentuje jego słowa i stwierdza: "Zlitujcie się, to nie bohater. To po prostu śmieć."

Po Oldze nadchodzi Wujek Bohatera, który odwiedza go przy okazji pielgrzymki, nie widział się z nim dwadzieścia pięć lat. Bohater jest bardzo zadowolony z jego wizyty. Podaje mu miednicę z wodą do moczenia nóg oraz herbatę i zachwyca się tym, że "wujek jest prawdziwy". Następnie opowiada mu o swoich wrażeniach z pobytu w Paryżu, zakupach (kupił m.in. mydło, żyletki, igły), które tam zrobił i o zwiedzeniu salonu figur woskowych, gdzie zobaczył naturalnej wielkości Napoleona, papieża i królową. Zwierza się również


wujowi z wyrzutów sumienia, jakie go dręczą z tego powodu że klaskał i wznosił okrzyki. Wydaje mu się, że wciąż jeszcze słyszy w sobie to klaskanie i że jest pusty ,,jak bazylika w nocy."

Wujek uspokaja go, że wszyscy klaskali i opowiada, że kiedyś wspól­nie z kolegami-żołnierzami wrzucił dowódcę do kotła z gotującą się zupą pomidorową. Próbuje pocieszyć Bohatera, ale ten jest nadal smut­ny i wspomina zabawy "w konia" z okresu dzieciństwa. Zamieniał się wówczas w konia i pędził przez podwórka i ulice, a teraz nie może zamienić się w człowieka, chociaż jest dyrektorem instytutu. Wuj pro­ponuje mu powrót do domu, do rodziny, ale ten odmawia, ponieważ "nie nałykał się" jeszcze miasta, ludzi i wszystkiego na świecie ("apetyt rośnie") i ma także dużo spraw do załatwienia. Wujek namawia go, aby powrócił ze świata do domu. Jednak Bohater stwierdza, że nie nadszedł na to czas, ponieważ chce korzystać z wszystkich uciech światowego życia. Wujek odchodzi sam.


Następnie w pokoju zjawia się dwóch mężczyzn. Gość w Cyklistów­ce mierzy pokój, sprzęty oraz samego Bohatera, a Gość w Kapeluszu zapisuje wyniki pomiarów. Pierwszy z nich wyjmuje z ręki Bohatera zapisany papier, czyta na głos fragment jego życiorysu i zaśmiewa się. Dowiadujemy się z tej kartki, że Bohater należy do pokolenia Kolumbów, ukończył szkołę ludową oraz gimnazjum. Nie udało mu się jednak zdać matury, ponieważ wybuchła wojna. Ten życiorys napisany jest nieco chaotycznie, wymieniane są w nim także nieistotne szczegóły z życia Bohatera. Obaj goście wychodzą.

Po chwili do pokoju wchodzi na czworakach Pan z Przedziałkiem i zachowuje się jak pies. Za nim wchodzi Gruby, jego właściciel i woła na niego Bobik (traktuje tego pierwszego jak psa, ponieważ posiada umiejętności charakterystyczne dla tych zwierząt). Ten ociera pysk o jego nogawkę, służy, podaje łapę, potrafi aportować, udawać zdechłego. Bohaterowi odkupuje go od właściciela za parę skarpetek, które zdejmuje z nóg. Następnie, po odejściu Grubego, Bohater proponuje Panu z Przedziałkiem, aby wypił wodę z miski, w której przedtem moczył sobie nogi Wujek. Dochodzi jednak do wniosku, że kawa będzie bardziej odpowiednim napojem. Na jego znak Kelnerka wnosi tacę z filiżankami. Oni tymczasem oglądają swoje ręce. Bo­hater ma na rękach ślady krwi, a Bobik - ślady atramentu. Okazuje się, że Bobik nie zna smaku krwi. Zapytany, jak w takim razie przeżył wojenną okupację, odpowiada: "Dzięki żonie!" i słyszy słowo ,,Won!wypowiedziane przez Bohatera.

Następnie do pokoju wchodzą dwie panie w średnim wieku, z których jedna jest żoną Pana z Przedziałkiem. Ten wychodzi z nimi. Chwilę potem Chór Starców wymienia ciąg wyrazów według alfabetycznej kolejności. Te słowa nie są powiązane znaczeniowo. Po tej recytacji Starcy wychodzą z pomieszczenia. Kiedy Bohater zostaje sam, zaczyna czegoś szukać. Po chwili okazuje się, że poszukiwał mocnego sznura. Zakłada go sobie na szyi i po­stanawia powiesić się. Wchodzi do szafy, ale po chwili zmienia decyzję i wychodzi z niej mówiąc: "Sami się wieszajcie".

Wówczas w pokoju zjawia się Tłusta Kobieta i oskarża Bohatera o to, że ćwierć wieku temu podglądał ją w kąpieli. Ma nadzieję, że teraz zainteresuje się nią i pomoże jej, ale on jest całkowicie obojętny i za­czyna czytać listy - jeden od Zosi, drugi od ojca, a trzeci od kuzyna z życzeniami z okazji 25 rocznicy ślubu.

Kiedyś Bohater był w tej kobiecie bardzo zakochany, mimo iż była gruba, ale ona wybrała innego młodzieńca, nie jego. Teraz jest mu obca i mówi do niej: "Idiotko, krowo, mogłaś być dla mnie królową." "Mogłaś być dla mnie ogniem, źródłem i radością. Jak ja wtedy cier­piałem [...] Wynoś się, bo cię tu rozwalę na miejscu."

Po przeczytaniu ostatniego listu wychodzi z pokoju. W chwile później robi to samo Tłusta Kobieta. Z didaskaliów wynika, że w tym momencie następuje czas na przerwę.

Wchodzi Bohater. Zaczyna jeść, gdy na scenę wkracza ponownie Tłusta Kobieta. Zarzuca mu znowu, że ja podglądał. Bohater przypomina jej, że zdarzyło się to latem, kiedy ona była jeszcze młoda. Podczas jego wywodów kobieta robi sweterek na drutach.

Na moment rozmowę ich przerywa Żywa Pani, która podchodzi do Tłustej Ko­biety, opisuje krój jakiejś sukni kimonowej z żurnala, po czym wycho­dzi.

Tłusta Kobieta skarży się na swoje dolegliwości, obojętność ludzi i Bohatera i opuszcza pokój. Bohater czyta dalej gazetę.

Do pokoju wchodzi Chór Starców i nalega, aby Bohater podjął się jakiejś czynności, by swoim postępowaniem posuwał akcję naprzód. Jednak on stwierdza, że ,,nic mi się nie chce” i przygotowuje się do wyjścia. Chór nawołuje go do jakiegoś działania. Zdenerwowany Bohater sprzecza się z nimi, a następnie bierze nóż kuchenny i przebija nim dwóch Starców, a trzeciemu "urzyna głowę". Po tej czynności wykonuje różne nieskoordynowane ruchy. Biega, głośno krzyczy, narzeka, że nikt go nie rozumie. Mówi, że kiedyś w nim ,,było dużo różnych rzeczy, a teraz już nic nie ma”

Do pokoju wchodzi młoda, ładna 18-letnia Dziewczyna, ubrana w sweterek i obcisłe spodnie. Siada przy stole i prosi o ptysia i pół czarnej. Okazuje się, że jest Niemką – turystką i trafiła tu przez pomyłkę, biorąc mieszkanie za lokal kawiarniany ,,Krokodyl”, a Bohatera - za kelnera. Bohater wyjaśnia jej, że zaszła pomyłka, że jest to mieszkanie prywatne, w którym on mieszka. Zaczyna jej opowiadać czasy wojny, kiedy w partyzantce ich ojcowie urządzali na siebie polowania w lasach, ale nie czuje do niej nienawiści i życzy jej szczęścia. Dziewczyna nie bardzo go rozumie. Tłumaczy dziewczynie, że w niej jest przyszłość, należy ona bowiem do młodego pokolenia, które nie jest skażone wojną.

Nagle Bohater słyszy z megafonu wrzask w języku niemieckim przy­pominający rozkazy gestapo w obozach ("Raus! Alles raus!") i staje na baczność, a następnie odwraca się twarzą do ściany. Niemka natomiast nic nie słyszy, zaskoczona patrzy ze zdziwieniem na jego zachowanie i po chwili wychodzi, zostawiając na stole czerwone jabłko. Następuje minuta ciszy. Chór Starców ożył i recytuje wiersze Różewicza, pociesza Bohatera przemawiając do niego jak do małego dziecka.

Tymczasem do pokoju wchodzi Nauczyciel z teczką, aby przeprowadzić z Bo­haterem zaległy egzamin maturalny (spóźniony o dwadzieścia lat). Nauczyciel zadaje pytanie z historii dotyczące przyłączenia Rusi Czerwonej, ale na pytania egzaminatora odpowiada nie Bohater, lecz Starzec Pierwszy. Drugi Starzec układa tymczasem Bohatera do łóżka. Pada pytanie o to, co Bohater ostatnio przeczytał. Z wypowiedzi Starca wynika, że jego ostatnia lekturą była gazeta. Zachęcony przez Nauczyciela, zaczyna opowiadać mu treść listu przysłanego przez jakąś dziewczynę do ,,Przyjaciółki”. Nauczyciel pyta 80-letniego Starca o plany na przyszłość, chwali go, gdy ten mówi, że pragnie uczyć się języka chińskiego, pyta go również, za co kocha Chopina Następnie Bohater wzywa do siebie Nauczyciela i gdy ten siada na łóżku obok niego, zaczyna zabawiać się w egzaminatora, stawiając mu pytania dotyczące ręki, dłoni, pięści, jabłka i guzika – pokazuje mu je i prosi, by je ponazywał (teraz on bawi się w belfra).

Nagle w pokoju pojawia się atrakcyjna Sekretarka, prosząc dyrekto­ra - Bohatera o podpis na dokumentach i oznajmia, że jakiś dziennikarz stoi pod oknem i prosi o wywiad. Czeka od zeszłego roku. Jej wywody przerywa Nauczyciel, który na próżno prosi Bohatera o pożyczenie mu stu złotych. Nie otrzymuje jednak pieniędzy ani nawet żadnej odpowiedzi na swoją prośbę, więc odchodzi.


              Tymczasem Sekre­tarka skarży się że jest zmęczona i chce spać, po czym wchodzi do łóżka Bohatera i układa się do snu.

Następnie przez pokój przechodzi wiele osób oraz rodzice Bohatera. Ojciec zamierza z nim odbyć męską rozmowę, po czym wygłasza monolog na temat wychowania seksualnego. Z początku opowiada synowi, jak rozmnażają się mszyce, wirczyki i świerszcze. Poleca, aby nie tracił czasu na głupstwa. Po tych słowach wraz z żoną wycho­dzi z pokoju.

Tymczasem budzi się Sekretarka, Bohater rozmawia z nią o swoich rodzicach, szczególnie o ojcu, który był skromnym urzędnikiem w powiatowym miasteczku, szarym obywatelem, czyli takim, o którym szybko się zapomina, oraz o dzie­ciństwie i marzeniach. Stwierdza: "Teraz zawsze jestem sobą". Czuje, że w jego wnętrzu jest pusto. Dziewczynę rozśmiesza fakt, że Bohater był kiedyś małym dzieckiem. Bohater tez czuje się takim szarym człowiekiem – jednym z wielu przeciętnych. Wspomina też, kim kiedyś chciał być. Początkowo miał być strażakiem, ponieważ chciał gasić pożary i ratować ludzi z płonących budynków. Następnie marzył o tym, żeby być samolotem, a potem – lotnikiem, żebrakiem, milionerem, poetą, podróżnikiem i świętym. Teraz jest tylko sobą i przeżywa z tego powodu frustrację. Jego wnętrze wypełnia pustka, która rozpraszają niekiedy wspomnienia. Bohater zasypia. Sekretarka podsumowuje jego wypowiedź mówiąc, że mężczyźni zachowują się jak małe dzieci. Początkowo dążą do czegoś, osiągają to, lecz zamiast się z tego powodu cieszyć – rozpaczają. Sama zaczyna jeść jabłko.

W tym czasie Chór Starców powtórnie recytuje fragment "Ody do młodości" A. Mickiewicza, jednak ostro przez nią napominani zaprzestają recytacji i wychodzą z pokoju.

Znów przez pokój przechodzi wiele osób, a wśród nich pojawia się Dziennikarz, budzi Bohatera i przeprowadza z nim wywiad, jako zwykłym oby­watelem. Okazuje się, że to ten sam człowiek, który czeka na niego pod oknem już pół roku. Dziennikarz wyjaśnia mu cel swojej wizyty. Jego redakcja zamierza z okazji Nowego Roku przeprowadzić wywiady z różnymi ludźmi, m.in. ze zwykłymi obywatelami. Pyta Bohatera o jego cel w życiu i o to, czy jest zadowolony ze swoich osiągnięć w życiu. On jednak udziela samych wymijających odpowiedzi. Zapytany o orientacje polityczne, odpowiada, że o 5 rano nie ma się żadnych poglądów, tylko myśli się o umyciu zębów i wyprasowaniu koszuli. Dziennikarz uświadamia mu, że od takich ludzi jak on zależą losy świata. Pytany za co kocha świat, Bohater odpowiada, że jeszcze nie wie i tłumaczy się ... zbyt wczesną godziną - odpowiada Dziennikarzowi, aby przyszedł do niego koło południa, to może już będzie wiedział. Nie uzyskawszy interesującej odpowiedzi, Dziennikarz odchodzi.

 

 

Dodatek.

Nadchodzi chłopiec w harcerskim ubraniu. Budzi Bohatera, przypominając mu o spowiedzi u franciszkanów. Wywiązuje się między nimi krótka rozmowa dotyczą­ca wojny. Bohater w dużym skrócie opowiada przyjacielowi jej przebieg. Wojna wybuchła w momencie, gdy szedł po gazetę w godzinę później zbombardowano miasto. Jej finał nastąpił dopiero w maju 1945 r. Podczas działań wojennych zgi­nęło 33 miliony ludzi. Po chłopcu nadchodzi Tłusta Kobieta i narzeka na swojego męża, który ją zostawił. Bohater nakazuje ciszę i rozpoczyna głośne czytanie lektu­ry.

Upłynął jakiś czas (znakiem tego jest zarost okrywający twarz bohatera). Bohater siedzi na krześle i ukrywa twarz w dłoniach. Do pokoju wchodzi Kelner. Obaj zachowują się tak, jakby byli w restauracji w Bu­dapeszcie. Na pytanie Kelnera, czym się Bohater zajmuje, ten krzyczy: "Jestem poetą! jestem poetą, jestem poetą! !" Dialog wkrótce przekształca się w zwie­rzenia. Mężczyźni dochodzą do wspólnego wniosku, że trudno być kimkolwiek w dzisiejszych czasach, ciężko jest być kelnerem czy - tak jak Bohater - poetą.

Następnie do pokoju wchodzi Chłop, który w czasie wojny walczył w partyzantce (miał pseudonim "Wrona")i należał do jego oddziału. Pyta Bohatera-podchorą­żego, czy pamięta, że go zranił w brzuch kulą kiedy czyścił broń. Wydarzyło się to w dzień, kiedy Chłop miał zakończyć swoją służbę. Teraz czyni Bohaterowi z tego powodu wyrzuty. Ale Bohater nie chce z nim rozmawiać. Stwierdza: "Nie czas teraz na wspomnienia."

Podczas ich rozmowy do pokoju wchodzi dwóch urzędników. Jeden mierzy pokój, drugi robi notatki i wychodzą. Chłop natomiast uporczywie nawiązuje do okresu wojny i stwierdza, że Bohater był głupszy od niego (,,politycznie był głupszy” od niego), mimo że był wykształcony, a on ma tylko "siedem oddziałów". Na to bohater odpo­wiada: "Rozkaz to rozkaz..."

Wchodzi Dziennikarka, by przeprowadzić wywiad z Bohaterem jako poetą. Bohater stwierdza, że nie będzie opowiadał o przeszłości ani o swoich planach na przyszłość, lecz o czasach obecnych i zaczyna mówić o współczesnej prasie.

Rozmowę przerywa im Młody Mężczyzna, który prosi Bohatera o pożyczenie mu stu złotych i chce opowiedzieć o sobie i swoich cierpieniach. Bohater stwierdza, że namnożyło się różnych nudziarzy, a motorem jego pracy była miłość do prostego człowieka, Chłop stawia mu zarzut, że jest on gorszym śmieciem od niego, na co Bohater odpowiada: "Całą pustkę, cały strach współczesnej ludzkości noszę w brzuchu. Czy myślicie, że żołądek normalnego człowieka to wytrzymuje. Nie, dosta­je się rozstroju." Bohater powraca do swoich wywodów. Zarzuca so­bie, że jest zbyt prymitywny i za bardzo serio traktuje życie. Narzeka, że niepo­trzebnie ludzie tyle mówią, używając pustych słów bez znaczeń. Codziennie wszy­scy zalewani są potokiem bezsensownych wypowiedzi, gdy tymczasem dla wyra­żania istotnych treści wystarczy kilka dobrze dobranych wyrazów.

Ponownie w pomieszczeniu pojawia się Młody Mężczyzna, który skarży się na ogólne zmęczenie i na to, że "w środku nic nie ma". Złości się na kolegę z pracy, który wyjawił publicznie jego sprawy rodzinne. Bohater próbuje dalej odpowiadać na zadane mu wcześniej przez Dziennikarkę pytania. Mówi, co skłania go do pi­sania. Jak się okazuje, kieruje nim "miłość do prostego człowieka". Chłop zarzu­ca mu obłudę. Jego zdaniem, Bohaterowi brakuje pewności siebie, jest tchórzem, a próbuje narzucić sobie rolę obrońcy zwykłego człowieka. Potrafi dużo mówić, lecz nie jest w stanie niczego zrobić. Bohater sam stwierdza, że jest w środku pu­sty, nosi w brzuchu "cały strach współczesnej ludzkości". Przyznaje Chłopu rację i sam już nie wie, co ma dalej robić. W końcu stwierdza, że "jak się żyje, to trzeba jeszcze grać. Trzeba prowadzić kartotekę".

Dziennikarka kładzie się spać. Bohater wstaje, chodzi po pokoju i gdy Chłop stawia mu zarzut, że "zawsze się wymigiwał", odpowiada: "Właściwie to nie wiem, co dalej robić. Jak się żyje, to trzeba jeszcze grać. Trzeba prowadzić kartotekę."

Do pokoju wchodzi Wujek, który wraca z pielgrzymki do Częstochowy i Bohater znów wita go serdecznie. Po chwili zjawia się Stary Górnik (który nazywa Bohatera oszustem) i opowiada Wujkowi o jego siostrzeńcu, którego spotkał kiedyś w okre­sie stalinowskim, gdy ten wraz z panienką ze Związków Zawodowych odwiedził kopalnię, w której on wówczas pracował i pokazał mu swoje podarte portki. Ten roześmiał się, powiedział: "szczęść Boże" i odszedł razem z panienką. Później nie opisał tego zdarzenia w prasie, lecz uka­zał różne fajerwerki, fontanny i kolorowe światła nad miastem, jakby to wszystko było prawdą.

Wujek nakazuje siostrzeńcowi, aby położył się spać, a sam rozpoczyna rozmowę z Górnikiem. Wujek pyta Starego Górnika, czy pamięta, jak klaskał, aż mu ręce puchły. Na to ten


odpowiada, że klaskał, bo się bał. Następnie Stary Górnik macha ręką w kierunku Bohatera i mówi: "Niech śpi... młody, to głupi."

Później znów przez pokój przechodzą różni ludzie (pojawiają się postaci które występowały już wcześniej), jak przez ulicę - mężczyźni i kobiety - a "wstrętna baba" woła: "Wacuś, ubrudziłeś sobie rączki." Kobieta dokonuje podsumowania wypowiedzi Bohatera, stwierdza­jąc, że mówi on po to, by uciszyć swoje sumienie. Jednak nikogo to nie obchodzi, gdyż każdy ma swoje własne kłopoty i nie powinien nikogo nimi obciążać. Mężczyzna stwierdza, że ludzkie życiorysy będą się powtarzać, ponieważ jest "tylko ogra­niczona ilość modeli życia przeznaczona dla człowieka".

 

 

 


Problematyka

 

 

 

Okoliczności i czas powstania utworu:

"Kartoteka" była pisana przez Tadeusza Różewicza w latach 1958-1959. Zo­stała ukończona i po raz pierwszy wystawiona w 1960 r. Wydano ją drukiem w roku następnym, w tomie noszącym tytuł "Zielona róża. Kartoteka". W tym sa­mym roku odbyta się jej premiera na deskach Teatru Dramatycznego w Warsza­wie. Pierwszy spektakl został wyreżyserowany przez Wandę Laskowską, w roli Bo­hatera wystąpił w nim Józef Para.

Tadeusz Różewicz należał do pokolenia "Kolumbów" (nazywamy tak pokolenie Polaków urodzonych po roku 1920, którzy doświadczyli w młodości koszmaru wojny). Zrezygnowali oni z własnych planów dla obrony ojczyzny. "Kolumbom", którym udało się przetrwać lata okupacji, trudno było przyzwyczaić się do powo­jennej sytuacji. Powrót do równowagi był utrudniony. Codzienne obcowanie z okropnościami wojny wywarło wielki wpływ na tych ludzi. Przykładem literatury ukazującej zagubienie się jednostki w nowej rzeczywistości jest właśnie "Kartote­ka".

 

 

1.   Czas i miejsce akcji:

Charakterystyczne dla tego dramatu jest to, że brakuje tu dokładnego określe­nia czasu i miejsca akcji. Właściwie wszystko dzieje się wokół łóżka Bohatera. Traci ono swoje znaczenie jako miejsce intymnego azylu. Korzystają z niego różne po­stacie m. in. Sekretarka czy Dziennikarka.

"Kartoteka" składa się ze scen rozgrywających się w codziennym życiu pełnym zwyczajnych czynności, które jednak nabierają tu znaczenia niemal metafizyczne­go. Przykładowo moczenie nóg przez Wujka może być rozpatrywane jako sposób na oczyszczenie się z pewnych win, a woda nabiera znaczenia uzdrawiającego ­może pomóc Panu z Przedziałkiem zmienić jego postawę. Często stosowaną przez Różewicza metodą jest utożsamianie teraźniejszości z dalszą przeszłością - rodzi­ce traktują Bohatera jak małe dziecko, a on sam w tym czasie przeżywa rozterki dotyczące jego wojennej przeszłości. Pełno jest wspomnień z czasów wojennych czy postaci z dalszej i bliższej przeszłości.

 

 

 

2.  Wyjaśnienie tytułu:

Mamy tu do czynienia z montażem, pewną mozaiką luźnych kartek z życiorysu Bohatera. Tytuł "Kartoteka" oznacza, że utwór jest zbiorem wiadomości o Bohaterze. Stanowi segregator, gdzie powpinane są kartki z jego życiorysu. Okazało się jednak, że uległy one przemieszaniu, dlatego w sposób niechro­nologiczny dowiadujemy się o poszczególnych wydarzeniach z jego biografii. Wertujemy ży­ciorys Bohatera, poznajemy go poprzez różne momenty z jego życia. Jednak nie poznamy do końca, gdyż ukazane są nam tylko niektóre fakty. Są to jak gdyby kawałki rozbitego lustra, w którym odbijało się życie Bohatera. Podsu­mujmy: sztuka składa się z prawie trzydziestu scen, które można porównać do rozsypanych kartek z segregatora, na których notowany był życiorys głównej postaci dramatu. Stąd właśnie tytuł utworu.

3.  Technika collage'u:

W języku francuskim wyraz ten znaczy dokładnie oklejanie papierem, nakleja­nie. W plastyce określa się tak sposób komponowania dzieła sztuki poprzez łącze­nie różnych materiałów. Wykorzystywane do tego celu są kawałki materiału, sło­my, druki. W "Kartotece" takimi tworzywami są oderwane strzępki wspomnień Bohatera, urywki życiorysu, na podstawie których buduje on swoje poglądy i prze­myślenia. Dokonuje się to w jego podświadomości.

Technika ta jest także zastosowana przy tworzeniu kompozycji. Do dramatu dołączone są inne elementy, takie jak "wiersze, obrazy poetyckie, odautorskie propozycje i notatki dla reżysera. Nie są obcym ciałem wklejonym w dramat, stają się częścią organiczną, zmieniają funkcję, a nawet materię swoją" (z roz­mowy Konstantego Puzyny z Tadeuszem Różewiczem).

 

 

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin